[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdego z tych skurczybyków.
Popłyńcie łodzią poradził gospodarz. I nie zbliżajcie się nawet do
brzegu przez co najmniej pięćdziesiąt kilometrów. To dobra rada. Ludzie, którzy
jej posłuchali, żyją i mogą mi dziękować.
Gospodarz wrócił do kuchni.
Na wodę! wykrzyknęła Sken. Już najwyższy czas. Podniosła kufel
jak do toastu, opryskując przy tym piwem Angela. Musieli w końcu poprosić
o pomoc czterech dwelfów, by zanieśli ją do pokoju.
Następnego ranka znalezli w porcie wiele dobrych łodzi do wynajęcia, ale
znacznie mniej na sprzedaż.
To nie ma znaczenia mruknął Angel. Każdą łódz da się kupić, jeśli
zaproponuje się wystarczająco wysoką cenę.
Nasze pieniądze kiedyś się skończą powiedziała Patience. Dobrze,
żeby starczyły do przyszłego roku.
Chcesz się dostać do Spękanej Skały czy nie?
Tak, chciała się tam dostać. Pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek na świe-
cie. Zew Spękanej Skały dokuczał jej jak nieustanny głód. Gdy kierowała się
w stronę celu, zmniejszał się odrobinę i odczuwała ulgę. Ale kiedy tylko się opóz-
niali z jakiegoś powodu, tak jak teraz, gdy spacerowali po deskach nabrzeża, pra-
gnienie stawało się znacznie mocniejsze.
75
Chociaż tego właśnie dnia odczuła pewną nieznaczną zmianę: już nie tylko
pragnęła dostać się jak najprędzej do Spękanej Skały, ale chciała popłynąć tam
rzeką. Poranne słońce tańczące na falach czarowało ją.
Uzmysłowiła sobie, że nigdy dotąd czegoś takiego nie czuła. Podróż Radosną
nie sprawiała jej specjalnej przyjemności. Skąd więc teraz tak silne pragnienie, by
zamienić bity gościniec na rzekę?
Przypomniał jej się ostatni wieczór i rozmowa z gospodarzem. Może rzeczy-
wiście każdemu doradzał unikanie Lasu Druciarza, ale szczerze w to wątpiła.
Ludzie z Wodnej Strażnicy musieli mieć rodzaj umowy z lokalnymi rabusiami,
szczególnie, że nie mogli liczyć na żadną opiekę ze strony rządu. Jeśli gospodarz
mógł ostrzegać każdego podróżnego, to oznaczało, że rabusie wcale nie są grozni.
Jeśli jednak byli tak niebezpieczni, jak mówił, to dlaczego odważył się narazić
własne życie, ostrzegając trójkę bogatych i obcych podróżnych?
Czy jego postępowaniem kierował zew Spękanej Skały, który teraz z kolei ją
popychał w kierunku wody? Z jakiegoś powodu Nieglizdawiec cokolwiek to
było chciał ją odwieść od podróżowania Lasem Druciarza. Czy tylko dlatego,
by uchronić ją przed niebezpieczeństwem? A może na leśnej drodze znajdowało
się coś, czego nie powinna odkryć?
Ale czyż ona nie jest wyszkoloną morderczynią? A Angel? Sądząc po wyglą-
dzie, Sken też potrafiła sobie dać radę w niebezpieczeństwie. Nawet jeśli rabu-
sie są tak grozni, jak to sugerował gospodarz, prawdopodobnie potrafilibyśmy się
z nimi uporać. A jeśli to Nieglizdawiec nie chce, byśmy tam poszli, trzeba właśnie
wybrać drogę, od której nas odciąga.
W chwili kiedy podjęła decyzję, poczuła ogromny żal. Jak w ogóle mogła wy-
myślić coś tak idiotycznego? Ryzykować życie całej ich trójki dla jakiegoś głu-
piego kaprysu? Kiedy woda wygląda tak kusząco i wystarczy tylko pożeglować
w górę rzeki. . .
I teraz była już pewna, że to Nieglizdawiec rozpaczliwie stara się odciągnąć
ją od lasu. Wiedziała także, że jakąkolwiek cenę przyjdzie zapłacić, ona wybie-
rze drogę lądem. Pragnienie podążenia do Spękanej Skały rzeką pogłębiało się,
ale przecież przez całe lata uczono ją, jak walczyć z pragnieniami. Musiała oby-
wać się bez snu, bez jedzenia, bez wody, by stawać się coraz silniejsza. Potrafiła
nie zwracać uwagi na potrzeby ciała, szczególnie kiedy wiedziała, że pragnienie,
które czuje, jest iluzją stworzoną w jej umyśle przez wroga.
Tylko czy naprawdę był to wróg? Nieważne. Nie wolno jej ulegać we wszyst-
kim mocy, która wzywała ją do Spękanej Skały. Pojedzie tam, ale wybierze własną
drogę. Nie pozwoli sobą manipulować.
Ta wskazała Sken. Aódz była niewielka, w porównaniu z innymi ża-
glówkami, ale wyglądała na czystą i porządną.
Dobrze zgodził się Angel.
Nie powiedziała Patience.
76
Sken spojrzała niezadowolona.
Co jest nie tak z łodzią?
Nic. Tyle tylko, że nie chcę podróżować łodzią.
Angel odciągnął ją na bok.
Czy ty zupełnie postradałaś rozum? zapytał.
Możliwe. Ale nie wsiądę do łodzi. Pojadę dalej naszym powozem leśną
drogą.
To samobójstwo. Nie słyszałaś, co mówił karczmarz?
Słyszałam go bardzo dobrze. Słyszę także zew Spękanej Skały. To on skła-
nia nas do podjęcia dalszej drogi wodą. Bardzo tego pragnie. A ja zamierzam
dowiedzieć się, co takiego znajduje się w lesie, co on chce przede mną ukryć.
Zmierć. Chroni cię przed spotkaniem ze śmiercią.
Jesteś pewien? Wydaje mi się, że trochę za bardzo odciąga nas od leśnej
drogi. To miejsce nie jest najlepsze, żeby zaczynać podróż rzeką. Sken powiedzia-
ła nam, że prąd jest tu zbyt wartki.
Prądy są lepsze niż śmierć.
Od kiedy to, Angelu, boisz się przydrożnych bandytów?
Od chwili, gdy wyobraziłem sobie, jak kilkunastu z nich spada nam z drzew
na głowy. Umiem zabijać nie spodziewających się niczego ludzi tak, by nikt nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
każdego z tych skurczybyków.
Popłyńcie łodzią poradził gospodarz. I nie zbliżajcie się nawet do
brzegu przez co najmniej pięćdziesiąt kilometrów. To dobra rada. Ludzie, którzy
jej posłuchali, żyją i mogą mi dziękować.
Gospodarz wrócił do kuchni.
Na wodę! wykrzyknęła Sken. Już najwyższy czas. Podniosła kufel
jak do toastu, opryskując przy tym piwem Angela. Musieli w końcu poprosić
o pomoc czterech dwelfów, by zanieśli ją do pokoju.
Następnego ranka znalezli w porcie wiele dobrych łodzi do wynajęcia, ale
znacznie mniej na sprzedaż.
To nie ma znaczenia mruknął Angel. Każdą łódz da się kupić, jeśli
zaproponuje się wystarczająco wysoką cenę.
Nasze pieniądze kiedyś się skończą powiedziała Patience. Dobrze,
żeby starczyły do przyszłego roku.
Chcesz się dostać do Spękanej Skały czy nie?
Tak, chciała się tam dostać. Pragnęła tego bardziej niż czegokolwiek na świe-
cie. Zew Spękanej Skały dokuczał jej jak nieustanny głód. Gdy kierowała się
w stronę celu, zmniejszał się odrobinę i odczuwała ulgę. Ale kiedy tylko się opóz-
niali z jakiegoś powodu, tak jak teraz, gdy spacerowali po deskach nabrzeża, pra-
gnienie stawało się znacznie mocniejsze.
75
Chociaż tego właśnie dnia odczuła pewną nieznaczną zmianę: już nie tylko
pragnęła dostać się jak najprędzej do Spękanej Skały, ale chciała popłynąć tam
rzeką. Poranne słońce tańczące na falach czarowało ją.
Uzmysłowiła sobie, że nigdy dotąd czegoś takiego nie czuła. Podróż Radosną
nie sprawiała jej specjalnej przyjemności. Skąd więc teraz tak silne pragnienie, by
zamienić bity gościniec na rzekę?
Przypomniał jej się ostatni wieczór i rozmowa z gospodarzem. Może rzeczy-
wiście każdemu doradzał unikanie Lasu Druciarza, ale szczerze w to wątpiła.
Ludzie z Wodnej Strażnicy musieli mieć rodzaj umowy z lokalnymi rabusiami,
szczególnie, że nie mogli liczyć na żadną opiekę ze strony rządu. Jeśli gospodarz
mógł ostrzegać każdego podróżnego, to oznaczało, że rabusie wcale nie są grozni.
Jeśli jednak byli tak niebezpieczni, jak mówił, to dlaczego odważył się narazić
własne życie, ostrzegając trójkę bogatych i obcych podróżnych?
Czy jego postępowaniem kierował zew Spękanej Skały, który teraz z kolei ją
popychał w kierunku wody? Z jakiegoś powodu Nieglizdawiec cokolwiek to
było chciał ją odwieść od podróżowania Lasem Druciarza. Czy tylko dlatego,
by uchronić ją przed niebezpieczeństwem? A może na leśnej drodze znajdowało
się coś, czego nie powinna odkryć?
Ale czyż ona nie jest wyszkoloną morderczynią? A Angel? Sądząc po wyglą-
dzie, Sken też potrafiła sobie dać radę w niebezpieczeństwie. Nawet jeśli rabu-
sie są tak grozni, jak to sugerował gospodarz, prawdopodobnie potrafilibyśmy się
z nimi uporać. A jeśli to Nieglizdawiec nie chce, byśmy tam poszli, trzeba właśnie
wybrać drogę, od której nas odciąga.
W chwili kiedy podjęła decyzję, poczuła ogromny żal. Jak w ogóle mogła wy-
myślić coś tak idiotycznego? Ryzykować życie całej ich trójki dla jakiegoś głu-
piego kaprysu? Kiedy woda wygląda tak kusząco i wystarczy tylko pożeglować
w górę rzeki. . .
I teraz była już pewna, że to Nieglizdawiec rozpaczliwie stara się odciągnąć
ją od lasu. Wiedziała także, że jakąkolwiek cenę przyjdzie zapłacić, ona wybie-
rze drogę lądem. Pragnienie podążenia do Spękanej Skały rzeką pogłębiało się,
ale przecież przez całe lata uczono ją, jak walczyć z pragnieniami. Musiała oby-
wać się bez snu, bez jedzenia, bez wody, by stawać się coraz silniejsza. Potrafiła
nie zwracać uwagi na potrzeby ciała, szczególnie kiedy wiedziała, że pragnienie,
które czuje, jest iluzją stworzoną w jej umyśle przez wroga.
Tylko czy naprawdę był to wróg? Nieważne. Nie wolno jej ulegać we wszyst-
kim mocy, która wzywała ją do Spękanej Skały. Pojedzie tam, ale wybierze własną
drogę. Nie pozwoli sobą manipulować.
Ta wskazała Sken. Aódz była niewielka, w porównaniu z innymi ża-
glówkami, ale wyglądała na czystą i porządną.
Dobrze zgodził się Angel.
Nie powiedziała Patience.
76
Sken spojrzała niezadowolona.
Co jest nie tak z łodzią?
Nic. Tyle tylko, że nie chcę podróżować łodzią.
Angel odciągnął ją na bok.
Czy ty zupełnie postradałaś rozum? zapytał.
Możliwe. Ale nie wsiądę do łodzi. Pojadę dalej naszym powozem leśną
drogą.
To samobójstwo. Nie słyszałaś, co mówił karczmarz?
Słyszałam go bardzo dobrze. Słyszę także zew Spękanej Skały. To on skła-
nia nas do podjęcia dalszej drogi wodą. Bardzo tego pragnie. A ja zamierzam
dowiedzieć się, co takiego znajduje się w lesie, co on chce przede mną ukryć.
Zmierć. Chroni cię przed spotkaniem ze śmiercią.
Jesteś pewien? Wydaje mi się, że trochę za bardzo odciąga nas od leśnej
drogi. To miejsce nie jest najlepsze, żeby zaczynać podróż rzeką. Sken powiedzia-
ła nam, że prąd jest tu zbyt wartki.
Prądy są lepsze niż śmierć.
Od kiedy to, Angelu, boisz się przydrożnych bandytów?
Od chwili, gdy wyobraziłem sobie, jak kilkunastu z nich spada nam z drzew
na głowy. Umiem zabijać nie spodziewających się niczego ludzi tak, by nikt nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]