[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie znam nazwiska pilota.
 Dawson i Klinger. Imiona?
 Leonard Dawson i...
 Ten Leonard Dawson?
 Tak. I Ernst Klinger.
 Czy Klinger pracuje dla rzÄ…du?
 Jest generałem.
 To wojskowy plan?
 Nie.
238
 RzÄ…dowy?
 Nie.
Paul znał wszystkie odpowiedzi, ale udawał, że zastanawia się nad pytaniami,
Salsbury natomiast nawet przez moment się nie zastanawiał nad odpowiedziami.
Ernst Klinger przykucnął za wysokim żywopłotem, po drugiej stronie uliczki, przy
której mieścił się parking ratuszowy. Zdumiony, zdezorientowany, obserwował załadu-
nek kobiety do cadillaca, białej półciężarówki z czerwonym napisem BLACK RIVER
 POGOTOWIE RATUNKOWE na boku.
O 23.02 karetka wyjechała z parkingu, skręciła w uliczkę, a stamtąd w North Union
Road. Potem w prawo, do rynku.
Jaskrawoczerwone światła alarmowe omiotły drzewa i budynki. Szkarłatne węże
rozpełzły się, wijąc po mokrej jezdni.
Brodatym, siwowłosym mężczyzną, stojącym na parkingu, był Sam Edison. Klinger
rozpoznał go dzięki fotografii, którą zauważył w jednym z pokoi nad sklepem niewie-
le ponad godzinÄ™ temu.
Edison obserwował karetkę, aż zniknęła za rogiem. Stał za daleko od Klingera, aby
ten mógł użyć webleya. Kiedy karetka odjechała, Edison wszedł do ratusza.
Czy straciliśmy kontrolę nad miastem?  zapytywał siebie Klinger. Czyżby wszystko
waliło się nam na głowę: próba terenowa, plan, całe przedsięwzięcie, przyszłość? Jasne
jak słońce, że tak. Jasne. Więc... Czy już czas opuścić Black River, kraj, z grubą forsą i fał-
szywymi dokumentami, o które zatroszczył się Dawson?
Nie panikuj!  uspokajał sam siebie. Co nagle, to po diable. Zaczekaj. Zorientuj się
w sytuacji.
Spojrzał na zegarek. 23.03. Grom zahuczał w górach. Zbierało się na deszcz.
23.04
Siedział w kucki już tak długo, że rozbolały go nogi. Chciał wstać, wyprostować się.
Na co tu czekasz?  zadał sobie pytanie.  Nie możesz zaplanować strategii bez
informacji. Musisz najpierw przeprowadzić rekonesans. Są prawdopodobnie w biurze
àorpa. Trzeba dostać siÄ™ pod te okna. Może usÅ‚yszysz, jakie majÄ… plany.
Pięć minut po jedenastej szybko przebiegł uliczkę. Nisko pochylony, poruszał się
szybko od wozu do wozu, a potem skryć za grubym pniem sosny.
Jak w Korei, pomyślał prawie szczęśliwy. Albo w Laosie pod koniec lat pięćdziesią-
tych. Tak jak musiało być młodszym chłopakom w Nam. Rajd komandosów w nieprzy-
jacielskim mieście. Z tym wyjątkiem, że teraz nieprzyjacielskie miasto jest miastem
amerykańskim.
239
23.05
Sam stał w drzwiach i przyglądał się Ogdenowi Salsbury emu, który siedział w biu-
rowym fotelu.
 Jesteś pewien, że powiedział wszystko?  zapytał Paula.
 Tak.
 I że wszystko jest prawdą?
 Tak.
 To ważne. Paul.
 Nie ukrył niczego. I nie okłamał mnie. Jestem tego pewien.
Cuchnąc potem i krwią, cicho popłakując, Salsbury spoglądał na nich.
Czy dociera do niego to, co mówimy?  zastanawiał się Paul. A może jest złamany,
potrzaskany, niezdolny do jasnego myślenia, w ogóle niezdolny do myślenia?
Paul czuł się zbrukany, czuł sięgające dna duszy obrzydzenie. Przesłuchując
Salsbury ego, zniżył się do jego poziomu. Wmawiał sobie, że takie właśnie są lata sie-
demdziesiąte, początek, sam początek nowego wspaniałego świata, czasu, w którym
przetrwanie, przetrwanie za wszelką cenę, jest dla człowieka najważniejszą sprawą
w życiu. Wiek maszyny i moralności maszyny, być może jedyny w całej historii świata,
w którym cel naprawdę uświęca środki. Ale nadal czuł się zbrukany.
 A więc nadszedł czas  cicho oznajmił Sam.  Jeden z nas musi... to zrobić.
 Wydaje się, że człowiek nazwiskiem Parker zgwałcił go, kiedy Salsbury miał jede-
naście lat  mówił Paul do Sama, obserwując równocześnie rannego.
 Czy to ma teraz jakieÅ› znaczenie?
 Powinno.
 Czy ma znaczenie fakt, że prawdopodobnie jedno z rodziców Hitlera było syfili-
tykiem, a on sam był szalony? Czy to przywróci życie sześciu milionom ludzi?  Sam
mówił łagodnie, ale z ogromną siłą. Ręce mu drżały.  Czy zdarzenie z jedenastego
roku życia usprawiedliwia to, co zrobił Markowi? Jeśli wygrałby, jeśli uzyskałby kontro-
lę nad wszystkimi, czy wtedy miałoby znaczenie to, co przytrafiło mu się, kiedy miał je-
denaście lat?
 Nie istnieje inny sposób, żeby go powstrzymać?  zapytał Paul, chociaż znał od-
powiedz.
 Już to omawialiśmy.
 Chyba tak.
 Ja to zrobię  powiedział Sam.
 Nie. Jeśli nie potrafię zebrać się na odwagę tu, nie przydam ci się do niczego póz-
niej, z Klingerem i Dawsonem. Możemy nadziać się na któregoś z nich. Musisz mieć
pewność, że możesz polegać na mnie w zwarciu.
240
Salsbury oblizał wargi. Zerknął na swoją koszulę zbryzganą krwią, na Paula.
 Nie zamierzacie mnie... zabić. Nie... Co?
Paul podniósł smitha & wessona combat magnum.
 Czekaj!  Salsbury puścił ramię, wyciągnął zakrwawioną rękę, jakby chciał się nią
zasłonić.  Zrobię was partnerami. Obu. Partnerami.
Paul wymierzył broń w jego pierś.
 Kiedy zostaniecie moimi partnerami, będziecie mieli wszystko. Wszystko, co ze-
chcecie! Pieniądze. Wszystkie pieniądze świata! Pomyślcie!
Paul myślał o Lolah Tayback.
 Ale nie tylko pieniądze. Kobiety! Możecie mieć wszystkie kobiety, na które wam
przyjdzie ochota, wszystkie, na które wam przyjdzie ochota, każdą kobietę. Przyczołgają
się do was. Albo mężczyzni, jeśli wolicie. Możecie mieć nawet dzieci. Dziewczynki. Po
dziewięć, dziesięć lat. Małych chłopców. Wszystko, co się wam spodoba.
Paul myślał o Marku  oszronionym kawałku mięsa, wsadzonym do zamrażalnika
z żywnością.
I pomyślał o Ryi, będącej w szoku, ale nie bez nadziei na stopniowy powrót do rów-
nowagi.
NacisnÄ…Å‚ spust.
Magnum kaliber 357 kopnęło go w rękę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl