[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Posłuchaliśmy raz jeszcze, a on powiedział:
– Wsłuchaj się w swój głos. Zauważ, jaki stał się słodki. Jesteś poirytowany, prawda? –
Byłem. I dopiero wówczas uświadomiłem to sobie. A cóż takiego ja jej tak niedyrektywnie
mówiłem? – "Nie wracaj tu".
Nie uświadamiałem tego sobie jednak. Mój przyjaciel ksiądz powiedział:
– Jest kobietą. Wyczuje to. Kiedy masz się z nią spotkać następnym razem?
– W przyszłą środę.
– Sądzę, że nie przyjdzie – powiedział.
Nie przyszła. Czekałem tydzień i nie przyszła. Czekałem następny tydzień i też się nie
zjawiła. Wówczas zatelefonowałem do niej, łamiąc jedną z moich podstawowych zasad, która
brzmi:
"Nie bądź ratownikiem".
Wykręciłem numer i powiedziałem:
– Pamiętasz to nagranie, które pozwoliłaś mi wykorzystać na zajęciach? Bardzo mi
pomogło, grupa wytknęła mi szereg błędów (nie powiedziałem jej jakich). Być może dzięki
temu następna sesja będzie efektywniejsza. Tak więc, gdybyś tylko zechciała kontynuować,
mogłyby pojawić się lepsze efekty.
Odpowiedziała:
– Dobrze, przyjdę.
Przyszła. Moja niechęć do niej dalej tkwiła we mnie. Nie opuściła mnie, ale z drugiej
strony również nie przeszkadzała. Co sobie uświadamiasz, to też kontrolujesz; to czego sobie
nie uświadamiasz, kontroluje ciebie. Zawsze jesteśmy niewolnikami tego, czego sobie nie
uświadamiamy: jeśli coś sobie uświadomisz, uwolnisz się od tego. To coś jest oczywiście
nadal w tobie, jednak nie stanowi dla ciebie przeszkody. Nie kontroluje cię, nie zniewala. I na
tym polega podstawowa różnica.
Świadomość, świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość. Na kursie tym nauczono
nas, jak być aktywnym obserwatorem. Wyrażając to bardziej obrazowo, mówię do was i w
tym samym czasie jestem obok, obserwuję was i obserwuję siebie. Kiedy słucham ciebie, jest
dla mnie rzeczą nieskończenie ważniejszą wsłuchać się w siebie niż w ciebie. Oczywiście,
słuchanie ciebie jest ważne, ale ważniejsze, bym ja słuchał siebie. W przeciwnym razie ciebie
nie mógłbym usłyszeć. Albo przeinaczałbym wszystko, co powiesz. Podchodziłbym do ciebie
z pozycji własnych uwarunkowań. Reagowałbym na ciebie przez pryzmat rozmaitych swych
zagrożeń, mojej potrzeby manipulowania tobą, żądzy sukcesu, swej irytacji i uczuć, których
mogę sobie nie uświadamiać. A więc jest niesłychanie ważne, bym się wsłuchał w siebie
słuchając ciebie. Tego nas uczono w związku z nabywaniem świadomości.
Nie musicie zawsze wyobrażać sobie, że unosicie się gdzieś w powietrzu. Żeby uzyskać
choć przybliżone pojęcie o tym, co mówię, wyobraźcie sobie dobrego kierowcę
prowadzącego samochód i koncentrującego się na tym, co do niego mówicie. Możecie się
nawet kłócić, ale on cały czas doskonale respektuje znaki drogowe. W momencie, kiedy
wydarzy się coś niepokojącego, kiedy pojawi się jakiś dźwięk, jakiś hałas, czy uderzenie,
usłyszy je natychmiast.
– Czy na pewno zamknąłeś tylne drzwi? – zapyta. Jak to się dzieje, że na to wszystko
zwraca uwagę? Jest przytomny, czujny.
To, o czym tu teraz mówię, to nie koncentracja. To nie jest najważniejsze. Wiele technik
medytacyjnych uczy koncentracji. Ja jestem wobec nich nastawiony sceptycznie. Pociągają za
sobą gwałt, a często dalsze uwarunkowanie i programowanie. Polecam świadomość, która
wcale nie musi być tożsama z koncentracją. Koncentracja jest światłem punktowym,
reflektorem. Otwierasz się na wszystko, cokolwiek wejdzie w obszar twej uwagi. Może ona
zostać odwrócona lub rozproszona – świadomości nie można odwrócić.
Patrzę na to drzewo i martwię się. Czy ze mną wszystko jest w porządku? Gdybym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Posłuchaliśmy raz jeszcze, a on powiedział:
– Wsłuchaj się w swój głos. Zauważ, jaki stał się słodki. Jesteś poirytowany, prawda? –
Byłem. I dopiero wówczas uświadomiłem to sobie. A cóż takiego ja jej tak niedyrektywnie
mówiłem? – "Nie wracaj tu".
Nie uświadamiałem tego sobie jednak. Mój przyjaciel ksiądz powiedział:
– Jest kobietą. Wyczuje to. Kiedy masz się z nią spotkać następnym razem?
– W przyszłą środę.
– Sądzę, że nie przyjdzie – powiedział.
Nie przyszła. Czekałem tydzień i nie przyszła. Czekałem następny tydzień i też się nie
zjawiła. Wówczas zatelefonowałem do niej, łamiąc jedną z moich podstawowych zasad, która
brzmi:
"Nie bądź ratownikiem".
Wykręciłem numer i powiedziałem:
– Pamiętasz to nagranie, które pozwoliłaś mi wykorzystać na zajęciach? Bardzo mi
pomogło, grupa wytknęła mi szereg błędów (nie powiedziałem jej jakich). Być może dzięki
temu następna sesja będzie efektywniejsza. Tak więc, gdybyś tylko zechciała kontynuować,
mogłyby pojawić się lepsze efekty.
Odpowiedziała:
– Dobrze, przyjdę.
Przyszła. Moja niechęć do niej dalej tkwiła we mnie. Nie opuściła mnie, ale z drugiej
strony również nie przeszkadzała. Co sobie uświadamiasz, to też kontrolujesz; to czego sobie
nie uświadamiasz, kontroluje ciebie. Zawsze jesteśmy niewolnikami tego, czego sobie nie
uświadamiamy: jeśli coś sobie uświadomisz, uwolnisz się od tego. To coś jest oczywiście
nadal w tobie, jednak nie stanowi dla ciebie przeszkody. Nie kontroluje cię, nie zniewala. I na
tym polega podstawowa różnica.
Świadomość, świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość. Na kursie tym nauczono
nas, jak być aktywnym obserwatorem. Wyrażając to bardziej obrazowo, mówię do was i w
tym samym czasie jestem obok, obserwuję was i obserwuję siebie. Kiedy słucham ciebie, jest
dla mnie rzeczą nieskończenie ważniejszą wsłuchać się w siebie niż w ciebie. Oczywiście,
słuchanie ciebie jest ważne, ale ważniejsze, bym ja słuchał siebie. W przeciwnym razie ciebie
nie mógłbym usłyszeć. Albo przeinaczałbym wszystko, co powiesz. Podchodziłbym do ciebie
z pozycji własnych uwarunkowań. Reagowałbym na ciebie przez pryzmat rozmaitych swych
zagrożeń, mojej potrzeby manipulowania tobą, żądzy sukcesu, swej irytacji i uczuć, których
mogę sobie nie uświadamiać. A więc jest niesłychanie ważne, bym się wsłuchał w siebie
słuchając ciebie. Tego nas uczono w związku z nabywaniem świadomości.
Nie musicie zawsze wyobrażać sobie, że unosicie się gdzieś w powietrzu. Żeby uzyskać
choć przybliżone pojęcie o tym, co mówię, wyobraźcie sobie dobrego kierowcę
prowadzącego samochód i koncentrującego się na tym, co do niego mówicie. Możecie się
nawet kłócić, ale on cały czas doskonale respektuje znaki drogowe. W momencie, kiedy
wydarzy się coś niepokojącego, kiedy pojawi się jakiś dźwięk, jakiś hałas, czy uderzenie,
usłyszy je natychmiast.
– Czy na pewno zamknąłeś tylne drzwi? – zapyta. Jak to się dzieje, że na to wszystko
zwraca uwagę? Jest przytomny, czujny.
To, o czym tu teraz mówię, to nie koncentracja. To nie jest najważniejsze. Wiele technik
medytacyjnych uczy koncentracji. Ja jestem wobec nich nastawiony sceptycznie. Pociągają za
sobą gwałt, a często dalsze uwarunkowanie i programowanie. Polecam świadomość, która
wcale nie musi być tożsama z koncentracją. Koncentracja jest światłem punktowym,
reflektorem. Otwierasz się na wszystko, cokolwiek wejdzie w obszar twej uwagi. Może ona
zostać odwrócona lub rozproszona – świadomości nie można odwrócić.
Patrzę na to drzewo i martwię się. Czy ze mną wszystko jest w porządku? Gdybym [ Pobierz całość w formacie PDF ]