[ Pobierz całość w formacie PDF ]

124
RS
Czy to nie jest oczywiste, że tak właśnie powinien zrobić?
Przecież Joy jasno dała mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na
romans z nim.
- Myślę, że tak będzie najlepiej - przyznała stanowczo.
- Nie chcę wyciągać z ciebie nic na siłę, nie chcę cię popędzać,
ale.
- To nie o to chodzi - przerwała mu. - Bardzo miło było cię znów
zobaczyć, ale teraz...
- ... .ale teraz mam sobie pójść i więcej nie wracać? - wpadł jej w
słowo.
- Tak. - To słowo w miarę gładko przeszło jej przez gardło.
Kochała tego mężczyznę, a jednak to powiedziała. No tak, ale...
ale to była miłość bez perspektyw. On jest wielkim aktorem, jego
twarz zna pół Europy! Może mieć najpiękniejsze kobiety, czemu więc
postanowił złamać jej życie? Ona jest tylko skromną bibliotekarką w
małym miasteczku. Bajki o Kopciuszku i pięknym, dobrym księciu
rzadko się zdarzają w życiu. Kto mógł przypuszczać, że ta krótka
podróż do Londynu tak bardzo zmieni jej los? Już nigdy nie będzie
taka sama jak przedtem.
- Ja tego naprawdę nie chcę, Marcus. - Spojrzała na niego prawie
błagalnie.
- Czego nie chcesz?
- Jesteś inteligentnym człowiekiem, wiesz o czym mówię -
powiedziała cicho.
125
RS
Popatrzył jej prosto w oczy. Wytrzymała to spojrzenie.
Wiedziała, że jeśli się zawaha, choćby na moment, on to wykorzysta.
- Dobrze, Joy, wygrałaś - westchnął ciężko. - Odchodzę. -
Podniósł się z kanapy, włożył marynarkę.
To nie było zwycięstwo, nie czuła żadnej satysfakcji, ale na
pewno była to dla niej ostatnia deska ratunku. Jeśli pozwoli mu
odejść, wówczas, być może, uda jej się o nim zapomnieć, a gdyby
został i gdyby się kochali, to już nigdy nie otrząsnęłaby się z tej
miłości.
- Zostaję w tej okolicy jeszcze przez kilka dni - powiedział
zmęczonym głosem, jakby stracił ochotę na dalszą walkę. - Gdybyś
zmieniła zdanie i jednak chciała jeszcze ze mną porozmawiać, będę w
hotelu. - Wyjął z portfela wizytówkę i zapisał na niej numer telefonu.
- Zarezerwowałem pokój rano - wyjaśnił, widząc jej zdziwione
spojrzenie.
Ach, więc przez cały czas miał zarezerwowany hotel! Nic
dziwnego, że odrzucił propozycję Caseya. Gdyby zaproponowała mu
nocleg, nigdy by się z tym nie zdradził.
- Lepiej już idz - powiedziała szorstko. Nie lubiła takich gierek.
Może towarzystwo, w jakim on się obraca, tak się właśnie zachowuje,
ale ona nie miała na to najmniejszej ochoty.
Była zła na niego. W głębi ducha łudziła się, że jest inny.
Myślała, że nie jest typowym podrywaczem, który wszelkimi
możliwymi sposobami stara się zdobyć upatrzoną ofiarę. Jeszcze raz
się pomyliła - jest taki sam jak wszyscy!
126
RS
Nagle znalazł się tuż przy niej, otoczył ją silnymi ramionami i
przytulił. Joy zamarła. Jej samokontrola i zdecydowanie zawisły na
włosku.
- Spójrz na mnie - poprosił.
Nie odważyła się podnieść głowy. Wiedziała, że patrząc mu
prosto w oczy, nie będzie potrafiła kazać mu odejść.
- Joy, moja kochana...
Nikt prócz niego nigdy nie wymawiał jej imienia w taki sposób.
Tak zmysłowo. Drżała na całym ciele, gdy pochylał się nad nią. W
końcu odważyła się spojrzeć na niego. Jej oczy były rozszerzone
pożądaniem i wyrażały tęsknotę i oddanie. Pocałował ją bardzo
delikatnie, ale już po chwili ich pocałunek stał się namiętny. Czuła,
jak bardzo jej pragnie. Marcus z trudem przerwał pocałunek i czule
ujął jej twarz w dłonie.
- Bardzo chciałbym cię lepiej poznać, wiedzieć o tobie wszystko
- szeptał. - I chciałbym, żebyś i ty mogła przekonać się, jaki ja jestem.
- Delikatnie wodził ustami po jej twarzy. - Pójdziesz ze mną jutro na
lunch?
- Marcus, ja nie...
Przerwał, kładąc palec na jej ustach.
- Daj nam szansę...  Nie" zawsze zdążysz powiedzieć. Nie
uciekaj przede mną. Musimy się bliżej poznać, nawzajem nauczyć się
czegoś od siebie...
To było więcej, niż się spodziewała. Do tej pory myślała, że
pragnie jedynie jej ciała.
127
RS
- A więc jutro o dwunastej? - Wyczuł chwilę jej słabości. - Jeśli
po tym, co ci powiem, dojdziesz do wniosku, że nie chcesz mnie
więcej widzieć, zrozumiem to. Zniknę na zawsze z twojego życia. Czy
masz coś do stracenia?
Dużo więcej, niż jesteś sobie w stanie wyobrazić, pomyślała z
przerażeniem. Gdybyś wiedział, że cię kocham. .. Tak naprawdę nie
chciała przecież, żeby odszedł. Czuła, że to byłoby dla niej lepsze, ale
nie miała już dość siły, żeby mu odmówić. W końcu wspólny lunch
wydawał się banalną i bezpieczną formą spędzania czasu.
- Przyjadę po ciebie. - Uśmiechnął się do niej czule i wypuścił ją
z objęć.
- Lubisz stawiać na swoim? - To było bardziej stwierdzenie niż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl