[ Pobierz całość w formacie PDF ]

A jeśli nie, to rozmowę na ten temat uważam za zakończoną - oznajmił, wypatrując na
twarzy narzeczonej oznak niezadowolenia czy zawodu. Niczego takiego nie dostrzegł.
-Ustaliliśmy już, Chillings, że zawieramy małżeństwo z rozsądku - odezwała się po
dłuższej chwili. - Pan żeni się ze mną, bo chce mieć dziedzica, a ja biorę pana za męża,
bo spłacenie karcianych długów mojego ojca i brata przerasta nasze możliwości. Krótko
mówiąc, oboje decydujemy się na to małżeństwo ze względów rodzinnych. Nie wydaje
mi się, bym pana kochała, więc to jest w porządku, ale duma nakazuje mi oświadczyć,
że gdyby pan czuł skrępowanie naszą umową i chciał ją rozwiązać, wyrażę na to zgodę.
To była silna pokusa. Bardzo silna. Niestety, potrzebował dziedzica, a dziedzica mogła
mu urodzić tylko kobieta, której nie darzył uczuciem. Nie chciał się narażać na ryzyko
utraty bliskiej osoby. To doświadczenie miał za sobą i nie zamierzał go powtarzać.
Lubił i szanował pannę Duckworth, ale nie wyzwalała w nim namiętności, która
przejmowała kontrolę nad jego ciałem i umysłem. Guy wolał kierować się w życiu
racjonalnymi przesłankami. Zrównoważona Emily Duckworth, która znała swoje
miejsce, była idealną kandydatką na jego żonę.
- Jeśli przyjdzie taki czas, dowie się pani o tym pierwsza -odrzekł. - Sama jednak pani
mówi, że zawieramy to małżeństwo, nie kierując się własnym szczęściem. Oboje
musimy więc pogodzić się z tym, że będą zdarzać się sytuacje, które są nam nie w
smak.
Skinęła głową, a na jej wargach zaigrał ironiczny uśmieszek.
- Ma pan całkowitą rację, wicehrabio. Duma nakazuje mi zerwać te zaręczyny
niezwłocznie, ale potrzeby rodziny nie pozwalają mi na to. - Wstała. - Dziękuję,
Chillings.
- Nie ma za co.
Drzwi za nią się zamknęły, a Guy podszedł do stolika, na którym stała karafka whisky.
Nalał sobie solidną porcję i wypił do dna, wpatrując się w okno.
Emily Duckworth dała mu możliwość wycofania się z narzeczeństwa. Mógłby więc
odzyskać swobodę działania. Wkrótce Felicja będzie wolną kobietą, a wtedy mógłby się
z nią ożenić.
Pokręcił głową i nalał sobie następną szklaneczkę whisky. Nie, to nie wchodziło w
rachubę. Potrzebował dziedzica. To był przecież jedyny powód, dla którego postanowił
się ożenić. Potrzebował też żony, której nie będzie darzył miłością.
Zmierć Suzanne omal go nie zniszczyła. Latami się zadręczał i obwiniał. Jeszcze teraz
nie całkiem uwolnił się od poczucia winy, chociaż zdarzało się, że kobiety umierały
podczas skomplikowanego porodu. Tak właśnie stało się w przypadku
Suzanne i nie miał na to wpływu. Jednak czuł się odpowiedzialny za jej przedwczesne
odejście.
Westchnął i odwrócił się plecami do okna. Kochał Suzanne, to oczywiste. Znali się od
dzieciństwa i często ze sobą przebywali, a od pewnego momentu Suzanne wyraznie
była nim zauroczona. Zarówno z jej, jak i z jego strony była to młodzieńcza fascynacja.
Zdał sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy poznał Felicję. To ona obudziła jego
namiętność, uświadomiła mu, do jakich uniesień jest zdolny.
Jednak nie mógł jej poślubić i wiedział, że tego nie zrobi.
Musiał czymś się zająć, żeby o tym nie myśleć. Postanowił więc porozmawiać z
Dominikiem, póki jest po temu okazja. Energicznym krokiem wyszedł z salonu.
Tak jak się spodziewał, Dominica i Bell zastał w bibliotece. Gdy wszedł, oboje ku niemu
się odwrócili.
- Nie jesteś tutaj potrzebny - oznajmiła Annabell.
- Możesz mnie wesprzeć - oświadczył Dominic.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać, Dominicu, a nie mieszać się do waszej sprzeczki. -
Guy stanął przed rodzeństwem i przez chwilę przenosił spojrzenie z siostry na brata. -
Chociaż nie jestem pewien, czy nie potrzebujecie arbitra.
Annabell gniewnie parsknęła.
- Nic z tego. Dominic jest nie w porządku i doskonale o tym wie. To wszystko.
- Ależ skąd - zaprotestował Dominic. - Guy na pewno mnie poprze.
- Czyżby?
- Zdecydowanie - oświadczył Dominie. - Te rzymskie pozostałości, które ona koniecznie
chce badać, znajdują się na gruntach Fitzsimmona. To nie do przyjęcia.
- Wiedziałeś o tym.
- Ale nie sądziłem, że się odważysz - odparł Dominic kłótliwym tonem.
- No i co z tego?
Guy bez trudu domyślił się, dlaczego osoba Fitzsimmona budzi poważne zastrzeżenia
Dominica. Postanowił wykorzystać to do swoich celów. Może jeśli brat wyrazi głośno
swoje uwagi, a zaraz potem usłyszy parę słów na temat Lucy Duckworth, to nauka
bardziej trafi mu do serca.
- Jak to co z tego? To jest znany rozpustnik. %7ładna kobieta się przy nim nie uchowa. -
Spojrzał surowo na siostrę. - Nawet jeśli jest sawantką.
- Jak śmiesz?! - Zaperzyła się Annabell. - Mówisz tak, jakbym tylko czekała, aż
Fitzsimmon zacznie się do mnie zalecać.
Dominie wzruszył ramionami.
Guy uznał, że czas na jego interwencję.
- Bell jest dostatecznie dorosła, żeby sama mogła o siebie zadbać, Dominicu. Czego nie
można powiedzieć o wszystkich kobietach.
Dominie widocznie wyczuł, do czego zmierza brat, bo natychmiast się zjeżył.
- To twoje zdanie. Bell jest moją siostrą, więc mam obowiązek ją chronić.
- Przed takimi mężczyznami jak ty sam?
- Zadajesz ciosy poniżej pasa - zaprotestował Dominic.
- Czyżby? - spytał Guy. - Emily Duckworth była tutaj w sprawie swojej młodszej
siostry.
Dominic miał dość wstydu, by przybrać strapiony wyraz twarzy.
- Co powiedziała o pannie Lucy?
- Panna Duckworth uważa, że twoje względy są wyrażane zbyt ostentacyjnie. W
dodatku nie są mile widziane.
- Aha - włączyła się Annabell. - A nie mówiłam, że grubo przesadzasz z
Fitzsimmonem?
- Ani trochę nie przesadzam - odparł stanowczo Dominie. -A co do panny Lucy, to jest
przynajmniej zabawna. - Zwrócił się ponownie do siostry. - Wspomnisz moje słowa,
Annabell. Pożałujesz dnia, w którym zadałaś się z Fitzsimmonem.
Westchnęła teatralnie.
- Mówisz tak, jakbym nie miała trzydziestu trzech lat, nie była finansowo niezależna i
mało pociągająca dla mężczyzn. Stanowczo przesadzasz.
Przez krótką chwilę Dominie z posępną miną toczył z nią pojedynek na spojrzenia.
- Mam nadzieję.
- Niech Bell postępuje tak, jak uważa - stwierdził Guy. Dominie przeszedł do ataku.
- A co z tobą, braciszku? Czy panna Duckworth złożyła ci wizytę jedynie z powodu
moich niepożądanych zalotów do jej małej siostrzyczki?
Guy cofnął się o krok.
- Właśnie tak mi się wydawało - stwierdził Dominic. - Była bardzo niezadowolona, gdy
zauważyła cię na przejażdżce z uroczą panią Marbury.
Annabell położyła Guyowi rękę na ramieniu.
- Uważaj. Felicja jest mężatką w przededniu rozwodu. Lepiej dla ciebie, żeby nie
łączono waszych nazwisk. A dla panny Duckworth, żeby nie musiała zerwać zaręczyn.
- Niech Bóg broni! - zauważył ironicznie Dominic. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl