[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak więc pod koniec tygodnia, gdy zapach świeżej farby i nowego
dywanu wyprze swąd spalenizny, po pożarze nie będzie nawet śladu.
- W gruncie rzeczy nie było większych szkód - odezwał się Gage.
Przyglądał się, jak Pierce karmi małego Beau, siedzącego między
nimi na wysokim krzesełku.
Pierce rzucił znacząco okiem na usztywnioną nogę i mruknął:
- Przynajmniej jeśli chodzi o sypialnię.
Gage uśmiechnął się pod nosem.
Pominąwszy fakt, że oberwałeś od zaprawionego w bojach marynarza,
wyćwiczonego w... jak się nazywa taka walka? - zwrócił się do Nikki.
Gangsterska. Jak w rozróbach ulicznych - z przekąsem odparł Pierce.
Odwrócił głowę i obdarzył uśmiechem siedzącą obok kobietę.
Beau zaczaj gwałtownie bębnić piąstkami w tacę z jedzeniem,
niezadowolony z przerwy w karmieniu.
Już dobrze, dobrze - uspokajał go Pierce. Do szeroko otwartej buzi
malca szybko włożył następną porcję. - Gdyby walczyła fair, bez
trudu udałoby mi się ją obezwładnić.
Tak ci się tylko zdaje - przekomarzał się Gage, równocześnie z
uśmiechem mrugając porozumiewawczo do Nikki.
Odpowiedziała uśmiechem.
- Och, Boże, widzieliście, co powypisywali w Star"? - z oburzeniem
w głosie wykrzyknęła Tara gwałtownie składając otwartą gazetę.
S
R
Nie - odparł Pierce - ale pozwól, że sam zgadnę. - Na stole leżał
pokazny plik najnowszych pism. W każdym z nich zamieszczono opis
wydarzenia w rezydencji gwiazdora. Jeden bardziej nieprawdziwy od
drugiego. - Ogień podłożyła moja przyszła żona - spojrzał na Nikki -
w szale zazdrości, bo nie chciałem przestać spotykać się z dawnymi
kochankami. Nie, poczekaj. - Czubkiem dziecięcej łyżeczki Pierce
zgarnął resztki jedzenia z różowej buzi bratanka. -Wszystko
spowodowała moja kochanka. Kosmitka z planety Krypton. Z
zazdrości o Nikki.
Przestań się wygłupiać - upomniała go siostra. Wzięła do ręki gazetę
odłożoną przez Tarę.
Och - Claire rzuciła okiem na nagłówek - nie ma tu nic o pożarze.
Przynajmniej o tym, o którym właśnie rozmawiamy - dodała
złośliwie.
Ton siostry ostrzegł Pierce'a, że w gazecie jest coś, co mu się nie
spodoba.
O co chodzi? - zapytał.
Wygląda na to, że reporterzy połknęli przynętę. Uwierzyli w twój
nowy romans. Nigdzie nie ma nawet słowa o tym, że Nikki jest
ochroniarzem. Tak więc twoje męskie ego nie poniosło żadnego
uszczerbku.
To wiadomość dobra - stwierdził Pierce. - A zła?
Claire zawahała się. Rzuciła Tarze niepewne spojrzenie. Nie
wiedziała, jak Nikki zareaguje na to, że jej życie stało się nagle
publiczną własnością. Nie nawykła czytać o sobie okropnych rzeczy.
- Claire? - ponaglił Pierce. Zapomniał zupełnie, że trzyma w
powietrzu pełną łyżeczkę, i czekał niecierpliwie, co powie siostra.
Malec złapał go za policzek.
S
R
Gage wyjął szybko łyżeczkę z ręki brata i włożył do buzi synka.
Claire, przeczytaj na głos - poprosiła Nikki, głęboko wzdychając.
Zrozumiała wymianę spojrzeń miedzy siedzącymi obok kobietami. -
Chcę mieć to za sobą.
Tu jest wasza fotografia. Kiedy... tańczyliście -powiedziała Claire.
Złożyła gazetę i położyła ją między nakryciami Nikki i Pierce'a.
Gage uniósł brwi.
- wiczyli jakieś nowe kroki? - zażartował, próbując rozluznić
atmosferę, która nagle stała się napięta.
Gestem ręki Tara przywołała męża do porządku i nakazała mu
milczenie.
Nikki otworzyła gazetę. Aż jęknęła z przerażenia. Rękoma zakryła
twarz.
Pierce rzucił okiem na zdjęcie. Wziął gazetę do ręki.
Fotoreporter przyłapał ich w chwili, kiedy całowali się na samym
środku parkietu. Objęci, wtuleni w siebie, nieprzytomni. Wyglądało to
szokująco. Niemal bezwstydnie.
Cholera! - warknął Pierce i trzasnął gazetą o stół. -Tym razem
posunęli się za daleko. Claire, skontaktuj się natychmiast z
prawnikiem. Tego nie daruję.
Z prawnikiem? - z niedowierzaniem w głosie powtórzył Gage.
Pierce nigdy nie groził, że wystąpi do sądu, bez względu na to, co o
nim wypisywali reporterzy. Im okropniejsze były to rzeczy, tym
bardziej go bawiły.
Ta fotografia jest pogwałceniem prywatności! - warknął.
Taniec w publicznym miejscu trudno nazwać prywatnym - ostro
zaczęła Claire, lecz pod ostrzegawczym spojrzeniem Gage'a szybko
zamilkła.
S
R
- Pierce, powinieneś być zadowolony. Przynajmniej napisali
poprawnie twoje nazwisko wtrącił brat. Nawiązał do starej
hollywoodzkiej maksymy głoszącej, że każda wzmianka w prasie jest
dobra, pod warunkiem, że bezbłędnie podaje nazwisko delikwenta.
Pierce sam powtarzał to wielokrotnie, zwłaszcza gdy pozostali
członkowie rodziny z oburzeniem przyjmowali kłamstwa i
oszczerstwa wypisywane w brukowych tytułach. - Za tydzień lub dwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Tak więc pod koniec tygodnia, gdy zapach świeżej farby i nowego
dywanu wyprze swąd spalenizny, po pożarze nie będzie nawet śladu.
- W gruncie rzeczy nie było większych szkód - odezwał się Gage.
Przyglądał się, jak Pierce karmi małego Beau, siedzącego między
nimi na wysokim krzesełku.
Pierce rzucił znacząco okiem na usztywnioną nogę i mruknął:
- Przynajmniej jeśli chodzi o sypialnię.
Gage uśmiechnął się pod nosem.
Pominąwszy fakt, że oberwałeś od zaprawionego w bojach marynarza,
wyćwiczonego w... jak się nazywa taka walka? - zwrócił się do Nikki.
Gangsterska. Jak w rozróbach ulicznych - z przekąsem odparł Pierce.
Odwrócił głowę i obdarzył uśmiechem siedzącą obok kobietę.
Beau zaczaj gwałtownie bębnić piąstkami w tacę z jedzeniem,
niezadowolony z przerwy w karmieniu.
Już dobrze, dobrze - uspokajał go Pierce. Do szeroko otwartej buzi
malca szybko włożył następną porcję. - Gdyby walczyła fair, bez
trudu udałoby mi się ją obezwładnić.
Tak ci się tylko zdaje - przekomarzał się Gage, równocześnie z
uśmiechem mrugając porozumiewawczo do Nikki.
Odpowiedziała uśmiechem.
- Och, Boże, widzieliście, co powypisywali w Star"? - z oburzeniem
w głosie wykrzyknęła Tara gwałtownie składając otwartą gazetę.
S
R
Nie - odparł Pierce - ale pozwól, że sam zgadnę. - Na stole leżał
pokazny plik najnowszych pism. W każdym z nich zamieszczono opis
wydarzenia w rezydencji gwiazdora. Jeden bardziej nieprawdziwy od
drugiego. - Ogień podłożyła moja przyszła żona - spojrzał na Nikki -
w szale zazdrości, bo nie chciałem przestać spotykać się z dawnymi
kochankami. Nie, poczekaj. - Czubkiem dziecięcej łyżeczki Pierce
zgarnął resztki jedzenia z różowej buzi bratanka. -Wszystko
spowodowała moja kochanka. Kosmitka z planety Krypton. Z
zazdrości o Nikki.
Przestań się wygłupiać - upomniała go siostra. Wzięła do ręki gazetę
odłożoną przez Tarę.
Och - Claire rzuciła okiem na nagłówek - nie ma tu nic o pożarze.
Przynajmniej o tym, o którym właśnie rozmawiamy - dodała
złośliwie.
Ton siostry ostrzegł Pierce'a, że w gazecie jest coś, co mu się nie
spodoba.
O co chodzi? - zapytał.
Wygląda na to, że reporterzy połknęli przynętę. Uwierzyli w twój
nowy romans. Nigdzie nie ma nawet słowa o tym, że Nikki jest
ochroniarzem. Tak więc twoje męskie ego nie poniosło żadnego
uszczerbku.
To wiadomość dobra - stwierdził Pierce. - A zła?
Claire zawahała się. Rzuciła Tarze niepewne spojrzenie. Nie
wiedziała, jak Nikki zareaguje na to, że jej życie stało się nagle
publiczną własnością. Nie nawykła czytać o sobie okropnych rzeczy.
- Claire? - ponaglił Pierce. Zapomniał zupełnie, że trzyma w
powietrzu pełną łyżeczkę, i czekał niecierpliwie, co powie siostra.
Malec złapał go za policzek.
S
R
Gage wyjął szybko łyżeczkę z ręki brata i włożył do buzi synka.
Claire, przeczytaj na głos - poprosiła Nikki, głęboko wzdychając.
Zrozumiała wymianę spojrzeń miedzy siedzącymi obok kobietami. -
Chcę mieć to za sobą.
Tu jest wasza fotografia. Kiedy... tańczyliście -powiedziała Claire.
Złożyła gazetę i położyła ją między nakryciami Nikki i Pierce'a.
Gage uniósł brwi.
- wiczyli jakieś nowe kroki? - zażartował, próbując rozluznić
atmosferę, która nagle stała się napięta.
Gestem ręki Tara przywołała męża do porządku i nakazała mu
milczenie.
Nikki otworzyła gazetę. Aż jęknęła z przerażenia. Rękoma zakryła
twarz.
Pierce rzucił okiem na zdjęcie. Wziął gazetę do ręki.
Fotoreporter przyłapał ich w chwili, kiedy całowali się na samym
środku parkietu. Objęci, wtuleni w siebie, nieprzytomni. Wyglądało to
szokująco. Niemal bezwstydnie.
Cholera! - warknął Pierce i trzasnął gazetą o stół. -Tym razem
posunęli się za daleko. Claire, skontaktuj się natychmiast z
prawnikiem. Tego nie daruję.
Z prawnikiem? - z niedowierzaniem w głosie powtórzył Gage.
Pierce nigdy nie groził, że wystąpi do sądu, bez względu na to, co o
nim wypisywali reporterzy. Im okropniejsze były to rzeczy, tym
bardziej go bawiły.
Ta fotografia jest pogwałceniem prywatności! - warknął.
Taniec w publicznym miejscu trudno nazwać prywatnym - ostro
zaczęła Claire, lecz pod ostrzegawczym spojrzeniem Gage'a szybko
zamilkła.
S
R
- Pierce, powinieneś być zadowolony. Przynajmniej napisali
poprawnie twoje nazwisko wtrącił brat. Nawiązał do starej
hollywoodzkiej maksymy głoszącej, że każda wzmianka w prasie jest
dobra, pod warunkiem, że bezbłędnie podaje nazwisko delikwenta.
Pierce sam powtarzał to wielokrotnie, zwłaszcza gdy pozostali
członkowie rodziny z oburzeniem przyjmowali kłamstwa i
oszczerstwa wypisywane w brukowych tytułach. - Za tydzień lub dwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]