[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jak tylko usłyszy o księdze Fergusa, przyczepi się do Megan.
- I nie da jej spokoju - dorzuciła C. C., tuląc Ethana.
- Będzie nudziła, marudziła, zasypywała ją pytaniami - dodała Suzanna, która
zmieniała Christianowi pieluchę.
- O Boże - przeraziła się Megan.
- Nie będzie tak zle. - Suzanna położyła synka do łóżeczka. - Zresztą zawsze możesz
liczyć na naszą pomoc.
- Słuchajcie, skoro mowa o księdze. Zrobiłam odbitki kilku stron, które mogą was
zainteresować. Fergus wszystko notował, wpływy, wydatki i tak dalej. Między innymi
sporządził, pewnie do celów ubezpieczeniowych, spis biżuterii swojej żony.
- Wymienia szmaragdy? - Amanda popatrzyła pytająco na Megan. - Boże! - zawołała,
gdy ta skinęła głową. - Ileż godzin przeglądałyśmy papiery, usiłując trafić na jakiś ślad. Na
wzmiankę, że istniały.
- W księdze figuruje mnóstwo innych rzeczy, naszyjników, pierścionków, bransolet,
które w owym czasie warte były setki tysięcy dolarów.
- Fergus prawie wszystko sprzedał - wyjaśniła cicho C. C. - Znalazłyśmy
pokwitowania. Pozbył się wszystkiego, co mu przypominało Biankę.
- Wciąż trudno nam się z tym pogodzić - powiedziała Lilah. - Nie chodzi o pieniądze,
choć one też by się przydały. Chodzi o pamiątki, o dziedzictwo przekazywane z pokolenia na
pokolenie.
- Przykro mi.
- Nie przejmuj się nami, Meg. - Amanda wstała z fotela, by położyć śpiącą Delię do
kołyski. - Po prostu... sama nie wiem, czujemy jakąś dziwną więz z Bianką.
- Ja też ją czuję - przyznała Megan. - Może dlatego, że Bianca stale przewija się w
rozmowach? A może dlatego, że codziennie spogląda na nas z portretu w holu? - Roześmiała
się speszona. - Czasem idąc korytarzem, mam wrażenie, że zaraz się na nią natknę. %7łe jest tuż
obok.
- Bo pewnie jest - oznajmiła Lilah.
- Najmocniej panie przepraszam... - W drzwiach świetlicy pojawił się Nathaniel.
Obecność niemowląt i karmiących matek bynajmniej go nie peszyła.
Lilah rozciągnęła usta w uśmiechu.
- Witaj, przystojniaku. Co cię sprowadza w nasze strony?
- Przyszedłem po damę, z którą się umówiłem. Kiedy zbliżył się do Megan, ta
obruszyła się.
- Wcale się z tobą nie umawiałam.
- A spacer? Zapomniałaś?
- Nie mówiłam, że...
- Jest wymarzony wieczór na przechadzkę - powiedziała Suzanna, tuląc do piersi
Christiana.
- Muszę położyć Kevina spać. - Megan nie dawała za wygraną.
- Już go położyłem - stwierdził Nathaniel, delikatnie popychając ją w kierunku drzwi.
- Ty?
- Skoro zasnął na moich kolanach, uznałem, że przeniosę go do sypialni - wyjaśnił, po
czym zwrócił się do Suzanny. - Aha, Holt kazał ci powiedzieć, że dzieciaki są gotowe do
drogi.
- Już idę. - Odczekawszy, aż Megan i Nate znajdą się poza zasięgiem słuchu,
popatrzyła na siostry. - No i co?
Amanda skinęła z zadowoleniem głową.
- Wszystko toczy się po naszej myśli.
- Też tak uważam - rzekła C. C., pochylając się nad Ethanem. - Choć kiedy Lilah
wpadła na pomysł, żeby tych dwoje wyswatać, w pierwszej chwili uznałam, że całkiem jej
odbiło.
- Nigdy się nie mylę. - Lilah westchnęła cicho; nagle oczy się jej zaświeciły. - Z tego
okna będzie ich widać!
- Chcesz podglądać? - spytała Amanda. - Zwietny pomysł!
Stali na trawniku opromienieni srebrzystym blaskiem księżyca.
- Komplikujesz sprawy, Nate.
- Upraszczam. Cóż może być prostszego niż spacer w miłym towarzystwie?
- Ale oczekujesz czegoś więcej.
- Owszem. Na razie jednak staram się dostosować do twojego tempa. - Pocałował ją w
rękę. - Mam silną potrzebę bycia blisko ciebie. Nic na to nie poradzę.
- To nie ma sensu, Nate. - Marzyła o tym, aby choć na jeden dzień, choć na godzinę,
wymazać przeszłość, stać się kimś innym. - Mam bagaż przykrych doświadczeń. Noszę w
sobie urazy, lęki, niepewności. Ale jestem mądrzejsza niż kiedyś. I nie pozwolę się znów
skrzywdzić.
- Nikt cię nie skrzywdzi. - Obejmując ją w pasie, zadarł głowę. - Spójrz, jaki wielki
księżyc. Widać też Wenus... O, tam! - wskazał palcem. - A tu... - przesunął palec w bok -
świeci gwiazdozbiór Oriona, obok zaś Bliznięta. Widzisz?
Patrzyła z zafascynowaniem na jaskrawe punkciki znaczące czerń nieba. I nagle
uzmysłowiła sobie, że Coco miała rację, opisując Nathaniela jako pełnego tajemnic
romantyka. Najgorsze było to, że ten tajemniczy romantyk szalenie się jej podobał. Kiedy tak
stała na skalistym wybrzeżu, wsłuchując się w szept wiatru, w szum fal i ten cudowny
hipnotyczny głos, serce waliło jej jak oszalałe.
Miała ochotę śpiewać, tańczyć, żyć.
- Zamknij oczy - szepnął, muskając wargami jej włosy. - Jeżeli mocno się skupisz,
usłyszysz, jak gwiazdy oddychają.
Spełniła jego polecenie. Oprócz szumu wiatru słyszała cichutki szelest liści i bicie
swego serca.
- Jak ty to robisz, Nate? Dlaczego przy tobie nogi mam jak z waty?
- Nie wiem, moja miła. - Obrócił ją twarzą do siebie, po czym delikatnie pocałował,
najpierw w usta, potem w skroń, czoło, policzek i znów w usta. - A co z bólem głowy?
- Już prawie minął.
- To dobrze. Nie, nie otwieraj oczu. Pocałuj mnie.
Czy mogła odmówić, gdy drżała z podniecenia? Postanowiła się nie bronić, lecz dać
wyraz swym pragnieniom. Tylko ten jeden raz, obiecała sobie. Tylko dzisiejszego wieczoru.
Była taka słodka; z początku nieśmiała, potem coraz bardziej namiętna. Z całej siły
powstrzymywał się, by nie rzucić jej na ziemię i...
- Pragnę cię, Megan. Tak strasznie cię pragnę...
- Wiem, Nate. Chciałabym... - Wtuliła twarz w jego ramię. - Ale nie potrafię. Nie...
- Ciii. - Ujął ją za brodę. - Ja też bym chciał. - Pocałował ją lekko w usta. - Boże, jakie
to trudne. - Cofnął się krok. - Lepiej wracajmy do środka.
Położyła dłoń na jego piersi.
- Jesteś pierwszym mężczyzną, z którym... który mnie pociąga, odkąd Kevin przyszedł
na świat.
- O Jezu, nie dobijaj mnie! - Objąwszy ją ramieniem, ruszył ścieżką w stronę domu.
- Jeszcze nigdy nie czułam tak silnego podniecenia. ..
- Jeśli natychmiast nie zamilkniesz - powiedział ochryple - zaraz zaciągnę cię w
krzaki.
Zadrżała.
- Po prostu staram się być szczera.
- Raczej kłam. Aatwiej będzie mi nad sobą panować.
- Nie umiem. - Przyjrzała mu się spod oka. - Nie chcesz wiedzieć, co czuję?
- W tym momencie? Niekoniecznie. Mam dość kłopotów z tłumieniem własnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Jak tylko usłyszy o księdze Fergusa, przyczepi się do Megan.
- I nie da jej spokoju - dorzuciła C. C., tuląc Ethana.
- Będzie nudziła, marudziła, zasypywała ją pytaniami - dodała Suzanna, która
zmieniała Christianowi pieluchę.
- O Boże - przeraziła się Megan.
- Nie będzie tak zle. - Suzanna położyła synka do łóżeczka. - Zresztą zawsze możesz
liczyć na naszą pomoc.
- Słuchajcie, skoro mowa o księdze. Zrobiłam odbitki kilku stron, które mogą was
zainteresować. Fergus wszystko notował, wpływy, wydatki i tak dalej. Między innymi
sporządził, pewnie do celów ubezpieczeniowych, spis biżuterii swojej żony.
- Wymienia szmaragdy? - Amanda popatrzyła pytająco na Megan. - Boże! - zawołała,
gdy ta skinęła głową. - Ileż godzin przeglądałyśmy papiery, usiłując trafić na jakiś ślad. Na
wzmiankę, że istniały.
- W księdze figuruje mnóstwo innych rzeczy, naszyjników, pierścionków, bransolet,
które w owym czasie warte były setki tysięcy dolarów.
- Fergus prawie wszystko sprzedał - wyjaśniła cicho C. C. - Znalazłyśmy
pokwitowania. Pozbył się wszystkiego, co mu przypominało Biankę.
- Wciąż trudno nam się z tym pogodzić - powiedziała Lilah. - Nie chodzi o pieniądze,
choć one też by się przydały. Chodzi o pamiątki, o dziedzictwo przekazywane z pokolenia na
pokolenie.
- Przykro mi.
- Nie przejmuj się nami, Meg. - Amanda wstała z fotela, by położyć śpiącą Delię do
kołyski. - Po prostu... sama nie wiem, czujemy jakąś dziwną więz z Bianką.
- Ja też ją czuję - przyznała Megan. - Może dlatego, że Bianca stale przewija się w
rozmowach? A może dlatego, że codziennie spogląda na nas z portretu w holu? - Roześmiała
się speszona. - Czasem idąc korytarzem, mam wrażenie, że zaraz się na nią natknę. %7łe jest tuż
obok.
- Bo pewnie jest - oznajmiła Lilah.
- Najmocniej panie przepraszam... - W drzwiach świetlicy pojawił się Nathaniel.
Obecność niemowląt i karmiących matek bynajmniej go nie peszyła.
Lilah rozciągnęła usta w uśmiechu.
- Witaj, przystojniaku. Co cię sprowadza w nasze strony?
- Przyszedłem po damę, z którą się umówiłem. Kiedy zbliżył się do Megan, ta
obruszyła się.
- Wcale się z tobą nie umawiałam.
- A spacer? Zapomniałaś?
- Nie mówiłam, że...
- Jest wymarzony wieczór na przechadzkę - powiedziała Suzanna, tuląc do piersi
Christiana.
- Muszę położyć Kevina spać. - Megan nie dawała za wygraną.
- Już go położyłem - stwierdził Nathaniel, delikatnie popychając ją w kierunku drzwi.
- Ty?
- Skoro zasnął na moich kolanach, uznałem, że przeniosę go do sypialni - wyjaśnił, po
czym zwrócił się do Suzanny. - Aha, Holt kazał ci powiedzieć, że dzieciaki są gotowe do
drogi.
- Już idę. - Odczekawszy, aż Megan i Nate znajdą się poza zasięgiem słuchu,
popatrzyła na siostry. - No i co?
Amanda skinęła z zadowoleniem głową.
- Wszystko toczy się po naszej myśli.
- Też tak uważam - rzekła C. C., pochylając się nad Ethanem. - Choć kiedy Lilah
wpadła na pomysł, żeby tych dwoje wyswatać, w pierwszej chwili uznałam, że całkiem jej
odbiło.
- Nigdy się nie mylę. - Lilah westchnęła cicho; nagle oczy się jej zaświeciły. - Z tego
okna będzie ich widać!
- Chcesz podglądać? - spytała Amanda. - Zwietny pomysł!
Stali na trawniku opromienieni srebrzystym blaskiem księżyca.
- Komplikujesz sprawy, Nate.
- Upraszczam. Cóż może być prostszego niż spacer w miłym towarzystwie?
- Ale oczekujesz czegoś więcej.
- Owszem. Na razie jednak staram się dostosować do twojego tempa. - Pocałował ją w
rękę. - Mam silną potrzebę bycia blisko ciebie. Nic na to nie poradzę.
- To nie ma sensu, Nate. - Marzyła o tym, aby choć na jeden dzień, choć na godzinę,
wymazać przeszłość, stać się kimś innym. - Mam bagaż przykrych doświadczeń. Noszę w
sobie urazy, lęki, niepewności. Ale jestem mądrzejsza niż kiedyś. I nie pozwolę się znów
skrzywdzić.
- Nikt cię nie skrzywdzi. - Obejmując ją w pasie, zadarł głowę. - Spójrz, jaki wielki
księżyc. Widać też Wenus... O, tam! - wskazał palcem. - A tu... - przesunął palec w bok -
świeci gwiazdozbiór Oriona, obok zaś Bliznięta. Widzisz?
Patrzyła z zafascynowaniem na jaskrawe punkciki znaczące czerń nieba. I nagle
uzmysłowiła sobie, że Coco miała rację, opisując Nathaniela jako pełnego tajemnic
romantyka. Najgorsze było to, że ten tajemniczy romantyk szalenie się jej podobał. Kiedy tak
stała na skalistym wybrzeżu, wsłuchując się w szept wiatru, w szum fal i ten cudowny
hipnotyczny głos, serce waliło jej jak oszalałe.
Miała ochotę śpiewać, tańczyć, żyć.
- Zamknij oczy - szepnął, muskając wargami jej włosy. - Jeżeli mocno się skupisz,
usłyszysz, jak gwiazdy oddychają.
Spełniła jego polecenie. Oprócz szumu wiatru słyszała cichutki szelest liści i bicie
swego serca.
- Jak ty to robisz, Nate? Dlaczego przy tobie nogi mam jak z waty?
- Nie wiem, moja miła. - Obrócił ją twarzą do siebie, po czym delikatnie pocałował,
najpierw w usta, potem w skroń, czoło, policzek i znów w usta. - A co z bólem głowy?
- Już prawie minął.
- To dobrze. Nie, nie otwieraj oczu. Pocałuj mnie.
Czy mogła odmówić, gdy drżała z podniecenia? Postanowiła się nie bronić, lecz dać
wyraz swym pragnieniom. Tylko ten jeden raz, obiecała sobie. Tylko dzisiejszego wieczoru.
Była taka słodka; z początku nieśmiała, potem coraz bardziej namiętna. Z całej siły
powstrzymywał się, by nie rzucić jej na ziemię i...
- Pragnę cię, Megan. Tak strasznie cię pragnę...
- Wiem, Nate. Chciałabym... - Wtuliła twarz w jego ramię. - Ale nie potrafię. Nie...
- Ciii. - Ujął ją za brodę. - Ja też bym chciał. - Pocałował ją lekko w usta. - Boże, jakie
to trudne. - Cofnął się krok. - Lepiej wracajmy do środka.
Położyła dłoń na jego piersi.
- Jesteś pierwszym mężczyzną, z którym... który mnie pociąga, odkąd Kevin przyszedł
na świat.
- O Jezu, nie dobijaj mnie! - Objąwszy ją ramieniem, ruszył ścieżką w stronę domu.
- Jeszcze nigdy nie czułam tak silnego podniecenia. ..
- Jeśli natychmiast nie zamilkniesz - powiedział ochryple - zaraz zaciągnę cię w
krzaki.
Zadrżała.
- Po prostu staram się być szczera.
- Raczej kłam. Aatwiej będzie mi nad sobą panować.
- Nie umiem. - Przyjrzała mu się spod oka. - Nie chcesz wiedzieć, co czuję?
- W tym momencie? Niekoniecznie. Mam dość kłopotów z tłumieniem własnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]