[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drzemka.
Była bardziej zmęczona, niż się głośno przyznawała, więc bez szemrania zsunęła się w
jego wyciągnięte ramiona. Przez chwilę siał tuż przy niej, potem wyjął jej z włosów liść.
- Potrafiłaby pani świętego wyprowadzić z równowagi, wie pani o tym?
59
Nie miała siły się kłócić.
Wiedziałam, że pan mnie znajdzie. Jest pan najbardziej upartym człowiekiem, jakiego
znam.
Przypuszczam, że przyzwyczaiła się pani, że mężczyzni przez panią nie sypiają po
nocach. Zapewne pani agent odszukał panią, kiedy porwali ją rosyjscy studenci?
Nie. Zjadł kolację w miłym towarzystwie, pózniej położył się spać. John zawsze uważał,
że potrafię sobie sama poradzić. I miał rację. I tak by mnie niedługo odwiezli.
Może tak, może nie - warknął, - Kto wie, co mogło się wydarzyć?
Poczuła, że się ku niemu nachyla. Może to przez ten księżyc?
Nie odpowiada pan za ranie.
Właśnie, że tak. Otrzymałem rozkaz.
Podtrzymując dziewczynę, objął ją ramieniem i poprowadził na niewielką polanę. Kiedy
kazał jej usiąść i nic nie mówić, nie chciało jej się protestować. Oparła się o drzewo,
zaplotła ramiona i przymknęła oczy.
Za nic by mu się nie przyznała, ale porwanie przez poszukiwaczy złota ją przeraziło.
Dopiero jakiś czas po tym, jak wdarli się do namiotu, zrozumiała, że chcieli tylko, by im
zaśpiewała. Gdyby wcześniej, uświadomiła sobie, że to zwykli pijacy, którzy szukają
kogoś, kto by im zapewnił rozrywkę, wzywałaby pomocy, bała się jednak, że to
wysłannicy porywaczy Laurel
A kiedy zdała sobie sprawę, że chcą jedynie, by im zaśpiewała, ogarnęła ją wściekłość.
Usiadła i czekała, aż odnajdzie ją kapitan Montgomery.
Wyprostowała się gwałtownie, gdy dotknął jej ramienia
i podał kubek kawy.
- Nie mam wiele jedzenia. Wyruszałem w niejakim pośpiechu.
Obserwowała, jak dogląda ognia i konia, a potem pozkłada na ziemi derki. Dał jej kilka
obrzydliwych wojskowych sucharów, a kiedy się z nimi uporała, wziął ją za rękę i
poprowadził w stronę kocy.
- Gdzie pan będzie spał?
- Niech się pani o mnie nie niepokoi. To nie ja co chwila wpadam w tarapaty.
- Nie byłam w żadnych tarapatach! Absolutnie nic mi nie groziło, poza...
- Ale myśmy o tym nie wiedzieli. Sam miał krew na szyi. Szkoda, że pani nie widziała
guza na mojej głowie. Zresztą do tej pory boli mnie tak, że ledwo patrzę na oczy, a pani
twierdzi, że nic jej nie groziło. Jak...
- To niech pan pokaże - przerwała.
Wszystko, byle przestał gadać. Usiadła na kocu i skinęła, żeby się pochylił. Zanurzyła
ręce w jego gęstych, ciemnych włosach i natychmiast poczuła ogromnego guza.
Ogarnęło ją poczucie winy. Nie chciała, aby komukolwiek stała się krzywda z jej
powodu. Pod wpływem impulsu nachyliła się i pocałowała zranione miejsce.
I jak, trochę lepiej?
Niewiele - odparł, a kiedy na niego spojrzała, dostrzegła, że nadal się marszczy.
Doprawdy, kapitanie, czy pan nie ma za grosz poczucia humoru? Przepraszam, że
sprawiłam tyle kłopotu, ale pozwoli pan sobie przypomnieć, że jeszcze ani razu nie
poprosiłam pana o pomoc ani podejmowanie jakichkolwiek działań. Nie chciałam
60
wojskowej eskorty i nie uważałam jej za konieczną. Może pan w każdej chwili wrócić do
swego oddziału.
Siedział tuż obok posłania. Odwrócił się do ognia.
A kto będzie pani strzegł? - spytał cicho.
Sam i...
Hal Pani sama potrafi się lepiej o siebie zatroszczyć.
Czy to komplement? Jeśli tak, muszę to zapisać w pamiętniku.
To nie pierwszy mój komplement. Już powiedziałem, te podoba mi się pani śpiew.
Zapatrzyła się w ogień.
Tb prawda, podoba się panu mój śpiew, ale o mnie jako takiej mówił pan wyłącznie
straszne rzeczy. Zarzucał mi pan, że kłamię...
Jak na razie większość tego, co mi pani powiedziała, to kłamstwa.
Nie rozumie pan, że bywają sytuacja kiedy człowiek musi kłamać? Czy też pańskie
życie było zawsze takie proste, że nie musiał się pan uciekać do kłamstwa? Czy jest
pan doskonały, kapitanie Montgomery, idealny?
Milczał tak długo, że odwróciła się, by na niego spojrzeć. Po wyrazie jego twarzy
domyśliła się, że poruszyła w nim jakąś strunę.
Nie, nie jestem doskonały - przemówił, - Mnie też zdarza się bać, tak jak każdemu.
Na przykład czego? - wyszeptała.
W tej chwili nie byli żołnierzem i jego branką, ale dwojgiem ludzi, którzy siedzą sami
nocą przy ogniu.
- Czego się pan boi?
Już otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale się powstrzymał.
- Kiedy pani dojrzeje do tego, żeby mi zdradzić swoje sekrety, ja zdradzę pani swoje. A
na razie, niech zostanie tak jak jest. Teraz zaś, panno jak ją tam naprawdę zwał, niech
pani wchodzi pod ten koc i śpi.
Wstał i zniknął w mroku, zostawiając ją samą, żeby mogła się przygotować do snu.
Kiedy porywacze wtargnęli do jej namiotu, poprosiła o chwilę czasu, żeby zmienić
koszulę nocną na suknię. Przebrała się w pośpiechu, nie zawracając sobie głowy
gorsetem. Bez niego jednak nie mogła dopiąć spódnicy, ale na całe szczęście żakiet
miał dłuższy tył, który to zasłaniał.
Kocą w górach było zimno, wsunęła się więc pod koc ubrana, położyła głowę na
skórzanej torbie kapitana Montgomery'ego i zasnęła. Jako dziecko często tak spędzała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl