[ Pobierz całość w formacie PDF ]
też manipulowania tobą.
Tak.
Przyznała to z trudem, ale to tylko jeszcze bardziej
sfrustrowało Lucky'ego. Przeczesał palcami włosy.
Dlaczego nie wystąpiłaś o rozwód lub unieważnienie?
Ponieważ wykorzystałam Grega w tym samym stopniu
co on mnie. Wykorzystałam jego sprawę, by promować moją
kolumnę. Dopiero wtedy podpis Devon Haines zaczął w
redakcji coś znaczyć. Tak więc w tym samym stopniu co Greg
odniosłam korzyści z naszego małżeństwa.
Devon, masz prawdziwy talent. Twoja kolumna i tak
odniosłaby sukces. Dlaczego trwasz przy tym małżeństwie?
Ponieważ poważnie traktuję przysięgę. Nie mogę po
Sandra Brown 243
prostu wycofać się, gdy związek stał się niewygodny.
Przerwał tę wypowiedz.
Bzdura! Po prostu nie chcesz przyznać, że zostałaś
oszukana.
To nieprawda!
Gwałtowność riposty przekonała go, że ma rację.
Zawsze musisz panować nad sytuacją, trzymać ster.
Nie potrafisz przyznać, że już dwukrotnie twoje serce wygrało z
umysłem. Greg przekonał cię do swojej naciąganej historii i nie
możesz się z tym pogodzić. Zamiast przyznać się do błędu,
uparcie trwasz w małżeństwie, żeby udowodnić sobie nie
wiadomo co!
Dopóki istnieje najdrobniejsza szansa, że Greg jest
niewinny, nie mogę go opuścić, dopóki siedzi w więzieniu.
Lucky zaklął szpetnie.
Nie wierzysz w jego niewinność tak samo jak ja.
Powiedziałeś, że moje serce dwukrotnie wygrało z
rozumem.
Spojrzał na łóżko.
Walczyłaś z sobą z całych sił, ale przecież kochasz
mnie i wiesz o tym doskonale. Złączyliśmy się, gdy tylko
popatrzyliśmy na siebie. Nie chcesz pogodzić się z tym, że twój
słaby punkt mieści się między udami...
Nie będę słuchać twoich wulgarnych...
Nie chcesz być takim bezwolnym zerem jak twoja
matka, uzależniona od męża. Zgoda. Zwietnie. Wiesz co,
Devon? Nie chcę, żebyś była moim podnóżkiem, nie chcę
cichej, pokornej partnerki ani w łóżku, ani poza nim.
Ja mam męża.
Nie o niego chodzi. Nigdy nim nie był, jak się dziś
rano dowiedziałem. Wykorzystujesz go po prostu jako drogę
ucieczki. To jest sprawa między nami.
Chwycił ją za ramiona.
Buntownik 244
Chcesz kariery. Znakomicie. Rób ją. Jestem za tym.
Ale wez także mnie. Możemy razem żyć i razem osiągać
sukcesy.
Owszem, chcę mieć dzieci. Obawiam się, że ten ciężar
spadnie na ciebie. Ale jeśli się zgodzisz urodzić moje dzieci,
postawię cię na piedestale i uczynię z tego najwspanialsze
zdarzenie w twoim życiu.
Zniżył głos do gwałtownego szeptu.
Czułem twoją namiętność, Devon. Smakowałem ją.
Wiem, że istnieje. Zarzuć mi ręce na szyję.
Powiedz, że mnie potrzebujesz. Przyznaj, że mnie
kochasz.
Dwa razy skłoniłeś mnie do złamania małżeńskich
ślubów. Czy to ci nie wystarczy?
Chcę, żebyśmy złożyli swoje własne śluby, tak jak to
już zrobiły nasze ciała. Zluby, których nie złożyłaś Gregowi ani
żadnemu innemu mężczyznie.
Nie mogę cię więcej widzieć, Lucky.
Powiedz, że mnie kochasz.
Nie mogę.
Czy to ze względu na sposób, w jaki zmarła twoja
matka? zapytał.
Devon cofnęła się o krok.
Co?!
Pozostałaś nieczuła na jej wołania i ona umarła.
Uważasz, że jesteś odpowiedzialna za jej śmierć.
Tak! zapłakała. A ty byś tak nie uważał?
Czy była unieruchomiona? Przykuta do łóżka?
Nie mogła wychodzić z domu? Nie mogła jezdzić
samochodem?
Do czego zmierzasz?
Czy mogła sama pójść do lekarza, Devon?
Zastygła i wiedział, że trafił w sedno.
Sandra Brown 245
Obciążyła cię winą, gdyż jej życie było godne
pożałowania i chciała, by twoje też było takie.
Prawdopodobnie pragnęła umrzeć, a odejście w
najbardziej bolesny sposób zapewniało jej twoje poczucie winy
na resztę życia. I w ten sam cholerny sposób przykułaś się do
Shelby'ego.
On może być niewinny.
Nie jest.
A jeśli jest...
Zrobiłaś, co tylko możliwe, by ocalić go przed
więzieniem. Zcisnął ją za ramiona. Devon, nie możesz
odpowiadać za cały świat. Nikt cię o to nie prosił. Nie możesz
odrzucać szczęścia z powodu tego, co zdarzyło się kiedyś, albo
zdarzy się w przyszłości. Zapomnij o tym. Zapomnij o nich.
Skoncentruj się na kimś, kto potrzebuje cię tu i teraz.
Nigdy nie błagał o nic kobiety. I teraz przychodziło mu
to z trudem. Było to dla jego natury tym, czym jest śnieg w
dżungli. Jednak od siły jego argumentów zależało przyszłe
życie.
Nie odrzucaj najwspanialszej rzeczy, jaka nam obojgu
się przydarzyła. Ani dla zasad czy dumy, ani dla czegokolwiek
innego. Nie rób tego. Błagam cię, Devon, nie rób! Ujął jej
twarz w dłonie i przechylił głowę do tyłu. Akcentując każde
słowo, powiedział: Powiedz, że mnie kochasz.
Patrzyła na niego, a na jej twarzy odbijały się zarówno
cierpienie, jak i wahanie. Powoli zaczęła poruszać głową.
Potem powiedziała z rozpaczą:
Nie mogę. I błagam, nie proś mnie więcej.
Zator tuż przed Milton Point jeszcze pogorszył
samopoczucie Lucky'ego, który przeklinał letni upał,
wspaniale zachodzące słońce i okrutny los. Przez chwilę
siedział w rozgrzanym kabriolecie, potem wysiadł i zatrzymał
ciężarówkę jadącą z naprzeciwka.
Buntownik 246
Co się tam dzieje?!
Paskudny wypadek! krzyknął kierowca. Dwa
wozy. Karetki. Drogówka i miejscowe gliny. Jak w kryminale.
Postoisz tu trochę, chłopie.
Raczej nie mruknął Lucky i wsiadł do mustanga.
Zdążał do knajpy, gdzie miał zamiar zalać wspomnienia o
Devon Haines i o jej bezsensownym, głupim uporze, nawet jeśli
miałby na to zużyć trzy skrzynki Jacka Danielsa.
W końcu udało mu się zjechać na pobocze autostrady.
Ku wściekłości innych zablokowanych kierowców przejechał
obok i zwolnił dopiero wtedy, gdy zrównał się z miejscem
wypadku.
Miał nadzieję, że przesunie się nie zwracając na siebie
uwagi, ale jego niezawodne dotąd szczęście chyba go opuściło.
Jeden z policjantów zatrzymał go.
Lucky rozpoznał w nim zastępcę szeryfa.
Niech to szlag!
Hej, Lucky, tak myślałem, że to ty! krzyknął
zastępca z daleka. Nie ruszaj się rozkazał.
Ale...
Czekaj tu! Policjant odwrócił się i pobiegł w stronę
grupy funkcjonariuszy.
Lucky westchnął ciężko. Dlaczego, do diabła, został
zatrzymany? Już miał złamać ten rozkaz, kiedy zauważył, jak
Pat Bush odłącza się od grupy oficerów.
- Pat zawołał wyciągnij mnie z tego...
- Lucky.
Ponury wyraz twarzy Pata oraz ściszony ton jego głosu
zupełnie nie pasowały do okoliczności. Pat zazwyczaj radził
sobie w takich sytuacjach jak prawdziwy zawodowiec.
Zniecierpliwienie Lucky'ego zmieniła się w zaciekawienie.
- Co się dzieje?
- Podstaw tu swój samochód. Muszę z tobą pogadać.
Sandra Brown 247
- Co jest?
Ostrzegawcza lampka włączyła się w głowie Lucky'ego.
Działo się tu coś naprawdę niedobrego.
Pat miał trudności z patrzeniem mu w oczy, a Lucky nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
też manipulowania tobą.
Tak.
Przyznała to z trudem, ale to tylko jeszcze bardziej
sfrustrowało Lucky'ego. Przeczesał palcami włosy.
Dlaczego nie wystąpiłaś o rozwód lub unieważnienie?
Ponieważ wykorzystałam Grega w tym samym stopniu
co on mnie. Wykorzystałam jego sprawę, by promować moją
kolumnę. Dopiero wtedy podpis Devon Haines zaczął w
redakcji coś znaczyć. Tak więc w tym samym stopniu co Greg
odniosłam korzyści z naszego małżeństwa.
Devon, masz prawdziwy talent. Twoja kolumna i tak
odniosłaby sukces. Dlaczego trwasz przy tym małżeństwie?
Ponieważ poważnie traktuję przysięgę. Nie mogę po
Sandra Brown 243
prostu wycofać się, gdy związek stał się niewygodny.
Przerwał tę wypowiedz.
Bzdura! Po prostu nie chcesz przyznać, że zostałaś
oszukana.
To nieprawda!
Gwałtowność riposty przekonała go, że ma rację.
Zawsze musisz panować nad sytuacją, trzymać ster.
Nie potrafisz przyznać, że już dwukrotnie twoje serce wygrało z
umysłem. Greg przekonał cię do swojej naciąganej historii i nie
możesz się z tym pogodzić. Zamiast przyznać się do błędu,
uparcie trwasz w małżeństwie, żeby udowodnić sobie nie
wiadomo co!
Dopóki istnieje najdrobniejsza szansa, że Greg jest
niewinny, nie mogę go opuścić, dopóki siedzi w więzieniu.
Lucky zaklął szpetnie.
Nie wierzysz w jego niewinność tak samo jak ja.
Powiedziałeś, że moje serce dwukrotnie wygrało z
rozumem.
Spojrzał na łóżko.
Walczyłaś z sobą z całych sił, ale przecież kochasz
mnie i wiesz o tym doskonale. Złączyliśmy się, gdy tylko
popatrzyliśmy na siebie. Nie chcesz pogodzić się z tym, że twój
słaby punkt mieści się między udami...
Nie będę słuchać twoich wulgarnych...
Nie chcesz być takim bezwolnym zerem jak twoja
matka, uzależniona od męża. Zgoda. Zwietnie. Wiesz co,
Devon? Nie chcę, żebyś była moim podnóżkiem, nie chcę
cichej, pokornej partnerki ani w łóżku, ani poza nim.
Ja mam męża.
Nie o niego chodzi. Nigdy nim nie był, jak się dziś
rano dowiedziałem. Wykorzystujesz go po prostu jako drogę
ucieczki. To jest sprawa między nami.
Chwycił ją za ramiona.
Buntownik 244
Chcesz kariery. Znakomicie. Rób ją. Jestem za tym.
Ale wez także mnie. Możemy razem żyć i razem osiągać
sukcesy.
Owszem, chcę mieć dzieci. Obawiam się, że ten ciężar
spadnie na ciebie. Ale jeśli się zgodzisz urodzić moje dzieci,
postawię cię na piedestale i uczynię z tego najwspanialsze
zdarzenie w twoim życiu.
Zniżył głos do gwałtownego szeptu.
Czułem twoją namiętność, Devon. Smakowałem ją.
Wiem, że istnieje. Zarzuć mi ręce na szyję.
Powiedz, że mnie potrzebujesz. Przyznaj, że mnie
kochasz.
Dwa razy skłoniłeś mnie do złamania małżeńskich
ślubów. Czy to ci nie wystarczy?
Chcę, żebyśmy złożyli swoje własne śluby, tak jak to
już zrobiły nasze ciała. Zluby, których nie złożyłaś Gregowi ani
żadnemu innemu mężczyznie.
Nie mogę cię więcej widzieć, Lucky.
Powiedz, że mnie kochasz.
Nie mogę.
Czy to ze względu na sposób, w jaki zmarła twoja
matka? zapytał.
Devon cofnęła się o krok.
Co?!
Pozostałaś nieczuła na jej wołania i ona umarła.
Uważasz, że jesteś odpowiedzialna za jej śmierć.
Tak! zapłakała. A ty byś tak nie uważał?
Czy była unieruchomiona? Przykuta do łóżka?
Nie mogła wychodzić z domu? Nie mogła jezdzić
samochodem?
Do czego zmierzasz?
Czy mogła sama pójść do lekarza, Devon?
Zastygła i wiedział, że trafił w sedno.
Sandra Brown 245
Obciążyła cię winą, gdyż jej życie było godne
pożałowania i chciała, by twoje też było takie.
Prawdopodobnie pragnęła umrzeć, a odejście w
najbardziej bolesny sposób zapewniało jej twoje poczucie winy
na resztę życia. I w ten sam cholerny sposób przykułaś się do
Shelby'ego.
On może być niewinny.
Nie jest.
A jeśli jest...
Zrobiłaś, co tylko możliwe, by ocalić go przed
więzieniem. Zcisnął ją za ramiona. Devon, nie możesz
odpowiadać za cały świat. Nikt cię o to nie prosił. Nie możesz
odrzucać szczęścia z powodu tego, co zdarzyło się kiedyś, albo
zdarzy się w przyszłości. Zapomnij o tym. Zapomnij o nich.
Skoncentruj się na kimś, kto potrzebuje cię tu i teraz.
Nigdy nie błagał o nic kobiety. I teraz przychodziło mu
to z trudem. Było to dla jego natury tym, czym jest śnieg w
dżungli. Jednak od siły jego argumentów zależało przyszłe
życie.
Nie odrzucaj najwspanialszej rzeczy, jaka nam obojgu
się przydarzyła. Ani dla zasad czy dumy, ani dla czegokolwiek
innego. Nie rób tego. Błagam cię, Devon, nie rób! Ujął jej
twarz w dłonie i przechylił głowę do tyłu. Akcentując każde
słowo, powiedział: Powiedz, że mnie kochasz.
Patrzyła na niego, a na jej twarzy odbijały się zarówno
cierpienie, jak i wahanie. Powoli zaczęła poruszać głową.
Potem powiedziała z rozpaczą:
Nie mogę. I błagam, nie proś mnie więcej.
Zator tuż przed Milton Point jeszcze pogorszył
samopoczucie Lucky'ego, który przeklinał letni upał,
wspaniale zachodzące słońce i okrutny los. Przez chwilę
siedział w rozgrzanym kabriolecie, potem wysiadł i zatrzymał
ciężarówkę jadącą z naprzeciwka.
Buntownik 246
Co się tam dzieje?!
Paskudny wypadek! krzyknął kierowca. Dwa
wozy. Karetki. Drogówka i miejscowe gliny. Jak w kryminale.
Postoisz tu trochę, chłopie.
Raczej nie mruknął Lucky i wsiadł do mustanga.
Zdążał do knajpy, gdzie miał zamiar zalać wspomnienia o
Devon Haines i o jej bezsensownym, głupim uporze, nawet jeśli
miałby na to zużyć trzy skrzynki Jacka Danielsa.
W końcu udało mu się zjechać na pobocze autostrady.
Ku wściekłości innych zablokowanych kierowców przejechał
obok i zwolnił dopiero wtedy, gdy zrównał się z miejscem
wypadku.
Miał nadzieję, że przesunie się nie zwracając na siebie
uwagi, ale jego niezawodne dotąd szczęście chyba go opuściło.
Jeden z policjantów zatrzymał go.
Lucky rozpoznał w nim zastępcę szeryfa.
Niech to szlag!
Hej, Lucky, tak myślałem, że to ty! krzyknął
zastępca z daleka. Nie ruszaj się rozkazał.
Ale...
Czekaj tu! Policjant odwrócił się i pobiegł w stronę
grupy funkcjonariuszy.
Lucky westchnął ciężko. Dlaczego, do diabła, został
zatrzymany? Już miał złamać ten rozkaz, kiedy zauważył, jak
Pat Bush odłącza się od grupy oficerów.
- Pat zawołał wyciągnij mnie z tego...
- Lucky.
Ponury wyraz twarzy Pata oraz ściszony ton jego głosu
zupełnie nie pasowały do okoliczności. Pat zazwyczaj radził
sobie w takich sytuacjach jak prawdziwy zawodowiec.
Zniecierpliwienie Lucky'ego zmieniła się w zaciekawienie.
- Co się dzieje?
- Podstaw tu swój samochód. Muszę z tobą pogadać.
Sandra Brown 247
- Co jest?
Ostrzegawcza lampka włączyła się w głowie Lucky'ego.
Działo się tu coś naprawdę niedobrego.
Pat miał trudności z patrzeniem mu w oczy, a Lucky nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]