[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przepojony uczuciem radości, że ma nowy cel w życiu. Opiekę nad Simonem.
Robisz się coraz cięższy powiedział do niemowlaka, którego trzymał na kolanach.
Simon uśmiechnął się, co znów zdumiało Daniela, a zarazem ucieszyło. W tej radosnej,
spontanicznej reakcji malca było coś rozbrajającego. I bardzo przyjemnego. Daniel czuł się
akceptowany jak nigdy przedtem. Dowartościowany. Słyszał kiedyś, że uśmiech na buzkach
tak małych dzieci nie znaczy nic, ale to stwierdzenie w żadnym razie nie odnosiło się do
Simona. Ten dzieciak był po prostu nadzwyczajny. Znacznie ładniejszy i bystrzejszy niż
większość niemowląt w jego wieku. Był też od nich inteligentniejszy. Jeżeli Simon się
uśmiechał, oznaczało to, że dobrze wie, co robi.
Jakie mamy plany na popołudnie? zapytał niemowlaka. Najpierw przypomnijmy
sobie, co robiłeś do tej pory. A więc obudziłeś się rano, zjadłeś śniadanko i, jak twierdziła
twoja mama, zabrudziłeś pieluszkę śliczną kupką.
Simon znów się uśmiechnął, co jeszcze bardziej rozradowało Daniela.
Wujek Daniel mógłby ci wiele naopowiadać i pokazać różne ciekawe rzeczy, o których
nawet ci się nie śniło. Ale gdyby twoja mama dowiedziała się, że zacząłem cię tak wcześnie
uświadamiać, obdarłaby mnie żywcem ze skóry.
Daniel podniósł głowę i wyjrzał na podwórze. Był gorący, czerwcowy dzień. Słońce stało
jeszcze wysoko na bladoniebieskim niebie. Gałęziami drzew poruszał lekki wiatr.
Hej Daniel odezwał się znów do Simona czy chodziłeś już na spacer i podziwiałeś
przyrodę? Nie widząc żadnej reakcji na buzi niemowlęcia, sam udzielił sobie odpowiedzi.
Nie chodziłeś. Nie szkodzi, bo zaraz to nadrobimy.
Uniósł dziecko, tak że ich twarze znalazły się na tej samej wysokości.
Prawda, że dzień jest piękny? Twoja mama ma za domem śliczny ogród. Co powiesz na
wspólną wyprawę w tamtą stronę?
Simon zaczął entuzjastycznie wierzgać nóżkami i radośnie popiskiwać. Chciał wyjść na
spacer. Było to jasne jak słońce.
Obaj przewrócili dom do góry nogami, zanim znalezli torbę z pieluszkami. Leżały w niej
także maciupeńka czapeczka baseballowa i ciemne okularki. Na widok tych cudeniek Daniel
parsknął śmiechem. Ubrał w nie dziecko i wyszedł z domu.
Zalało ich słońce. Simon odwrócił natychmiast główkę od światła. Daniel przełożył go na
drugie ramię, tak żeby miał buzię w cieniu. Ciągle nie mógł się nadziwić, jak bardzo kruche
stworzonko trzyma na ręku.
Zobaczysz, urośniesz i zmężniejesz obiecał Simonowi. Ale to jeszcze potrwa.
Malec nie musiał się spieszyć. Zanim osiągnie wiek męski, może mieć wspaniałe życie.
Daniel zatrzymał się pod rozłożystym klonem, zerwał duży liść i zaczął nim machać
przed noskiem Simona. Mały podniósł rączkę, żeby go uchwycić, i oczkami wodził za
poruszającym się przedmiotem. Wreszcie powoli, lecz zdecydowanie wysunął łapkę i złapał
liść. Zacisnął na nim paluszki i nie puszczał.
Hej, dzielny jesteś pochwalił go opiekun. Mały często wyciągał rączki, lecz dziś po
raz pierwszy udało mu się coś uchwycić. Był to rzeczywiście duży postęp. Livy się ucieszy,
kiedy jej o tym powie, pomyślał Daniel.
Spojrzał odruchowo w stronę domu. Olivia stała w otwartych drzwiach. Wyglądało na to,
że od paru chwil obserwowała ich z progu. Promienie słońca igrały na jej włosach
poruszanych wiatrem i rozpalały złote błyski na ciemnych kędziorach.
Po dwóch tygodniach diety i ćwiczeń fizycznych Olivia zrzuciła półtora kilograma
nadwagi. Dla Daniela to, czy była grubsza czy chudsza, nie miało żadnego znaczenia. W jego
oczach Olivia Venner była piękną kobietą i tyle. Rozmiary jej ciała, kolor włosów, oczy i
sposób ubierania się nie znaczyły nic. Było w niej coś fascynującego, czego nie potrafił
określić, lecz czemu nie umiał się oprzeć .
Uważnym wzrokiem przyglądała się teraz Danielowi trzymającemu na ręku jej synka.
Milczał. Stał bez ruchu. W pewnej chwili spojrzał na malca i przez ciemne okularki zobaczył
wbity w siebie uważny wzrok Simona. Stał się obiektem spojrzeń dziecka i matki. Poczuł się
nieswojo. Nie miał pojęcia, co to oznacza.
Olivia obserwowała sąsiada z mieszanymi uczuciami. Po powrocie ze sklepu zastała
pusty dom. Domyśliła się, gdzie szukać synka i Daniela. Wyszła na próg i zlustrowała
wzrokiem podwórze. I kiedy ujrzała stojącego pod drzewem mężczyznę z niemowlęciem na
ręku, odniosła przedziwne wrażenie. Przez krótką chwilę wydawało się jej, że widzi ojca z
synem. Tak bardzo obaj do siebie pasowali. Aączyła ich jakaś więz.
Uznała, że Daniel byłby dla Simona idealnym ojcem, lecz zaraz potem stwierdziła, że to
śmieszne. Przecież był jej przyjacielem, a nie kochankiem. I nie miała zamiaru zmieniać
istniejącego stanu.
Mimo że od dawna w gruncie rzeczy uważała Daniela McGuane a za dość atrakcyjnego
mężczyznę, pod względem seksualnym był jej absolutnie obojętny. Aż do chwili, w której
zaczęła widywać go codziennie, jeść wspólny lunch i prowadzić rozmowy, a także zauważać,
jak delikatnie i serdecznie obchodził się z dzieckiem. Aż do chwili, w której się pocałowali.
Daniel jest bardzo sympatyczny, pomyślała. Miły i taki... przyzwoity. Nigdy nie zwracała
uwagi na tego typu przedstawicieli płci brzydkiej. Mężczyzni, którzy jej się podobali, byli
zupełnie inni. Interesujący. Rzutcy, błyskotliwi i egoistyczni. Prowadzili wesołe, swobodne
życie i niczym się nie przejmowali. Dla kobiet stanowili wyzwanie, któremu, prawdę mówiąc,
jej samej nigdy nie udało się sprostać.
Daniel nie miał żadnej z tych cech. Romans z nim w ogóle więc nie wchodził w grę.
Rozważania te wcale nie uspokoiły Olivii. Patrząc teraz na sąsiada i synka, miała
wrażenie, że przynależą do siebie. Obaj ciągle ją zadziwiali, a Daniel często wprawiał w
zakłopotanie.
Odgoniła natrętne myśli i ruszyła przez podwórze. Uśmiechnęła się na widok Simona
ubranego w okularki i czapeczkę. Pocałowała go w różowy policzek. Miała ochotę zrobić to
samo w stosunku do Daniela. Byłby to wyłącznie przyjacielski pocałunek, na poczekaniu
wymyśliła usprawiedliwienie.
Był grzeczny? zapytała, trącając synka lekko w nosek.
Kto? Zwracasz się do Simona czy do mnie? spytał rozbawiony Daniel.
Olivia obdarzyła go uśmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
przepojony uczuciem radości, że ma nowy cel w życiu. Opiekę nad Simonem.
Robisz się coraz cięższy powiedział do niemowlaka, którego trzymał na kolanach.
Simon uśmiechnął się, co znów zdumiało Daniela, a zarazem ucieszyło. W tej radosnej,
spontanicznej reakcji malca było coś rozbrajającego. I bardzo przyjemnego. Daniel czuł się
akceptowany jak nigdy przedtem. Dowartościowany. Słyszał kiedyś, że uśmiech na buzkach
tak małych dzieci nie znaczy nic, ale to stwierdzenie w żadnym razie nie odnosiło się do
Simona. Ten dzieciak był po prostu nadzwyczajny. Znacznie ładniejszy i bystrzejszy niż
większość niemowląt w jego wieku. Był też od nich inteligentniejszy. Jeżeli Simon się
uśmiechał, oznaczało to, że dobrze wie, co robi.
Jakie mamy plany na popołudnie? zapytał niemowlaka. Najpierw przypomnijmy
sobie, co robiłeś do tej pory. A więc obudziłeś się rano, zjadłeś śniadanko i, jak twierdziła
twoja mama, zabrudziłeś pieluszkę śliczną kupką.
Simon znów się uśmiechnął, co jeszcze bardziej rozradowało Daniela.
Wujek Daniel mógłby ci wiele naopowiadać i pokazać różne ciekawe rzeczy, o których
nawet ci się nie śniło. Ale gdyby twoja mama dowiedziała się, że zacząłem cię tak wcześnie
uświadamiać, obdarłaby mnie żywcem ze skóry.
Daniel podniósł głowę i wyjrzał na podwórze. Był gorący, czerwcowy dzień. Słońce stało
jeszcze wysoko na bladoniebieskim niebie. Gałęziami drzew poruszał lekki wiatr.
Hej Daniel odezwał się znów do Simona czy chodziłeś już na spacer i podziwiałeś
przyrodę? Nie widząc żadnej reakcji na buzi niemowlęcia, sam udzielił sobie odpowiedzi.
Nie chodziłeś. Nie szkodzi, bo zaraz to nadrobimy.
Uniósł dziecko, tak że ich twarze znalazły się na tej samej wysokości.
Prawda, że dzień jest piękny? Twoja mama ma za domem śliczny ogród. Co powiesz na
wspólną wyprawę w tamtą stronę?
Simon zaczął entuzjastycznie wierzgać nóżkami i radośnie popiskiwać. Chciał wyjść na
spacer. Było to jasne jak słońce.
Obaj przewrócili dom do góry nogami, zanim znalezli torbę z pieluszkami. Leżały w niej
także maciupeńka czapeczka baseballowa i ciemne okularki. Na widok tych cudeniek Daniel
parsknął śmiechem. Ubrał w nie dziecko i wyszedł z domu.
Zalało ich słońce. Simon odwrócił natychmiast główkę od światła. Daniel przełożył go na
drugie ramię, tak żeby miał buzię w cieniu. Ciągle nie mógł się nadziwić, jak bardzo kruche
stworzonko trzyma na ręku.
Zobaczysz, urośniesz i zmężniejesz obiecał Simonowi. Ale to jeszcze potrwa.
Malec nie musiał się spieszyć. Zanim osiągnie wiek męski, może mieć wspaniałe życie.
Daniel zatrzymał się pod rozłożystym klonem, zerwał duży liść i zaczął nim machać
przed noskiem Simona. Mały podniósł rączkę, żeby go uchwycić, i oczkami wodził za
poruszającym się przedmiotem. Wreszcie powoli, lecz zdecydowanie wysunął łapkę i złapał
liść. Zacisnął na nim paluszki i nie puszczał.
Hej, dzielny jesteś pochwalił go opiekun. Mały często wyciągał rączki, lecz dziś po
raz pierwszy udało mu się coś uchwycić. Był to rzeczywiście duży postęp. Livy się ucieszy,
kiedy jej o tym powie, pomyślał Daniel.
Spojrzał odruchowo w stronę domu. Olivia stała w otwartych drzwiach. Wyglądało na to,
że od paru chwil obserwowała ich z progu. Promienie słońca igrały na jej włosach
poruszanych wiatrem i rozpalały złote błyski na ciemnych kędziorach.
Po dwóch tygodniach diety i ćwiczeń fizycznych Olivia zrzuciła półtora kilograma
nadwagi. Dla Daniela to, czy była grubsza czy chudsza, nie miało żadnego znaczenia. W jego
oczach Olivia Venner była piękną kobietą i tyle. Rozmiary jej ciała, kolor włosów, oczy i
sposób ubierania się nie znaczyły nic. Było w niej coś fascynującego, czego nie potrafił
określić, lecz czemu nie umiał się oprzeć .
Uważnym wzrokiem przyglądała się teraz Danielowi trzymającemu na ręku jej synka.
Milczał. Stał bez ruchu. W pewnej chwili spojrzał na malca i przez ciemne okularki zobaczył
wbity w siebie uważny wzrok Simona. Stał się obiektem spojrzeń dziecka i matki. Poczuł się
nieswojo. Nie miał pojęcia, co to oznacza.
Olivia obserwowała sąsiada z mieszanymi uczuciami. Po powrocie ze sklepu zastała
pusty dom. Domyśliła się, gdzie szukać synka i Daniela. Wyszła na próg i zlustrowała
wzrokiem podwórze. I kiedy ujrzała stojącego pod drzewem mężczyznę z niemowlęciem na
ręku, odniosła przedziwne wrażenie. Przez krótką chwilę wydawało się jej, że widzi ojca z
synem. Tak bardzo obaj do siebie pasowali. Aączyła ich jakaś więz.
Uznała, że Daniel byłby dla Simona idealnym ojcem, lecz zaraz potem stwierdziła, że to
śmieszne. Przecież był jej przyjacielem, a nie kochankiem. I nie miała zamiaru zmieniać
istniejącego stanu.
Mimo że od dawna w gruncie rzeczy uważała Daniela McGuane a za dość atrakcyjnego
mężczyznę, pod względem seksualnym był jej absolutnie obojętny. Aż do chwili, w której
zaczęła widywać go codziennie, jeść wspólny lunch i prowadzić rozmowy, a także zauważać,
jak delikatnie i serdecznie obchodził się z dzieckiem. Aż do chwili, w której się pocałowali.
Daniel jest bardzo sympatyczny, pomyślała. Miły i taki... przyzwoity. Nigdy nie zwracała
uwagi na tego typu przedstawicieli płci brzydkiej. Mężczyzni, którzy jej się podobali, byli
zupełnie inni. Interesujący. Rzutcy, błyskotliwi i egoistyczni. Prowadzili wesołe, swobodne
życie i niczym się nie przejmowali. Dla kobiet stanowili wyzwanie, któremu, prawdę mówiąc,
jej samej nigdy nie udało się sprostać.
Daniel nie miał żadnej z tych cech. Romans z nim w ogóle więc nie wchodził w grę.
Rozważania te wcale nie uspokoiły Olivii. Patrząc teraz na sąsiada i synka, miała
wrażenie, że przynależą do siebie. Obaj ciągle ją zadziwiali, a Daniel często wprawiał w
zakłopotanie.
Odgoniła natrętne myśli i ruszyła przez podwórze. Uśmiechnęła się na widok Simona
ubranego w okularki i czapeczkę. Pocałowała go w różowy policzek. Miała ochotę zrobić to
samo w stosunku do Daniela. Byłby to wyłącznie przyjacielski pocałunek, na poczekaniu
wymyśliła usprawiedliwienie.
Był grzeczny? zapytała, trącając synka lekko w nosek.
Kto? Zwracasz się do Simona czy do mnie? spytał rozbawiony Daniel.
Olivia obdarzyła go uśmiechem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]