[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maria miała na sobie niebieski, wyglądający na jedwabny, peniuar związany w pasie.
Była w okularach, za którymi jej oczy wydawały się ogromne. Odgarnęła z twarzy włosy.
- Michael, ja...
Przekroczył próg, otoczył kobietę ramionami.
- Kocham cię - wyszeptała.
Michael schylił się, przywarł do jej warg i przyciągnął ją mocno do siebie...
Kiedy osiągnęli grzbiet wzniesienia, trudno było określić, o ile oddalone jest od nich
ledwo widoczne ognisko. Po chwili obserwacji John zdecydował, że porywacze pilota
znajdują się w odległości niewiele większej niż półtora kilometra. Zdjął z głowy hełm i wyjął
spod kurtki radio.
- Rourke do Couriera. Zgłoś się. Odbiór. Słychać było trzaski zakłóceń, a potem głos
pilota.
- Tu Courier. Zgłaszam się. Odbiór.
- Zostawiam tę częstotliwość otwartą. Czy jesteście gotowi do startu? Odbiór.
- Jestem gotów. Odbiór.
- Ustalam wasz przewidywany czas przybycia. - Rourke odwinął zabezpieczający
przed zimnem i wiatrem rękaw i popatrzył na świecącą czarną tarczę stosowanego na łodziach
podwodnych Rolexa.
- Przewidywany czas przybycia będzie wynosił szesnaście minut od chwili startu. Bez
odbioru.
Schował radio do kieszeni, zostawiając otwartą częstotliwość, która miała służyć jako
kierunkowy namiar docelowy.
Włożył hełm. Czuł, jak bardzo zmarzły mu uszy przez tę krótką chwilę. Osłona przed
jego twarzą zaszła parą, ale kiedy zaczął mówić do Natalii i Paula, nalot znikł.
- Mając ich tam na otwartym polu, tak jak teraz, nie będziemy w stanie ocenić ich siły
dopóty, dopóki nie siądziemy na nich. Chyba nie powinno być ich więcej niż ośmiu,
dziewięciu. Pamiętajcie, że musimy uratować pilota żywego, w końcu po to tu jesteśmy.
Potrzebujemy też choć jednego żywego jeńca spośród tych jezdzców. Trzeba się dowiedzieć,
kim są. Zgoda?
- Tak jak planowaliśmy - odpowiedział Paul.
- Tak - mruknęła Natalia.
- Podjeżdżamy wolniutko, dopóki nie będziemy blisko, kiedy wrzucimy dopalacze, od
razu nas usłyszą. Teraz czekamy tutaj dwanaście minut. - Rourke przesunął swój M-16 do
przodu, wyciągnął magazynek i wypróbował kilkakrotnie działanie automatu. Włożył z
powrotem magazynek. Zapragnął zapalić cygaro, jednak zimno okazało się silniejsze niż
przyzwyczajenie.
ROZDZIAA XXVII
John Rourke określił czas potrzebny do przeprowadzenia pierwszej części akcji na
około trzy minuty. To, że ci ludzie nie ukradli helikoptera ani go nie zniszczyli, stanowiło
istotny dowód, iż nie są obeznani ze statkami powietrznymi. Fakt, że używają koni i że w
barbarzyński sposób zabili strzelca pokładowego, wszystko to wskazywało na to, iż ludzie ci
są prymitywni.
Rourke sprawdził tarczę swojego Rolexa. Już czas.
- No, to startujemy powoli - powiedział do mikrofonu.
Otworzył lekko przepustnicę i pozwolił maszynie ruszyć z warkotem do przodu.
Natalia przesunęła się na pozycję środkową. Paul odjechał na prawo, Rourke na lewo,
sprawdzając wskazniki na tablicy rozdzielczej Speciala. Wykluczył użycie granatów oraz
ładunków gazowych, które można było wyrzucać z motocykla.
Przy wzmagającym się wietrze i śnieżycy ich zastosowanie dałoby znikomy efekt.
Ci ludzie żyli tutaj, obozowali na wolnym powietrzu podczas zamieci na
pięćdziesięciostopniowym mrozie. Musieli być twardzi, ale John nie żałował ich bardziej niż
tych, których zabił dotychczas.
Ktoś powiedział mu kiedyś bardzo ważną rzecz o zabijaniu: Może się zdarzyć, że
polubisz zabijanie. To jest kwestia jednej kuli więcej. Musisz o tym pamiętać, żeby nie zabić
o ten jeden raz za dużo . Doktor znał wielu, którzy powinni wziąć sobie tę radę do serca.
Pokonali połowę odległości dzielącej ich od obozowiska.
Rourke zwiększył nieco szybkość, Natalia i Paul podążyli za swoim przewodnikiem.
John załadował karabiny maszynowe motocykla.
Sprawdził czas, helikopter powinien być tutaj, jeśli pominąć nieprzewidziane
wypadki, które mogą się zdarzyć w ciągu jednej minuty.
J-7V winien przybyć z przeciwległego końca płaskowyżu sześćdziesiąt sekund po
helikopterze. Rourke przesunął M-16 do przodu, załadował komorę, nie odbezpieczając
jeszcze automatu.
- Teraz - wyszeptał i przyspieszył obroty silnika, ciągle jeszcze z przyzwyczajenia
nazywał to gazem . Szybkościomierz skoczył do przodu, a silnik głośno zawył.
Mężczyzni siedzący wokół ogniska podnieśli się. Z osłony, pod którą się schronili,
spadła wielka hałda śniegu. Rourke zobaczył karabiny wrogów.
Dał ognia seriami z obu bocznych karabinów maszynowych, strzelając specjalnie dalej
w lewo od obozowiska, aby uniknąć przypadkowego zabicia niemieckiego pilota. Karabiny
Paula siały popłoch po prawej stronie. Natalia przyspieszyła, kierując się prosto w środek
obozu. Special Rourke a skręcił gwałtownie, przecinając obóz na lewo od ogniska. John
pchnął do przodu M-16, odbezpieczył broń i strzelił do poruszających się ludzkich cieni.
Gwizdnął pocisk odbity rykoszetem od nadwozia. Rourke pociągnął drugą serię.
Człowiek owinięty w koce i chyba w futro niósł nowocześnie wyglądający karabin. W
dziwnie znajomy sposób zaczął strzelać do Rourke a z biodra. John posłał mu serię.
Mężczyzna upadł. Kiedy Rourke zawrócił Specialem, zobaczył w środku obozowiska
Natalię i innego mężczyznę, który wyciągnął z ogniska dużą, płonącą głownię i zamachnął się
w stronę Rosjanki. Natalia zrobiła unik. Nagle wypadła z siodełka, a Special przewiócii się na
nią. Rourke otworzył przepustnicę, wyjechał z obozu, okrążając go łukiem. Mocował się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Maria miała na sobie niebieski, wyglądający na jedwabny, peniuar związany w pasie.
Była w okularach, za którymi jej oczy wydawały się ogromne. Odgarnęła z twarzy włosy.
- Michael, ja...
Przekroczył próg, otoczył kobietę ramionami.
- Kocham cię - wyszeptała.
Michael schylił się, przywarł do jej warg i przyciągnął ją mocno do siebie...
Kiedy osiągnęli grzbiet wzniesienia, trudno było określić, o ile oddalone jest od nich
ledwo widoczne ognisko. Po chwili obserwacji John zdecydował, że porywacze pilota
znajdują się w odległości niewiele większej niż półtora kilometra. Zdjął z głowy hełm i wyjął
spod kurtki radio.
- Rourke do Couriera. Zgłoś się. Odbiór. Słychać było trzaski zakłóceń, a potem głos
pilota.
- Tu Courier. Zgłaszam się. Odbiór.
- Zostawiam tę częstotliwość otwartą. Czy jesteście gotowi do startu? Odbiór.
- Jestem gotów. Odbiór.
- Ustalam wasz przewidywany czas przybycia. - Rourke odwinął zabezpieczający
przed zimnem i wiatrem rękaw i popatrzył na świecącą czarną tarczę stosowanego na łodziach
podwodnych Rolexa.
- Przewidywany czas przybycia będzie wynosił szesnaście minut od chwili startu. Bez
odbioru.
Schował radio do kieszeni, zostawiając otwartą częstotliwość, która miała służyć jako
kierunkowy namiar docelowy.
Włożył hełm. Czuł, jak bardzo zmarzły mu uszy przez tę krótką chwilę. Osłona przed
jego twarzą zaszła parą, ale kiedy zaczął mówić do Natalii i Paula, nalot znikł.
- Mając ich tam na otwartym polu, tak jak teraz, nie będziemy w stanie ocenić ich siły
dopóty, dopóki nie siądziemy na nich. Chyba nie powinno być ich więcej niż ośmiu,
dziewięciu. Pamiętajcie, że musimy uratować pilota żywego, w końcu po to tu jesteśmy.
Potrzebujemy też choć jednego żywego jeńca spośród tych jezdzców. Trzeba się dowiedzieć,
kim są. Zgoda?
- Tak jak planowaliśmy - odpowiedział Paul.
- Tak - mruknęła Natalia.
- Podjeżdżamy wolniutko, dopóki nie będziemy blisko, kiedy wrzucimy dopalacze, od
razu nas usłyszą. Teraz czekamy tutaj dwanaście minut. - Rourke przesunął swój M-16 do
przodu, wyciągnął magazynek i wypróbował kilkakrotnie działanie automatu. Włożył z
powrotem magazynek. Zapragnął zapalić cygaro, jednak zimno okazało się silniejsze niż
przyzwyczajenie.
ROZDZIAA XXVII
John Rourke określił czas potrzebny do przeprowadzenia pierwszej części akcji na
około trzy minuty. To, że ci ludzie nie ukradli helikoptera ani go nie zniszczyli, stanowiło
istotny dowód, iż nie są obeznani ze statkami powietrznymi. Fakt, że używają koni i że w
barbarzyński sposób zabili strzelca pokładowego, wszystko to wskazywało na to, iż ludzie ci
są prymitywni.
Rourke sprawdził tarczę swojego Rolexa. Już czas.
- No, to startujemy powoli - powiedział do mikrofonu.
Otworzył lekko przepustnicę i pozwolił maszynie ruszyć z warkotem do przodu.
Natalia przesunęła się na pozycję środkową. Paul odjechał na prawo, Rourke na lewo,
sprawdzając wskazniki na tablicy rozdzielczej Speciala. Wykluczył użycie granatów oraz
ładunków gazowych, które można było wyrzucać z motocykla.
Przy wzmagającym się wietrze i śnieżycy ich zastosowanie dałoby znikomy efekt.
Ci ludzie żyli tutaj, obozowali na wolnym powietrzu podczas zamieci na
pięćdziesięciostopniowym mrozie. Musieli być twardzi, ale John nie żałował ich bardziej niż
tych, których zabił dotychczas.
Ktoś powiedział mu kiedyś bardzo ważną rzecz o zabijaniu: Może się zdarzyć, że
polubisz zabijanie. To jest kwestia jednej kuli więcej. Musisz o tym pamiętać, żeby nie zabić
o ten jeden raz za dużo . Doktor znał wielu, którzy powinni wziąć sobie tę radę do serca.
Pokonali połowę odległości dzielącej ich od obozowiska.
Rourke zwiększył nieco szybkość, Natalia i Paul podążyli za swoim przewodnikiem.
John załadował karabiny maszynowe motocykla.
Sprawdził czas, helikopter powinien być tutaj, jeśli pominąć nieprzewidziane
wypadki, które mogą się zdarzyć w ciągu jednej minuty.
J-7V winien przybyć z przeciwległego końca płaskowyżu sześćdziesiąt sekund po
helikopterze. Rourke przesunął M-16 do przodu, załadował komorę, nie odbezpieczając
jeszcze automatu.
- Teraz - wyszeptał i przyspieszył obroty silnika, ciągle jeszcze z przyzwyczajenia
nazywał to gazem . Szybkościomierz skoczył do przodu, a silnik głośno zawył.
Mężczyzni siedzący wokół ogniska podnieśli się. Z osłony, pod którą się schronili,
spadła wielka hałda śniegu. Rourke zobaczył karabiny wrogów.
Dał ognia seriami z obu bocznych karabinów maszynowych, strzelając specjalnie dalej
w lewo od obozowiska, aby uniknąć przypadkowego zabicia niemieckiego pilota. Karabiny
Paula siały popłoch po prawej stronie. Natalia przyspieszyła, kierując się prosto w środek
obozu. Special Rourke a skręcił gwałtownie, przecinając obóz na lewo od ogniska. John
pchnął do przodu M-16, odbezpieczył broń i strzelił do poruszających się ludzkich cieni.
Gwizdnął pocisk odbity rykoszetem od nadwozia. Rourke pociągnął drugą serię.
Człowiek owinięty w koce i chyba w futro niósł nowocześnie wyglądający karabin. W
dziwnie znajomy sposób zaczął strzelać do Rourke a z biodra. John posłał mu serię.
Mężczyzna upadł. Kiedy Rourke zawrócił Specialem, zobaczył w środku obozowiska
Natalię i innego mężczyznę, który wyciągnął z ogniska dużą, płonącą głownię i zamachnął się
w stronę Rosjanki. Natalia zrobiła unik. Nagle wypadła z siodełka, a Special przewiócii się na
nią. Rourke otworzył przepustnicę, wyjechał z obozu, okrążając go łukiem. Mocował się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]