[ Pobierz całość w formacie PDF ]

komentując:
- Na pewno będzie miał włączoną komórkę. Ale rzucone szeptem
 Cholera!" powiedziało mu, że znów natknęła się na pocztę głosową.
Anne nagrała wiadomość i oddała Chase'owi telefon ze słowami:
- Pewnie się z kimś spotyka i nie chce, żeby mu przeszkadzano.
Sprawdzi wiadomości, kiedy będzie mógł.
- A tymczasem?
- Nie wiem, muszę pomyśleć. Ale czas nam się kończy, więc nie
ma co jechać aż do Woodbridge.
- W takim razie zawrócę przy najbliższej okazji - zgodził się
Chase.
Po chwili wjechał znów na autostradę i nacisnął pedał gazu.
Telefon szantażysty kazał mu pilnie wracać do domu.
W połowie drogi do miasta telefon zadzwonił ponownie.
- Teraz to musi być ojciec - rzekła Anne. Podał jej telefon.
- Halo? - odebrała. - Tak, chwileczkę - dodała, oddając mu
słuchawkę. - To Rachel.
- Cześć - powiedział z bijącym mocno sercem. A jeżeli ten
cholerny facet tam się kręci? Jeżeli go wypatrzyła i...
- Chase, znowu dzwoniła mama, żeby się dowiedzieć, jak
zniosłam pogrzeb. Zapraszają mnie na kilka dni razem z Julie do
Peterborough. Mówiła, że ciebie też chętnie by zaprosiła, ale...
- A masz ochotę pojechać?
- Wiesz, że tak. Jej nadopiekuńczość czasami mnie drażni, ale
teraz przyda mi się odrobina matczynej czułości. A wiesz, że tata
zawsze wymyśla mnóstwo zabaw z Julie. Na pewno będzie się tam
czuła lepiej niż tutaj. Bo tutaj wiecznie się tylko o mnie zamartwia.
- Dojedziesz tam sama?
- Jasne.
- No to jedzcie. Wrzuć kilka rzeczy do samochodu i w drogę.
Tak ją poganiał, bo bał się, że ten facet może się kręcić w pobliżu.
Albo że Dave Hustis zechce z nią rozmawiać.
- Na pewno nie masz nic przeciwko temu?
- Pewnie, że nie. Tylko zadzwoń, jak dojedziesz na miejsce,
dobra? Jeżeli mnie nie zastaniesz, to zostaw wiadomość, a ja
oddzwonię, gdybym chciał coś sprawdzić albo o czymś cię
poinformować. I powiedz Julie, że życzę jej dobrej zabawy.
Pożegnali się, a kiedy odłożył słuchawkę, powiedział Anne o
zamiarze Rachel, modląc się w duchu żeby nie musiał dzwonić do
Rachel z informacją, że policja dostała pistolet Grahama i że jej szuka.
Ben Barrett oddzwonił do Anne jeszcze na autostradzie, a kiedy
powiedziała mu o ostatnim telefonie szantażysty, umówili się u niej w
domu.
Chase podjechał jednak najpierw pod swój dom by sprawdzić,
czy Rachel wyjechała już z Julie do Peterborough. Jej samochodu nie
było, nie zauważył też, by ktoś się kręcił w pobliżu. Ulica była
opustoszała, żadnych sąsiadów w zasięgu wzroku, a tym bardziej
szantażysty.
Trochę go to uspokoiło, chociaż o całkowitym spokoju nie mogło
być mowy. Czekanie na konfrontację z zabójcą nie sprzyjało
odprężeniu.
- Zostawię tu jeepa - powiedział na podjezdzie. Postanowił
jednak nie obchodzić domu od tyłu lecz wejść głównym wejściem.
Może to lekka paranoja, ale bał się, czy tamten facet ich teraz aby nie
obserwuje.
W środku nic go nie zaniepokoiło, toteż przeczytali w locie
nagryzmolone naprędce na kartce przez Julie  Do widzenia" i ruszyli
do Anne. Tam czekał na nich przed domem ojciec.
Nie witając się nawet, spytał:
- I co? Dzwonił jeszcze raz? Chase potrząsnął głową.
- No to zastanówmy się, co macie mu powiedzieć, kiedy
zadzwoni. Chociaż sporo zależy od tego, z czym on wystąpi.
Rozmawiali przez całą następną godzinę przy stole na patio.
Najbardziej z całej tej rozmowy ucieszyła Chase'a wiadomość, że Ben
ma broń.
Surowe prawo kanadyjskie zabraniało nawet prywatnym
detektywom noszenia broni, toteż Ben miał jedynie pozwolenie na
noszenie jej między własnym domem a klubem strzeleckim. Tego
jednak wieczoru miał zamiar wziąć ze sobą pistolet. Obiecał, że po
rozmowie z szantażystą pojedzie po niego do domu.
Reszta rozmowy była już jednak mniej krzepiąca. Rozważali
rozmaite możliwości wymiany okupu na narzędzie zbrodni, ale do
czasu telefonu szantażysty mogli jedynie snuć domysły.
Generalnie rzecz biorąc, Chase miał twierdzić, zebrał pieniądze i
próbować się umówić na wymianę. A potem mieli, jak to ujmował
Ben, przyszpilić faceta i dokonawszy aresztu obywatelskiego, oddać
go w ręce policji.
Chase jednak nie łudził się, że takie aresztowanie będzie równie
łatwe, jak brzmiało to w ustach Bena. Facet z pewnością będzie
uzbrojony.
Może i niewielu spośród przestrzegających prawa mieszkańców
Toronto dysponuje bronią, ale inaczej rzecz się ma z elementem
przestępczym. A nikt w sytuacji szantażysty, przyparty do muru, nie
będzie stał z założonymi rękami i patrzył, jak jego plan spala na
panewce.
Poza tym był jeszcze inny szkopuł. Nadal nie wiedzieli, czy za [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl