[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Porozmawiam z nią - powiedziała Helenę, zrywając się z krzesła.
- Co robić? - szepnęła Elizabeth. Czuła się tak, jakby uszło z niej całe powietrze. - Peder jest taki
stary...
- A czy jest miły? - spytała Pernille.
130
- Owszem, jest miły - Elizabeth zaczęła krążyć po kuchni. - Co prawda, nie zawsze zgadza się dawać
ludziom na kreskę, ale... - zamachała rękami. - To przecież nie ma żadnego znaczenia - powiedziała z
rezygnacją. -Maria i tak za niego nie wyjdzie.
- Niewykluczone, że byłoby im razem dobrze.
- Nie ma mowy! Jak pomyślę, że wieczorem mieliby... iść razem do łóżka - Elizabeth zrobiło się słabo
na samą myśl.
Pozostali milczeli. Elizabeth zaczęła chodzić tam i z powrotem. W końcu zjawiła się Helenę.
- I co powiedziała? - spytali chórem. Helenę wzruszyła ramionami.
- Niewiele. Nie chciała o tym rozmawiać. Powiedziała tylko, że to jej wybór.
Elizabeth chciała jeszcze o coś zapytać, ale zamilkła, bo do kuchni weszła Maria. Odrzuciła długi,
brązowy warkocz na plecy i położyła na stole gręple i nożyce do strzyżenia owiec.
- Proszę - powiedziała. - Nożyce trzeba naostrzyć, a gręple są trochę zakurzone. Poproszę Kristiana,
żeby zajął się tym dzisiaj wieczorem.
Zachowywała się tak, jakby nic się nie stało. Elizabeth poczuła się zupełnie bezradna. Maria nagle
zrobiła się taka chłodna i nieprzystępna. Elizabeth wiedziała, że nie ma sensu starać się przemówić
siostrze do rozsądku. Kiedyś tak samo zachowywała się Helenę, kiedy była związana z Palem Persa.
Ale to był zły człowiek, pomyślała. A Peder sprawia wrażenie miłej osoby. Tak czy inaczej, Ma-ryjka
nie może pójść z nim do ołtarza. Nigdy!
- Pójdę do tkalni i przyniosę dodatkowy kołowrotek - oznajmiła Maria.
Elizabeth odczekała, aż siostra znajdzie się na schodach prowadzących na poddasze i dopiero wtedy
ruszyła za nią. Kiedy weszła na górę, Maria była w tkalni.
- Posłuchaj - odezwała się Elizabeth i zamknęła za so-
131
bą drzwi. - Powiedziałaś, że Peder już wcześniej zaproponował ci małżeństwo, ale ty poprosiłaś go o
czas do namysłu. Jak możesz w ogóle brać pod uwagę takie rozwiązanie?
Maria nie odpowiedziała, udając, że jest bardzo zajęta szukaniem kołowrotka.
Elizabeth już miała zapytać, czy to Peder jest ojcem dziecka, ale w ostatniej chwili zrezygnowała.
Maria od początku twierdziła, że to żonaty mężczyzna. I na pewno mówiła prawdę.
- Nie zapominaj, że małżeństwo to więcej niż wspólne posiłki i wychowywanie dziecka. Pomyślałaś o
tym, że będziesz musiała dzielić z Pederem małżeńskie łoże?
Maria wciąż milczała.
- Peder jest stary - ciągnęła Elizabeth. - On jest dobrze po pięćdziesiątce, a ty masz zaledwie
dwadzieścia dwa lata. Na litość boską! Przecież on mógłby być twoim ojcem!
- Wiem o tym.
Odpowiedz padła tak niespodziewanie, że Elizabeth aż podskoczyła z wrażenia.
- I mimo to chcesz zostać jego żoną?
- Mówiłam przecież, że jeszcze nie podjęłam decyzji.
- Pewnego dnia zjawi się jakiś miły, młody mężczyzna - powiedziała Elizabeth pewnym głosem,
podchodząc do siostry. - Ktoś w twoim wieku, kto pokocha ciebie i dziecko.
- Już dawno przestałam wierzyć w bajki.
- Kristian oświadczył mi się, chociaż miałam na utrzymaniu dwie osoby.
- To był prawdziwy cud, a cuda nie zdarzają się jeden po drugim. W każdym razie nie w tej samej
rodzinie.
- Proszę cię, odpowiedz Pederowi, że za niego nie wyjdziesz. Tu w Dalsrud niczego ci nie zabraknie, z
mężem czy bez niego.
- Tak, to prawda, ale... - Maria spuściła głowę. - Mu-
137
szę zacząć żyć na własny rachunek. Nie mogę mieszkać z wami do końca swoich dni.
- Oczywiście, że możesz! - Elizabeth chciała objąć ją ramieniem, ale Maria zrobiła unik.
- Nie rób tego - powiedziała błagalnym, a jednocześnie żdecydowanym tonem.
Elizabeth cofnęła rękę.
- Przemyśl to, co powiedziałam - poprosiła. Odwróciła się i ciężkim krokiem ruszyła w stronę kuchni.
Wolałaby posiedzieć trochę w samotności, ale to było niemożliwe. Czekało na nią mnóstwo pracy.
- I co? Rozmawiałaś z nią? - spytała Helenę, gdy tylko Elizabeth stanęła w drzwiach.
- Tak, ale bez rezultatu, chociaż...
Nagle jej oczom ukazał się nieoczekiwany widok. Zobaczyła mężczyznę idącego po górach. Był
odwrócony plecami, więc nie widziała jego twarzy. Nagle zrobił krok do tyłu, pośliznął się - i spadł.
Przerażona przytrzymała się framugi drzwi i wydała okrzyk.
Lina podbiegła do niej.
- Co ci jest?
- Ja tylko... Nagle zakręciło mi się w głowie - skłamała Elizabeth, na próżno próbując przywołać
obraz.
- Odpocznij sobie przez chwilę - powiedziała Lina i pomogła jej usiąść na krześle. Elizabeth ukryła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl