[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na jaw, na pewno wybaczysz swojej matce. Alice jest dobrÄ… kobietÄ…. Przez
te wszystkie lata żyła jedynie dla ciebie, właściwie nie myślała o niczym
innym, tylko o tym, żeby tobie było dobrze.
Emily skinęła głową. Ona też odnosiła takie wrażenie. A równocześnie
matka, obciążona tymi wszystkimi tajemnicami, budowała ich życie na
kłamstwie. Jak mogła wyjechać i porzucić własnego syna, a potem nigdy
więcej nie nawiązać z nim kontaktu? Dobra matka tak nie postępuje.
- Statek przybędzie w czwartek. Przyjadę po ciebie o dziewiątej i od-
wiozÄ™ ciÄ™ na Festningskaien.
Na krótką chwilę pojawiło się w niej pragnienie przygody. Znowu wy-
ruszy w podróż. Nie po to, by objąć wymagającą wysiłku posadę, tam nie
będzie ludzkiego gadania o  panience z Bergen, która nie ma pierścionka
na palcu i najwyrazniej boi siÄ™ ludzi".
Spotkała się już z Karstenem, rozmawiała z nim i jakoś to przeżyła.
Zaczęła też chodzić po ulicach rodzinnego miasta wyprostowana i z pod-
niesioną głową. To przecież Karsten zdradził, nie ona. Teraz wybiera się
znowu w podróż i wróci tutaj jako zupełnie, inna kobieta. Jako Amelia
Victoria Egeberg. Próbowała poznać smak swoich nowych imion: Amelia
Victoria. To niełatwe. Ona to przecież Emily. A jeśli naprawdę jest Ame-
lią? Wszystko możliwe. W tej chwili przepełniało ją buzujące uczucie, mia-
ła wrażenie, że czuje na sobie gorące spojrzenie ojca, słyszy jego głos:
moja ukochana córeczko. Kocham cię bardziej niż kogokolwiek na
całym świecie.
47
R
L
- JadÄ™ do Kragerø, mamo.
Matka poruszyła się niespokojnie na łóżku, ale nie otworzyła oczu.
- Thorvald Berner mówi, że powinnam być obecna przy otwarciu te-
stamentu ojca. Poza tym chętnie odwiedzę jego grób.
Przez twarz matki przemknął cień, jakby skuliła się na swoim posłaniu.
- Gzy chciałabyś mi coś powiedzieć, zanim wyjadę, mamo? Czy jest
coś, co powinnam wiedzieć?
Matka w dalszym ciągu nie otwierała oczu, Emily wiedziała jednak, że
słyszy, co córka do niej mówi. Przeniknęła ją nagła złość. Nie miała wąt-
pliwości, że trudno jej będzie wybaczyć matce, niezależnie od tego, czego
dowie siÄ™ w Kragerø.
Parawan został lekko odsunięty i zakonnica, którą nazywano siostrą
Therese, podeszła i położyła dłoń na ramieniu Emily, jakby chciała ją po-
cieszyć. Emily opowiedziała siostrze o powodach, dla których musi wyje-
chać. Nie wyjawiła zbyt wiele, ale wystarczająco, by tamta mogła zrozu-
mieć, dlaczego Emily zmuszona jest opuścić matkę w tym stanie.
- Czy ja naprawdę mogę ją tak zostawić? - spytała cicho, dostrzegając
kątem oka, że twarz matki tężeje w oczekiwaniu na odpowiedz.
- Oczywiście, że pani może, panno Meyer. Przecież to słuszne, że chce
pani odwiedzić grób swojego ojca. Kryzys u pani Meyer już minął. Bę-
dziemy się tu nią opiekować jak najlepiej. Poza tym ma przyjaciółkę, panią
Grandal. No i oczywiście mecenasa. Tak że pani może spokojnie pojechać.
48
R
L
- No to dobrze.
Mam tam w okolicy dobrego przyjaciela, irlandzkiego księdza. Miesz-
ka na jednej z wysp w pobliżu Kragerø, gdzie siÄ™ osiedliÅ‚, żeby żyć w sku-
pieniu i modlitwie. Nazywa siÄ™ ojciec Liam.
Emily skinęła głową i zerknęła na matkę.
- Gdyby pani potrzebowała jakiejś pomocy - mówiła dalej siostra The-
rese - to proszę się nie wahać i odszukać ojca Liama. To dobry człowiek.
NapiszÄ™ do niego list.
- Dziękuję, siostro Therese - odparła Emily, przekonana, że w żadnym
razie szukać obcego kapłana nie będzie, w dodatku kapłana, który należy
do innego zgromadzenia religijnego niż ona. Wstała. - %7łegnaj, mamo. Wy-
jeżdżam jutro wcześnie rano.
W tym momencie matka otworzyła oczy. Po omacku odszukała rękę
córki, ścisnęła ją mocno w obu dłoniach.
- Obiecaj mi, że wrócisz, niezależnie od tego, co oni ci o mnie powie-
dzÄ…! Wracaj, Emily! JesteÅ› wszystkim, co mam.
- Masz jeszcze syna.
Matka skuliła się, jakby ktoś ją uderzył, i Emily ogarnęło współczucie.
Matka jest chora i boi się, że zostanie sama. Przypomniała sobie słowa ojca.
- Czy to prawda, mamo, że oczekiwałaś dziecka, kiedy jechałyśmy tu-
taj?
Chora umilkła, wydawała się nieobecna, nie odpowiedziała na pytanie.
- Mamo! MiaÅ‚aÅ› podobno wrócić do Kragerø po urodzeniu dziecka.
Tak jest napisane w liście, który znalazłam w szkatułce.
- On nie miał prawa!
- On już nie żyje, mamo.
- Moje dziecko też nie. - Głos matki był ledwie dosłyszalny. - Straci-
Å‚am je w czasie katastrofy.
Emily ostrożnie uwolniła rękę i stwierdziła, że matka, bardzo wyczer-
pana, ponownie przymknęła oczy. Wyglądało to tak, jakby zapadła w głę-
boki sen. %7łegnaj, mamo, powiedziała w duchu.
R
L
Uświadomiła sobie teraz, że nie zna własnej matki, to jest, niestety,
prawda. Oślepiona łzami wstała i wyszła za siostrą Therese na korytarz.
Czy dzieci w ogóle kiedykolwiek poznają swoich rodziców? Czyż nie jest
tak, że wszyscy ojcowie i matki mają swoje tajemnice?
Potrząsnęła głową. Nie mogła pojąć, że matka nie pragnęła przedstawić
jej własnej wersji wydarzeń z przeszłości, zanim córka wyjedzie do Krage-
rø. Chyba że... przystanęła jak wryta. Chyba że matka chce siÄ™ najpierw
dowiedzieć, ile Emily zdoła wyjaśnić! Nie, to niemożliwe. Jej własna mat-
ka nie może być aż tak wyrachowana, nie ma aż tyle do ukrycia. Jej miła,
dobra mama.
Pospiesznie ruszyła dalej, zeszła po schodach na ulicę, w szary bergeń-
ski dzień. Widziała resztki brudnego śniegu na chodniku i poczuła na twa-
rzy krople deszczu. Oto znowu wyrusza w drogÄ™. Jutro rano.
50
R
L
ROZDZIAA 6
Droga Amelio Meyer!
Ku swemu wielkiemu wzburzeniu dowiedziałam się właśnie, że adwo-
kat mojego świętej pamięci małżonka prosił, żeby Pani przyjechała do
Kragerø, aby być obecna przy otwarciu jego testamentu. Moje biedne
dziecko! Musiała się Pani znalezć w okropnej sytuacji. Pani, która o mało
nie straciła życia w morskiej katastrofie, a teraz, zimą, kiedy morze jest
takie grozne, każda wyprawa statkiem graniczy z hazardem...! Nie znajdu-
ję słów, by wyrazić, co czuję.
Jak najszybciej pobiegłam do biurka, żeby skreślić tych parę słów.
Droga, kochana panno Meyer, naprawdę nie musi Pani czuć się zobowią-
zana do przyjazdu tutaj! Jeżeli mój mąż wspomniał o Pani w swoim te-
stamencie, to my oczywiście całą sprawę załatwimy. Niestety, jego finanse
nie stały najlepiej. Przejście od żaglowców do statków parowych poważnie
dotknęło kupców w Kragerø. Mój mąż należaÅ‚, niestety, do ludzi, którzy
nie zdołali się przystosować do naszych czasów. Gdyby nie mój najstarszy
syn, Gerhard, oraz handel lodem, który właśnie mój syn prowadzi, to
obawiam się, że bankructwo rodziny byłoby faktem.
Nie chcę Pani dręczyć nieprzyjemnymi szczegółami ekonomicznymi,
pragnę jedynie powiedzieć, że może Pani spokojnie pozostać w Bergen.
Z szacunkiem
Rebekka Egeberg, wdowa po Wilhelmie Auguście Egebergu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl