[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Kto to był? - zapytał.
Innocence usiadła na łóżku. Nie była już tak bardzo
blada, lecz w jej twarzy zauważyÅ‚ coÅ›, co bardzo go prze­
raziło.
124
- Och, jaka jestem rozbita! - Skrzywiła się, rozcierając
obolałe ramiona. - Czuję się tak, jakbym stoczyła mecz
bokserski.
Jednym skokiem Raven znalazÅ‚ siÄ™ obok niej. Aagod­
nym gestem odsunÄ…Å‚ kosmyk wÅ‚osów opadajÄ…cych na po­
ranione czoło.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Dobrze - odparła.
Widział, że nadrabia miną.
- NaprawdÄ™?
- Tak. Powinnam zaraz jechać do domu. Przez całą noc
nie zmrużyłam oka.
Raven wiedział, że kłamała.
- Jest dopiero szósta rano.
Zsunęła okrywajÄ…ce jÄ… przeÅ›cieradÅ‚o i znów siÄ™ skrzy­
wiła.
- Tu jest okropny hałas. Nie do wytrzymania. A ten
telefon, to już szczyt wszystkiego!
- Pojedziesz do domu dopiero wtedy, kiedy lekarz wy­
razi na to zgodÄ™.
- Głuptasie, nie zapominaj, że ja też jestem lekarzem.
- Ale teraz występujesz w roli pacjentki.
- Czemu tak siÄ™ upierasz? NaprawdÄ™ dobrze siÄ™ czujÄ™.
Gdyby było inaczej, nie opuszczałabym szpitala.
- Od kogo był ten telefon? - zapytał Raven.
Zobaczył, że Innocence drżą usta. W oczach pojawiły
siÄ™ Å‚zy.
- To... to dzwonił on - szepnęła zbielałymi wargami.
- Czego chciał? - Głos Ravena brzmiał teraz łagodnie.
- Nieważne. Muszę... muszę zaraz jechać do domu.
- Nigdzie nie pojedziesz, dopóki się nie dowiem, o co
chodzi.
125
- Mówił... mówił, że małą dziewczynkę łatwo udusić.
- Do diabÅ‚a, czemu od razu nie powiedziaÅ‚aÅ›? - wy­
krzyknął Raven. Zerwał prześcieradło przykrywające
Innocence.
- Nie wiem. Nie mam pojęcia.
Kłamała. Znowu.
- Zadzwoń do domu i ostrzeż wszystkich - poprosiła -
a ja tymczasem siÄ™ ubiorÄ™.
- Dobrze.
Raven patrzył, jak Innocence podnosi się z łóżka
i rozwiązuje tasiemkę przy szpitalnej koszuli. Wysunęła
z rękawa jedno ramię. Podniosła wzrok i dopiero wtedy
uprzytomniła sobie, że rozbiera się przed nim. Zachowuje
się tak, jakby byli mężem i żoną. Tak, jakby ta intymna,
codzienna czynność była czymś najbardziej naturalnym
pod słońcem.
Dojrzała pożądliwy wzrok Ravena. Speszona, szybko
ponownie wciągnęła na siebie koszulę.
- Niepotrzebnie siÄ™ krÄ™pujesz - odezwaÅ‚ siÄ™ cichym gÅ‚o­
sem. - Przecież wiem, jak wyglądasz. Widziałem cię nagą.
- Ale nigdy wiÄ™cej nie zobaczysz! - wybuchnęła z nie­
spodziewaną gwałtownością. - Miałeś przecież dzwonić.
Czemu tego nie robisz?
Pobiegła do łazienki.
Raven wziął słuchawkę do ręki. Wykręcił numer, lecz
nie udało mu się uzyskać połączenia.
ByÅ‚ wczesny ranek. Szybko mknÄ…ca ciężarówka wzno­
siła na drodze tumany kurzu. Jechali na ranczo Judith Le-
scuer. Gdyby Raven nie przejÄ…Å‚ siÄ™ tak bardzo losem dzie­
cka, pewnie dostrzegłby urok rozpoczynającego się dnia.
Był wolny i miał obok siebie ukochaną kobietę.
126
Z rozwianymi ognistymi włosami i smukłą, białą szyją
wyglądała jak zjawisko.
Wokół drogi roztaczał się sielski krajobraz. Wysokie
trawy pokrywała rosa. Nisko stojące na niebie słońce
oÅ›wietlaÅ‚o smukÅ‚e cyprysy rosnÄ…ce wokół strumienia. Wi­
dok byÅ‚ wspaniaÅ‚y. W tak piÄ™knej, spokojnej scenerii wio­
sennego poranka trudno byÅ‚o sobie wyobrazić niebezpie­
czeństwo czyhające ze strony Noaha.
Niemal całą drogę przebyli w milczeniu.
- Słuchaj, doceniam wszystko, co dla mnie zrobiłeś
- pierwsza odezwała się Innocence, kiedy dojechali na
miejsce i Raven zatrzymał samochód.
Dlaczego stała się tak bardzo niespokojna? zastanawiał
się. Czyżby chciała się go pozbyć?
- Chcesz powiedzieć, że jesteÅ› mi wdziÄ™czna - zauwa­
żył sucho.
- Tak. Przyszedłeś mi wczoraj z pomocą. Uratowałeś
życie. A potem zawiozÅ‚eÅ› do szpitala - recytowaÅ‚a jak wy­
uczonÄ… lekcjÄ™ nienaturalnym gÅ‚osem. - Na zawsze pozo­
stanÄ™ twojÄ… dÅ‚użniczkÄ…. Ale... - zawahaÅ‚a siÄ™ - ale uwa­
żam, że nie możemy się więcej spotykać. Nie powinnam
przychodzić do Panja. Nie... nie powinnam iść z tobą do
łóżka.
- Jeśli tak sądzisz, to dlaczego to zrobiłaś?
- Z poczucia winy.
- Jesteś pewna, że tylko dlatego?
ZmieszaÅ‚a siÄ™. Nie wytrzymaÅ‚a jego badawczego spo­
jrzenia.
- Tak. Oczywiście. - Kłamstwo ledwie przeszło jej
przez gardło.
Raven nie potrafił dłużej się powstrzymywać. Pragnął
przynajmniej dotknąć Innocence. Wysunął rękę i delikat-
127
nym ruchem zsunÄ…Å‚ z jej czoÅ‚a kosmyk opadajÄ…cych wÅ‚o­
sów.
Drgnęła gwałtownie. Odsunęła się szybko.
- Dlaczego powiedziałaś, że mnie kochasz? - zapytał
spokojnie.
- Udawałam. To była tylko gra.
- Bardzo przekonujÄ…ca.
- Daj spokój!
Raven westchnął głęboko. Z trudem udało mu się ukryć
rozgoryczenie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl