[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samo atrakcyjnie jak zawsze i na jego widok Heather
przeszył dreszcz podniecenia. Odłożyła do kartonu przed-
miot, który właśnie trzymała, bo bała się, że zaraz jej
wypadnie z drżących rąk.
Na szczęście zdążyła już zebrać z biurka zdjęcia Tim-
my'ego!
- Naprawdę nie musiałeś tu przychodzić - powiedzia-
ła z wymuszonym uśmiechem. Bardzo się bała, że któryś
z jej kolegów może akurat wejść do klasy, zobaczyć Ju-
stina i powiedzieć coś, czego nie należało mówić.
Justin wszedł dalej, omiatając spojrzeniem gołe ściany,
stertę małych stolików i krzesełek.
- Kończysz już?
Spojrzała na niego niechętnie i tak ostrożnie, jakby
miała przed sobą pluton egzekucyjny.
- Tak. A to pudło zabieram do domu - powiedziała,
zatrzaskując pokrywę.
- Zaniosę ci je do samochodu.
Heather rozejrzała się jeszcze, zadowolona, że przy-
szła tu dziś tak wcześnie, bo inaczej nie wiadomo, co
Justin mógłby zobaczyć. Wzięła torebkę, nie zauwa-
żając, że jest otwarta. Cała zawartość wysypała się na
biurko.
- Och! - Wściekła na siebie, zgarnęła rzeczy, by nie
spadły na podłogę.
- Pomogę ci - powiedział Justin z uśmiechem. Zła-
S
R
pał pióro, które już się zsuwało z brzegu blatu, a potem
zdążył jeszcze uratować płytę kompaktową.
Smoczek Timmy'ego! Zauważyła go w chwili, gdy
Justin już po niego sięgał. Zawsze nosiła go w torebce
w razie jakiejś gwałtownej potrzeby. Gdy Justin uświa-
domił sobie, co to jest, rzucił Heather pytające spojrzenie,
a jego brwi zbiegły się, tworząc na czole głęboką bruzdę.
- Eee... to mojej przyjaciółki - powiedziała szybko.
- Prosiła mnie któregoś dnia, żebym popilnowała jej
dziecka, i zostawiła u mnie smoczek. - Przygryzła war-
gę. - Miałam jej to oddać, ale ciągle o tym zapominam.
Bruzda na czole Justina powoli się wygładzała. Wzru-
szył ramionami, wziął smoczek z biurka i podał go Hea-
ther.
Mało brakowało! Heather wepchnęła smoczek razem
z innymi rzeczami do torebki i zatrzasnęła zamek. Za-
mierając z przerażenia, spojrzała na Justina, ale nie wy-
glądało na to, by żywił jakieś podejrzenia. Odchrząknęła
i ruszyła do drzwi.
- Jestem gotowa - powiedziała.
Justin wziął wypchany karton i poszedł za nią. Włożył
pudło do bagażnika. W tym czasie Heather zwolniła za-
mek drzwi kierowcy. Ale zanim zdążyła je otworzyć, Ju-
stin już przy niej stał, unieruchamiając je ręką. Heather
odwróciła się i spojrzała na niego.
- Czy jest coś, w czym mógłbym ci pomóc w domu?
- spytał.
Heather udała, że się nad tym zastanawia, wiedząc
bardzo dobrze, że nie może go tam wpuścić. Matka nie-
długo przyjdzie z Timmym i zostanie, by pomóc jej się
S
R
spakować. Zamierzając zamieszkać u córki na czas jej
nieobecności, już przyniosła sporo swoich rzeczy.
- Nie, dziękuję. Naprawdę mam już prawie wszystko
gotowe. Poza tym mama dziś do mnie przychodzi.
Na wspomnienie teściowej jego zwykle poważna
twarz się ożywiła.
- Co u niej słychać?
- Wszystko w porządku - uśmiechnęła się Heather.
- A co jej powiedziałaś?
- O nas? Prawdę. - Nie chciała jeszcze bardziej mnożyć
sekretów między sobą a Justinem. - Ten ostatni rok nie
był łatwy. Pomogła mi bardziej, niż potrafiłabym wyrazić.
- Cieszę się, że była przy tobie. - On, w przeciwień-
stwie do Heather, nie miał się do kogo zwrócić.
Zresztą i tak nikomu by się nie zwierzał. Już dawno temu
nauczył się polegać wyłącznie na sobie i nie widział po-
wodów, by to zmieniać tylko dlatego, że poznał swoją
matkę i rodzeństwo.
- Jak przypuszczam, powiedziałaś jej o Teksasie?
Heather skinęła głową.
- Tak. Mama przypilnuje domu podczas mojej nie-
obecności. Powiedziałam jej też, że poznałeś swoją mat-
kę. - Przesunęła ręką po jego ramieniu i szybko ją za-
brała. - Bardzo się z tego ucieszyła.
Justin wcale się nie zdziwił. Poza Heather, Kathryn
była jedyną osobą na świecie, która szczerze się o niego
troszczyła. Ciekawe, co ona myśli o nim teraz. Bez
ostrzeżenia wszedł z powrotem w życie jej córki. Na i
pewno zastanawia się nad jego pobudkami. Ale przecież ;;
nie mógł jej tego mieć za złe.
S
R
- Pozdrów ją ode mnie. Chętnie bym się z nią zo-
baczył po powrocie.
- Jestem pewna, że ona też chętnie cię zobaczy - od-
parła. Już się niecierpliwiła. Spieszyło jej się do domu.
Miała jeszcze sporo do zrobienia, a chciała jak najwięcej
czasu spędzić z Timmym. Przecież zostawia synka na ca-
łe dwa tygodnie!
- A więc spotkamy się rano. - Justinowi ciężko było
się z nią rozstać, ciągle też dręczyła go obawa, że Heather
jeszcze może zmienić decyzję. Na samą myśl o tym serce
niemal mu się zatrzymywało.
- Oczywiście - odparła niecierpliwie, próbując otwo-
rzyć drzwi samochodu, ale Justin ich nie puszczał. Spojrza-
ła
na niego, a on pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną jechać i że chcesz
dać nam jeszcze jedną szansę - szepnął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
samo atrakcyjnie jak zawsze i na jego widok Heather
przeszył dreszcz podniecenia. Odłożyła do kartonu przed-
miot, który właśnie trzymała, bo bała się, że zaraz jej
wypadnie z drżących rąk.
Na szczęście zdążyła już zebrać z biurka zdjęcia Tim-
my'ego!
- Naprawdę nie musiałeś tu przychodzić - powiedzia-
ła z wymuszonym uśmiechem. Bardzo się bała, że któryś
z jej kolegów może akurat wejść do klasy, zobaczyć Ju-
stina i powiedzieć coś, czego nie należało mówić.
Justin wszedł dalej, omiatając spojrzeniem gołe ściany,
stertę małych stolików i krzesełek.
- Kończysz już?
Spojrzała na niego niechętnie i tak ostrożnie, jakby
miała przed sobą pluton egzekucyjny.
- Tak. A to pudło zabieram do domu - powiedziała,
zatrzaskując pokrywę.
- Zaniosę ci je do samochodu.
Heather rozejrzała się jeszcze, zadowolona, że przy-
szła tu dziś tak wcześnie, bo inaczej nie wiadomo, co
Justin mógłby zobaczyć. Wzięła torebkę, nie zauwa-
żając, że jest otwarta. Cała zawartość wysypała się na
biurko.
- Och! - Wściekła na siebie, zgarnęła rzeczy, by nie
spadły na podłogę.
- Pomogę ci - powiedział Justin z uśmiechem. Zła-
S
R
pał pióro, które już się zsuwało z brzegu blatu, a potem
zdążył jeszcze uratować płytę kompaktową.
Smoczek Timmy'ego! Zauważyła go w chwili, gdy
Justin już po niego sięgał. Zawsze nosiła go w torebce
w razie jakiejś gwałtownej potrzeby. Gdy Justin uświa-
domił sobie, co to jest, rzucił Heather pytające spojrzenie,
a jego brwi zbiegły się, tworząc na czole głęboką bruzdę.
- Eee... to mojej przyjaciółki - powiedziała szybko.
- Prosiła mnie któregoś dnia, żebym popilnowała jej
dziecka, i zostawiła u mnie smoczek. - Przygryzła war-
gę. - Miałam jej to oddać, ale ciągle o tym zapominam.
Bruzda na czole Justina powoli się wygładzała. Wzru-
szył ramionami, wziął smoczek z biurka i podał go Hea-
ther.
Mało brakowało! Heather wepchnęła smoczek razem
z innymi rzeczami do torebki i zatrzasnęła zamek. Za-
mierając z przerażenia, spojrzała na Justina, ale nie wy-
glądało na to, by żywił jakieś podejrzenia. Odchrząknęła
i ruszyła do drzwi.
- Jestem gotowa - powiedziała.
Justin wziął wypchany karton i poszedł za nią. Włożył
pudło do bagażnika. W tym czasie Heather zwolniła za-
mek drzwi kierowcy. Ale zanim zdążyła je otworzyć, Ju-
stin już przy niej stał, unieruchamiając je ręką. Heather
odwróciła się i spojrzała na niego.
- Czy jest coś, w czym mógłbym ci pomóc w domu?
- spytał.
Heather udała, że się nad tym zastanawia, wiedząc
bardzo dobrze, że nie może go tam wpuścić. Matka nie-
długo przyjdzie z Timmym i zostanie, by pomóc jej się
S
R
spakować. Zamierzając zamieszkać u córki na czas jej
nieobecności, już przyniosła sporo swoich rzeczy.
- Nie, dziękuję. Naprawdę mam już prawie wszystko
gotowe. Poza tym mama dziś do mnie przychodzi.
Na wspomnienie teściowej jego zwykle poważna
twarz się ożywiła.
- Co u niej słychać?
- Wszystko w porządku - uśmiechnęła się Heather.
- A co jej powiedziałaś?
- O nas? Prawdę. - Nie chciała jeszcze bardziej mnożyć
sekretów między sobą a Justinem. - Ten ostatni rok nie
był łatwy. Pomogła mi bardziej, niż potrafiłabym wyrazić.
- Cieszę się, że była przy tobie. - On, w przeciwień-
stwie do Heather, nie miał się do kogo zwrócić.
Zresztą i tak nikomu by się nie zwierzał. Już dawno temu
nauczył się polegać wyłącznie na sobie i nie widział po-
wodów, by to zmieniać tylko dlatego, że poznał swoją
matkę i rodzeństwo.
- Jak przypuszczam, powiedziałaś jej o Teksasie?
Heather skinęła głową.
- Tak. Mama przypilnuje domu podczas mojej nie-
obecności. Powiedziałam jej też, że poznałeś swoją mat-
kę. - Przesunęła ręką po jego ramieniu i szybko ją za-
brała. - Bardzo się z tego ucieszyła.
Justin wcale się nie zdziwił. Poza Heather, Kathryn
była jedyną osobą na świecie, która szczerze się o niego
troszczyła. Ciekawe, co ona myśli o nim teraz. Bez
ostrzeżenia wszedł z powrotem w życie jej córki. Na i
pewno zastanawia się nad jego pobudkami. Ale przecież ;;
nie mógł jej tego mieć za złe.
S
R
- Pozdrów ją ode mnie. Chętnie bym się z nią zo-
baczył po powrocie.
- Jestem pewna, że ona też chętnie cię zobaczy - od-
parła. Już się niecierpliwiła. Spieszyło jej się do domu.
Miała jeszcze sporo do zrobienia, a chciała jak najwięcej
czasu spędzić z Timmym. Przecież zostawia synka na ca-
łe dwa tygodnie!
- A więc spotkamy się rano. - Justinowi ciężko było
się z nią rozstać, ciągle też dręczyła go obawa, że Heather
jeszcze może zmienić decyzję. Na samą myśl o tym serce
niemal mu się zatrzymywało.
- Oczywiście - odparła niecierpliwie, próbując otwo-
rzyć drzwi samochodu, ale Justin ich nie puszczał. Spojrza-
ła
na niego, a on pochylił się i delikatnie pocałował ją w usta.
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną jechać i że chcesz
dać nam jeszcze jedną szansę - szepnął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]