[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie wierzę. To niemożliwe, to jakaś kompletna bzdura! Chcesz powiedzieć, że co? %7łe tę
okolicę odwiedza UFO?
UFO, obcy, kosmici, szarzy nazywaj ich, jak chcesz. W każdym razie oni tu są i
myślę, że już o tym wiesz.
Czytałam kiedyś, że według egzorcystów i demonologów rzekomi kosmici to
demony. Zwodnicze, złe duchy przypomniałam sobie.
To nie są żadne złe duchy! To są całkiem realne, cholernie inteligentne istoty, które
potrafią czytać w myślach i snach, rozkazywać samą siłą woli i wodzić ludzi za nos, jak
pociągane na sznurkach marionetki! krzyknął, wyraznie wytrącony z równowagi.
To nie ma żadnego sensu, Maciek. Odwiez mnie, proszę, do domu powiedziałam
zmęczonym głosem.
Nagle z całą wyrazistością przypomniał mi się nocny koszmar i stojący nad moim
łóżkiem intruz, jednak nie miałam najmniejszej ochoty myśleć o tym teraz. To tylko zły sen,
nic niezwykłego. Wszystkie te paranormalne bzdety są dobre dla żądnych taniej sensacji
znudzonych nastolatków powiedziałam sobie.
Jasne. Odwiozę cię do domu, ale pamiętaj ostrzegałem cię. Wyjedz stąd, zostaw to
miejsce, wróć do Bielska! Ratuj się, póki jeszcze możesz. Jeśli cię sobie upatrzą, już nie
uciekniesz...
Nagle pomyślałam o Borucie. To dziwne hipnotyczne spojrzenie, ta jego ciągła
obecność... Do tego złe sny, ciągły niepokój i poczucie bycia obserwowaną. I tamto
popołudnie, kiedy znalazłam na podjezdzie mój ubłocony po same klamki samochód, nie
mogąc sobie przypomnieć, co zrobiłam z czasem i gdzie, do cholery, byłam. Czy to możliwe,
że... Chryste, chyba tracę rozum uśmiechnęłam się krzywo, ściągając Maćkową bluzę. W
samochodzie zrobiło się duszno, a bijący o dach deszcz przyprawiał mnie o klaustrofobię.
Jedzmy już poprosiłam.
Maciek uruchomił silnik i wolno ruszył, w milczeniu wpatrując się w zalaną strugami
deszczu wąską drogę.
Nie uwierzyłaś mi, prawda? zapytał cicho.
Szczerze? Nie. I wybacz, bo znamy się nie od dziś, ale zaczynam się zastanawiać, czy
nie żyjesz ostatnio w zbyt dużym stresie. Ciąża Anety, nadgodziny w pracy...
Bla, bla, bla. Nie jestem wariatem, Natalia! Oni wrócili i módl się, żebyś nie przekonała
się o tym na własnej skórze! krzyknął. Poczytaj sobie o tym, pogrzeb w sieci, oglądnij
parę dokumentów. Oni są realni, tak jak ty czy ja, a miliony ludzi na świecie otwarcie
przyznają się do kontaktu z nimi!
Serio? Ja osobiście jakoś nikogo takiego nie znam powiedziałam. A odnośnie do
tych dokumentów... widziałam kiedyś wywiad z jakimiś amerykańskimi lekarzami.
Obserwowali ludzi twierdzących, że nocą porwało ich UFO. Pacjenci byli przekonani, że
jakieś niskie szare istoty wchodzą nocą do ich sypialni i byli pewni, że są całkowicie
przebudzeni, jednak EEG bezdyskusyjnie wykazywało, że śpią. Spali, rozumiesz? Byli
pogrążeni we śnie, chociaż wydawało im się, że wszystko to dzieje się na jawie. Według
lekarzy to zwykły paraliż senny, a nie żadne uprowadzenia, Maciek! Takiemu stanowi
towarzyszą halucynacje i uczucie skrajnego przerażenia, jednak nie ma to nic wspólnego z
żadnymi paranormalnymi zjawiskami!
Naprawdę jesteś tego taka pewna? Powiedz mi szczerze, nie miewasz ostatnio
koszmarów?! Nie czujesz się obserwowana? A może już ich widziałaś? Przypomnij sobie,
Natalia! wrzasnął.
Znowu pomyślałam o poprzedniej nocy. Upiorna świadomość czyjejś obecności w
sypialni, rozbita szklanka, rozcięta na szkle noga, majacząca nad łóżkiem szara postać o
hipnotyzującym spojrzeniu. To tylko sen czy rzeczywiście działo się coś koszmarnego? Może
jestem jak jedna z tych irytujących bohaterek marnych horrorów? Wszyscy dookoła już
wiedzą, że zanosi się na coś strasznego, a ja zaprzeczam, nie chcąc przyjąć do wiadomości
ogromu szaleństwa, które czai się w pobliżu?
Oni wrócili powtórzył sąsiad tonem, w którym usłyszałam pewność i zacięcie.
Wrócili, i wiesz co? Tutaj nie chodzi tylko o uprowadzenia, chociaż one też się zdarzają. Tutaj
chodzi o czyste zło. Oni nami sterują, nie rozumiesz tego?! Ci wszyscy ludzie... Myślisz, że
naprawdę zrobiliby te okrutne rzeczy, gdyby oni im nie kazali?!
Ale czemu?! Czemu mieliby nam to robić?! krzyknęłam.
Są różne teorie. Ale skoro nie chcesz o tym rozmawiać... Sąsiad nagle nabrał wody w
usta, co przyjęłam z niekłamaną ulgą.
Przez chwilę milczeliśmy. W końcu zapytałam Maćka, czemu w takim razie stąd nie
wyjedzie.
Skoro wiesz o tym od lat i tak bardzo się ich boisz, czemu nie wyjedziesz? Sprzedaj
dom, zabierz rodzinę i zacznijcie wszystko od nowa.
Od nowa?! Dziewczyno, nie stać mnie na wyjazd! Dom jest w opłakanym stanie, w
dodatku wielkości pudełka od butów. Za jego równowartość mógłbym w mieście kupić co
najwyżej budę dla psa! Mamy długi i gdyby nie teściowie, pewnie zupełnie byśmy sobie nie
poradzili. Nie stać nas na przeprowadzkę, jeśli to właśnie zasugerowałaś! huknął na mnie
Maciej i atmosfera w samochodzie zrobiła się nieprzyjemna.
Odwróciłam głowę, wpatrując się w zalane deszczem boczne okienko. Czy to możliwe,
że nasza przyjazń właśnie się skończyła? zastanawiałam się. Nie znałam Maćka od tej
strony, nie miałam pojęcia, jakie bzdury lęgną mu się gdzieś pod czaszką. Nienawidziłam
ludzi ogarniętych jakimiś paranoicznymi wizjami i nie wiedziałam, czy nadal chcę się z nim
spotykać. Nie chodziło nawet o to, że uważałam jego słowa za kompletną bzdurę. Ja chyba
zwyczajnie zaczęłam się go bać...
Wyjechaliśmy na drogę, kierując się w stronę Lisiego Wzgórza. Maciej milczał, w końcu
przypomniał sobie coś jeszcze i zwolnił.
O, albo tamte dziewczyny! Kojarzysz te poniemieckie bunkry, prawda? Spotkały się
tam tamtego lata we trzy. Najlepsze przyjaciółki, nierozłączne od piaskownicy. Wróciły tylko
dwie w zakrwawionych ubraniach, z obłędem w oczach. Kilka godzin pózniej znaleziono
ciało trzeciej i stało się jasne, że zginęła z rąk koleżanek. Ta, która cokolwiek potrafiła z
siebie wykrztusić, powiedziała, że oni im kazali. Druga przestała mówić i do dziś nie
odezwała się ani słowem. Jest w szpitalu, dwadzieścia kilometrów stąd. Od lat nie opuściła
oddziału dla szczególnie niebezpiecznych pacjentów... Wiem, nie wierzysz mi, ale słuchaj
dalej. Tego samego lata kochający mąż i ojciec udusił żonę i córkę drutem, którym montował
na balkonie antenę, a sam powiesił się na strychu. Para Niemców w średnim wieku chciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Nie wierzę. To niemożliwe, to jakaś kompletna bzdura! Chcesz powiedzieć, że co? %7łe tę
okolicę odwiedza UFO?
UFO, obcy, kosmici, szarzy nazywaj ich, jak chcesz. W każdym razie oni tu są i
myślę, że już o tym wiesz.
Czytałam kiedyś, że według egzorcystów i demonologów rzekomi kosmici to
demony. Zwodnicze, złe duchy przypomniałam sobie.
To nie są żadne złe duchy! To są całkiem realne, cholernie inteligentne istoty, które
potrafią czytać w myślach i snach, rozkazywać samą siłą woli i wodzić ludzi za nos, jak
pociągane na sznurkach marionetki! krzyknął, wyraznie wytrącony z równowagi.
To nie ma żadnego sensu, Maciek. Odwiez mnie, proszę, do domu powiedziałam
zmęczonym głosem.
Nagle z całą wyrazistością przypomniał mi się nocny koszmar i stojący nad moim
łóżkiem intruz, jednak nie miałam najmniejszej ochoty myśleć o tym teraz. To tylko zły sen,
nic niezwykłego. Wszystkie te paranormalne bzdety są dobre dla żądnych taniej sensacji
znudzonych nastolatków powiedziałam sobie.
Jasne. Odwiozę cię do domu, ale pamiętaj ostrzegałem cię. Wyjedz stąd, zostaw to
miejsce, wróć do Bielska! Ratuj się, póki jeszcze możesz. Jeśli cię sobie upatrzą, już nie
uciekniesz...
Nagle pomyślałam o Borucie. To dziwne hipnotyczne spojrzenie, ta jego ciągła
obecność... Do tego złe sny, ciągły niepokój i poczucie bycia obserwowaną. I tamto
popołudnie, kiedy znalazłam na podjezdzie mój ubłocony po same klamki samochód, nie
mogąc sobie przypomnieć, co zrobiłam z czasem i gdzie, do cholery, byłam. Czy to możliwe,
że... Chryste, chyba tracę rozum uśmiechnęłam się krzywo, ściągając Maćkową bluzę. W
samochodzie zrobiło się duszno, a bijący o dach deszcz przyprawiał mnie o klaustrofobię.
Jedzmy już poprosiłam.
Maciek uruchomił silnik i wolno ruszył, w milczeniu wpatrując się w zalaną strugami
deszczu wąską drogę.
Nie uwierzyłaś mi, prawda? zapytał cicho.
Szczerze? Nie. I wybacz, bo znamy się nie od dziś, ale zaczynam się zastanawiać, czy
nie żyjesz ostatnio w zbyt dużym stresie. Ciąża Anety, nadgodziny w pracy...
Bla, bla, bla. Nie jestem wariatem, Natalia! Oni wrócili i módl się, żebyś nie przekonała
się o tym na własnej skórze! krzyknął. Poczytaj sobie o tym, pogrzeb w sieci, oglądnij
parę dokumentów. Oni są realni, tak jak ty czy ja, a miliony ludzi na świecie otwarcie
przyznają się do kontaktu z nimi!
Serio? Ja osobiście jakoś nikogo takiego nie znam powiedziałam. A odnośnie do
tych dokumentów... widziałam kiedyś wywiad z jakimiś amerykańskimi lekarzami.
Obserwowali ludzi twierdzących, że nocą porwało ich UFO. Pacjenci byli przekonani, że
jakieś niskie szare istoty wchodzą nocą do ich sypialni i byli pewni, że są całkowicie
przebudzeni, jednak EEG bezdyskusyjnie wykazywało, że śpią. Spali, rozumiesz? Byli
pogrążeni we śnie, chociaż wydawało im się, że wszystko to dzieje się na jawie. Według
lekarzy to zwykły paraliż senny, a nie żadne uprowadzenia, Maciek! Takiemu stanowi
towarzyszą halucynacje i uczucie skrajnego przerażenia, jednak nie ma to nic wspólnego z
żadnymi paranormalnymi zjawiskami!
Naprawdę jesteś tego taka pewna? Powiedz mi szczerze, nie miewasz ostatnio
koszmarów?! Nie czujesz się obserwowana? A może już ich widziałaś? Przypomnij sobie,
Natalia! wrzasnął.
Znowu pomyślałam o poprzedniej nocy. Upiorna świadomość czyjejś obecności w
sypialni, rozbita szklanka, rozcięta na szkle noga, majacząca nad łóżkiem szara postać o
hipnotyzującym spojrzeniu. To tylko sen czy rzeczywiście działo się coś koszmarnego? Może
jestem jak jedna z tych irytujących bohaterek marnych horrorów? Wszyscy dookoła już
wiedzą, że zanosi się na coś strasznego, a ja zaprzeczam, nie chcąc przyjąć do wiadomości
ogromu szaleństwa, które czai się w pobliżu?
Oni wrócili powtórzył sąsiad tonem, w którym usłyszałam pewność i zacięcie.
Wrócili, i wiesz co? Tutaj nie chodzi tylko o uprowadzenia, chociaż one też się zdarzają. Tutaj
chodzi o czyste zło. Oni nami sterują, nie rozumiesz tego?! Ci wszyscy ludzie... Myślisz, że
naprawdę zrobiliby te okrutne rzeczy, gdyby oni im nie kazali?!
Ale czemu?! Czemu mieliby nam to robić?! krzyknęłam.
Są różne teorie. Ale skoro nie chcesz o tym rozmawiać... Sąsiad nagle nabrał wody w
usta, co przyjęłam z niekłamaną ulgą.
Przez chwilę milczeliśmy. W końcu zapytałam Maćka, czemu w takim razie stąd nie
wyjedzie.
Skoro wiesz o tym od lat i tak bardzo się ich boisz, czemu nie wyjedziesz? Sprzedaj
dom, zabierz rodzinę i zacznijcie wszystko od nowa.
Od nowa?! Dziewczyno, nie stać mnie na wyjazd! Dom jest w opłakanym stanie, w
dodatku wielkości pudełka od butów. Za jego równowartość mógłbym w mieście kupić co
najwyżej budę dla psa! Mamy długi i gdyby nie teściowie, pewnie zupełnie byśmy sobie nie
poradzili. Nie stać nas na przeprowadzkę, jeśli to właśnie zasugerowałaś! huknął na mnie
Maciej i atmosfera w samochodzie zrobiła się nieprzyjemna.
Odwróciłam głowę, wpatrując się w zalane deszczem boczne okienko. Czy to możliwe,
że nasza przyjazń właśnie się skończyła? zastanawiałam się. Nie znałam Maćka od tej
strony, nie miałam pojęcia, jakie bzdury lęgną mu się gdzieś pod czaszką. Nienawidziłam
ludzi ogarniętych jakimiś paranoicznymi wizjami i nie wiedziałam, czy nadal chcę się z nim
spotykać. Nie chodziło nawet o to, że uważałam jego słowa za kompletną bzdurę. Ja chyba
zwyczajnie zaczęłam się go bać...
Wyjechaliśmy na drogę, kierując się w stronę Lisiego Wzgórza. Maciej milczał, w końcu
przypomniał sobie coś jeszcze i zwolnił.
O, albo tamte dziewczyny! Kojarzysz te poniemieckie bunkry, prawda? Spotkały się
tam tamtego lata we trzy. Najlepsze przyjaciółki, nierozłączne od piaskownicy. Wróciły tylko
dwie w zakrwawionych ubraniach, z obłędem w oczach. Kilka godzin pózniej znaleziono
ciało trzeciej i stało się jasne, że zginęła z rąk koleżanek. Ta, która cokolwiek potrafiła z
siebie wykrztusić, powiedziała, że oni im kazali. Druga przestała mówić i do dziś nie
odezwała się ani słowem. Jest w szpitalu, dwadzieścia kilometrów stąd. Od lat nie opuściła
oddziału dla szczególnie niebezpiecznych pacjentów... Wiem, nie wierzysz mi, ale słuchaj
dalej. Tego samego lata kochający mąż i ojciec udusił żonę i córkę drutem, którym montował
na balkonie antenę, a sam powiesił się na strychu. Para Niemców w średnim wieku chciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]