[ Pobierz całość w formacie PDF ]

cudowny.
 Za milion funtów nie zamieszkałbym w Londynie  oznajmił sir Montagu.  Tu mam
atmosferę spokoju starego świata, która, niestety, w dzisiejszych burzliwych czasach
przepadła.
Przyszło mi do głowy nagłe, zabawne spostrzeżenie, że gdyby ktoś naprawdę ofiarował sir
Montagu milion funtów, spokój starego świata mógłby stracić znaczenie. Zdusiłem w sobie tę
heretycką myśl.
 Ostatecznie, cóż znaczą pieniądze?  wymruczała pani Widburn.
 Ach!  westchnął pan Widburn, zamyślony, i z roztargnieniem zabrzęczał monetami w
kieszeni spodni.
 Charles  rzuciła z naganą jego żona.
 Przepraszam  powiedział pan Widburn i wyjął rękę.
 Niewybaczalne jest mówić o zbrodni w takiej atmosferze  zaczął przepraszająco
Poirot.
 Ależ skąd.  Sir Montagu zamachał łaskawie dłonią.  Zbrodnia może być dziełem
sztuki. Detektyw może być artystą. Nie mówię o policji, oczywiście. Był tu dzisiaj inspektor.
Ciekawa osoba. Nigdy nie słyszał o Benvenuto Cellinim.
 Przypuszczam, że przyszedł w sprawie Jane Wilkinson  powiedziała pani Widburn z
ożywieniem.
 Szczęśliwie się złożyło dla lady Edgware, że była w pana domu wczorajszej nocy 
zauważył Poirot.
 Na to wygląda  zgodził się sir Montagu.  Zaprosiłem ją, wiedząc, że jest piękna i
utalentowana. Miałem nadzieję, że na coś się jej przydam. Rozważała, czy nie zająć się
interesami. Wydaje się jednak, że moim przeznaczeniem było przysłużyć się jej w zupełnie
inny sposób.
 Jane miała szczęście  orzekła pani Widburn,  Umierała z chęci pozbycia się
Edgware a, i oto ktoś zjawił się i zaoszczędził jej kłopotu. Teraz wyjdzie za młodego księcia
Merton. Wszyscy to mówią. Jego matka jest wściekła.
 Wywarła na mnie korzystne wrażenie  powiedział sir Montagu łaskawie.  Rzuciła
kilka nadzwyczaj inteligentnych uwag o sztuce greckiej.
Uśmiechnąłem się w duchu, wyobrażając sobie Jane, gdy mówi  tak i  nie ,  to naprawdę
cudowne swoim magicznym, matowym głosem. Sir Montagu należał do ludzi, dla których
inteligencja i polegała na umiejętności słuchania jego własnych uwag w należytym skupieniu.
 Pod każdym względem Edgware był dziwakiem  rzucił pan Widburn.  Powiem
nawet, że miał kilku zaciętych wrogów.
 Czy to prawda, panie Poirot, że ktoś pchnął go w kark scyzorykiem?  zapytała pani
Widburn.
 Tak jest, madame. Zrobiono to właściwie i skutecznie. Mówiąc ściśle: profesjonalnie.
 Widzę, że sprawia to panu artystyczną przyjemność  zauważył sir Montagu.
 A teraz pozwolą państwo, że przejdę do celu mej wizyty  powiedział Poirot. 
Podczas obiadu lady Edgware została odwołana do telefonu. Szukam informacji właśnie w
sprawie tego telefonu. Może pozwoli mi pan przepytać służbę?
 Oczywiście, oczywiście. Naciśnij dzwonek, Ross, dobrze?
W odpowiedzi na sygnał zjawił się lokaj. Był to wysoki mężczyzna w średnim wieku, o
aparycji duchownego.
Sir Montagu wyjaśnił, czego od niego oczekuje. Lokaj zwrócił się uprzejmie w stronę
Poirota.
 Kto odebrał telefon?  zaczął detektyw.
 Ja sam, proszę pana. Aparat znajduje się we wnęce obok holu.
 Czy rozmówca chciał rozmawiać z lady Edgware, czy też z Jane Wilkinson?
 Lady Edgware.
 Co dokładnie powiedział? Służący zastanowił się przez chwilę.
 O ile sobie przypominam, powiedziałem:  Halo? . Na to jakiś głos spytał, czy to
Chiswick czterdzieści trzy, czterysta trzydzieści cztery. Potwierdziłem. Wtedy poproszono
mnie, bym chwilę zaczekał. Inny głos zadał to samo pytanie, a na moją twierdzącą odpowiedz
zapytał:  Czy lady Edgware jest u państwa na obiedzie? . Odpowiedziałem, że tak. Na to
głos:  Chcę z nią rozmawiać . Podszedłem do stołu i przekazałem informację milady. Kiedy
wstała, pokazałem jej, gdzie jest aparat.
 A dalej?
 Milady podniosła słuchawkę i powiedziała:  Halo? Kto mówi? . A potem:  Tak,
zgadza się. Tu lady Edgware . Właśnie miałem ją opuścić, kiedy zawołała mnie i
powiedziała, że rozmówca się rozłączył. Ponoć roześmiał się i odłożył słuchawkę. Spytała
mnie, czy ten, kto dzwonił, podał swoje nazwisko. Nie zrobił tego. To wszystko, proszę pana.
Poirot zmarszczył czoło.
 Naprawdę uważa pan, że ten telefon ma coś wspólnego z morderstwem, panie Poirot?
 zapytała pani Widburn.
 Trudno to orzec, madame. To po prostu dziwne zdarzenie.
 Czasami ludzie dzwonią dla żartu. Dzwoniono tak do mnie.
 C est toujours possible, madame.  Znów zwrócił się do lokaja:  Czy był to głos
mężczyzny, czy kobiety?
 Myślę, że kobiety, proszę pana.
 Wysoki czy niski?
 Niski, proszę pana. Staranny i wyrazny.  Służący umilkł na chwilę.  Może to tylko
moja wyobraznia, ale brzmiał jak głos obcokrajowca.  R wymawiano bardzo wyraznie.
 Jeśli tylko o to chodzi, dzwoniący mógł mówić ze szkockim akcentem, Donaldzie 
zauważyła pani Widburn, uśmiechając się do Rossa.
Ross roześmiał się głośno.
 Jestem niewinny  powiedział.  Siedziałem wtedy za stołem. Poirot ponownie
zwrócił się do lokaja.
 Czy moglibyście rozpoznać ten głos, gdybyście go znów usłyszeli?
Służący zawahał się.
 Nie jestem całkiem pewien, proszę pana. Być może. Wydaje mi się to możliwe.
 Dziękuję, przyjacielu.
 Dziękuję panu.
Lokaj skłonił głowę i usunął się, do ostatniej chwili zachowując postawę godną prałata.
Sir Montagu Corner nadal był przyjacielski; odgrywał rolę czarującego przedstawiciela
starego świata. Przekonał nas, byśmy zostali i zagrali w brydża. Ja się wymówiłem  stawki
były wyższe, niż mogłem sobie pozwolić. Młody Ross najwyrazniej z ulgą przyjął fakt, że
ktoś przejmuje jego karty. Siedzieliśmy razem, patrząc, jak pozostała czwórka przystępuje do
gry. Wieczór zakończył się wysoką wygraną Poirota i sir Montagu.
Potem podziękowaliśmy gospodarzowi i opuściliśmy towarzystwo. Ross dołączył do nas.
 Dziwny człowieczek  zauważył Poirot, kiedy wyszliśmy w mrok.
Noc była piękna i postanowiliśmy iść pieszo, póki nie złapiemy taksówki, zamiast wzywać
ją telefonicznie.
 Tak, dziwny człowieczek  powtórzył Poirot.
 Bardzo bogaty człowieczek  dorzucił z uczuciem Ross.
 Tak przypuszczam.
 Wydaje się, że mnie polubił  ciągnął Ross.  Mam nadzieję, że na dłużej. Poparcie
takiego człowieka wiele znaczy.
 Jest pan aktorem, panie Ross?
Ross przytaknął. Chyba zasmucił go fakt, że nie rozpoznaliśmy z miejsca jego nazwiska.
Najwyrazniej zdobył ostatnio wspaniałe recenzje za jakąś ponurą sztukę tłumaczoną z
rosyjskiego.
Kiedy wraz z Poirotem ułagodziliśmy go, mój przyjaciel zapytał niedbale:
 Znał pan Carlottę Adams, prawda?
 Nie. Dziś wieczór przeczytałem w gazecie informację o jej śmierci. Przedawkowała
jakiś lek. Wszystkie te dziewczyny narkotyzują się w zupełnie idiotyczny sposób.
 Tak, to smutne. Była bardzo bystra.
 Tak przypuszczam.
Przejawiał typowy brak zainteresowania losami kogokolwiek innego poza sobą samym.
 Widział ją pan na scenie?  spytałem.
 Nie. Takie przedstawienia nie bardzo mnie pociągają. Teraz wszyscy za nimi szaleją,
ale według mnie to nie potrwa długo.
 Ach!  rzekł Poirot.  Jest taksówka. Zamachał laską.
 Ja chyba pójdę dalej  powiedział Ross.  Z Hammersmith złapię pociąg prosto do
domu.  Raptem roześmiał się nerwowo.  Dziwna sprawa, ten wczorajszy obiad  rzucił.
 Tak?
 Było nas trzynaścioro. Jakiś facet zrezygnował w ostatniej chwili. Nie zauważyliśmy
tego aż do końca obiadu.
 Kto wstał pierwszy?  zapytałem.
Wydał z siebie dziwaczny, nerwowy chichot. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl