[ Pobierz całość w formacie PDF ]

130 DAMA Z KALIFORNII
kontrastowała z miodową barwą spalonych słońcem
włosów.
Case złapał ją na ostatnim stopniu.
 Uważaj, Lily, skarbie, bo zlecisz z tych scho-
dów na głowę. Coś o tym wiem...
Zaczerwieniła się, odwróciła się od niego i usiło-
wała mu wyrwać. Nadal była przygnębiona i zmie-
szana z powodu ich pamiętnego spotkania w kuchni.
Miała ogromną ochotę pozwolić Case owi na to,
czego pragnął, połączoną w przekonaniem, że w ten
sposób wyda na siebie wyrok.
 Nie rób tego  mruknęła.  Jeszcze ktoś
zobaczy. A poza tym nie jestem twoim skarbem.
 To akurat nie jest moja wina  odparł szorstko.
 Aże ktoś zobaczy, to mnie w ogóle nie obchodzi.
Wyszedł na ganek, pozostawiając ją, tam gdzie
stała, nie zdając sobie sprawy z tego, że Lily
powiodła za nim tęsknym wzrokiem. Zawsze długo
dochodziła do siebie po każdym bliskim kontakcie
z Case em. Długo pamiętała jego silne ramiona,
bicie serca. W Los Angeles nie spotykała takich
mężczyzn.
Dziś wyjeżdżali jej bracia oraz ojciec i była
zdenerwowana, lecz nie bardzo potrafiła dojść
przyczyny. Dopiero gdy przed chwilą spotkała
w holu Case a, zrozumiała, o co chodzi. Boi się...
zostać... w tym domu... sama z Case em!
Sharon Sala 131
Przed przyjazdem rodziny potrafiła utrzymać
Case a na bezpieczną odległość. W czasie ich
pobytu na ranczu wpadła w ramiona Case a tyle
razy, że nie umiała tego zliczyć. Co się wobec tego
stanie, gdy bracia z ojcem opuszczą ten dom?
 Lily!  wrzasnął Buddy.  Jedziemy!
Na sztywnych nogach ruszyła w stronę drzwi.
O ?oj Boże! A gdyby tak spakowała się szybko
i uciekła? Jeszcze zdąży... Bracia i ojciec ją zro-
zumieją. A gotować na ranczu może z powrotem
Pete. Zresztą, przegląd bydła niedługo się kończy.
Gdy wyszła na ganek, ściskając wrękach rzeczy
brata, Case dostrzegł w jej oczach wyraz paniki.
A więc nie tylko on się boi!
 Dzięki  powiedział Buddy, wrzucając przy-
niesione przez siostrę rzeczy do wypakowanej
torby.  Co ja bym bez ciebie zrobił?
No, wspaniale. Lily już była skłonna przyznać
mu rację, lecz wtrącił się ojciec. Zauważył jej minę
i musiał przyznać, że Cole się nie pomylił. Lily musi
tę sprawę dokończyć  zbyt wiele było w jej życiu
spraw niedokończonych, żeby dorzucać jeszcze
jedną. Ta historia musi mieć swój finał.
 Co z tobą, Buddy, mój chłopcze?  odezwał się
żartobliwie Morgan.  Za długo już wykorzys-
tywaliśmy Lily i popatrz, co się z nami stało!
Jesteśmy w najlepszym razie bandą pasożytów.
132 DAMA Z KALIFORNII
Wyjdzie nam tylko na dobre, jeśli sami się sobą
zajmiemy. A Lily też dobrze wyjdzie na tym, jeśli
będzie się musiała martwić tylko o siebie. Prawda,
kochanie?
Lily zmieniła zdanie, słysząc słowa ojca. Aha,
już nie potrzebują jej w domu. A może wręcz nie
chcą, żeby z nimi mieszkała? Zwróciła wzrok na
Cole a, z którym łączyły ją najsilniejsze więzy,
i modliła się, by odgadł bez pytania, o co jej chodzi.
Cole objął ją serdecznie, okręcił dookoła i wy-
szeptał jej do ucha:
 Wszystko będzie dobrze, Lily Kate. Po prostu
rób to, co dyktuje ci serce. Nie skupiaj się na
przeszłości, moja mała. Jest wiele rzeczy, dla
których warto żyć.
Postawił ją na ziemi, cmoknął w otwarte ze
zdumienia usta, i z uczuciem pociągnął za warkocz.
 Kocham cię  oznajmił.
 Ja też cię kocham, Cole. Kocham was wszyst-
kich  powiedziała drżącym ze wzruszenia głosem.
 I bardzo się cieszę, że jesteście tacy wścibscy, bo
dzięki temu odwiedziliście mnie. A wygłupy bliz-
niaków z bydłem Case a zapamiętam na całe życie.
Blizniacy zareagowali na jej żart lekkim uśmie-
chem, po czym J.D. sięgał do kieszeni i podał jej
kopertę.
 Masz, siostrzyczko  powiedział.
Sharon Sala 133
 To dla Debbie Randall, twojej koleżanki
z Clinton  dodał Dusty.
Lily uniosła brwi. Wiedziała, że jej znajoma
z supermarketu była na przyjęciu z barbecue, i za-
uważyła, że bracia kilka razy z nią rozmawiali.
Nigdy by jednak nie pomyślała, że ta znajomość
zakończy się pisaniem pożegnalnych listów.
 To nie to, co myślisz.  J.D. wyszczerzył zęby
w szerokim uśmiechu.  Tu jest adres agenta i list
polecający od nas. Debbie interesuje się aktorstwem
i chciałaby przyjechać do Kalifornii. Trochę jej
w tym pomagamy.
 Jeszcze jedna!  westchnął Morgan.  To nie
jest dobry powód, żeby wybierać się do Kalifornii.
Połowa mieszkańców Ameryki uważa, że ten stan to
mekka sławy.
 Ale tato  zaprotestował Cole.  J.D. i Dus-
ty emu niezle idzie. Choć to wcale nie oznacza, że
w każdym odezwie się wrodzony talent, kiedy dos-
tanie szansę zaprezentowania swego kunsztu. Przy-
pomnij sobie, przez ile lat chłopaki musiały kłamać,
żeby wreszcie zacząć dostawać pieniądze za udawa-
nie kogoś innego niż są. Co za różnica?
Mężczyzni roześmiali się, a Lily schowała koper-
tę do kieszeni. Debbie chce zostać aktorką! Nigdy
by nie pomyślała!
Zanim zdołała wymyślić następny powód, by
134 DAMA Z KALIFORNII
jeszcze na chwilę zatrzymać braci, ich samochód
zaczął się oddalać. Jechali do Oklahoma City, gdzie
mieli złapać samolot do Los Angeles. Lily i Case
machali im na pożegnanie.
 Dobrze się czujesz?  spytał Case, gdy Lily
otarła łzę.
 Oczywiście  odpowiedziała.  Dlaczego mia-
łabym się zle czuć? Przecież nie rozstaję się z nimi
na całe życie. Za niespełna miesiąc skończy się
przegląd bydła i niepotrzebna ci będzie kucharka.
Jej słowa go zraniły. Zabolała go także szorst-
kość, z jaką je wypowiedziała.
 Może byś się przynajmniej tak bardzo z tego
nie cieszyła, co?  warknął, ruszając w kierunku
zabudowań.
Lily sposępniała. Poranne słońce uderzyło w nią
z całą siłą, gdy odwróciła się, by popatrzeć na
Case a. Nad jej górną wargą pojawiły się kropelki
potu, poczuła wilgoć na plecach. Nie była pewna,
czy sprawił to rosnący upał, czy widok tego od-
dalającego się mężczyzny. Cokolwiek by o Casie
mówić, jedno trzeba przyznać: należy on do wyjąt-
kowo seksownych mężczyzn.
Przesłoniła ręką oczy, zastanawiając się, dlacze-
go Case tak gwałtownie ją opuścił. Cichutki głosik
w głębi jej serca szepnął, że zna odpowiedz, lecz go
zignorowała. Czy to jej serce na czymkolwiek
Sharon Sala 135
w ogóle się zna? Już kiedyś ją zawiodło, skierowało
w złym kierunku. Jakie ma gwarancje, że ponownie
tego nie uczyni?
Znów nadeszła niedziela. Wszyscy mieli wolne.
Lily zrezygnowała z pójścia do kościoła, dłużej
pospała, i teraz się nudziła. %7łałowała, że nie zmusiła
się wcześniej do wstania. Brakowało jej nabożeńst-
wa, porannej rutyny, a także, jeśli miała być ze sobą
szczera, ludzi. Od czasu wizyty braci co niedzielę
odwiedzała mały wiejski kościółek, odległy zaled-
wie o trzy kilometry od rancza. Została tam za-
akceptowana i czuła z tego powodu radość.
Przed wypadkiem uwielbiała towarzystwo. Za-
wsze była pierwsza, gdy trzeba było urządzić
przyjęcie lub komuś pomóc. Teraz unikała zbyt
częstych spotkań z ludzmi, obawiając się ich reakcji
na widok jej twarzy. Wizyty w kościele pomagały
jej przyzwyczaić się na nowo do kontaktów ze
światem.
Obeszła parter domu Case a, zaglądając po kolei
do wszystkich pokoi, wiedząc, że Case jest na
dworze i może sobie tu wędrować, ile chce.
Zajrzała do gabinetu i ponownie przyjrzała się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl