[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więc Raz nie był zaskoczony jej wiedzą w tej dziedzinie. Nie dziwiło go również, że Sara
czuła się swobodnie w jej towarzystwie.
Spojrzał w okno i znowu ogarnął go wewnętrzny chłód, o którym zapomniał, leżąc obok Sary
na tapczanie. Do licha, co ze mnie za facet, skoro nie umiem dotrzymać słowa, pomyślał. A
jednak czuł się w pełni mężczyzną, bo nawet wizyta Olivii nie potrafiła go ostudzić.
 Raz, co o tym myślisz?  usłyszał głos Sary i uświadomił sobie, że kobiety rozmawiają o
jakimś przyjęciu.  Nie sądzę, byśmy mogli przyjść, Livvy.
 Przecież musicie czasami wychodzić na powietrze  roześmiała się sąsiadka. 
Postanowione! Czekam na was w środę. Przynieście prezent Harry emu. W święta zachowuje
się jak dziecko. Uwielbia podarki. A teraz muszę już iść  stwierdziła, wstając.  Pozwolę
wam wrócić do tego, co przerwałam. Możesz przestać się dąsać, Raz  zawołała ze
śmiechem.
 Odprowadzę cię do drzwi  powiedział Raz z westchnieniem, a Sara zaczerwieniła się po
uszy.
 Polubiłam ją  przyznała chwilę pózniej Sara, gdy nie oczekiwany gość opuścił
mieszkanie.
Siedziała na tapczanie, a gdy uniosła głowę, można było dostrzec ślady, jakie miłosne zapały
rzekomego męża zostawiły na jej szyi. Raz chętnie wróciłby do przerwanych pieszczot, lecz
zdołał się jakoś opanować.
 Wszyscy ją lubią  powiedział.
 Nie wiedziałam, jak wybić jej z głowy ten pomysł z przyjęciem. Ci wszyscy ludzie myślą,
że jesteśmy małżeństwem. Powinniśmy byli powiedzieć prawdę, chociaż Livvy 
westchnęła zakłopotana Sara.
 Zwietny pomysł  rzekł z ironią Raz, czując, że nadal jest bardzo podniecony. 
Powierzenie jej tajemnicy oznaczałoby, że jutro dowiedziałaby się o tym cała wyspa.
 Słuchaj, po prostu nie podoba mi się ta komedia. Tobie też musi być trudno kłamać. W
końcu to twoi przyjaciele.
 O mnie się nie martw. Przecież mówiłem, że świetny ze mnie kłamca.
Jeśli natychmiast nie wyjdę, pomyślał Raz, to rzucę się na nią i tym razem... Otworzył szklane
drzwi prowadzące na patio.
 Pójdę się przejść po plaży  zakomunikował.
 Myślałam, że... powinniśmy porozmawiać o...
 To był tylko pocałunek  mruknął Raz.  Z drobnymi dodatkami. Nie ma o czym
mówić. Zostań w domu i nikomu nie otwieraj. Nie podchodz też do okien, dopóki nie wrócę.
No i wymyśl coś, żeby mnie już nie dotykać.
Trzy dni pózniej Sara stała w kuchni, trzymając w dłoni słuchawkę. Sprawdzała wiadomości
nagrane na sekretarkę automatyczną w Houston. Wczoraj dzwoniła pielęgniarka z
wiadomością na temat przetrzymywanej książki z biblioteki. Paczka od ciotki jeszcze nie
nadeszła. Wiedziała o tym, bo prosiła gospodarza o odbieranie poczty i zostawianie
wiadomości na sekretarce, jeśli któraś z przesyłek okaże się ważna.
Wyjrzała przez okno. Raz, jak co rano, biegał wzdłuż plaży. Kim był ten mężczyzna, w
którym niemal się zakochała? Zupełnie nie mogła poradzić sobie z odpowiedzią na to pytanie.
Postrzegała go w zbyt wielu wymiarach. Jawił się jako tajemni czy człowiek z półświatka,
bohater jej erotycznych fantazji i jako policjant, uwodziciel, kłamca, ochroniarz... a ona
namiętnie całowała kogoś, kto był zlepkiem tych wszystkich wcieleń. Ten, który ją pieścił,
zniknął bezpowrotnie wraz z pojawieniem się Livvy, podobnie jak mężczyzna, który kazał jej
trzymać ręce przy sobie. Nie była z tego zadowolona.
Każdego ranka wychodził, by biegać po plaży, a jej kazał zostawać w domu i nie odbierać
telefonów. Do tej pory słuchała jego poleceń, lecz teraz uznała, że pora z tym skończyć.
Podjęła decyzję, wzięła kulę i podeszła do tylnych drzwi. Wyszła na zewnątrz w towarzystwie
kota, który zdawał się jej nie zauważać. Livvy sugerowała, by nie więzili Maca, bo to go
będzie skłaniać do ucieczek. Sara zgodziła się z tym, lecz ilekroć kot gdzieś znikał, bardzo się
denerwowała. On jednak zawsze wracał, polubił nawet pieszczoty swojej pani i dawał o tym
znać głośnym mruczeniem. Teraz udawał, że tylko przypadkiem jej towarzyszy, co Sara
skwitowała uśmiechem.
Od oceanu wiał chłodny wiatr. Sara podpierała się kulą, schodząc na plażę. Wilgotna pogoda
sprawiła, że biodro znowu zaczęło jej dokuczać. Jednak znacznie bardziej męczyła ją
ciekawość. Zastanawiała się, skąd się bierze zły nastrój Raza i dla czego tak kapryśnie szafuje
swym niewątpliwym urokiem. W ciągu ostatnich dni poznała wyspę Mustanga, zwiedziła
miej scowy park oraz Instytut Marynistyczny Teksańskiego Uniwersytetu. Odbyła też
pięciogodzinną wycieczkę po morzu. Wczoraj popłynęli promem na ląd i mieli zajrzeć do
restauracji serwującej owoce morza, lecz ponieważ Sara była uczulona na skorupiaki,
skończyło się na hamburgerze.
Raz wcale jej nie unikał i wiele opowiadał o wyspie. Wiedziała już, kiedy pojawili się tu
pierwsi osadnicy i jak się nazywał ostatni huragan, który nawiedził tutejsze okolice. Nie miała
tylko pojęcia, czemu Raz tak się zmienił, choć widać było, że nadal jej pragnie. Inna kobieta
być może nawiązałaby do tego w rozmowie, ale Sara nie wiedziała, jak to zrobić. W końcu
jednak postanowiła złamać niepisaną umowę i odnalezć Raza na plaży, nad którą tego dnia
rozpościerało się pochmurne niebo, nadające całemu otoczeniu perłowy odcień.
Oblizała słone wargi, gdy Raz obejrzał się, wyczuwając za sobą jej obecność. Nie poruszył
się, najwidoczniej był rozgniewany jej widokiem. Sara pomyślała, że coś musi go dręczyć,
skoro szuka samotności i myśli o odejściu z policji. Być może to również rzutowało na ich
stosunki. A może to jej wina, że się od niej odwrócił? Pewnie popełniła jakiś błąd już
wówczas, gdy trzymał ją w ramionach. W końcu w tych sprawach nie była zbyt
doświadczona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl