[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zostanę tutaj - szepnął do pielęgniarki. - Będę się zachowywał jak trusia.
Pielęgniarka przyglądała mu się przez chwilę.
- Doprawdy, panie McSwain. Ona na pewno będzie spała przez całą noc.
- To nic. Chcę tu zostać. Pielęgniarka poddała się w końcu.
- Dobrze. Przygotuję łóżko polowe. Będzie pan mógł się przespać.
- Dziękuję. - Zwrócił spojrzenie na Ewę. - Wracaj do domu Dory.
Powiedz wszystkim, że zostaję tutaj i że zadzwonię, gdy będę miał jakieś
wiadomości.
- Ale ja...
- Wracaj do domu, Ewo - Jordan wciąż mówił szeptem, ale z coraz
większym zniecierpliwieniem.
Pielęgniarka przerwała im; jej szept był również pełen zniecierpliwienia.
- To jest oddział intensywnej terapii. Jeśli mają państwo coś do
uzgodnienia, proszę wyjść do poczekalni.
Jordan pokręcił głową.
- Nie mamy nic do uzgodnienia. Wyjdz stąd, Ewo.
Miała ochotę schwycić go za ramiona i potrząsać tak długo, aż znikłyby z
jego oczu ta obcość i chłód. Mogła jednak tylko zmusić się do uśmiechu.
- Dobrze, kochanie - powiedziała łagodnie. Podeszła i pocałowała go w
policzek. - Już idę.
Jordan opadł na krzesło, rozpoczynając swe długie czuwanie. Ewa
odwróciła się i wyszła.
Wesley i Lisa byli bardzo marudni, kiedy wróciła do domu. Oboje
wyczuwali pewnie atmosferę smutku i napięcia wokół, nie wiedząc, co się
naprawdę dzieje. Ewa obdarzała ich czułością, pieściła i całowała, powtarzając,
że są bardzo kochanymi dziećmi. Potem dała im kolację i przygotowała do snu.
112
R S
Gdy układała Wesleya, mały zapytał cicho, czy  babcia będzie nieżywa".
Odpowiedziała, że babcia jest tylko bardzo chora. Jej serce zatrzymało się na
krótką chwilę, ale kuzynka Carla zrobiła tak, że zaczęło bić znowu.
- Ona nie jest moją prawdziwą babcią, prawda? - szepnął Wesley.
Ewa, siedząc na skraju łóżka, spoglądała w ciemności na drobną twarz
syna. Czasami, myślała, bycie matką jest jednym z najtrudniejszych zadań w
życiu.
- Ona jest twoją przybraną prababcią - odpowiedziała w końcu.
- A co to znaczy?
- No... ja jestem twoją matką, prawda?
- Tak.
- Ty i ja jesteśmy rodziną.
- Uhmm.
- Babcia Alma jest babcią Jordana. Oni też są rodziną, prawda?
- Tak.
- Więc jeśli ja i Jordan... będziemy razem, to nasze rodziny się... też się
połączą. I babcia Jordana stanie się twoją przybraną prababcią, rozumiesz? -
Sama czuła, że to wyjaśnienie jest pełne niedomówień.
Wesley też to czuł. Dzieci mają coś w rodzaju niezwykle wrażliwego
radaru emocjonalnego. Kierowany tym radarem, chłopiec od razu zadał
najważniejsze pytanie.
- Co to znaczy, że ty i Jordan... będziecie razem?
- No... wezmiemy ślub.
- Zlub? Jak mama i tata?
- Tak. Jak mama i tata.
Mały umilkł na chwilę. Potem powiedział niskim, pełnym napięcia
głosem:
- On nie jest moim tatą.
113
R S
Ewa poczuła ucisk w sercu. To wszystko zmierza ku katastrofie,
pomyślała. Nie mogła się jednak wycofać.
- Oczywiście, kochanie. On nie jest twoim tatą. On będzie... twoim
przybranym tatą.
- Nie. On nie jest moim tatą. Jest niedobry. On nas zostawi.
- Wesley, Jordan nie odszedł. Jest teraz w szpitalu. Jutro będzie znowu z
nami.
- Ja nie chcę. On na ciebie krzyczy.
- Mówisz o tym, że dziś krzyczał, kiedy babcia zachorowała?
Chłopiec skinął głową.
- Jordan był bardzo zdenerwowany. Zmartwiony z powodu babci. Tylko
dlatego krzyczał.
Wesley odwrócił głowę do ściany.
- Kochanie...
- On nie jest moim tatą. Nie jest... - Zacisnął powieki.
Boże, co mam teraz robić, myślała. Przypomniała sobie twarz Jordana w
szpitalu, nieprzyjazną i obcą. Obiecał porozmawiać z Wesleyem, ale teraz, w tej
sytuacji na pewno tego nie zrobi.
Co będzie, gdy się pobiorą, a Jordan zachowa w stosunku do dzieci
dystans? Czy po tym, jak opuścił je rodzony ojciec, miała prawo wiązać swe
życie z człowiekiem, który nie pozwoli im się do siebie zbliżyć?
Nachyliła się nad synem.
- Wes?
- Jestem zmęczony, mamusiu. Idz już.
Ewa westchnęła. Dziś już i tak niczego nie zdziała.
- Kocham cię, moje słonko.
Nie odwrócił się; nie otworzył oczu. Po chwili tylko cichutko, tonem
posłusznego dziecka, odpowiedział:
- Ja też cię kocham.
114
R S
Ewa wstała i wyszła z pokoju. Było jeszcze dość wcześnie, po ósmej.
Jordan kazał jej tu zostać. Kazał jej czekać. Nie będzie czekać. Za dużo ma do
stracenia tej nocy, żeby czekać.
ROZDZIAA DWUNASTY
- Co ty tu robisz, do diabła?
Ewa siedziała w poczekalni, przeglądając jakiś magazyn. Ktoś z personelu
poszedł zawiadomić jej  męża'', że chce z nim mówić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl