[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kto, na Boga? zdumiał się Aukasz.
Ona. Twoja żona. Imię Patrycji nie mogło mu przejść przez gardło.
Patrycja? Przecież żyje. Gabriel wstrzymał oddech. W dniu, w którym się postrzelaliście,
miała prze- silenie, od tamtej pory jest coraz lepiej. Teraz śpi spokojnie, jak spała. Urwał.
Wbił podejrzliwy wzrok w Gabriela. A co? Nadal masz zamiar nastawać na jej cześć? A
może, gdy w końcu się obudzi, tym razem moje zdjęcia z jakąś laską chcesz jej przesłać? w
głosie Aukasza zabrzmiała śmiertelna grozba: Nie radzę. Gabriel odetchnął głęboko. Raz i
drugi...
Mam zamiar prosić o przebaczenie moją żonę, Adasia i Lusię. Może uda nam się
odbudować z ruin nasz własny dom rzekł i nagle poczuł, jak prawdziwe i
wyzwalające są te słowa.
Tak, Patrycję pochował i opłakał. Miał na to dużo czasu, gapiąc się całymi dniami w sufit
urazówki. I przyrzekł sobie, że gdy wyjdzie ze szpitala, jeśli nie trafi prosto za kratki to już
zależy od Patryka zrobi wszystko, by odzyskać Hankę i dzieci.
Tak trzymaj mruknął Aukasz i odszedł bez po- żegnania.
Następnym razem widział go na sali sądowej. Gabriel siedział na ławie oskarżonych, chmurny,
nieobecny, pozornie nie słuchając zeznań Patryka, który
gdyby tylko chciał, wysłałby go do piekła. A jednak ten mężczyzna, któremu zniszczył niemal
i to dosłownie życie, mówił tylko prawdę.
Usłyszałem przez telefon słowa Pla... księdza Antoniego: Patrycja... miała... nie... żyje".
Pewnie to wina zasięgu. Zrozumiałem, że Patrycja nie żyje i to powtórzyłem oskarżonemu
wskazał Gabriela. Potem dowiedziałem się, że Pla... ksiądz Antoni przekazał wiadomość:
Patrycja miała przesilenie. Nie martw się: żyje". Drobna różnica mruknął do siebie.
Wydarzenia tamtego dnia stanęły mu przed oczami jak żywe. Wzdrygnął się. Oskarżony
kontynuował po chwili na tę wiadomość próbował popełnić samobójstwo. Chwyciłem za lufę
i szarpnąłem do siebie. Padł strzał. Czy oskarżony celowo nacisnął spust, mierząc w pa-
na? zapytał prokurator.
Na sali zapadła martwa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech. Gabriel po raz pierwszy od
rozpoczęcia rozprawy spojrzał na Patryka.
Nie padła zdecydowana odpowiedz. Chciał zabić siebie, nie mnie.
Gabriel zacisnął powieki.
Otrzymał właśnie od Patryka bezcenny dar i przyrzekł, przyrzekł sobie i jemu, że kolejny raz
tego daru nie zmarnuje.
Do Hanki napisał tydzień pózniej zaraz po wyjściu z aresztu.
Zrobię wszystko, byś była szczęśliwa. Ty i dzieci" przeczytał półgłosem Patryk. Zgodził
się oddać siostrze list pod warunkiem, że pozna jego treść.
Gabriel siedział na sofie, tej samej, z której kiedyś mierzył do Patryka, patrząc na pozór
beznamiętnie w ok- no, to samo, przez które Patryk wyrzucił kluczyki od gabloty z bronią.
Dotrzymam słowa odezwał się. Pragnę tego samego, co każde z nas: normalnego
domu.
A czy wiesz, co znaczy słowo normalny"? Inny niż ten, w którym się wychowałem. Inny
niż ten, który zafundowałem żonie i dzieciom.
Pytam, czy wiesz, co to znaczy normalny"? powtórzył wolno Patryk.
I po raz pierwszy ujrzał w oczach tamtego zwykłą ludzką rozpacz. Gabriel zdobył się tylko na
zaprzeczenie ruchem głowy.
Patryk nie miał zamiaru mu współczuć, słowo honoru!, nie po tym wszystkim, czego pan hrabia
się dopuścił. Jednakże nie potrafił odmówić mu ostatniej szansy. Może Hanka cię nauczy...
Nie poznałby Hanki, gdyby nie uczepione jej rąk jakże znajome dzieci. Adaś i Lusia rzuciły się
na Patryka z dzikim rykiem, który przeraziłby nieszczęsnych Irland- czyków, gdyby wcześniej,
przez ponad godzinę oczeki- wania na spózniony samolot, Adaś z Lusią nie przy- zwyczaili ich
do swej spontaniczności.
Teraz więc zebrani w sali przylotów patrzyli z pobłaż- liwymi uśmiechami, jak dwójka dzieci z
Polski wita przystojnego młodego mężczyznę o niebieskich oczach i płowych włosach.
Patryk usiłował poświęcić te pierwsze minuty przy- branemu siostrzeńcowi i siostrzenicy, nie
mógł jednak oderwać przerażonego wzroku od ich matki.
Z pięknej serialowej Melanii, która jeszcze rok temu czarowała widzów w całej Polsce, został
szkielet. Szkielet, w którego obciągniętej napiętą skórą czaszce błyszczały chorobliwie wielkie
podbite sińcami oczy. Rany boskie! to i tylko to kołatało się Patrykowi po głowie.
Hanka czekała, aż minie bratu pierwszy szok, po czym podeszła wolno i objęła go, nie
przytulając się jednak tak serdecznie jak zwykle. Jakby między nimi była nie- widoczna
granica, tafla szkła oddzielająca żywych od martwych.
Nie odezwała się ani słowem przez całą podróż do domu. Przez resztę wieczoru też nie. Patryk
zresztą był zajęty opowiadaniem Adasiowi i Lusi, a także Lidii Jeziorow- skiej, swej dawno
niewidzianej matce, o wydarzeniach ostatnich tygodni.
Pokaż babci bieliznę! rozkazała Lusia głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Bliznę, idiotko. Adaś szturchnął siostrę łokciem. Majtek wujka nie chcę oglądać.
Lusia przez chwilę podziwiała w skupieniu ślad po kuli. No, no, ładnie cię urządził ten
kłusownik. Patryk wymienił z matką spojrzenia: dzieci nie mogły
się dowiedzieć, kto do niego strzelał. Może kiedyś, ale nie teraz.
Lepszy był ten kłusownik. Adaś dotknął blizny nad obojczykiem. Wyglądasz, wujku, jak
gladiator dodał z dumą.
Boże, jaki głupek... Lusia przewróciła oczami. Widziałeś kiedy gladiatora z dziurami po
kulach? Wezcie mnie, ludzie...
Z dziurami po grotach, owszem! Wujku, zrób z nią coś albo ja zrobię!
Patryk poderwał się, chwycił dziewczynkę pod pachę i pobiegł z piszczącym ciężarem na górę,
do łazienki, bo była najwyższa pora, aby dzieci poszły spać.
Wtedy właśnie, gdy Adaś i Lusia zasnęli w swych pokojach, Hanka odezwała się po raz
pierwszy: Czy ona mi przebaczy?
Po wielokroć wracała pamięcią do tamtych wydarzeń. Choćby nie wiem jak pragnęła, nie
potrafiła wymazać wspomnień. I następstw tego, co w gniewie i nienawiści uczyniła swej
najdroższej przyjaciółce.
Wracały niechciane.
Sucha relacja detektywa:
Proszę, oto zdjęcia, które udało mi się zrobić, nim oboje zniknęli w sieni. I zdjęcie
Gabriela całującego Patrycję. I Patrycji, całującej Gabriela. Tam doszło między nimi do
kłótni mówił dalej, ale Hanka już nie słuchała, patrząc oczami pełnymi łez na dłonie
przyjaciółki trzymające twarz jej męża, na jej usta całujące jego usta, na dwa ciała przyciśnięte
do siebie tak, jak śniło się to Hance od lat, od czasu, gdy Patrycja uwiodła Gabriela w tej samej
sieni, a on pozwolił na to, mimo że był związany już z nią, z Hanką.
Czekała ponad tydzień na męża, który włóczył się po Polsce, jak zwykle, jak zawsze gdy
jechał do niej. Gdy wrócił, rzuciła mu te zdjęcia w twarz, a on nie zaprzeczył. Nie próbował się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Kto, na Boga? zdumiał się Aukasz.
Ona. Twoja żona. Imię Patrycji nie mogło mu przejść przez gardło.
Patrycja? Przecież żyje. Gabriel wstrzymał oddech. W dniu, w którym się postrzelaliście,
miała prze- silenie, od tamtej pory jest coraz lepiej. Teraz śpi spokojnie, jak spała. Urwał.
Wbił podejrzliwy wzrok w Gabriela. A co? Nadal masz zamiar nastawać na jej cześć? A
może, gdy w końcu się obudzi, tym razem moje zdjęcia z jakąś laską chcesz jej przesłać? w
głosie Aukasza zabrzmiała śmiertelna grozba: Nie radzę. Gabriel odetchnął głęboko. Raz i
drugi...
Mam zamiar prosić o przebaczenie moją żonę, Adasia i Lusię. Może uda nam się
odbudować z ruin nasz własny dom rzekł i nagle poczuł, jak prawdziwe i
wyzwalające są te słowa.
Tak, Patrycję pochował i opłakał. Miał na to dużo czasu, gapiąc się całymi dniami w sufit
urazówki. I przyrzekł sobie, że gdy wyjdzie ze szpitala, jeśli nie trafi prosto za kratki to już
zależy od Patryka zrobi wszystko, by odzyskać Hankę i dzieci.
Tak trzymaj mruknął Aukasz i odszedł bez po- żegnania.
Następnym razem widział go na sali sądowej. Gabriel siedział na ławie oskarżonych, chmurny,
nieobecny, pozornie nie słuchając zeznań Patryka, który
gdyby tylko chciał, wysłałby go do piekła. A jednak ten mężczyzna, któremu zniszczył niemal
i to dosłownie życie, mówił tylko prawdę.
Usłyszałem przez telefon słowa Pla... księdza Antoniego: Patrycja... miała... nie... żyje".
Pewnie to wina zasięgu. Zrozumiałem, że Patrycja nie żyje i to powtórzyłem oskarżonemu
wskazał Gabriela. Potem dowiedziałem się, że Pla... ksiądz Antoni przekazał wiadomość:
Patrycja miała przesilenie. Nie martw się: żyje". Drobna różnica mruknął do siebie.
Wydarzenia tamtego dnia stanęły mu przed oczami jak żywe. Wzdrygnął się. Oskarżony
kontynuował po chwili na tę wiadomość próbował popełnić samobójstwo. Chwyciłem za lufę
i szarpnąłem do siebie. Padł strzał. Czy oskarżony celowo nacisnął spust, mierząc w pa-
na? zapytał prokurator.
Na sali zapadła martwa cisza. Wszyscy wstrzymali oddech. Gabriel po raz pierwszy od
rozpoczęcia rozprawy spojrzał na Patryka.
Nie padła zdecydowana odpowiedz. Chciał zabić siebie, nie mnie.
Gabriel zacisnął powieki.
Otrzymał właśnie od Patryka bezcenny dar i przyrzekł, przyrzekł sobie i jemu, że kolejny raz
tego daru nie zmarnuje.
Do Hanki napisał tydzień pózniej zaraz po wyjściu z aresztu.
Zrobię wszystko, byś była szczęśliwa. Ty i dzieci" przeczytał półgłosem Patryk. Zgodził
się oddać siostrze list pod warunkiem, że pozna jego treść.
Gabriel siedział na sofie, tej samej, z której kiedyś mierzył do Patryka, patrząc na pozór
beznamiętnie w ok- no, to samo, przez które Patryk wyrzucił kluczyki od gabloty z bronią.
Dotrzymam słowa odezwał się. Pragnę tego samego, co każde z nas: normalnego
domu.
A czy wiesz, co znaczy słowo normalny"? Inny niż ten, w którym się wychowałem. Inny
niż ten, który zafundowałem żonie i dzieciom.
Pytam, czy wiesz, co to znaczy normalny"? powtórzył wolno Patryk.
I po raz pierwszy ujrzał w oczach tamtego zwykłą ludzką rozpacz. Gabriel zdobył się tylko na
zaprzeczenie ruchem głowy.
Patryk nie miał zamiaru mu współczuć, słowo honoru!, nie po tym wszystkim, czego pan hrabia
się dopuścił. Jednakże nie potrafił odmówić mu ostatniej szansy. Może Hanka cię nauczy...
Nie poznałby Hanki, gdyby nie uczepione jej rąk jakże znajome dzieci. Adaś i Lusia rzuciły się
na Patryka z dzikim rykiem, który przeraziłby nieszczęsnych Irland- czyków, gdyby wcześniej,
przez ponad godzinę oczeki- wania na spózniony samolot, Adaś z Lusią nie przy- zwyczaili ich
do swej spontaniczności.
Teraz więc zebrani w sali przylotów patrzyli z pobłaż- liwymi uśmiechami, jak dwójka dzieci z
Polski wita przystojnego młodego mężczyznę o niebieskich oczach i płowych włosach.
Patryk usiłował poświęcić te pierwsze minuty przy- branemu siostrzeńcowi i siostrzenicy, nie
mógł jednak oderwać przerażonego wzroku od ich matki.
Z pięknej serialowej Melanii, która jeszcze rok temu czarowała widzów w całej Polsce, został
szkielet. Szkielet, w którego obciągniętej napiętą skórą czaszce błyszczały chorobliwie wielkie
podbite sińcami oczy. Rany boskie! to i tylko to kołatało się Patrykowi po głowie.
Hanka czekała, aż minie bratu pierwszy szok, po czym podeszła wolno i objęła go, nie
przytulając się jednak tak serdecznie jak zwykle. Jakby między nimi była nie- widoczna
granica, tafla szkła oddzielająca żywych od martwych.
Nie odezwała się ani słowem przez całą podróż do domu. Przez resztę wieczoru też nie. Patryk
zresztą był zajęty opowiadaniem Adasiowi i Lusi, a także Lidii Jeziorow- skiej, swej dawno
niewidzianej matce, o wydarzeniach ostatnich tygodni.
Pokaż babci bieliznę! rozkazała Lusia głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Bliznę, idiotko. Adaś szturchnął siostrę łokciem. Majtek wujka nie chcę oglądać.
Lusia przez chwilę podziwiała w skupieniu ślad po kuli. No, no, ładnie cię urządził ten
kłusownik. Patryk wymienił z matką spojrzenia: dzieci nie mogły
się dowiedzieć, kto do niego strzelał. Może kiedyś, ale nie teraz.
Lepszy był ten kłusownik. Adaś dotknął blizny nad obojczykiem. Wyglądasz, wujku, jak
gladiator dodał z dumą.
Boże, jaki głupek... Lusia przewróciła oczami. Widziałeś kiedy gladiatora z dziurami po
kulach? Wezcie mnie, ludzie...
Z dziurami po grotach, owszem! Wujku, zrób z nią coś albo ja zrobię!
Patryk poderwał się, chwycił dziewczynkę pod pachę i pobiegł z piszczącym ciężarem na górę,
do łazienki, bo była najwyższa pora, aby dzieci poszły spać.
Wtedy właśnie, gdy Adaś i Lusia zasnęli w swych pokojach, Hanka odezwała się po raz
pierwszy: Czy ona mi przebaczy?
Po wielokroć wracała pamięcią do tamtych wydarzeń. Choćby nie wiem jak pragnęła, nie
potrafiła wymazać wspomnień. I następstw tego, co w gniewie i nienawiści uczyniła swej
najdroższej przyjaciółce.
Wracały niechciane.
Sucha relacja detektywa:
Proszę, oto zdjęcia, które udało mi się zrobić, nim oboje zniknęli w sieni. I zdjęcie
Gabriela całującego Patrycję. I Patrycji, całującej Gabriela. Tam doszło między nimi do
kłótni mówił dalej, ale Hanka już nie słuchała, patrząc oczami pełnymi łez na dłonie
przyjaciółki trzymające twarz jej męża, na jej usta całujące jego usta, na dwa ciała przyciśnięte
do siebie tak, jak śniło się to Hance od lat, od czasu, gdy Patrycja uwiodła Gabriela w tej samej
sieni, a on pozwolił na to, mimo że był związany już z nią, z Hanką.
Czekała ponad tydzień na męża, który włóczył się po Polsce, jak zwykle, jak zawsze gdy
jechał do niej. Gdy wrócił, rzuciła mu te zdjęcia w twarz, a on nie zaprzeczył. Nie próbował się [ Pobierz całość w formacie PDF ]