[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biło mocniej. Pośpiesznie okryła się materiałem.
- Może wezmiemy razem prysznic? - zaproponował spokojnie, podczas gdy
jego oczy paliły ją na wskroś. - Potem będziemy mogli porozmawiać o sypianiu.
Kate czuła poniżenie przemieszane z pożądaniem. Była jednak zdecydowana.
Feromony czy nie - pomyślała - tym razem postawię na swoim.
- Dziękuję, wykąpię się sama - odparła. - Potem chciałabym trochę podzwo-
nić. Za tydzień będę w Anglii, muszę sobie załatwić nową pracę.
Zack wyprostował się, uśmiech zniknął z jego ust.
- Nie wracasz do Anglii. Właśnie zamierzałem zaproponować ci stałą posadę.
- Ale... - implikacje jego słów nagle do niej dotarły.
Przygryzła wargi, dusząc nagły przypływ nadziei. Nie mogła z nim zostać,
choćby nie wiem, jak bardzo tego chciała.
- Dlaczego teraz na to wpadłeś?
- To chyba oczywiste. Zwietnie ci idzie i tworzymy doskonały zespół.
- Ja... nie mogę przyjąć tej oferty.
- Nie bądz głupia - Zack odszedł o krok od sofy i znalazł się tuż przy Kate. -
Oferuję ci dobrą pensję.
Pogładził dłońmi jej ramiona.
- Będziesz miała swoją niezależność - ciągnął.
Przeciągnął kciukiem po jej dolnej wardze.
- Jeśli to cię martwi.
Kate wypuściła nierówno powietrze.
- Chcę mieć cię przy sobie.
Zdjął z jej ramion ręcznik i odrzucił go. Kate zadrżała.
- Zimno ci - zauważył głębokim głosem. - Pozwól, że cię rozgrzeję.
S
R
Kate wiedziała, że nie drżała z zimna, tylko ze słabości. Kiedy szli w kierunku
łazienki, jej skołatany umysł zarejestrował jedną myśl: Zack się mylił. Nie będzie
miała niezależności. Pomimo hojnej pensji nie będzie w lepszej sytuacji niż jej
matka. Poświęci siebie i niezależność dla miłości, która nigdy nie będzie jej dana.
Chwytając się tej myśli, Kate wyrwała dłoń z ręki Zacka.
- Nie zrobię tego - powiedziała. - Nie przyjmuję tej pracy.
- Dlaczego? - złość zaiskrzyła w jego oczach, ale było w nich też niedowie-
rzanie.
Kate wzięła głęboki oddech i zebrała się w sobie.
- Ponieważ nie chcesz tylko asystentki, a kogoś, z kim będziesz dzielił łóżko.
A ja nie chcę być twoją wygodną kochanką.
Zack zaśmiał się sucho.
- Nie nazwałbym cię wygodną.
Zrobił krok w jej stronę. Kate oparła się plecami o ścianę.
- Poza tym kłamiesz - położył ręce na jej biodrach. - Wiem, że mnie pra-
gniesz.
- Przestań, Zack - zaczęła się szamotać.
Zack przyciągnął ją do siebie.
- Mam ci powiedzieć, skąd o tym wiem? - zapytał.
- Nie, nie chcę wiedzieć - oparła się dłońmi o jego pierś, próbując go ode-
pchnąć.
Zack przycisnął ją do ściany.
- Kiedy jesteś podniecona, wokół twojej tęczówki pojawia się fioletowa ob-
wódka - chwycił ją za podbródek, gdy próbowała odwrócić głowę. - I wargi ci na-
brzmiewają - ugryzł delikatnie jej dolną wargę, przesuwając dłonią po karku - a od-
dech przyspiesza.
Kate krótko chwytała powietrze.
- A twoje sutki twardnieją, jakby błagały o mój dotyk - pochylił głowę i wziął
S
R
w usta sterczący szczyt piersi. Ssał ją gorąco przez zimną, mokrą koronkę stanika.
Kate jęknęła, czując erotyczne pobudzenie ogarniające jej ciało jak pożar.
- Nie mogę, nie mogę tego zrobić - wykrztusiła, niezdolna ukryć w głosie po-
żądania.
Zack podniósł głowę.
- Ależ możesz - powiedział.
Objął ją w talii i wcisnął swoje udo pomiędzy jej nogi, rozwierając je.
- Wszystko w porządku? - zapytał Zack miękko.
- Puść mnie - łzy w jej oczach upokarzały ją jeszcze bardziej.
Znów mu na to pozwoliłam, myślała.
Drżącymi rękami zaczęła się ubierać. Usłyszała, że Zack wciąga spodnie.
Chwilę pózniej dotknął jej policzka czułym gestem, widziała jednak triumf w jego
oczach.
- Powiem Monty'emu, żeby przygotował nową umowę, kiedy wrócimy do
Vegas.
Te słowa uderzyły Kate jak zimny policzek. Potworna prawda o tym, co zro-
biła, co pozwoliła mu zrobić, ujawniła się jej z całą jasnością. Jej własne ciało ją
zdradziło.
Odskoczyła od jego dotyku.
- Nie podpiszę jej. I nie jadę z tobą do Vegas. Idę, w tym momencie odchodzę
- wyrzuciła z siebie w szale, biegnąc do niniejszej sypialni.
- Wracaj - usłyszała bolesny krzyk, ale nie zatrzymała się.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Była wściekła na niego, na siebie samą. Nie zwró-
ciła uwagi na głuchy odgłos drzwi, które otwarte z rozmachem uderzyły o ścianę.
- Co w ciebie do cholery wstąpiło?
Kate odsunęła suwak walizki i wyjęła ubranie, nie patrząc na Zacka.
- Nie licząc twojego penisa? - odparła.
Słowa były wulgarne, obrzydliwe, ale tak właśnie się w tej chwili czuła. Użył
S
R
przeciwko niej jej miłości i pożądania i część niej znienawidziła go za to.
- Przestań - wykrzyknął i wyrwał jej bluzkę. Chwycił ją za rękę. - Dyszałaś
tam w moich ramionach, a teraz zachowujesz się jak urażona dziewica. O co ci do
diabła chodzi?
- Zakochałam się w tobie - rzuciła mu w twarz. - Czy teraz rozumiesz?
- Co? - Zack puścił jej ramię.
Na jego twarzy pojawiły się szok i zmieszanie.
Kate przestała czuć nienawiść, pozostał tylko ból.
- Kocham cię - powtórzyła. - A to znaczy, że nie mogę z tobą być. Ani jako
asystentka, ani podręczna kochanka.
Podniosła bluzkę i założyła.
- Widziałam, co to zrobiło z mojej matki - wyjaśniła. - Nie pozwolę, by przy-
darzyło się i mnie.
- Kate, to nie ma sensu - Zack pogładził ją po ręce.
Kate spojrzała na niego i zobaczyła w jego twarzy współczucie. Niemal się
poddała.
- Nie rozumiesz tego, bo tego nie poznałeś - odparła. - Kochać kogoś i nie do-
stać miłości w zamian.
- A więc twój ojciec nie kochał matki. Co to ma wspólnego z nami?
- Była jego konkubiną, utrzymanką. Płacił za jej jedzenie, ubranie, za dom.
Błagała go, żeby się z nią ożenił, przyznał się do mnie, ale to go nie interesowało.
Chciał od niej tylko seksu. Nie chciał jej miłości. Ani mojej.
- Cholera, Kate, przepraszam - powiedział Zack. - Ale nadal nie rozumiem, co
to ma wspólnego...
Położyła mu palce na ustach.
- Kocham cię, a ty mnie nie. Nie rozumiesz? W ostatecznym rozrachunku
wyjdzie na to samo.
S
R
- Ale ja nie jestem jak on. Oferuję ci dobrą pracę, nie chcę, żebyś była moją
utrzymanką.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Potrzebujesz mnie, Zack? Tak naprawdę?
Zack przeczesał włosy dłonią. Kate czuła, że zaraz pęknie jej serce.
- Dbam o ciebie - powiedział ostrożnie. - Pragnę cię, przecież wiesz.
- To nie wystarczy - odparła żałośnie.
Wyciągnął rękę, ale Kate odsunęła się.
- Pragniesz mnie, ale nie potrzebujesz. Nie kochasz mnie. Kiedy będziesz do-
tykał, pieścił, kiedy będziemy się kochali, wiedza o tym będzie mnie odzierać z
odrobiny godności, szacunku do siebie, aż stanę się taka jak ona. Będę błagała o
ochłapy, kiedy zasługuję na ucztę.
- Niech to cholera, to głupie. Nie zamierzasz chyba porzucić wszystkiego, co
mamy, z powodu kilku słów.
- Proszę, idz stąd. Chcę wziąć prysznic i przebrać się. Potem załatwię wszyst-
ko, żebym mogła odejść. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
biło mocniej. Pośpiesznie okryła się materiałem.
- Może wezmiemy razem prysznic? - zaproponował spokojnie, podczas gdy
jego oczy paliły ją na wskroś. - Potem będziemy mogli porozmawiać o sypianiu.
Kate czuła poniżenie przemieszane z pożądaniem. Była jednak zdecydowana.
Feromony czy nie - pomyślała - tym razem postawię na swoim.
- Dziękuję, wykąpię się sama - odparła. - Potem chciałabym trochę podzwo-
nić. Za tydzień będę w Anglii, muszę sobie załatwić nową pracę.
Zack wyprostował się, uśmiech zniknął z jego ust.
- Nie wracasz do Anglii. Właśnie zamierzałem zaproponować ci stałą posadę.
- Ale... - implikacje jego słów nagle do niej dotarły.
Przygryzła wargi, dusząc nagły przypływ nadziei. Nie mogła z nim zostać,
choćby nie wiem, jak bardzo tego chciała.
- Dlaczego teraz na to wpadłeś?
- To chyba oczywiste. Zwietnie ci idzie i tworzymy doskonały zespół.
- Ja... nie mogę przyjąć tej oferty.
- Nie bądz głupia - Zack odszedł o krok od sofy i znalazł się tuż przy Kate. -
Oferuję ci dobrą pensję.
Pogładził dłońmi jej ramiona.
- Będziesz miała swoją niezależność - ciągnął.
Przeciągnął kciukiem po jej dolnej wardze.
- Jeśli to cię martwi.
Kate wypuściła nierówno powietrze.
- Chcę mieć cię przy sobie.
Zdjął z jej ramion ręcznik i odrzucił go. Kate zadrżała.
- Zimno ci - zauważył głębokim głosem. - Pozwól, że cię rozgrzeję.
S
R
Kate wiedziała, że nie drżała z zimna, tylko ze słabości. Kiedy szli w kierunku
łazienki, jej skołatany umysł zarejestrował jedną myśl: Zack się mylił. Nie będzie
miała niezależności. Pomimo hojnej pensji nie będzie w lepszej sytuacji niż jej
matka. Poświęci siebie i niezależność dla miłości, która nigdy nie będzie jej dana.
Chwytając się tej myśli, Kate wyrwała dłoń z ręki Zacka.
- Nie zrobię tego - powiedziała. - Nie przyjmuję tej pracy.
- Dlaczego? - złość zaiskrzyła w jego oczach, ale było w nich też niedowie-
rzanie.
Kate wzięła głęboki oddech i zebrała się w sobie.
- Ponieważ nie chcesz tylko asystentki, a kogoś, z kim będziesz dzielił łóżko.
A ja nie chcę być twoją wygodną kochanką.
Zack zaśmiał się sucho.
- Nie nazwałbym cię wygodną.
Zrobił krok w jej stronę. Kate oparła się plecami o ścianę.
- Poza tym kłamiesz - położył ręce na jej biodrach. - Wiem, że mnie pra-
gniesz.
- Przestań, Zack - zaczęła się szamotać.
Zack przyciągnął ją do siebie.
- Mam ci powiedzieć, skąd o tym wiem? - zapytał.
- Nie, nie chcę wiedzieć - oparła się dłońmi o jego pierś, próbując go ode-
pchnąć.
Zack przycisnął ją do ściany.
- Kiedy jesteś podniecona, wokół twojej tęczówki pojawia się fioletowa ob-
wódka - chwycił ją za podbródek, gdy próbowała odwrócić głowę. - I wargi ci na-
brzmiewają - ugryzł delikatnie jej dolną wargę, przesuwając dłonią po karku - a od-
dech przyspiesza.
Kate krótko chwytała powietrze.
- A twoje sutki twardnieją, jakby błagały o mój dotyk - pochylił głowę i wziął
S
R
w usta sterczący szczyt piersi. Ssał ją gorąco przez zimną, mokrą koronkę stanika.
Kate jęknęła, czując erotyczne pobudzenie ogarniające jej ciało jak pożar.
- Nie mogę, nie mogę tego zrobić - wykrztusiła, niezdolna ukryć w głosie po-
żądania.
Zack podniósł głowę.
- Ależ możesz - powiedział.
Objął ją w talii i wcisnął swoje udo pomiędzy jej nogi, rozwierając je.
- Wszystko w porządku? - zapytał Zack miękko.
- Puść mnie - łzy w jej oczach upokarzały ją jeszcze bardziej.
Znów mu na to pozwoliłam, myślała.
Drżącymi rękami zaczęła się ubierać. Usłyszała, że Zack wciąga spodnie.
Chwilę pózniej dotknął jej policzka czułym gestem, widziała jednak triumf w jego
oczach.
- Powiem Monty'emu, żeby przygotował nową umowę, kiedy wrócimy do
Vegas.
Te słowa uderzyły Kate jak zimny policzek. Potworna prawda o tym, co zro-
biła, co pozwoliła mu zrobić, ujawniła się jej z całą jasnością. Jej własne ciało ją
zdradziło.
Odskoczyła od jego dotyku.
- Nie podpiszę jej. I nie jadę z tobą do Vegas. Idę, w tym momencie odchodzę
- wyrzuciła z siebie w szale, biegnąc do niniejszej sypialni.
- Wracaj - usłyszała bolesny krzyk, ale nie zatrzymała się.
Zatrzasnęła za sobą drzwi. Była wściekła na niego, na siebie samą. Nie zwró-
ciła uwagi na głuchy odgłos drzwi, które otwarte z rozmachem uderzyły o ścianę.
- Co w ciebie do cholery wstąpiło?
Kate odsunęła suwak walizki i wyjęła ubranie, nie patrząc na Zacka.
- Nie licząc twojego penisa? - odparła.
Słowa były wulgarne, obrzydliwe, ale tak właśnie się w tej chwili czuła. Użył
S
R
przeciwko niej jej miłości i pożądania i część niej znienawidziła go za to.
- Przestań - wykrzyknął i wyrwał jej bluzkę. Chwycił ją za rękę. - Dyszałaś
tam w moich ramionach, a teraz zachowujesz się jak urażona dziewica. O co ci do
diabła chodzi?
- Zakochałam się w tobie - rzuciła mu w twarz. - Czy teraz rozumiesz?
- Co? - Zack puścił jej ramię.
Na jego twarzy pojawiły się szok i zmieszanie.
Kate przestała czuć nienawiść, pozostał tylko ból.
- Kocham cię - powtórzyła. - A to znaczy, że nie mogę z tobą być. Ani jako
asystentka, ani podręczna kochanka.
Podniosła bluzkę i założyła.
- Widziałam, co to zrobiło z mojej matki - wyjaśniła. - Nie pozwolę, by przy-
darzyło się i mnie.
- Kate, to nie ma sensu - Zack pogładził ją po ręce.
Kate spojrzała na niego i zobaczyła w jego twarzy współczucie. Niemal się
poddała.
- Nie rozumiesz tego, bo tego nie poznałeś - odparła. - Kochać kogoś i nie do-
stać miłości w zamian.
- A więc twój ojciec nie kochał matki. Co to ma wspólnego z nami?
- Była jego konkubiną, utrzymanką. Płacił za jej jedzenie, ubranie, za dom.
Błagała go, żeby się z nią ożenił, przyznał się do mnie, ale to go nie interesowało.
Chciał od niej tylko seksu. Nie chciał jej miłości. Ani mojej.
- Cholera, Kate, przepraszam - powiedział Zack. - Ale nadal nie rozumiem, co
to ma wspólnego...
Położyła mu palce na ustach.
- Kocham cię, a ty mnie nie. Nie rozumiesz? W ostatecznym rozrachunku
wyjdzie na to samo.
S
R
- Ale ja nie jestem jak on. Oferuję ci dobrą pracę, nie chcę, żebyś była moją
utrzymanką.
- Odpowiedz mi na jedno pytanie. Potrzebujesz mnie, Zack? Tak naprawdę?
Zack przeczesał włosy dłonią. Kate czuła, że zaraz pęknie jej serce.
- Dbam o ciebie - powiedział ostrożnie. - Pragnę cię, przecież wiesz.
- To nie wystarczy - odparła żałośnie.
Wyciągnął rękę, ale Kate odsunęła się.
- Pragniesz mnie, ale nie potrzebujesz. Nie kochasz mnie. Kiedy będziesz do-
tykał, pieścił, kiedy będziemy się kochali, wiedza o tym będzie mnie odzierać z
odrobiny godności, szacunku do siebie, aż stanę się taka jak ona. Będę błagała o
ochłapy, kiedy zasługuję na ucztę.
- Niech to cholera, to głupie. Nie zamierzasz chyba porzucić wszystkiego, co
mamy, z powodu kilku słów.
- Proszę, idz stąd. Chcę wziąć prysznic i przebrać się. Potem załatwię wszyst-
ko, żebym mogła odejść. [ Pobierz całość w formacie PDF ]