[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Jak to możliwe w takim razie, że poszkodowana nie uciekła
lub nie próbowała uciec?
– Zagroziłem, że skrzywdzę bliskie jej osoby. Wiedziała, że
nie żartuję. To wystarczyło.
Weronika czuła szum w głowie i drżenie mięśni, próbowała
się podnieść, ale ciepłe i drżące ramię mamy obejmowało ją
mocno. Słyszała, że mama płacze cicho. Zaczęła gorączkowo
rozglądać się wokół siebie, ktoś musiał przecież zauważyć, że
Luke kłamie. Palce jej dłoni schowanej w kieszeni żakietu ściskały
skrawek papieru, do którego uciekały jej przerażone myśli.
“Zaufaj mi ten ostatni raz”. Jej oczy napotkały uważny wzrok
Inneke siedzącej po drugiej stronie sali i przez chwilę dwie kobiety
mierzyły się spojrzeniami.
Adwokat Luke'a był wysokim mężczyzną prawdopodobnie
około pięćdziesiątki. Miał pociągłą twarz, siwiejące włosy i ukryte
w nudnej twarzy bystre, żywe oczy, które z zainteresowaniem
obserwowały salę.
Kiedy mówił, odnosiło się wrażenie, że nie ma żadnej
wątpliwości co do słuszności swoich słów.
– Wysoki Sądzie – zaczął – proszę pozwolić, iż zacznę od
przypomnienia, że mój klient sam zaoferował policji informacje,
nad którymi wydział kryminalny pracował od dawna. Przez
ostatnie tygodnie współpracował z policją na bieżąco,
odpowiadając na wszystkie pytania i dostarczając niezbędnych
dowodów. Przyznał się do wszystkich zarzutów i zaoszczędził
wymiarowi prawa sporo pracy. Jak również wykonał pracę
prokuratury, chroniąc dobro ofiary i oszczędzając jej bolesnych
zeznań. Nie nam oceniać zachowanie poszkodowanej, która
walczyła o życie swoje i bliskich, ale pragnąc zakończyć ten temat,
choćby ze względu na dobro poszkodowanej, wzywam na świadka
panią psycholog Inneke Willems.
Inneke siedziała po lewej stronie sali skąd mogła mniej
więcej obserwować oskarżonego i skąd dobrze widziała Weronikę.
Starała się robić to po kryjomu, ale w ciągu przesłuchania Luke'a
Stanforda nie spuszczała oczu z Weroniki, której twarz była pełna
przerażenia i napięcia. Parokrotnie jej usta otworzyły się lekko, jak
gdyby próbowała lub chciała coś powiedzieć, ale wydawała się być
jak ktoś kompletnie sparaliżowany, kto jedynie oczyma próbuje
komunikować emocje. I Inneke z tej odległości nie potrafiła
dokładnie ich odczytać. Widziała jednak, że dziewczyna wbija
wzrok w plecy oskarżonego, jak gdyby na jego czarnej koszuli
ukryta była sekretna wiadomość. Słuchała uważnie spokojnych i
wyważonych odpowiedzi udzielanych przez Stanforda,
pogodzonego z przebiegiem sprawy. Ale gdy prokurator
wspomniała imię Weroniki jego twarz wydawała się tężeć pod
naporem napięcia. Wyglądał jak człowiek, który uparcie nie chce o
czymś rozmawiać. Obserwowała tych dwoje, niewidoczną dla
innych grę ich emocji i zastanawiała się, czy naprawdę
rozszyfrowała łączącą ich relację.
– Od ponad piętnastu lat pracuje pani z ofiarami przemocy
jako psycholog kliniczny i terapeuta. Czy może nam pani
powiedzieć, co to jest syndrom sztokholmski i kiedy mamy z nim
do czynienia?
– Syndrom sztokholmski to, pokrótce, stan psychiczny
rozwijający się u ofiary przemocy i polegający na emocjonalnym
uzależnieniu od oprawcy. To swego rodzaju nieświadomy
mechanizm obronny, forma instynktu przetrwania, który
paradoksalnie ułatwia ofierze przeżycie w ekstremalnych
warunkach. Identyfikacja z oprawcą i wiara w jego dobre intencje
sprawiają, że przestaje on wydawać się zagrożeniem. Syndrom ten
występuje jednak bardzo rzadko, badania mówią, że rozwija się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
– Jak to możliwe w takim razie, że poszkodowana nie uciekła
lub nie próbowała uciec?
– Zagroziłem, że skrzywdzę bliskie jej osoby. Wiedziała, że
nie żartuję. To wystarczyło.
Weronika czuła szum w głowie i drżenie mięśni, próbowała
się podnieść, ale ciepłe i drżące ramię mamy obejmowało ją
mocno. Słyszała, że mama płacze cicho. Zaczęła gorączkowo
rozglądać się wokół siebie, ktoś musiał przecież zauważyć, że
Luke kłamie. Palce jej dłoni schowanej w kieszeni żakietu ściskały
skrawek papieru, do którego uciekały jej przerażone myśli.
“Zaufaj mi ten ostatni raz”. Jej oczy napotkały uważny wzrok
Inneke siedzącej po drugiej stronie sali i przez chwilę dwie kobiety
mierzyły się spojrzeniami.
Adwokat Luke'a był wysokim mężczyzną prawdopodobnie
około pięćdziesiątki. Miał pociągłą twarz, siwiejące włosy i ukryte
w nudnej twarzy bystre, żywe oczy, które z zainteresowaniem
obserwowały salę.
Kiedy mówił, odnosiło się wrażenie, że nie ma żadnej
wątpliwości co do słuszności swoich słów.
– Wysoki Sądzie – zaczął – proszę pozwolić, iż zacznę od
przypomnienia, że mój klient sam zaoferował policji informacje,
nad którymi wydział kryminalny pracował od dawna. Przez
ostatnie tygodnie współpracował z policją na bieżąco,
odpowiadając na wszystkie pytania i dostarczając niezbędnych
dowodów. Przyznał się do wszystkich zarzutów i zaoszczędził
wymiarowi prawa sporo pracy. Jak również wykonał pracę
prokuratury, chroniąc dobro ofiary i oszczędzając jej bolesnych
zeznań. Nie nam oceniać zachowanie poszkodowanej, która
walczyła o życie swoje i bliskich, ale pragnąc zakończyć ten temat,
choćby ze względu na dobro poszkodowanej, wzywam na świadka
panią psycholog Inneke Willems.
Inneke siedziała po lewej stronie sali skąd mogła mniej
więcej obserwować oskarżonego i skąd dobrze widziała Weronikę.
Starała się robić to po kryjomu, ale w ciągu przesłuchania Luke'a
Stanforda nie spuszczała oczu z Weroniki, której twarz była pełna
przerażenia i napięcia. Parokrotnie jej usta otworzyły się lekko, jak
gdyby próbowała lub chciała coś powiedzieć, ale wydawała się być
jak ktoś kompletnie sparaliżowany, kto jedynie oczyma próbuje
komunikować emocje. I Inneke z tej odległości nie potrafiła
dokładnie ich odczytać. Widziała jednak, że dziewczyna wbija
wzrok w plecy oskarżonego, jak gdyby na jego czarnej koszuli
ukryta była sekretna wiadomość. Słuchała uważnie spokojnych i
wyważonych odpowiedzi udzielanych przez Stanforda,
pogodzonego z przebiegiem sprawy. Ale gdy prokurator
wspomniała imię Weroniki jego twarz wydawała się tężeć pod
naporem napięcia. Wyglądał jak człowiek, który uparcie nie chce o
czymś rozmawiać. Obserwowała tych dwoje, niewidoczną dla
innych grę ich emocji i zastanawiała się, czy naprawdę
rozszyfrowała łączącą ich relację.
– Od ponad piętnastu lat pracuje pani z ofiarami przemocy
jako psycholog kliniczny i terapeuta. Czy może nam pani
powiedzieć, co to jest syndrom sztokholmski i kiedy mamy z nim
do czynienia?
– Syndrom sztokholmski to, pokrótce, stan psychiczny
rozwijający się u ofiary przemocy i polegający na emocjonalnym
uzależnieniu od oprawcy. To swego rodzaju nieświadomy
mechanizm obronny, forma instynktu przetrwania, który
paradoksalnie ułatwia ofierze przeżycie w ekstremalnych
warunkach. Identyfikacja z oprawcą i wiara w jego dobre intencje
sprawiają, że przestaje on wydawać się zagrożeniem. Syndrom ten
występuje jednak bardzo rzadko, badania mówią, że rozwija się [ Pobierz całość w formacie PDF ]