[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się, że Tarzanowi było wiadome jego szpiegowskie rzemiosło, do uczucia nienawiści względem
człowieka-małpy przyłączyła się jeszcze wielka obawa, że Tarzan go wyda.
Oczekiwał z niecierpliwością chwili dogodnej do zadania mistrzowskiego ciosu. Chciał na zawsze
uwolnić się od Tarzana, a jednocześnie zaspokoić swoją żądzę zemsty za poniżenie i porażki, jakich
od niego doznał.
Tarzan czuł się teraz bardziej zadowolony z życia niż kiedykolwiek od czasu, jak spokój i cisza jego
dżungli zakłócone zostały przez przybycie towarzystwa Porterów.
Utrzymywanie znajomości z przyjaciółmi Olgi było dla niego miłe, a przyjazń, jaka zakwitła między
piękną hrabiną i nim samym, była zródłem ciągłej radości. Koiła i rozpędzała jego ponure myśli i
była balsamem dla rozdartego serca.
Od czasu do czasu d'Arnot towarzyszył mu w odwiedzinach u hrabiostwa, gdyż znał od dawna
hrabinę Olgę i hrabiego. Czasami hrabia był obecny, lecz różnorodne sprawy, wynikające z jego
urzędowego stanowiska i nigdy nie kończące się wymagania polityki zazwyczaj nie pozwalały mu
wracać do domu przed póznym wieczorem.
Rokow szpiegował wciąż Tarzana, chcąc pochwycić chwilę, kiedy nawiedzi pałac hrabiostwa de
Coude w nocy, lecz oczekiwania j ego nie spełniały się. Niejednokrotnie Tarzan odprowadzał
hrabinę do domu po teatrze, lecz zawsze żegnał się u przedsionka, ku wielkiemu niezadowoleniu
kochanego braciszka.
Przekonawszy się, że nie można było pochwycić Tarzana na jakimś złym czynie, popełnionym z
własnej jego woli, Rokow i Paulwicz uradzili wykonać plan, który miał
wciągnąć człowieka-małpę w sytuację kompromitującą, gdzie można by udowodnić wiarołomstwo
przy pomocy świadków.
Czas pewien przepatrywali uważnie gazety i śledzili ruchy hrabiego i Tarzana. W końcu znalezli,
czego im było potrzeba. W porannej gazecie wyczytali ogłoszenie, że poseł
niemiecki urządza dyplomatyczne przyjęcie. Imię de Coude'a wymienione było na liście
zaproszonych gości. Jeżeli przyjmie zaproszenie, nie mógł wrócić do domu wcześniej jak po
północy.
Wieczorem w dniu bankietu Paulwicz oczekiwał na ulicy przed rezydencją niemieckiego posła w
miejscu, gdzie mógł widzieć twarz każdego przybywającego gościa. Oczekiwał
niedługo, kiedy spostrzegł, że de Coude wysiadł z auta i przeszedł obok niego. To wystarczało.
Paulwicz pośpieszył z powrotem do domu, gdzie czekał nań Rokow. Gdy było już po jedenastej,
Paulwicz ujął słuchawkę telefonu. Wywołał pewien numer.
26
- Czy mieszkanie porucznika d'Arnota? - rzucił pytanie, kiedy został połączony.
- Jest wiadomość dla pana Tarzana, niech będzie łaskaw podejść do telefonu.
Przez chwilę panowało milczenie.
- Pan Tarzan?
- Tu mówi Franciszek, służący hrabiny de Coude. Być może pan przypomina mnie sobie? - Mam panu
zakomunikować pilną wiadomość w imieniu hrabiny. Prosi ona, aby pan pospiesznie raczył przybyć -
chce się poradzić, ma kłopot. Nie, nie wiem. Czy mam powiedzieć hrabinie, że pan wkrótce się
stawi? Dziękuję. Niech Bóg ma pana w swej opiece. - Paulwicz powiesił słuchawkę i zaczął się
uśmiechać do Rokowa.
- Trzydzieści minut potrzebuje na przybycie. Jeżeli w piętnaście minut będziesz w domu
niemieckiego posła, de Coude przybędzie do domu za trzy kwadranse. Całe powodzenie zależy od
tego, czy głupiec ten zabawi piętnaście minut po przekonaniu się, że zażartowano z niego. Lecz jeżeli
mnie moje przeczucia nie mylą, Olga nie zechce puścić go tak prędko. Masz tu pismo do hrabiego.
Zpiesz się!
Paulwicz bez straty czasu przybył do pałacu niemieckiego posła. U drzwi wręczył list służącemu. To
do hrabiego de Coude, list bardzo pilny. Trzeba go doręczyć natychmiast -
mówiąc to Paulwicz wsunął srebrną monetę w wyciągniętą dłoń służącego. Po czym powrócił do
swej karety.
W chwilę pózniej de Coude, przeprosiwszy swego gospodarza, rozerwał kopertę. Po przeczytaniu
twarz mu zbladła i ręce drżały. Oto, co wyczytał:
Jaśnie Wielmożny Hrabia de Coude
Ktoś, kto pragnie ocalić honor pańskiego nazwiska, zawiadamia pana tą kartą, że świętość pańskiego
domowego ogniska w tej chwili jest zagrożona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
się, że Tarzanowi było wiadome jego szpiegowskie rzemiosło, do uczucia nienawiści względem
człowieka-małpy przyłączyła się jeszcze wielka obawa, że Tarzan go wyda.
Oczekiwał z niecierpliwością chwili dogodnej do zadania mistrzowskiego ciosu. Chciał na zawsze
uwolnić się od Tarzana, a jednocześnie zaspokoić swoją żądzę zemsty za poniżenie i porażki, jakich
od niego doznał.
Tarzan czuł się teraz bardziej zadowolony z życia niż kiedykolwiek od czasu, jak spokój i cisza jego
dżungli zakłócone zostały przez przybycie towarzystwa Porterów.
Utrzymywanie znajomości z przyjaciółmi Olgi było dla niego miłe, a przyjazń, jaka zakwitła między
piękną hrabiną i nim samym, była zródłem ciągłej radości. Koiła i rozpędzała jego ponure myśli i
była balsamem dla rozdartego serca.
Od czasu do czasu d'Arnot towarzyszył mu w odwiedzinach u hrabiostwa, gdyż znał od dawna
hrabinę Olgę i hrabiego. Czasami hrabia był obecny, lecz różnorodne sprawy, wynikające z jego
urzędowego stanowiska i nigdy nie kończące się wymagania polityki zazwyczaj nie pozwalały mu
wracać do domu przed póznym wieczorem.
Rokow szpiegował wciąż Tarzana, chcąc pochwycić chwilę, kiedy nawiedzi pałac hrabiostwa de
Coude w nocy, lecz oczekiwania j ego nie spełniały się. Niejednokrotnie Tarzan odprowadzał
hrabinę do domu po teatrze, lecz zawsze żegnał się u przedsionka, ku wielkiemu niezadowoleniu
kochanego braciszka.
Przekonawszy się, że nie można było pochwycić Tarzana na jakimś złym czynie, popełnionym z
własnej jego woli, Rokow i Paulwicz uradzili wykonać plan, który miał
wciągnąć człowieka-małpę w sytuację kompromitującą, gdzie można by udowodnić wiarołomstwo
przy pomocy świadków.
Czas pewien przepatrywali uważnie gazety i śledzili ruchy hrabiego i Tarzana. W końcu znalezli,
czego im było potrzeba. W porannej gazecie wyczytali ogłoszenie, że poseł
niemiecki urządza dyplomatyczne przyjęcie. Imię de Coude'a wymienione było na liście
zaproszonych gości. Jeżeli przyjmie zaproszenie, nie mógł wrócić do domu wcześniej jak po
północy.
Wieczorem w dniu bankietu Paulwicz oczekiwał na ulicy przed rezydencją niemieckiego posła w
miejscu, gdzie mógł widzieć twarz każdego przybywającego gościa. Oczekiwał
niedługo, kiedy spostrzegł, że de Coude wysiadł z auta i przeszedł obok niego. To wystarczało.
Paulwicz pośpieszył z powrotem do domu, gdzie czekał nań Rokow. Gdy było już po jedenastej,
Paulwicz ujął słuchawkę telefonu. Wywołał pewien numer.
26
- Czy mieszkanie porucznika d'Arnota? - rzucił pytanie, kiedy został połączony.
- Jest wiadomość dla pana Tarzana, niech będzie łaskaw podejść do telefonu.
Przez chwilę panowało milczenie.
- Pan Tarzan?
- Tu mówi Franciszek, służący hrabiny de Coude. Być może pan przypomina mnie sobie? - Mam panu
zakomunikować pilną wiadomość w imieniu hrabiny. Prosi ona, aby pan pospiesznie raczył przybyć -
chce się poradzić, ma kłopot. Nie, nie wiem. Czy mam powiedzieć hrabinie, że pan wkrótce się
stawi? Dziękuję. Niech Bóg ma pana w swej opiece. - Paulwicz powiesił słuchawkę i zaczął się
uśmiechać do Rokowa.
- Trzydzieści minut potrzebuje na przybycie. Jeżeli w piętnaście minut będziesz w domu
niemieckiego posła, de Coude przybędzie do domu za trzy kwadranse. Całe powodzenie zależy od
tego, czy głupiec ten zabawi piętnaście minut po przekonaniu się, że zażartowano z niego. Lecz jeżeli
mnie moje przeczucia nie mylą, Olga nie zechce puścić go tak prędko. Masz tu pismo do hrabiego.
Zpiesz się!
Paulwicz bez straty czasu przybył do pałacu niemieckiego posła. U drzwi wręczył list służącemu. To
do hrabiego de Coude, list bardzo pilny. Trzeba go doręczyć natychmiast -
mówiąc to Paulwicz wsunął srebrną monetę w wyciągniętą dłoń służącego. Po czym powrócił do
swej karety.
W chwilę pózniej de Coude, przeprosiwszy swego gospodarza, rozerwał kopertę. Po przeczytaniu
twarz mu zbladła i ręce drżały. Oto, co wyczytał:
Jaśnie Wielmożny Hrabia de Coude
Ktoś, kto pragnie ocalić honor pańskiego nazwiska, zawiadamia pana tą kartą, że świętość pańskiego
domowego ogniska w tej chwili jest zagrożona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]