[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zimno albo ból w zdrętwiałych kończynach. Ale nie tym
razem. Dzisiaj czyjeś troskliwe ręce otuliły ją kocem,
podsunęły pufę pod nogi, a nawet zgasiły górne światło. I
właśnie to poczucie troski ze strony drugiej osoby sprawiło że
na wąskie, zwykle zaciśnięte na znak stanowczości usta
wypłynął uśmiech. Właściwie ostatnimi czasy często tam
gościł. Trochę nieproszony, ale przede wszystkim szczery,
wypływający z najprostszej w świecie potrzeby
uzewnętrznienia dobrych emocji.
Krystyna wstała i szurając kapciami, ruszyła do kuchni.
Brzęczące na parapecie radio, szum czajnika oraz stukanie
palcami o klawiaturę laptopa tworzyły atmosferę ciepła,
spokoju, dawały świadomość, że w domu jest ktoś jeszcze, do
kogo można będzie się odezwać albo...
- Jak się spało, Krysiu? - Irek oderwał wzrok od monitora
i spojrzał na stojącą w drzwiach przyjaciółkę. - Odpoczęłaś?
- Tak - odparła trochę sztywno, oficjalnie. Jeszcze nie
przywykła do troski, którą otaczano ją każdego dnia i prostych
pytań o samopoczucie. - Dziękuję za koc - dodała nieśmiało,
bojąc się ujawnić, jak bardzo ważny był dla niej ten prosty
gest. - I za to, że jesteś.
- Nie chciałem wychodzić, kiedy spałaś. Teraz już pójdę,
bo muszę trochę popracować. - Zamknął komputer, zebrał ze
stołu swoje rzeczy i wszystko umieścił w torbie.
- To może najpierw zjesz kolację? - Liczyła na wieczór w
miłym towarzystwie, ale nie powiedziała o tym głośno. Nie
miała prawa do wymówek i niezadowolenia. Irek był przy
niej, troszczył się, na każdym kroku pokazywał, że można na
niego liczyć, ale tylko jak na przyjaciela. Nigdy nie dostrzegła
żadnego sygnału, że chciałby, żeby łączyło ich coś więcej.
Zachowywał serdeczny dystans. Zresztą było to w pełni
uzasadnione. Kiedyś został zraniony, a po spektakularnym
rozstaniu oraz konieczności ułożenia sobie życia na nowo
trudno jeszcze raz zaufać. Wystarczy, że wrócił. Dawał jej
poczucie bezpieczeństwa.
- Nie mogę - odparł stanowczo. - Zadzwonię pózniej albo
jutro rano, bo jest już po dwudziestej, a nie chcę cię budzić.
Dbaj o siebie i pamiętaj o lekach. Do widzenia.
Nawet nie spojrzał na Krystynę. Zwyczajnie wyszedł do
przedpokoju, włożył buty, wziął płaszcz oraz swoje rzeczy i
wyszedł, przypominając jej o zamknięciu drzwi na klucz. Nie
widział, jak uśmiech znika z twarzy przyjaciółki,
pozostawiając ją szarą, zgaszoną, bez wyrazu.
2.
Zwiat w pastelach Ingi
Już od bardzo dawna czuję, że nie powinnam dłużej
korzystać z uprzejmości Daniela i pojawiać się na zajęciach
tanecznych. Kurs daje mi ogromną radość, ale jestem na nim
tylko dzięki rekomendacji Pawła i nie mogę o tym zapomnieć.
Nie chcę mu niczego zawdzięczać, bo jest jakiś dziwny,
nieobliczalny. Potrafi bacznie obserwować, dostrzegać to, co
najbardziej ukrywam i wypomnieć w najmniej spodziewanym
momencie. Co prawda zrobił to tylko raz, a pózniej przeprosił.
Ale cóż z tego? Została niechęć, nieufność i strach, że to się
może powtórzyć. Szkoda, bo go polubiłam. Zauważyłam, że
dobrze się dogadujemy, czytamy te same książki, a nawet
chyba mamy podobną wrażliwość. Nie mogę jednak
przyjaznić się z kimś, kto jest gotów w każdej chwili uderzyć
w najczulszy punkt i wywlec na światło dzienne to, co
najdokładniej ukrywam. Oficjalnie Paweł nadal pojawia się na
moich zajęciach teatralnych, ale już nie proszę go o pomoc,
nie pytam o zdanie, nie pozwalam o niczym decydować.
Ostatecznie to moje kółko i ja dostaję za nie wynagrodzenie.
Nigdy nie powinnam korzystać z pomocy. Od przyjaciela
mogłam ją przyjąć, ale od kogoś, kogo wolałabym więcej nie
widzieć... Cóż, nasze relacje się zepsuły i chyba jednak nie
wypada, żebym korzystała z czegoś, co Paweł załatwił dla
mnie z życzliwości.
Chcę zrezygnować z kursu tańca również z innego
powodu. Daniel przygotowuje nas do turnieju. Niektórym
(dwóm starszym parom) wprost podziękował za udział w
zajęciach i zaproponował przeniesienie do innej grupy. Moją
obecność toleruje, ale przecież doskonale wiem, że to tylko ze
względu na Pawła. Co prawda nie odpuszcza mi ani na krok.
Podczas indywidualnych spotkań ostro ćwiczymy i nie ma
mowy o żadnej taryfie ulgowej. Ostatnio przez pół godziny
powtarzałam jedną i tę samą sekwencję kroków, a na wtorek
mam zapowiedziane szlifowanie rumby. Biorę też udział w
układzie do walca wiedeńskiego, zupełnie jakbym miała
jechać na ten turniej, ale przecież sam instruktor nie może być
moim partnerem. Zabieram mu tylko czas i energię, którą
mógłby poświęcić innym kursantom. Powinnam odejść i
doskonale o tym wiem. Tylko... no, nie potrafię sobie
odmówić tej odrobiny przyjemności. Taniec fascynował mnie
od dawna, a teraz, kiedy zaczęłam go lepiej poznawać,
rozumieć i czuć, stał się czymś niezwykle ważnym. Chociaż [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
zimno albo ból w zdrętwiałych kończynach. Ale nie tym
razem. Dzisiaj czyjeś troskliwe ręce otuliły ją kocem,
podsunęły pufę pod nogi, a nawet zgasiły górne światło. I
właśnie to poczucie troski ze strony drugiej osoby sprawiło że
na wąskie, zwykle zaciśnięte na znak stanowczości usta
wypłynął uśmiech. Właściwie ostatnimi czasy często tam
gościł. Trochę nieproszony, ale przede wszystkim szczery,
wypływający z najprostszej w świecie potrzeby
uzewnętrznienia dobrych emocji.
Krystyna wstała i szurając kapciami, ruszyła do kuchni.
Brzęczące na parapecie radio, szum czajnika oraz stukanie
palcami o klawiaturę laptopa tworzyły atmosferę ciepła,
spokoju, dawały świadomość, że w domu jest ktoś jeszcze, do
kogo można będzie się odezwać albo...
- Jak się spało, Krysiu? - Irek oderwał wzrok od monitora
i spojrzał na stojącą w drzwiach przyjaciółkę. - Odpoczęłaś?
- Tak - odparła trochę sztywno, oficjalnie. Jeszcze nie
przywykła do troski, którą otaczano ją każdego dnia i prostych
pytań o samopoczucie. - Dziękuję za koc - dodała nieśmiało,
bojąc się ujawnić, jak bardzo ważny był dla niej ten prosty
gest. - I za to, że jesteś.
- Nie chciałem wychodzić, kiedy spałaś. Teraz już pójdę,
bo muszę trochę popracować. - Zamknął komputer, zebrał ze
stołu swoje rzeczy i wszystko umieścił w torbie.
- To może najpierw zjesz kolację? - Liczyła na wieczór w
miłym towarzystwie, ale nie powiedziała o tym głośno. Nie
miała prawa do wymówek i niezadowolenia. Irek był przy
niej, troszczył się, na każdym kroku pokazywał, że można na
niego liczyć, ale tylko jak na przyjaciela. Nigdy nie dostrzegła
żadnego sygnału, że chciałby, żeby łączyło ich coś więcej.
Zachowywał serdeczny dystans. Zresztą było to w pełni
uzasadnione. Kiedyś został zraniony, a po spektakularnym
rozstaniu oraz konieczności ułożenia sobie życia na nowo
trudno jeszcze raz zaufać. Wystarczy, że wrócił. Dawał jej
poczucie bezpieczeństwa.
- Nie mogę - odparł stanowczo. - Zadzwonię pózniej albo
jutro rano, bo jest już po dwudziestej, a nie chcę cię budzić.
Dbaj o siebie i pamiętaj o lekach. Do widzenia.
Nawet nie spojrzał na Krystynę. Zwyczajnie wyszedł do
przedpokoju, włożył buty, wziął płaszcz oraz swoje rzeczy i
wyszedł, przypominając jej o zamknięciu drzwi na klucz. Nie
widział, jak uśmiech znika z twarzy przyjaciółki,
pozostawiając ją szarą, zgaszoną, bez wyrazu.
2.
Zwiat w pastelach Ingi
Już od bardzo dawna czuję, że nie powinnam dłużej
korzystać z uprzejmości Daniela i pojawiać się na zajęciach
tanecznych. Kurs daje mi ogromną radość, ale jestem na nim
tylko dzięki rekomendacji Pawła i nie mogę o tym zapomnieć.
Nie chcę mu niczego zawdzięczać, bo jest jakiś dziwny,
nieobliczalny. Potrafi bacznie obserwować, dostrzegać to, co
najbardziej ukrywam i wypomnieć w najmniej spodziewanym
momencie. Co prawda zrobił to tylko raz, a pózniej przeprosił.
Ale cóż z tego? Została niechęć, nieufność i strach, że to się
może powtórzyć. Szkoda, bo go polubiłam. Zauważyłam, że
dobrze się dogadujemy, czytamy te same książki, a nawet
chyba mamy podobną wrażliwość. Nie mogę jednak
przyjaznić się z kimś, kto jest gotów w każdej chwili uderzyć
w najczulszy punkt i wywlec na światło dzienne to, co
najdokładniej ukrywam. Oficjalnie Paweł nadal pojawia się na
moich zajęciach teatralnych, ale już nie proszę go o pomoc,
nie pytam o zdanie, nie pozwalam o niczym decydować.
Ostatecznie to moje kółko i ja dostaję za nie wynagrodzenie.
Nigdy nie powinnam korzystać z pomocy. Od przyjaciela
mogłam ją przyjąć, ale od kogoś, kogo wolałabym więcej nie
widzieć... Cóż, nasze relacje się zepsuły i chyba jednak nie
wypada, żebym korzystała z czegoś, co Paweł załatwił dla
mnie z życzliwości.
Chcę zrezygnować z kursu tańca również z innego
powodu. Daniel przygotowuje nas do turnieju. Niektórym
(dwóm starszym parom) wprost podziękował za udział w
zajęciach i zaproponował przeniesienie do innej grupy. Moją
obecność toleruje, ale przecież doskonale wiem, że to tylko ze
względu na Pawła. Co prawda nie odpuszcza mi ani na krok.
Podczas indywidualnych spotkań ostro ćwiczymy i nie ma
mowy o żadnej taryfie ulgowej. Ostatnio przez pół godziny
powtarzałam jedną i tę samą sekwencję kroków, a na wtorek
mam zapowiedziane szlifowanie rumby. Biorę też udział w
układzie do walca wiedeńskiego, zupełnie jakbym miała
jechać na ten turniej, ale przecież sam instruktor nie może być
moim partnerem. Zabieram mu tylko czas i energię, którą
mógłby poświęcić innym kursantom. Powinnam odejść i
doskonale o tym wiem. Tylko... no, nie potrafię sobie
odmówić tej odrobiny przyjemności. Taniec fascynował mnie
od dawna, a teraz, kiedy zaczęłam go lepiej poznawać,
rozumieć i czuć, stał się czymś niezwykle ważnym. Chociaż [ Pobierz całość w formacie PDF ]