[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Fabian.
Ashild zadrżała z napięcia na widok tylu ludzi. Cóż to będzie za wieczór!
Zwłaszcza dla Emilie będzie on z pewnością jak bajka.
- No to idziemy. - Ashild wzięła męża pod rękę i razem skierowali się na
dziedziniec.
- Wygląda na to, że większość już przybyła. Tylu tu ludzi - zauważył Ole,
kiedy wyszli już na zewnątrz.
W ogrodzie panował gwar. Dziesiątki kolorowych sukni, czarne cylindry,
krzątające się służące, rozmowy i śmiechy, a w tle dyskretny szum jeziora i
drzew.
- Coś niebywałego! - dodała zaskoczona Ashild. - Tym razem Hannah
rzeczywiście przygotowała okazałe przyjęcie.
Gdy Ashild i Ole zbliżali się do grupy gości, jedna z osób obejrzała się w ich
stronę, wołając:
- Czy to naprawdę pan Ole i pani Ashild? Rozmowy w ogrodzie przycichły i
wówczas wszyscy odwrócili się w stronę nadchodzącej pary. Mężczyzna
wsparty o lasce, a u jego boku uśmiechnięta żona. Promienie słoneczne
odbijały się w perłach i drogocennych kamieniach, którymi Ashild przystroiła
górę prostej sukni z tafty w kolorze lila. Jej bluzka wyszywana była delikatnym
kwiatowym wzorem. Suknia miała niewielkie półokrągłe wycięcie, a góra była
podmarszczona i zebrana w talii. Dół sukni podszyto kilkoma warstwami
tkaniny tak, by ładnie się układał.
Na widok starszych państwa wszyscy goście unieśli kieliszki, pozdrawiając
przybyłych.
Ci, którzy pamiętali Olego sprzed lat, nie mogli się nadziwić, że teraz oto
widzą lekko przygarbionego, poruszającego się z wyraznym trudem, z laską w
dłoni, starszego pana. Ale rysy twarzy, uśmiech i życzliwość pozostały te same.
Oboje, on i żona, prezentowali się niezwykle dostojnie.
- Pani Monsen, jakże dawno się nie widziałyśmy. - Ashild przywitała się
ciepło z żoną kierownika poczty. Bernt Monsen i jego żona jako pierwsi
uścisnęli dłonie Olego i Ashild.
- Witamy w Sorholm! - rzekł Ole mocnym głosem i uniósł kieliszek z
szampanem. - Cieszę się, widząc wszystkim państwa w dobrym nastroju. Mam
nadzieję, że miło spędzicie ten wieczór.
Goście dziękowali gospodarzowi i wkrótce rozmowy na nowo ożyły.
Kolejka tych, którzy mieli ochotę przywitać się ze starszym państwem, stale
rosła. Ashild czujnie spoglądała na męża, pilnując, czy nie za bardzo się męczy,
lecz wszystko było w porządku.
Na schodach wiodących w dół, z holu do ogrodu, Emilie i Knut także witali
się z gośćmi. Dziewczyna zaniemówiła z wrażenia, gdy Ole i Ashild wkroczyli
do ogrodu i powitali zebranych. Z taką wprawą, dostojnie i elegancko ściskali
dłonie kolejnych przybyłych, jak gdyby nigdy nic innego w życiu nie robili.
Byli zupełnie inni niż w Rudningen...
- Ja... nie uświadamiałam sobie, że moi teściowie mają tyle galanterii, oni są
tacy światowi... - wydukała zdumiona.
- Ja za to wiem, że moja żona wcale im pod tym względem nie ustępuje i jest
do tego piękna - odparł Knut i lekko ścisnął dłoń Emilie. - Bądz sobą, a
wszyscy będą cię podziwiać, wierz mi. A gdybyś w jakimś momencie czuła się
niepewnie, podpatruj, co robią Sebjorg i Hannah.
- Knut, to jak jakaś cudowna bajka! Zupełnie inny świat niż życie na wsi. -
Emilie przyglądała się dyskretnie gościom. Podobało jej się to; gwar, śmiechy,
brzęk szkła, krzątające się służące, lokaje napełniający kieliszki i wokół
oszałamiający zapach róż. Emilie wiedziała, że tego wieczoru mnóstwo osób
zechce pogawędzić z Knutem. A to, iż on należy do niej, napawało ją wielką
dumą i radością.
- Zejdzmy do ogrodu - rzekł Knut i poprowadził ją na dół.
Już po chwili ktoś ich zagadnął. Wiele osób Knut znał, lecz niemało gości
widział po raz pierwszy, zwłaszcza znajomych Hannah i Fabiana. Nie
omieszkał za każdym razem przedstawić Emilie i w duchu podziwiał spokój, z
jakim żona przyjmuje pocałunki w dłoń; była to bowiem dla niej zupełna
nowość. Mimo to młoda kobieta nie traciła rezonu, była uprzejma i opanowana.
Jakżeż te kobiety potrafią się znalezć, myślał Knut. Emilie nie miała kłopotu z
konwersacją, sama pochodziła przecież z rodziny na poziomie. Podziwiał
jednak opanowanie i serdeczność, z jaką odnosiła się do zupełnie obcych sobie
osób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Fabian.
Ashild zadrżała z napięcia na widok tylu ludzi. Cóż to będzie za wieczór!
Zwłaszcza dla Emilie będzie on z pewnością jak bajka.
- No to idziemy. - Ashild wzięła męża pod rękę i razem skierowali się na
dziedziniec.
- Wygląda na to, że większość już przybyła. Tylu tu ludzi - zauważył Ole,
kiedy wyszli już na zewnątrz.
W ogrodzie panował gwar. Dziesiątki kolorowych sukni, czarne cylindry,
krzątające się służące, rozmowy i śmiechy, a w tle dyskretny szum jeziora i
drzew.
- Coś niebywałego! - dodała zaskoczona Ashild. - Tym razem Hannah
rzeczywiście przygotowała okazałe przyjęcie.
Gdy Ashild i Ole zbliżali się do grupy gości, jedna z osób obejrzała się w ich
stronę, wołając:
- Czy to naprawdę pan Ole i pani Ashild? Rozmowy w ogrodzie przycichły i
wówczas wszyscy odwrócili się w stronę nadchodzącej pary. Mężczyzna
wsparty o lasce, a u jego boku uśmiechnięta żona. Promienie słoneczne
odbijały się w perłach i drogocennych kamieniach, którymi Ashild przystroiła
górę prostej sukni z tafty w kolorze lila. Jej bluzka wyszywana była delikatnym
kwiatowym wzorem. Suknia miała niewielkie półokrągłe wycięcie, a góra była
podmarszczona i zebrana w talii. Dół sukni podszyto kilkoma warstwami
tkaniny tak, by ładnie się układał.
Na widok starszych państwa wszyscy goście unieśli kieliszki, pozdrawiając
przybyłych.
Ci, którzy pamiętali Olego sprzed lat, nie mogli się nadziwić, że teraz oto
widzą lekko przygarbionego, poruszającego się z wyraznym trudem, z laską w
dłoni, starszego pana. Ale rysy twarzy, uśmiech i życzliwość pozostały te same.
Oboje, on i żona, prezentowali się niezwykle dostojnie.
- Pani Monsen, jakże dawno się nie widziałyśmy. - Ashild przywitała się
ciepło z żoną kierownika poczty. Bernt Monsen i jego żona jako pierwsi
uścisnęli dłonie Olego i Ashild.
- Witamy w Sorholm! - rzekł Ole mocnym głosem i uniósł kieliszek z
szampanem. - Cieszę się, widząc wszystkim państwa w dobrym nastroju. Mam
nadzieję, że miło spędzicie ten wieczór.
Goście dziękowali gospodarzowi i wkrótce rozmowy na nowo ożyły.
Kolejka tych, którzy mieli ochotę przywitać się ze starszym państwem, stale
rosła. Ashild czujnie spoglądała na męża, pilnując, czy nie za bardzo się męczy,
lecz wszystko było w porządku.
Na schodach wiodących w dół, z holu do ogrodu, Emilie i Knut także witali
się z gośćmi. Dziewczyna zaniemówiła z wrażenia, gdy Ole i Ashild wkroczyli
do ogrodu i powitali zebranych. Z taką wprawą, dostojnie i elegancko ściskali
dłonie kolejnych przybyłych, jak gdyby nigdy nic innego w życiu nie robili.
Byli zupełnie inni niż w Rudningen...
- Ja... nie uświadamiałam sobie, że moi teściowie mają tyle galanterii, oni są
tacy światowi... - wydukała zdumiona.
- Ja za to wiem, że moja żona wcale im pod tym względem nie ustępuje i jest
do tego piękna - odparł Knut i lekko ścisnął dłoń Emilie. - Bądz sobą, a
wszyscy będą cię podziwiać, wierz mi. A gdybyś w jakimś momencie czuła się
niepewnie, podpatruj, co robią Sebjorg i Hannah.
- Knut, to jak jakaś cudowna bajka! Zupełnie inny świat niż życie na wsi. -
Emilie przyglądała się dyskretnie gościom. Podobało jej się to; gwar, śmiechy,
brzęk szkła, krzątające się służące, lokaje napełniający kieliszki i wokół
oszałamiający zapach róż. Emilie wiedziała, że tego wieczoru mnóstwo osób
zechce pogawędzić z Knutem. A to, iż on należy do niej, napawało ją wielką
dumą i radością.
- Zejdzmy do ogrodu - rzekł Knut i poprowadził ją na dół.
Już po chwili ktoś ich zagadnął. Wiele osób Knut znał, lecz niemało gości
widział po raz pierwszy, zwłaszcza znajomych Hannah i Fabiana. Nie
omieszkał za każdym razem przedstawić Emilie i w duchu podziwiał spokój, z
jakim żona przyjmuje pocałunki w dłoń; była to bowiem dla niej zupełna
nowość. Mimo to młoda kobieta nie traciła rezonu, była uprzejma i opanowana.
Jakżeż te kobiety potrafią się znalezć, myślał Knut. Emilie nie miała kłopotu z
konwersacją, sama pochodziła przecież z rodziny na poziomie. Podziwiał
jednak opanowanie i serdeczność, z jaką odnosiła się do zupełnie obcych sobie
osób. [ Pobierz całość w formacie PDF ]