[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twierdziła, że nie ma żadnej metalowej ramy; że śpią z mężem na materacu leżącym na podłodze.
Powiedziała policji, że uciekła, schowała się w parku i ukrywała się tam, dopóki nie zobaczyła,
że matka wraca z zakupami do domu. Ale park znajdował się kilka przecznic dalej i nie było z
niego widać domu. Mówiła, że Morel zle ją traktował. Wydawało się więc dziwne, że, jak
potwierdziła jej matka, zabrał ją do szkoły i nakłonił, żeby przestała rozrabiać.
Oskarżenie będzie argumentowało, że to i tak dobrze, że dziecko cokolwiek zapamiętało po
takim okropnym przeżyciu. Przygotują ją dokładnie do procesu i jeśli nadal nie będzie pewna
niektórych szczegółów, opis samego gwałtu, tego, jak rzucił ją na łóżko i ściągnął piżamę, nie
będzie miał żadnych luk.
Następnego popołudnia pojechałem zobaczyć dom. Nadeszło wreszcie lato. Chodniki były
gorące od słońca. Zielone kępki traw zmieniły się w suchą i żółtą słomę. Przy ścianie domu stał
rower odwrócony kołami do góry. Okno było zakryte dyktą. Pomalowana wyblakłą zieloną farbą
pojedyncza okiennica zwisała krzywo, czekając, aż zdmuchnie ją następny silniejszy wiatr.
Druga okiennica oderwała się już dawno temu. Leżała na ziemi, na wpół schowana w
niestrzyżonej trawie. Dach zapadał się nagle na środku, nieliczne pozostałe dachówki były
poobłupywane i brudne. Trudno było zgadnąć, jak ta budowla nadal się trzyma.
Denise Morel siedziała na betonowych schodkach przed frontowymi drzwiami. Miała spięte
do tyłu włosy, jej twarz, pełna słońca, lśniła drobniutkimi kropelkami potu. Była ubrana w szorty
khaki i bluzkę z krótkim rękawkiem zapiętą na jeden beżowy guzik. Puszka piwa, trzymana
luzno w palcach, zwisała między jej kolanami.
Powoli wstała i otworzyła drzwi.
Nie byłam pewna, kiedy dokładnie się pan zjawi powiedziała, zamykając za mną drzwi.
Było ciemno. Zasłony były zasunięte i światło przedostawało się tylko przez cienkie zasłonki
przy lufciku nad kuchennym zlewem. Na podłodze W dużym pokoju stał stary przenośny
wentylator i z hałasem wprawiał w ruch ciężkie powietrze.
Staram się utrzymać chłód wytłumaczyła, zapalając lampę w dużym pokoju.
Była inna. Wczoraj była pewną siebie, przekonującą, piękną młodą kobietą, która mogłaby
być żoną któregoś z moich wspólników w firmie. Dzisiaj snuła się oszołomiona po domu
stojącym w jednej z najgorszych dzielnic.
Możemy pójść tam powiedziała, prowadząc mnie do kuchni. Mówiła powoli i z
namysłem, jakby gorąco wyssało z niej całą energię.
Zapalić światło? Miała dziwne, jakby nieobecne spojrzenie. Nie odpowiedziałem na
pytanie, ale wydawało się, że sama zapomniała, że je zadała. Coś do picia? Piwo? Jej słowa
wydawały się puste, bez znaczenia. Patrzyła prosto na mnie i nie byłem nawet pewien, czy mnie
widzi.
Co wzięłaś? zapytałem bez zdziwienia. To było zwykłe pytanie, takie samo jak zapytanie
kogoś w barze, co pije.
Uśmiechnęła się leniwie. Skupiła na mnie wzrok, odchyliła głowę do tyłu. Jej palec zaczął
obrysowywać brzeg puszki z piwem, stojącej na stole.
A co? wyszeptała. Też chcesz spróbować?
Potrząsnąłem głową.
Na pewno? nie dawała za wygraną. Ayknęła piwo, nie przestając mi się przyglądać.
Oblizała wargi. Powinieneś kiedyś tego spróbować nalegała z prowokacyjnym uśmieszkiem.
Nie mam już towaru, ale mogę zdobyć.
Teraz zrozumiałem. Była ćpunem, a ćpun zrobi wszystko, żeby zdobyć towar . Sprzedałaby
się za ćwierć grama metamfetaminy. Wstałem z krzesła.
Nie po to przyjechałem. Chciałem zobaczyć dom, żeby wiedzieć, o czym mówię na
procesie pani męża. Pamięta pani swojego męża, prawda? Tego oskarżonego o gwałt na pani
córce?
%7ładnej reakcji. Nadal patrzyła mi prosto w oczy jak drapieżnik w oczy ofiary. Po jej ustach
błądził dziwny, lekko zarozumiały uśmieszek. Jej ręka powędrowała do piersi, musnęła każdą z
nich, zaczęła się bawić guzikiem bluzki.
Myślałam o tobie dzisiaj w nocy. Powiedzieć ci, o czym myślałam?
Nigdy nie ćwiczyłem opierania się pokusom, ale Denise Morel była narkomanką. Bardzo
ładną narkomanką, ale sypiała z Johnnym Morelem.
Może kiedy indziej zauważyłem.
Kiedy tylko chcesz odparła, patrząc na mnie sennym wzrokiem.
Rozdział 5
Zawsze było tak samo. Nieważne, jaką sprawę prowadziłem. Przygotowywanie się do
rozprawy przypominało oczekiwanie na własną egzekucję. Nie można przestać o tym myśleć. Im
bliżej do końca, tym gorzej, aż zaczynasz prawie z utęsknieniem wyczekiwać na to, czego
najbardziej się obawiasz, bo tylko to może cię uwolnić od męki. Myśli kipiały mi w głowie,
układały się we wciąż zmieniające się wzory; poszukiwałem bez końca tego jednego, najbardziej
przekonującego porządku, który w jakiś sposób zdoła przekonać przysięgłych, że prokuratorowi
nie udało się udowodnić winy w sposób niebudzący uzasadnionych wątpliwości. Każdy, kto
mógł coś wiedzieć, był przesłuchiwany wiele razy. Nowe dokumenty dołączały do starych.
Czytałem w kółko każde kolejne oświadczenie, dopóki nie wiedziałem, zaczynając jedno zdanie,
jak brzmi następne. Ale to nie pomagało. Nic nie mogło rzucić dość długiego cienia na zeznania
dziewczynki. Miałem tylko oświadczenie jej matki, że kłamała. I jeśli oskarżenie dowie się, że
kobieta jest narkomanką, pozostanę z niczym.
Wiedzieli już, że matka była notowana. Pięć aresztowań, czterokrotnie skazana: trzy razy za
wykroczenia, raz za przestępstwo, którym było posiadanie narkotyków. Przyznała się wtedy do
winy i przez trzy lata pozostawała pod nadzorem kuratora. Trzy wykroczenia nie mogły
podważyć jej wiarygodności jako świadka, ale przestępstwo tak.
Po raz trzeci w ciągu trzech tygodni Denise Morel siedziała w moim gabinecie, gdzie
powtarzaliśmy jej zeznanie od początku do końca, a ja starałem się ją przygotować na każdą
ewentualność, jaka może się przydarzyć na sali sądowej.
Pamiętaj, kiedy ja zadaję pytanie, patrzysz na mnie, a potem, kiedy odpowiadasz, patrzysz
w kierunku ławy przysięgłych. Postaraj się nawiązać kontakt wzrokowy z każdym przysięgłym, z
paroma przy każdej odpowiedzi. Pokaż im, że nie masz nic do ukrycia, że zjawiłaś się w sądzie,
żeby powiedzieć prawdę.
Stosowała się do każdej mojej uwagi, słuchała pilnie, kiedy po raz dziesiąty powtarzałem z
nią zeznanie.
A teraz uważaj, to bardzo ważne. Patrzysz na przysięgłych, kiedy odpowiadasz na moje
pytania, ale podczas przesłuchiwania przez prokuratora, zawsze patrz na niego. Rozumiesz?
Tak skinęła głową. Już mi to tłumaczyłeś.
I będę to bez przerwy powtarzać. Rozprawa za dwa tygodnie. Nie mamy czasu. Chcesz
coś? Kawę, colę, cokolwiek? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
twierdziła, że nie ma żadnej metalowej ramy; że śpią z mężem na materacu leżącym na podłodze.
Powiedziała policji, że uciekła, schowała się w parku i ukrywała się tam, dopóki nie zobaczyła,
że matka wraca z zakupami do domu. Ale park znajdował się kilka przecznic dalej i nie było z
niego widać domu. Mówiła, że Morel zle ją traktował. Wydawało się więc dziwne, że, jak
potwierdziła jej matka, zabrał ją do szkoły i nakłonił, żeby przestała rozrabiać.
Oskarżenie będzie argumentowało, że to i tak dobrze, że dziecko cokolwiek zapamiętało po
takim okropnym przeżyciu. Przygotują ją dokładnie do procesu i jeśli nadal nie będzie pewna
niektórych szczegółów, opis samego gwałtu, tego, jak rzucił ją na łóżko i ściągnął piżamę, nie
będzie miał żadnych luk.
Następnego popołudnia pojechałem zobaczyć dom. Nadeszło wreszcie lato. Chodniki były
gorące od słońca. Zielone kępki traw zmieniły się w suchą i żółtą słomę. Przy ścianie domu stał
rower odwrócony kołami do góry. Okno było zakryte dyktą. Pomalowana wyblakłą zieloną farbą
pojedyncza okiennica zwisała krzywo, czekając, aż zdmuchnie ją następny silniejszy wiatr.
Druga okiennica oderwała się już dawno temu. Leżała na ziemi, na wpół schowana w
niestrzyżonej trawie. Dach zapadał się nagle na środku, nieliczne pozostałe dachówki były
poobłupywane i brudne. Trudno było zgadnąć, jak ta budowla nadal się trzyma.
Denise Morel siedziała na betonowych schodkach przed frontowymi drzwiami. Miała spięte
do tyłu włosy, jej twarz, pełna słońca, lśniła drobniutkimi kropelkami potu. Była ubrana w szorty
khaki i bluzkę z krótkim rękawkiem zapiętą na jeden beżowy guzik. Puszka piwa, trzymana
luzno w palcach, zwisała między jej kolanami.
Powoli wstała i otworzyła drzwi.
Nie byłam pewna, kiedy dokładnie się pan zjawi powiedziała, zamykając za mną drzwi.
Było ciemno. Zasłony były zasunięte i światło przedostawało się tylko przez cienkie zasłonki
przy lufciku nad kuchennym zlewem. Na podłodze W dużym pokoju stał stary przenośny
wentylator i z hałasem wprawiał w ruch ciężkie powietrze.
Staram się utrzymać chłód wytłumaczyła, zapalając lampę w dużym pokoju.
Była inna. Wczoraj była pewną siebie, przekonującą, piękną młodą kobietą, która mogłaby
być żoną któregoś z moich wspólników w firmie. Dzisiaj snuła się oszołomiona po domu
stojącym w jednej z najgorszych dzielnic.
Możemy pójść tam powiedziała, prowadząc mnie do kuchni. Mówiła powoli i z
namysłem, jakby gorąco wyssało z niej całą energię.
Zapalić światło? Miała dziwne, jakby nieobecne spojrzenie. Nie odpowiedziałem na
pytanie, ale wydawało się, że sama zapomniała, że je zadała. Coś do picia? Piwo? Jej słowa
wydawały się puste, bez znaczenia. Patrzyła prosto na mnie i nie byłem nawet pewien, czy mnie
widzi.
Co wzięłaś? zapytałem bez zdziwienia. To było zwykłe pytanie, takie samo jak zapytanie
kogoś w barze, co pije.
Uśmiechnęła się leniwie. Skupiła na mnie wzrok, odchyliła głowę do tyłu. Jej palec zaczął
obrysowywać brzeg puszki z piwem, stojącej na stole.
A co? wyszeptała. Też chcesz spróbować?
Potrząsnąłem głową.
Na pewno? nie dawała za wygraną. Ayknęła piwo, nie przestając mi się przyglądać.
Oblizała wargi. Powinieneś kiedyś tego spróbować nalegała z prowokacyjnym uśmieszkiem.
Nie mam już towaru, ale mogę zdobyć.
Teraz zrozumiałem. Była ćpunem, a ćpun zrobi wszystko, żeby zdobyć towar . Sprzedałaby
się za ćwierć grama metamfetaminy. Wstałem z krzesła.
Nie po to przyjechałem. Chciałem zobaczyć dom, żeby wiedzieć, o czym mówię na
procesie pani męża. Pamięta pani swojego męża, prawda? Tego oskarżonego o gwałt na pani
córce?
%7ładnej reakcji. Nadal patrzyła mi prosto w oczy jak drapieżnik w oczy ofiary. Po jej ustach
błądził dziwny, lekko zarozumiały uśmieszek. Jej ręka powędrowała do piersi, musnęła każdą z
nich, zaczęła się bawić guzikiem bluzki.
Myślałam o tobie dzisiaj w nocy. Powiedzieć ci, o czym myślałam?
Nigdy nie ćwiczyłem opierania się pokusom, ale Denise Morel była narkomanką. Bardzo
ładną narkomanką, ale sypiała z Johnnym Morelem.
Może kiedy indziej zauważyłem.
Kiedy tylko chcesz odparła, patrząc na mnie sennym wzrokiem.
Rozdział 5
Zawsze było tak samo. Nieważne, jaką sprawę prowadziłem. Przygotowywanie się do
rozprawy przypominało oczekiwanie na własną egzekucję. Nie można przestać o tym myśleć. Im
bliżej do końca, tym gorzej, aż zaczynasz prawie z utęsknieniem wyczekiwać na to, czego
najbardziej się obawiasz, bo tylko to może cię uwolnić od męki. Myśli kipiały mi w głowie,
układały się we wciąż zmieniające się wzory; poszukiwałem bez końca tego jednego, najbardziej
przekonującego porządku, który w jakiś sposób zdoła przekonać przysięgłych, że prokuratorowi
nie udało się udowodnić winy w sposób niebudzący uzasadnionych wątpliwości. Każdy, kto
mógł coś wiedzieć, był przesłuchiwany wiele razy. Nowe dokumenty dołączały do starych.
Czytałem w kółko każde kolejne oświadczenie, dopóki nie wiedziałem, zaczynając jedno zdanie,
jak brzmi następne. Ale to nie pomagało. Nic nie mogło rzucić dość długiego cienia na zeznania
dziewczynki. Miałem tylko oświadczenie jej matki, że kłamała. I jeśli oskarżenie dowie się, że
kobieta jest narkomanką, pozostanę z niczym.
Wiedzieli już, że matka była notowana. Pięć aresztowań, czterokrotnie skazana: trzy razy za
wykroczenia, raz za przestępstwo, którym było posiadanie narkotyków. Przyznała się wtedy do
winy i przez trzy lata pozostawała pod nadzorem kuratora. Trzy wykroczenia nie mogły
podważyć jej wiarygodności jako świadka, ale przestępstwo tak.
Po raz trzeci w ciągu trzech tygodni Denise Morel siedziała w moim gabinecie, gdzie
powtarzaliśmy jej zeznanie od początku do końca, a ja starałem się ją przygotować na każdą
ewentualność, jaka może się przydarzyć na sali sądowej.
Pamiętaj, kiedy ja zadaję pytanie, patrzysz na mnie, a potem, kiedy odpowiadasz, patrzysz
w kierunku ławy przysięgłych. Postaraj się nawiązać kontakt wzrokowy z każdym przysięgłym, z
paroma przy każdej odpowiedzi. Pokaż im, że nie masz nic do ukrycia, że zjawiłaś się w sądzie,
żeby powiedzieć prawdę.
Stosowała się do każdej mojej uwagi, słuchała pilnie, kiedy po raz dziesiąty powtarzałem z
nią zeznanie.
A teraz uważaj, to bardzo ważne. Patrzysz na przysięgłych, kiedy odpowiadasz na moje
pytania, ale podczas przesłuchiwania przez prokuratora, zawsze patrz na niego. Rozumiesz?
Tak skinęła głową. Już mi to tłumaczyłeś.
I będę to bez przerwy powtarzać. Rozprawa za dwa tygodnie. Nie mamy czasu. Chcesz
coś? Kawę, colę, cokolwiek? [ Pobierz całość w formacie PDF ]