[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jeżeli chcesz.
- Proszę... proszę przyjdz i przynieś mi swoją książkę...
będę miała pamiątkę, kiedy...
Zamilkła, gdy zdała sobie sprawę, że mówi zbyt wiele.
Nie poruszył się. Siedział tylko patrząc w jej twarz, jak gdyby
zapisywał ją w pamięci.
Potem ścisnął jej rękę tak, że poczuła ból:
- Pójdę teraz. Nie będę cię zmuszał, abyś robiła coś, na co
nie masz ochoty. Wiesz chyba, że zatrzasnęłaś bramy raju
zostawiając mnie za nimi?
- Nie chciałam tego... - odparła Pandia - ...ale muszę...
- Dlaczego?
- Nie mogę ci powiedzieć...
- Kiedy rozmawialiśmy na dole wydawało mi się, że
czytam w twoich myślach, a ty w moich. Byłem przekonany,
że nie mamy przed sobą tajemnic.
Pandia miała takie samo wrażenie. Rozpaczliwie pragnęła
zdradzić mu prawdę, wyjaśnić kim jest i po co tu przyjechała.
Wiedziała jednak, że nie powinna być nielojalna wobec
Seleny, bo oszustwo wyjdzie na jaw i siostra popadnie w
niełaskę, a może nawet będzie musiała się rozwieść.
Pomyślała z przerażeniem, że mogła już wzbudzić
podejrzenia lorda Sylwestra, które zagrożą szczęściu i
bezpieczeństwu Seleny.
- Co cię dręczy? - zapytał.
- Czy przyrzekniesz... - powiedziała - na wszystko, co dla
ciebie święte... że nie wyjawisz nikomu... o czym
rozmawialiśmy tego wieczoru... ani że mnie... całowałeś?
- Czy naprawdę wyobrażasz sobie, że byłbym, zdolny do
czegoś takiego? - krzyknął gniewnie.
- Przepraszam... wybacz mi - zająknęła się Pandia - ale
boję się skandalu... plotek i...
Umilkła szukając słów.
- A głównie utraty reputacji w towarzystwie? Teraz jego
głos zabrzmiał wyraznie cynicznie. Pandia nigdy dotąd tego
nie słyszała. Nie bardzo wiedząc co powiedzieć, zaczęła:
- Nie... to nie tak... nie potrafię ci tego wyjaśnić, ale... nie
chodzi o...
- Dlaczego mi nie ufasz? - przerwał. - Oczywiście, nie ma
powodu, żebyś mi wierzyła, ale zdajesz sobie chyba sprawę,
że to bogowie nas zetknęli i że widzimy się nie pierwszy raz.
Pandia wstrzymała oddech.
Mówił o reinkarnacji, którą wyznawał ojciec i ona sama.
Czuła, że spotkali się w poprzednim życiu, miała tę
świadomość od chwili, gdy usiadł przy niej w kościele.
Kiedy ją całował, wiedziała, że to najdoskonalsza,
najcudowniejsza rzecz, jakiej doświadczyła. %7łe do niego
należy. Jest jego.
- Ja także w to wierzę... - powiedziała tak cicho, że ledwie
usłyszał - ale nie wolno nam... o tym myśleć... musimy
zapomnieć...
- Chcesz powiedzieć - zapytał lord Sylwester - że pojutrze
nie będziesz pamiętać o moim istnieniu, że nigdy już mnie nie
wspomnisz?
- Będę o tobie myślała... - odparła - ale ty... naprawdę
musisz o mnie zapomnieć.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
Nie potrafiła dać mu odpowiedzi, rzekł więc:
- Goniłem za tobą po całym świecie, spodziewałem się, że
spotkamy się w Grecji, albo może w innych egzotycznych
miejscach. Aż nagle, cudem znalazłem cię w zwykłym
angielskim kościele, na pogrzebie!
Zabrzmiało to prawie zabawnie, ale Pandii wcale nie było
do śmiechu.
Chociaż nigdy nie szukała mężczyzny, który byłby jej
drugą połową, w miejscach równie odległych, niemniej często
o nim śniła.
To o nim marzyła, gdy ojciec opowiadał jej o Olimpie,
Delfach i bogach, odrzucających swoją boskość, aby zstąpić
na ziemię i przybrać ludzką postać.
Teraz wiedziała, że lord Sylwester był tym, którego
widziała w wyobrazni i czuła sercem, to ku niemu płynęło jej
wewnętrzne światło. Ale nie przypuszczała, że okaże się
zwykłym człowiekiem.
A teraz jest tutaj. Siedzi obok, trzyma ją za rękę.
Pomyślała, że to niemądrze z jej strony nie pozwolić się
kochać, skoro tak tego pragnął.
Była pewna, że jeśli się zgodzi, zaniesie ją na szczyt
Olimpu, gdzie otoczy ich niebiańskie światło i że, tak jak
mówił, wstąpią do raju.
Zgadując o czym Pandia myśli, rzekł głębokim głosem:
- To bardzo trudne dla mnie, moja mała boginko, ale
raczej obciąłbym sobie ramię, niż skrzywdził cię w
jakikolwiek sposób.
Mówiąc to podniósł rękę Pandii do ust.
Obsypał pocałunkami palce jeden po drugim, a potem
odwrócił dłoń i całował jej wnętrze.
Poczuła, jak przenika ją dreszcz za dreszczem, jak jeszcze
raz rozpala się w niej ogień. Nie zastanawiając się podała mu
usta.
Patrzył na nią, kiedy trwała tak, czekając na niego,
przysunął się bliżej, ale nie pocałował jej więcej. Zamiast tego
powiedział cicho: [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Jeżeli chcesz.
- Proszę... proszę przyjdz i przynieś mi swoją książkę...
będę miała pamiątkę, kiedy...
Zamilkła, gdy zdała sobie sprawę, że mówi zbyt wiele.
Nie poruszył się. Siedział tylko patrząc w jej twarz, jak gdyby
zapisywał ją w pamięci.
Potem ścisnął jej rękę tak, że poczuła ból:
- Pójdę teraz. Nie będę cię zmuszał, abyś robiła coś, na co
nie masz ochoty. Wiesz chyba, że zatrzasnęłaś bramy raju
zostawiając mnie za nimi?
- Nie chciałam tego... - odparła Pandia - ...ale muszę...
- Dlaczego?
- Nie mogę ci powiedzieć...
- Kiedy rozmawialiśmy na dole wydawało mi się, że
czytam w twoich myślach, a ty w moich. Byłem przekonany,
że nie mamy przed sobą tajemnic.
Pandia miała takie samo wrażenie. Rozpaczliwie pragnęła
zdradzić mu prawdę, wyjaśnić kim jest i po co tu przyjechała.
Wiedziała jednak, że nie powinna być nielojalna wobec
Seleny, bo oszustwo wyjdzie na jaw i siostra popadnie w
niełaskę, a może nawet będzie musiała się rozwieść.
Pomyślała z przerażeniem, że mogła już wzbudzić
podejrzenia lorda Sylwestra, które zagrożą szczęściu i
bezpieczeństwu Seleny.
- Co cię dręczy? - zapytał.
- Czy przyrzekniesz... - powiedziała - na wszystko, co dla
ciebie święte... że nie wyjawisz nikomu... o czym
rozmawialiśmy tego wieczoru... ani że mnie... całowałeś?
- Czy naprawdę wyobrażasz sobie, że byłbym, zdolny do
czegoś takiego? - krzyknął gniewnie.
- Przepraszam... wybacz mi - zająknęła się Pandia - ale
boję się skandalu... plotek i...
Umilkła szukając słów.
- A głównie utraty reputacji w towarzystwie? Teraz jego
głos zabrzmiał wyraznie cynicznie. Pandia nigdy dotąd tego
nie słyszała. Nie bardzo wiedząc co powiedzieć, zaczęła:
- Nie... to nie tak... nie potrafię ci tego wyjaśnić, ale... nie
chodzi o...
- Dlaczego mi nie ufasz? - przerwał. - Oczywiście, nie ma
powodu, żebyś mi wierzyła, ale zdajesz sobie chyba sprawę,
że to bogowie nas zetknęli i że widzimy się nie pierwszy raz.
Pandia wstrzymała oddech.
Mówił o reinkarnacji, którą wyznawał ojciec i ona sama.
Czuła, że spotkali się w poprzednim życiu, miała tę
świadomość od chwili, gdy usiadł przy niej w kościele.
Kiedy ją całował, wiedziała, że to najdoskonalsza,
najcudowniejsza rzecz, jakiej doświadczyła. %7łe do niego
należy. Jest jego.
- Ja także w to wierzę... - powiedziała tak cicho, że ledwie
usłyszał - ale nie wolno nam... o tym myśleć... musimy
zapomnieć...
- Chcesz powiedzieć - zapytał lord Sylwester - że pojutrze
nie będziesz pamiętać o moim istnieniu, że nigdy już mnie nie
wspomnisz?
- Będę o tobie myślała... - odparła - ale ty... naprawdę
musisz o mnie zapomnieć.
- Dlaczego miałbym to zrobić?
Nie potrafiła dać mu odpowiedzi, rzekł więc:
- Goniłem za tobą po całym świecie, spodziewałem się, że
spotkamy się w Grecji, albo może w innych egzotycznych
miejscach. Aż nagle, cudem znalazłem cię w zwykłym
angielskim kościele, na pogrzebie!
Zabrzmiało to prawie zabawnie, ale Pandii wcale nie było
do śmiechu.
Chociaż nigdy nie szukała mężczyzny, który byłby jej
drugą połową, w miejscach równie odległych, niemniej często
o nim śniła.
To o nim marzyła, gdy ojciec opowiadał jej o Olimpie,
Delfach i bogach, odrzucających swoją boskość, aby zstąpić
na ziemię i przybrać ludzką postać.
Teraz wiedziała, że lord Sylwester był tym, którego
widziała w wyobrazni i czuła sercem, to ku niemu płynęło jej
wewnętrzne światło. Ale nie przypuszczała, że okaże się
zwykłym człowiekiem.
A teraz jest tutaj. Siedzi obok, trzyma ją za rękę.
Pomyślała, że to niemądrze z jej strony nie pozwolić się
kochać, skoro tak tego pragnął.
Była pewna, że jeśli się zgodzi, zaniesie ją na szczyt
Olimpu, gdzie otoczy ich niebiańskie światło i że, tak jak
mówił, wstąpią do raju.
Zgadując o czym Pandia myśli, rzekł głębokim głosem:
- To bardzo trudne dla mnie, moja mała boginko, ale
raczej obciąłbym sobie ramię, niż skrzywdził cię w
jakikolwiek sposób.
Mówiąc to podniósł rękę Pandii do ust.
Obsypał pocałunkami palce jeden po drugim, a potem
odwrócił dłoń i całował jej wnętrze.
Poczuła, jak przenika ją dreszcz za dreszczem, jak jeszcze
raz rozpala się w niej ogień. Nie zastanawiając się podała mu
usta.
Patrzył na nią, kiedy trwała tak, czekając na niego,
przysunął się bliżej, ale nie pocałował jej więcej. Zamiast tego
powiedział cicho: [ Pobierz całość w formacie PDF ]