[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bok, kiedy Ruth weszła na stopnie.
Włożyłam neseser pod siedzenie, na wypadek gdyby go pani potrzebowała. Mam zabrać
pledy, czy życzy sobie pani, żeby zostawić jeden?
Nie, nie będę go potrzebować. A teraz lepiej idz poszukać swojego miejsca, Mason.
Dobrze, proszę pani. Służąca odeszła.
Van Aldin wszedł do wagonu za Ruth. Pani Kettering odszukała swoje miejsce, Van Aldin
położył na stoliku przed nią stos gazet i magazynów. Miejsce naprzeciw było już zajęte;
Amerykanin rzucił przelotne spojrzenie na osobę, która je zajmowała. Zostało mu wrażenie
interesujących szarych oczu i eleganckiego kostiumu. Wymienił z Ruth kilka dalszych
chaotycznych uwag, jak zwykle ludzie odprowadzający kogoś na pociąg.
Zerknął na zegarek w chwili, gdy odezwały się gwizdki.
Czas na mnie. Do zobaczenia, moja kochana. I nie martw się, zajmę się wszystkim.
Och, tato!
Odwrócił się szybko. W głosie Ruth było coś tak niezwykłego, że aż się przeraził. Zabrzmiał
niemal jak okrzyk rozpaczy. Impulsywnie rzuciła się w jego stronę, ale już po chwili odzyskała
władzę nad sobą.
Do zobaczenia za miesiąc powiedziała opanowanym tonem.
Dwie minuty pózniej pociąg ruszył.
Ruth siedziała bardzo spokojnie, zagryzając dolną wargę i starając się powstrzymać
napływające do oczu łzy. Nagle poczuła się zupełnie opuszczona. Narastało w niej szalone
pragnienie, żeby wyskoczyć z pociągu i wrócić, nim będzie za pózno. Ona, tak spokojna, tak
pewna siebie, pierwszy raz w życiu poczuła się jak miotany wiatrem liść. Gdyby ojciec
wiedział& jak by zareagował?
To szaleństwo! Tak, czyste szaleństwo! Pierwszy raz w życiu dała się ponieść uczuciom i
zdecydowała na czyn, który sama uważała za wyjątkowo głupi i nieodpowiedzialny. Była córką
Van Aldina w dostatecznym stopniu, by zdawać sobie sprawę, iż popełnia błąd, i zachowała na
tyle zdrowego rozsądku, aby potępiać własne postępowanie. Ale była jego córką również pod
innym względem. Odznaczała się taką samą żelazną determinacją w realizowaniu własnych
pragnień i skoro raz podjęła decyzję nic nie mogło jej zawrócić z obranej drogi. Od
dziecka była uparta, a warunki, w jakich się wychowywała, jeszcze wzmocniły jej upór.
Poddała mu się teraz bez reszty. Cóż, kości zostały rzucone. Nie może się już wycofać.
24
Podniosła wzrok i napotkała spojrzenie kobiety siedzącej naprzeciw. Nagle doznała
wrażenia, że w jakiś sposób tamta czyta jej w myślach. Dojrzała w jej oczach zrozumienie i
tak, współczucie.
Trwało to tylko chwilę. Twarze obu kobiet przybrały wyraz uprzejmej obojętności. Pani
Kettering sięgnęła po magazyn, a Katarzyna Grey patrzyła przez okno na ciągnące się bez
końca szeregi ponurych ulic i przedmiejskich domków.
Ruth z coraz większym trudem przychodziło się skupić na zadrukowanej stronie, którą miała
przed oczyma. Nękały ją tysiące obaw. Jakże była głupia! Jak wszyscy opanowani i dzielni
ludzie, kiedy raz straciła samokontrolę, straciła ją na dobre. Za pózno& Za pózno? Och, gdyby
tylko mogła z kimś porozmawiać, poradzić się. Nigdy przedtem nie czuła takiego pragnienia;
nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby polegać na sądach innych niż własne, ale
teraz co się z nią dzieje? Panika. Tak, to najlepsze określenie. Ona, Ruth Kettering,
całkowicie i absolutnie uległa panice.
Spojrzała ukradkiem na swą współpasażerkę. Gdyby tylko znała kogoś takiego; jakąś miłą,
spokojną, sympatyczną osobę. Z kimś takim mogłaby porozmawiać. Ale, oczywiście, nie
wypada zwierzać się obcym. Ruth uśmiechnęła się leciutko na samą myśl. Znowu podniosła
magazyn. Doprawdy musi wziąć się w garść. Ostatecznie wszystko przemyślała. Sama się
zdecydowała. Co miała z życia do tej pory? Ciągle od nowa zadawała sobie pytanie: dlaczego
nie jestem szczęśliwa? I nie potrafiła znalezć odpowiedzi.
Zdawało się, że ledwie pociąg ruszył, znalezli się w Dover. Ruth dobrze się czuła na
statkach. Nie lubiła zimna i z zadowoleniem schroniła się w prywatnej kabinie, którą
zarezerwowała telegraficznie. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, była przesądna w
niektórych sprawach. Należała do ludzi, na których zbieg okoliczności robi duże wrażenie. W
Calais zeszły z promu i rozgościły się wraz ze służącą w podwójnym przedziale Błękitnego
Ekspresu, a potem Ruth udała się do wagonu restauracyjnego. Z wielkim zaskoczeniem
przyjęła fakt, że posadzono ją przy stoliku naprzeciw tej samej pani, która była jej vis ? vis w
pulmanie. Nieśmiałe uśmiechy pojawiły się na ustach obu kobiet.
Co za zbieg okoliczności odezwała się pani Kettering.
Prawda? zgodziła się Katarzyna. Dziwne, jak to się czasem składa.
Kelner ruszył w ich stronę z ową niewiarygodną szybkością, tak bardzo typową dla
Compagnie Internationale des Wagons Lits i postawił przed nimi dwa talerze zupy. Kiedy po
zupie podano omlet, obie panie gawędziły już ze sobą przyjacielsko.
Cudownie będzie znowu zobaczyć słońce westchnęła Ruth.
Jestem pewna, że to wspaniale uczucie.
Dobrze zna pani Riwierę?
Nie, wybieram się pierwszy raz.
Zdumiewające.
Pani jezdzi co roku, prawda?
Właściwie tak. Styczeń i luty w Londynie są okropne.
Zawsze mieszkałam na wsi. Nawet tam nie są to najmilsze miesiące. Mnóstwo błota.
Dlaczego postanowiła pani nagle wyjechać?
Pieniądze odpowiedziała Katarzyna. Przez dziesięć lat byłam damą do towarzystwa z
pensją wystarczającą zaledwie, żeby kupić sobie parę mocnych butów do wędrowania po
okolicy; niedawno odziedziczyłam sumę, która wydaje mi się fortuną, chociaż, jak sądzę, pani
byłaby innego zdania.
Dlaczego uznała pani, że mnie ta suma wydałaby się skromna?
Katarzyna roześmiała się.
Sama nie wiem. Po prostu uznałam panią za bardzo bogatą osobę. To tylko wrażenie.
Pewnie się mylę.
Nie powiedziała Ruth. Nie myli się pani. Nagle zrobiła się bardzo poważna.
Chciałabym się dowiedzieć, co jeszcze przyszło pani do głowy na mój widok.
Ja& [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
bok, kiedy Ruth weszła na stopnie.
Włożyłam neseser pod siedzenie, na wypadek gdyby go pani potrzebowała. Mam zabrać
pledy, czy życzy sobie pani, żeby zostawić jeden?
Nie, nie będę go potrzebować. A teraz lepiej idz poszukać swojego miejsca, Mason.
Dobrze, proszę pani. Służąca odeszła.
Van Aldin wszedł do wagonu za Ruth. Pani Kettering odszukała swoje miejsce, Van Aldin
położył na stoliku przed nią stos gazet i magazynów. Miejsce naprzeciw było już zajęte;
Amerykanin rzucił przelotne spojrzenie na osobę, która je zajmowała. Zostało mu wrażenie
interesujących szarych oczu i eleganckiego kostiumu. Wymienił z Ruth kilka dalszych
chaotycznych uwag, jak zwykle ludzie odprowadzający kogoś na pociąg.
Zerknął na zegarek w chwili, gdy odezwały się gwizdki.
Czas na mnie. Do zobaczenia, moja kochana. I nie martw się, zajmę się wszystkim.
Och, tato!
Odwrócił się szybko. W głosie Ruth było coś tak niezwykłego, że aż się przeraził. Zabrzmiał
niemal jak okrzyk rozpaczy. Impulsywnie rzuciła się w jego stronę, ale już po chwili odzyskała
władzę nad sobą.
Do zobaczenia za miesiąc powiedziała opanowanym tonem.
Dwie minuty pózniej pociąg ruszył.
Ruth siedziała bardzo spokojnie, zagryzając dolną wargę i starając się powstrzymać
napływające do oczu łzy. Nagle poczuła się zupełnie opuszczona. Narastało w niej szalone
pragnienie, żeby wyskoczyć z pociągu i wrócić, nim będzie za pózno. Ona, tak spokojna, tak
pewna siebie, pierwszy raz w życiu poczuła się jak miotany wiatrem liść. Gdyby ojciec
wiedział& jak by zareagował?
To szaleństwo! Tak, czyste szaleństwo! Pierwszy raz w życiu dała się ponieść uczuciom i
zdecydowała na czyn, który sama uważała za wyjątkowo głupi i nieodpowiedzialny. Była córką
Van Aldina w dostatecznym stopniu, by zdawać sobie sprawę, iż popełnia błąd, i zachowała na
tyle zdrowego rozsądku, aby potępiać własne postępowanie. Ale była jego córką również pod
innym względem. Odznaczała się taką samą żelazną determinacją w realizowaniu własnych
pragnień i skoro raz podjęła decyzję nic nie mogło jej zawrócić z obranej drogi. Od
dziecka była uparta, a warunki, w jakich się wychowywała, jeszcze wzmocniły jej upór.
Poddała mu się teraz bez reszty. Cóż, kości zostały rzucone. Nie może się już wycofać.
24
Podniosła wzrok i napotkała spojrzenie kobiety siedzącej naprzeciw. Nagle doznała
wrażenia, że w jakiś sposób tamta czyta jej w myślach. Dojrzała w jej oczach zrozumienie i
tak, współczucie.
Trwało to tylko chwilę. Twarze obu kobiet przybrały wyraz uprzejmej obojętności. Pani
Kettering sięgnęła po magazyn, a Katarzyna Grey patrzyła przez okno na ciągnące się bez
końca szeregi ponurych ulic i przedmiejskich domków.
Ruth z coraz większym trudem przychodziło się skupić na zadrukowanej stronie, którą miała
przed oczyma. Nękały ją tysiące obaw. Jakże była głupia! Jak wszyscy opanowani i dzielni
ludzie, kiedy raz straciła samokontrolę, straciła ją na dobre. Za pózno& Za pózno? Och, gdyby
tylko mogła z kimś porozmawiać, poradzić się. Nigdy przedtem nie czuła takiego pragnienia;
nigdy nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłaby polegać na sądach innych niż własne, ale
teraz co się z nią dzieje? Panika. Tak, to najlepsze określenie. Ona, Ruth Kettering,
całkowicie i absolutnie uległa panice.
Spojrzała ukradkiem na swą współpasażerkę. Gdyby tylko znała kogoś takiego; jakąś miłą,
spokojną, sympatyczną osobę. Z kimś takim mogłaby porozmawiać. Ale, oczywiście, nie
wypada zwierzać się obcym. Ruth uśmiechnęła się leciutko na samą myśl. Znowu podniosła
magazyn. Doprawdy musi wziąć się w garść. Ostatecznie wszystko przemyślała. Sama się
zdecydowała. Co miała z życia do tej pory? Ciągle od nowa zadawała sobie pytanie: dlaczego
nie jestem szczęśliwa? I nie potrafiła znalezć odpowiedzi.
Zdawało się, że ledwie pociąg ruszył, znalezli się w Dover. Ruth dobrze się czuła na
statkach. Nie lubiła zimna i z zadowoleniem schroniła się w prywatnej kabinie, którą
zarezerwowała telegraficznie. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, była przesądna w
niektórych sprawach. Należała do ludzi, na których zbieg okoliczności robi duże wrażenie. W
Calais zeszły z promu i rozgościły się wraz ze służącą w podwójnym przedziale Błękitnego
Ekspresu, a potem Ruth udała się do wagonu restauracyjnego. Z wielkim zaskoczeniem
przyjęła fakt, że posadzono ją przy stoliku naprzeciw tej samej pani, która była jej vis ? vis w
pulmanie. Nieśmiałe uśmiechy pojawiły się na ustach obu kobiet.
Co za zbieg okoliczności odezwała się pani Kettering.
Prawda? zgodziła się Katarzyna. Dziwne, jak to się czasem składa.
Kelner ruszył w ich stronę z ową niewiarygodną szybkością, tak bardzo typową dla
Compagnie Internationale des Wagons Lits i postawił przed nimi dwa talerze zupy. Kiedy po
zupie podano omlet, obie panie gawędziły już ze sobą przyjacielsko.
Cudownie będzie znowu zobaczyć słońce westchnęła Ruth.
Jestem pewna, że to wspaniale uczucie.
Dobrze zna pani Riwierę?
Nie, wybieram się pierwszy raz.
Zdumiewające.
Pani jezdzi co roku, prawda?
Właściwie tak. Styczeń i luty w Londynie są okropne.
Zawsze mieszkałam na wsi. Nawet tam nie są to najmilsze miesiące. Mnóstwo błota.
Dlaczego postanowiła pani nagle wyjechać?
Pieniądze odpowiedziała Katarzyna. Przez dziesięć lat byłam damą do towarzystwa z
pensją wystarczającą zaledwie, żeby kupić sobie parę mocnych butów do wędrowania po
okolicy; niedawno odziedziczyłam sumę, która wydaje mi się fortuną, chociaż, jak sądzę, pani
byłaby innego zdania.
Dlaczego uznała pani, że mnie ta suma wydałaby się skromna?
Katarzyna roześmiała się.
Sama nie wiem. Po prostu uznałam panią za bardzo bogatą osobę. To tylko wrażenie.
Pewnie się mylę.
Nie powiedziała Ruth. Nie myli się pani. Nagle zrobiła się bardzo poważna.
Chciałabym się dowiedzieć, co jeszcze przyszło pani do głowy na mój widok.
Ja& [ Pobierz całość w formacie PDF ]