[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biegnącą przez cały staw i znikającą pod pachą. Dostrzegła, \e ma podobne blizny na całym ciele.
- Cat? Co ty na to?
- Ja...
Znów się uśmiechnął.
- Ju\ raz to powiedziałaś. Zaczęła wyjaśniać.
- Ja... tak naprawdę nie wiem, jak. - Jęknęła. - Bo\e. Nie wiem, jak. To chyba strasznie głupie stwierdzenie,
prawda?
Potrząsnął głową.
- Nie. Wcale nie. Chcesz powiedzieć, \e nigdy się nie kochałaś, tak?
Skinęła głową, zanim skończył mówić.
- Tak. Nie. Nigdy.
- Nie szkodzi - powiedział, ale wyglądał na zmieszanego.
Paliły ją policzki. Wiedziała, \e się zaczerwieniła. Stale się przy nim rumieniła.
- Czemu masz taką minę? Co się stało? - zapytała.
- Nic. Tylko... uświadomiłem sobie, \e jestem nie przygotowany.
- Nie przygotowany na co?
- Na to, \eby się z tobą kochać. Nagle zrozumiała.
- Och, chodzi ci o...
- Tak. Zabezpieczenie przed cią\ą. - Dillon roześmiał się z goryczą. - A\ trudno w to uwierzyć. Kiedy w
końcu zbli\a się chwila, o której marzyłem, jestem nie przygotowany.
- Nie martw się - powiedziała z trudem. - Poczekaj. Zerknął na nią z ukosa.
- Nie przejmuj się. Nigdzie nie idę.
Czuła jego wzrok na plecach. Przeszła przez pokój, wysunęła szufladę komody i wyjęła pudełko z
prezerwatywami. Wsunęła szufladę i podeszła do Dillona.
- Proszę.
Zdumiony wpatrywał się w jej wyciągniętą dłoń. Czuła, \e ma twarz w kolorze dojrzałego pomidora.
- No, no - pokiwał głową. - Dzięki. - Wziął pudełko z jej dłoni. Zawstydziła się.
- Nie patrz na mnie z takim zaskoczeniem. To, \e nigdy tego nie robiłam, nie znaczy, \e nie planuję
pewnych rzeczy. Mniej lub bardziej.
Uniósł brwi.
- Mniej lub bardziej? Cofnęła się i usiadła na łó\ku.
- W porządku. Powiem prawdę. Adora dała mi to kilka miesięcy temu. Na wszelki wypadek. śebym była
zabezpieczona, gdyby zdarzył się jakiś cud.
Teraz było jej naprawdę wstyd. Czuła się upokorzona. Dillon podszedł i stanął przed nią. Nie miała odwagi
podnieść głowy. Wpatrywała się w jego skarpetki.
Rzucił pudełko na łó\ko i usiadł obok niej.
- Cat - powiedział bardzo łagodnie. Zło\yła dłonie i wsunęła je między kolana. Przygarbiła się.
Objął ją ramieniem i przyciągnął ku sobie. Gdy tylko poczuła dotyk jego ciała, odprę\yła się.
- Tak lepiej -powiedział i pocałował jej skroń. Szorstki zarost na jego twarzy łaskotał Cat w policzek. Przez
chwilę Dillon trzymał ją w ramionach, gładził włosy, masował ramiona. Lubiła zapach jego ciała i poczucie
bezpieczeństwa, jakie jej dawał.
Po chwili odsunął ją od siebie i lekko pchnął na łó\ko. Zdjęła mokasyny. Dillon poło\ył się na boku i
pocałował ją. Dotykał jej szyi, uszu, policzków. Powoli, z rozmysłem, rozpinał guzik za guzikiem
kombinezonu Cat, całując ka\dy kawałek odkrywanej skóry.
W końcu rozchylił kombinezon i dotknął jej piersi. Cat westchnęła z rozkoszą i poddała się pieszczocie.
Dillon delikatnie zsunął kombinezon z ramion. Zamknęła oczy i poczuła, jak Dillon całuje jej piersi.
Przesunął dłoń na brzuch, potem ni\ej i jeszcze ni\ej. Jęknęła z rozkoszy.
- Och - westchnął. Całował ją po całym ciele, a\ wreszcie dosięgną! jej ust. - Pocałuj mnie, Cat -
wyszeptał.
Rozkosznie mruknęła i zaczęła go namiętnie całować.
- Wiedziałem - szepnął po chwili. - Wiedziałem, \e jesteś prawdziwą kobietą. Od początku do końca. Tego
nie da się ukryć.
Cat straciła wszelką kontrolę nad sobą. Cała nale\ała do Dillona. Zachowywała się jak prawdziwa kobieta
w ramionach mę\czyzny.
Odezwał się cicho.
36
- Prze\yj spełnienie. Uczyń to dla mnie...
I tak się stało, jeszcze zanim skończył mówić. To było jak błyskawica, obejmowało całe ciało, od stóp a\
po czubki włosów.
Cat le\ała na łó\ku wpatrzona w Dillona zamglonymi oczyma. Uśmiechnął się do niej czule, a potem wstał
z łó\ka, zdjął d\insy i skarpetki. Na widok nagiego męskiego ciała, gotowego do dalszego kochania się z nią,
zamrugała powiekami. Po policzku spłynęła jej łza. Na biodrach i udach Dillon miał ogromne, długie blizny,
białe szramy w\erające się w ciało. Jedna biegła wzdłu\ lewego uda i kończyła się tu\ nad kolanem, druga
po zewnętrznej stronie prawego biodra.
- Wstrętne, prawda? Jestem potwornie zeszpecony - mówił cicho, z goryczą w głosie.
Cat przygryzła wargę, by powstrzymać łzy i gwałtownie potrząsnęła głową.
- Nie są wstrętne - wykrztusiła. - Wcale nie są wstrętne.
Usiadła i pochyliła głowę. Pocałowała szramę na jego lewej nodze, nad kolanem, by udowodnić, \e mówi
prawdę.
- Cat - wyrwało mu się. Chwycił ją za ramiona, wpijając palce w ciało. Po chwili jednak odsunął ją na
odległość ręki i spojrzał prosto w oczy.
Potem wszystko nabrało tempa. Zdjął z niej kombinezon.
- Zciągnij to - za\ądał.
Skinęła głową, zdjęła swoją bieliznę i rzuciła ją na podłogę.
- Cat. - Upadł na łó\ko. - Ja nie mogę, nie chcę...
Poło\yła dłoń na jego ustach.
- Wszystko jest w porządku. Proszę, zacznij.
Jęknął. Cat objęła go za szyję okrzyknęła. Dillon znieruchomiał.
- Sprawiłem ci ból...
- Nie szkodzi.
- Nie chciałem. Myślałem, \e to będzie...
- Cicho.
Przytuliła go i pogładziła po włosach.
- Wszystko jest w porządku - powiedziała szeptem. Dillon poruszył się i westchnął z ulgą. Potem obrócił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
biegnącą przez cały staw i znikającą pod pachą. Dostrzegła, \e ma podobne blizny na całym ciele.
- Cat? Co ty na to?
- Ja...
Znów się uśmiechnął.
- Ju\ raz to powiedziałaś. Zaczęła wyjaśniać.
- Ja... tak naprawdę nie wiem, jak. - Jęknęła. - Bo\e. Nie wiem, jak. To chyba strasznie głupie stwierdzenie,
prawda?
Potrząsnął głową.
- Nie. Wcale nie. Chcesz powiedzieć, \e nigdy się nie kochałaś, tak?
Skinęła głową, zanim skończył mówić.
- Tak. Nie. Nigdy.
- Nie szkodzi - powiedział, ale wyglądał na zmieszanego.
Paliły ją policzki. Wiedziała, \e się zaczerwieniła. Stale się przy nim rumieniła.
- Czemu masz taką minę? Co się stało? - zapytała.
- Nic. Tylko... uświadomiłem sobie, \e jestem nie przygotowany.
- Nie przygotowany na co?
- Na to, \eby się z tobą kochać. Nagle zrozumiała.
- Och, chodzi ci o...
- Tak. Zabezpieczenie przed cią\ą. - Dillon roześmiał się z goryczą. - A\ trudno w to uwierzyć. Kiedy w
końcu zbli\a się chwila, o której marzyłem, jestem nie przygotowany.
- Nie martw się - powiedziała z trudem. - Poczekaj. Zerknął na nią z ukosa.
- Nie przejmuj się. Nigdzie nie idę.
Czuła jego wzrok na plecach. Przeszła przez pokój, wysunęła szufladę komody i wyjęła pudełko z
prezerwatywami. Wsunęła szufladę i podeszła do Dillona.
- Proszę.
Zdumiony wpatrywał się w jej wyciągniętą dłoń. Czuła, \e ma twarz w kolorze dojrzałego pomidora.
- No, no - pokiwał głową. - Dzięki. - Wziął pudełko z jej dłoni. Zawstydziła się.
- Nie patrz na mnie z takim zaskoczeniem. To, \e nigdy tego nie robiłam, nie znaczy, \e nie planuję
pewnych rzeczy. Mniej lub bardziej.
Uniósł brwi.
- Mniej lub bardziej? Cofnęła się i usiadła na łó\ku.
- W porządku. Powiem prawdę. Adora dała mi to kilka miesięcy temu. Na wszelki wypadek. śebym była
zabezpieczona, gdyby zdarzył się jakiś cud.
Teraz było jej naprawdę wstyd. Czuła się upokorzona. Dillon podszedł i stanął przed nią. Nie miała odwagi
podnieść głowy. Wpatrywała się w jego skarpetki.
Rzucił pudełko na łó\ko i usiadł obok niej.
- Cat - powiedział bardzo łagodnie. Zło\yła dłonie i wsunęła je między kolana. Przygarbiła się.
Objął ją ramieniem i przyciągnął ku sobie. Gdy tylko poczuła dotyk jego ciała, odprę\yła się.
- Tak lepiej -powiedział i pocałował jej skroń. Szorstki zarost na jego twarzy łaskotał Cat w policzek. Przez
chwilę Dillon trzymał ją w ramionach, gładził włosy, masował ramiona. Lubiła zapach jego ciała i poczucie
bezpieczeństwa, jakie jej dawał.
Po chwili odsunął ją od siebie i lekko pchnął na łó\ko. Zdjęła mokasyny. Dillon poło\ył się na boku i
pocałował ją. Dotykał jej szyi, uszu, policzków. Powoli, z rozmysłem, rozpinał guzik za guzikiem
kombinezonu Cat, całując ka\dy kawałek odkrywanej skóry.
W końcu rozchylił kombinezon i dotknął jej piersi. Cat westchnęła z rozkoszą i poddała się pieszczocie.
Dillon delikatnie zsunął kombinezon z ramion. Zamknęła oczy i poczuła, jak Dillon całuje jej piersi.
Przesunął dłoń na brzuch, potem ni\ej i jeszcze ni\ej. Jęknęła z rozkoszy.
- Och - westchnął. Całował ją po całym ciele, a\ wreszcie dosięgną! jej ust. - Pocałuj mnie, Cat -
wyszeptał.
Rozkosznie mruknęła i zaczęła go namiętnie całować.
- Wiedziałem - szepnął po chwili. - Wiedziałem, \e jesteś prawdziwą kobietą. Od początku do końca. Tego
nie da się ukryć.
Cat straciła wszelką kontrolę nad sobą. Cała nale\ała do Dillona. Zachowywała się jak prawdziwa kobieta
w ramionach mę\czyzny.
Odezwał się cicho.
36
- Prze\yj spełnienie. Uczyń to dla mnie...
I tak się stało, jeszcze zanim skończył mówić. To było jak błyskawica, obejmowało całe ciało, od stóp a\
po czubki włosów.
Cat le\ała na łó\ku wpatrzona w Dillona zamglonymi oczyma. Uśmiechnął się do niej czule, a potem wstał
z łó\ka, zdjął d\insy i skarpetki. Na widok nagiego męskiego ciała, gotowego do dalszego kochania się z nią,
zamrugała powiekami. Po policzku spłynęła jej łza. Na biodrach i udach Dillon miał ogromne, długie blizny,
białe szramy w\erające się w ciało. Jedna biegła wzdłu\ lewego uda i kończyła się tu\ nad kolanem, druga
po zewnętrznej stronie prawego biodra.
- Wstrętne, prawda? Jestem potwornie zeszpecony - mówił cicho, z goryczą w głosie.
Cat przygryzła wargę, by powstrzymać łzy i gwałtownie potrząsnęła głową.
- Nie są wstrętne - wykrztusiła. - Wcale nie są wstrętne.
Usiadła i pochyliła głowę. Pocałowała szramę na jego lewej nodze, nad kolanem, by udowodnić, \e mówi
prawdę.
- Cat - wyrwało mu się. Chwycił ją za ramiona, wpijając palce w ciało. Po chwili jednak odsunął ją na
odległość ręki i spojrzał prosto w oczy.
Potem wszystko nabrało tempa. Zdjął z niej kombinezon.
- Zciągnij to - za\ądał.
Skinęła głową, zdjęła swoją bieliznę i rzuciła ją na podłogę.
- Cat. - Upadł na łó\ko. - Ja nie mogę, nie chcę...
Poło\yła dłoń na jego ustach.
- Wszystko jest w porządku. Proszę, zacznij.
Jęknął. Cat objęła go za szyję okrzyknęła. Dillon znieruchomiał.
- Sprawiłem ci ból...
- Nie szkodzi.
- Nie chciałem. Myślałem, \e to będzie...
- Cicho.
Przytuliła go i pogładziła po włosach.
- Wszystko jest w porządku - powiedziała szeptem. Dillon poruszył się i westchnął z ulgą. Potem obrócił [ Pobierz całość w formacie PDF ]