[ Pobierz całość w formacie PDF ]
marnowała, leżąc w łóżku i rozmyślając o mężczyznie, który znajdował się za
ścianą. Mężczyznie, którego pragnęła dotykać. Mężczyznie, od którego
oczekiwała, że raz jeszcze obejmie ją ramionami.
Jeżeli naprawdę tego chciała, musi to zrobić teraz, ponieważ druga okazja
może się już nie zdarzyć. A Karina naprawdę tego pragnęła.
Być może on nie ma ochoty dłużej żyć, ale ona jak najbardziej.
Postanowiła nie marnować ani sekundy więcej na czcze rozważania.
Wysunęła się spod kołdry, wstała i wyszła na korytarz.
Drzwi do pokoju Luke'a były otwarte, zapewne po to, by mógł usłyszeć,
gdyby coś się zaczęło dziać. Widziała, jak leżał z odsłoniętą klatką piersiową,
rozciągnięty na łóżku, nakryty cienką kołdrą. Poruszył się, gdy tylko stanęła w
drzwiach, a gdy cicho przekroczyła próg, przekręcił się na łóżku i spojrzał na
nią, a potem gwałtownie usiadł.
132
R
L
T
Co się stało? zapytał całkiem już rozbudzony, sięgając po pistolet
leżący na szafce nocnej.
Nic odparła, podchodząc bliżej.
Złapała koszulkę i jednym ruchem zdjęła ją przez głowę. Poczuła na
skórze chłodne nocne powietrze, które nie zdołało ugasić płonącego w jej ciele
ognia.
Luke zamarł. Dłoń zastygła mu w połowie drogi do szafki nocnej. Mrok
skrywał jego twarz, nie mogła dostrzec wyrazu jego oczu. Ale czuła, jak
przeszywał ją wzrokiem, czy raczej podziwiał, pieścił.
Co ty wyprawiasz? zapytał głosem, w którym akurat w tej chwili
zabrakło charakterystycznego chłodu.
Rzuciła koszulkę na podłogę, a w ślad za nią powędrowała bielizna.
%7łyję.
Stanęła w poświacie księżyca wpadającej do pokoju przez okno.
Usłyszała gwałtowny oddech Luke'a. Cudownie się czuła wystawiona na jego
spojrzenie, bezwstydnie naga, zuchwale dążąca do celu.
Luke zerwał się z łóżka. Miał na sobie tylko szorty. Karina natychmiast
spostrzegła, jak bardzo jest podniecony, co przywitała delikatnym
uśmieszkiem. Cóż, tym razem Luke nie ma żadnych szans, by skłamać.
On zaś chwycił kołdrę i ruszył z nią do Kariny, by zakryć jej nagie ciało.
Musisz wrócić do łóżka.
Muszę tu zostać.
Podszedł do niej, próbował ją okryć, lecz kołdra ześliznęła się na
podłogę. Luke zaklął cicho i ponowił próbę, tym razem dociskając swoim
ciałem kołdrę do Kariny, która natychmiast przywarła do niego. Poczuł jej
piersi na swojej klatce piersiowej. Kołdra między nimi nagle stała się tak
cienka, jakby w ogóle jej tam nie było.
133
R
L
T
Karina... zaczął głosem aż kipiącym od emocji.
Też tego chcesz przerwała mu, wyrywając kołdrę i ciskając ją na
podłogę. Zrobiła to tak szybko, że Luke nie zdążył zareagować.
Już nic ich nie oddzielało.
Czekała, aż Luke zacznie się wycofywać, a wtedy ruszy jego śladem. Nie
pozwoli mu zrejterować. Nie tym razem.
Nie ruszył się jednak. Co się jednak dziwić, skoro przemienił się w słup
soli.
Gdy stanęła na palcach, ich twarze znalazły się na podobnej wysokości.
Usta tuż przy ustach.
Luke zaczął niemrawo protestować, to znaczy ze dwa razy pokręcił
głową, ale przede wszystkim wpatrywał się w Karinę.
Nie powinniśmy... mruknął wreszcie.
Nie myśl o tym, co będzie jutro. Liczy się tylko dzisiaj.
Nie wiedziała, czy to sprawiły jej słowa, czy bliskość ciał. Nieważne.
Natomiast ważne było to, że Luke wpił się w jej usta.
Początkowo zaskoczyła ją intensywność pocałunku, zaraz jednak z
zapałem przyłączyła się czynnie do tej ekscytującej pieszczoty. Poczuła na
sobie dłonie Luke'a, coraz śmielsze, coraz bardziej zaborcze. Wreszcie, ku jej
bezbrzeżnej radości, zamknął ją w ramionach, cementując tę chwilę bliskości.
Luke uniósł ją lekko, poniósł kawałek, oparł o ścianę. Poczuła jego usta
na szyi. Tak jej dobrze, tak dobrze... Wsunęła dłonie w jego szorty, zsunęła
niżej, by dłonią rozpocząć śmiałą pieszczotę.
Jednak nie tego pragnął.
Dla niej też było wciąż mało.
Złapał ją za biodra i wbił się w nią jednym gwałtownym ruchem. Tego
właśnie oboje pragnęli. Ostrego, gwałtownego seksu. Luke zamarł jednak na
134
R
L
T
chwilę, szukając lepszej pozycji. Karina natychmiast oplotła go nogami i
ułożyła biodra tak, by móc przyjąć każde potężne pchnięcie. Wreszcie zaczęli
się poruszać w zgodnym rytmie, coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Karina [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
marnowała, leżąc w łóżku i rozmyślając o mężczyznie, który znajdował się za
ścianą. Mężczyznie, którego pragnęła dotykać. Mężczyznie, od którego
oczekiwała, że raz jeszcze obejmie ją ramionami.
Jeżeli naprawdę tego chciała, musi to zrobić teraz, ponieważ druga okazja
może się już nie zdarzyć. A Karina naprawdę tego pragnęła.
Być może on nie ma ochoty dłużej żyć, ale ona jak najbardziej.
Postanowiła nie marnować ani sekundy więcej na czcze rozważania.
Wysunęła się spod kołdry, wstała i wyszła na korytarz.
Drzwi do pokoju Luke'a były otwarte, zapewne po to, by mógł usłyszeć,
gdyby coś się zaczęło dziać. Widziała, jak leżał z odsłoniętą klatką piersiową,
rozciągnięty na łóżku, nakryty cienką kołdrą. Poruszył się, gdy tylko stanęła w
drzwiach, a gdy cicho przekroczyła próg, przekręcił się na łóżku i spojrzał na
nią, a potem gwałtownie usiadł.
132
R
L
T
Co się stało? zapytał całkiem już rozbudzony, sięgając po pistolet
leżący na szafce nocnej.
Nic odparła, podchodząc bliżej.
Złapała koszulkę i jednym ruchem zdjęła ją przez głowę. Poczuła na
skórze chłodne nocne powietrze, które nie zdołało ugasić płonącego w jej ciele
ognia.
Luke zamarł. Dłoń zastygła mu w połowie drogi do szafki nocnej. Mrok
skrywał jego twarz, nie mogła dostrzec wyrazu jego oczu. Ale czuła, jak
przeszywał ją wzrokiem, czy raczej podziwiał, pieścił.
Co ty wyprawiasz? zapytał głosem, w którym akurat w tej chwili
zabrakło charakterystycznego chłodu.
Rzuciła koszulkę na podłogę, a w ślad za nią powędrowała bielizna.
%7łyję.
Stanęła w poświacie księżyca wpadającej do pokoju przez okno.
Usłyszała gwałtowny oddech Luke'a. Cudownie się czuła wystawiona na jego
spojrzenie, bezwstydnie naga, zuchwale dążąca do celu.
Luke zerwał się z łóżka. Miał na sobie tylko szorty. Karina natychmiast
spostrzegła, jak bardzo jest podniecony, co przywitała delikatnym
uśmieszkiem. Cóż, tym razem Luke nie ma żadnych szans, by skłamać.
On zaś chwycił kołdrę i ruszył z nią do Kariny, by zakryć jej nagie ciało.
Musisz wrócić do łóżka.
Muszę tu zostać.
Podszedł do niej, próbował ją okryć, lecz kołdra ześliznęła się na
podłogę. Luke zaklął cicho i ponowił próbę, tym razem dociskając swoim
ciałem kołdrę do Kariny, która natychmiast przywarła do niego. Poczuł jej
piersi na swojej klatce piersiowej. Kołdra między nimi nagle stała się tak
cienka, jakby w ogóle jej tam nie było.
133
R
L
T
Karina... zaczął głosem aż kipiącym od emocji.
Też tego chcesz przerwała mu, wyrywając kołdrę i ciskając ją na
podłogę. Zrobiła to tak szybko, że Luke nie zdążył zareagować.
Już nic ich nie oddzielało.
Czekała, aż Luke zacznie się wycofywać, a wtedy ruszy jego śladem. Nie
pozwoli mu zrejterować. Nie tym razem.
Nie ruszył się jednak. Co się jednak dziwić, skoro przemienił się w słup
soli.
Gdy stanęła na palcach, ich twarze znalazły się na podobnej wysokości.
Usta tuż przy ustach.
Luke zaczął niemrawo protestować, to znaczy ze dwa razy pokręcił
głową, ale przede wszystkim wpatrywał się w Karinę.
Nie powinniśmy... mruknął wreszcie.
Nie myśl o tym, co będzie jutro. Liczy się tylko dzisiaj.
Nie wiedziała, czy to sprawiły jej słowa, czy bliskość ciał. Nieważne.
Natomiast ważne było to, że Luke wpił się w jej usta.
Początkowo zaskoczyła ją intensywność pocałunku, zaraz jednak z
zapałem przyłączyła się czynnie do tej ekscytującej pieszczoty. Poczuła na
sobie dłonie Luke'a, coraz śmielsze, coraz bardziej zaborcze. Wreszcie, ku jej
bezbrzeżnej radości, zamknął ją w ramionach, cementując tę chwilę bliskości.
Luke uniósł ją lekko, poniósł kawałek, oparł o ścianę. Poczuła jego usta
na szyi. Tak jej dobrze, tak dobrze... Wsunęła dłonie w jego szorty, zsunęła
niżej, by dłonią rozpocząć śmiałą pieszczotę.
Jednak nie tego pragnął.
Dla niej też było wciąż mało.
Złapał ją za biodra i wbił się w nią jednym gwałtownym ruchem. Tego
właśnie oboje pragnęli. Ostrego, gwałtownego seksu. Luke zamarł jednak na
134
R
L
T
chwilę, szukając lepszej pozycji. Karina natychmiast oplotła go nogami i
ułożyła biodra tak, by móc przyjąć każde potężne pchnięcie. Wreszcie zaczęli
się poruszać w zgodnym rytmie, coraz szybciej i coraz gwałtowniej. Karina [ Pobierz całość w formacie PDF ]