[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nawałem spraw, które musiała szybko ogarnąć. Dlatego nie miała nic przeciwko temu,
żeby Ethan wszystko za nią załatwił. O dziwo, ufała mu, przynajmniej w kwestiach or-
ganizacyjnych. Nieraz przekonała się, że ma do tego wybitny talent.
- Dobrze, sytuacja opanowana. - Schował telefon do kieszeni i otrzepał ręce.
- I wystarczył jeden telefon?
R
L
T
- Moja asystentka wszystkim się zajmie. A my lepiej załatwmy pokój. Albo, jeśli
masz ochotę na mocniejsze wrażenia, apartament dla nowożeńców. - Spojrzał na nią z
ukosa.
- Zapomnij o tym. Już ci mówiłam, że nie poprawię ci statystyki.
- Szkoda... Przydałoby się nowe nacięcie na filarze łóżka.
- Jesteś...
- Uroczy? Ujmujący? Nie można mnie nie lubić?
- Przeginasz - powiedziała, z trudem hamując śmiech. - Ale do rzeczy. Wezmiemy
dwa pokoje.
- Ech, ty zawsze musisz psuć zabawę - mruknął pod nosem, po czym poszedł baje-
rować recepcjonistkę.
Tamara rozejrzała się po wytwornym marmurowym holu oświetlonym wielkimi
kandelabrami. Cieszyła się, że tu jest. Bo jak się nie cieszyć perspektywą nocy w prze-
pięknym pałacu z najbardziej czarującym mężczyzną, jakiego w życiu spotkała? Oczywi-
ście nadal mogła sobie powtarzać, że wdawanie się w romans z kimś takim to karygodny
błąd. Ale chyba może ulec magii tego bajkowego miejsca i nieco osłabić swój niezłomny
opór. Prawda?
O rany! Co innego nieco złagodzić opór, a co innego zmięknąć jak wosk na widok
Ethana, który stanął w progu jej pokoju z butelką szampana w jednej i broszurą poświę-
coną Tadż Mahal w drugiej ręce.
- Mogę wejść?
Nie! Co to, to nie! Pomysł był cokolwiek ryzykowny, zwłaszcza że miała na sobie
hotelowy szlafrok, a pod nim... nic. Nie myśl o tym, nie myśl o tym, powtarzała w popło-
chu. Tylko jak tu nie myśleć, skoro on patrzy w taki sposób, że... aż robi się gorąco.
- Nie przychodzę z pustymi rękami... - kusił.
Tamara miała ochotę zamknąć mu drzwi przed nosem. Z braku zaufania do... samej
siebie.
- Prawdę mówiąc, jestem zmęczona.
Poza tym mam mętlik w głowie, jestem wykończona i niezdrowo podkręcona, do-
powiedziała w myślach. Nie bardzo wiedząc, do dalej robić, spojrzała na niego bezrad-
R
L
T
nie. Wyglądał zabójczo, świeżo spod prysznica, z wilgotnymi włosami i hardym spojrze-
niem. I nagle ją olśniło. Zrozumiała, co ją w nim tak pociąga. Niebezpieczeństwo! Wy-
dawał jej się grozny, nieprzewidywalny, momentami szalony. Uosabiał wszystko to, cze-
go się bała i przed czym próbowała się schronić w opiekuńczych, jak jej się naiwnie
zdawało, ramionach Richarda. Z całą pewnością nie mogłaby spędzić życia z kimś takim
jak on, ale jego mroczny urok kusił ją jak każdy zakazany owoc.
On zaś doskonale wiedział, jak ją podejść. Pomachał jej przed nosem błyszczącą
broszurą i kusił dalej:
- Wypij ze mną kieliszek szampana, poopowiadaj mi o Tadż Mahal, żebym nabrał
ochoty na zwiedzanie, a potem sobie pójdę. Obiecuję.
Instynkt podpowiadał, by nie dała się złapać na gładkie słówka i kazała mu iść
precz. Jednak po wszystkim, co dla niej zrobił, nie chciała być nieuprzejma.
- No dobrze. Zapraszam - westchnęła, otwierając szerzej drzwi.
To tylko kieliszek szampana, pocieszała się. Nawet nie będzie czasu porozmawiać.
Nie mówiąc już o innych sprawach...
- A jak pokój? Odpowiada ci?
- To taki żarcik? - Rozejrzała się po przestronnym, pięknie urządzonym wnętrzu. -
Jest fantastyczny.
Naprawdę czuła się w nim jak księżniczka z bajki. Byle tylko pod materacem nie
było ziarnka grochu, a na materacu nachalnego księcia.
- Cieszę się, że jesteś zadowolona. Bałem się, że będziesz miała pretensje, że prze-
ze mnie spózniliśmy się na pociąg.
- Przecież nie zrobiłeś tego celowo - odparła.
Odniosła wrażenie, że się speszył, lecz nawet jeśli tak było, szybko odzyskał luz.
- Za naszą podróż. - Usiadł obok niej na kanapie i podał jej szampana. - Oby do
samego końca była pełna wrażeń. - Nie przestając patrzeć jej w oczy, stuknął kieliszkiem
o jej kieliszek.
Drgnęła, zaskoczona wyrazem stanowczości w jego oczach. Uciekła wzrokiem w
bok, próbując wyrwać się spod uroku, który na nią rzucił w chwili, gdy wszedł do poko-
ju. Co ona bredzi? W chwili, gdy wytropił ją w Indiach i pokrzyżował jej plany.
R
L
T
- Czy moja obecność cię krępuje? - zapytał.
- Trochę...
- Dlaczego? - Zajrzał jej w oczy, wprawiając ją w coraz większe zakłopotanie.
- Dlatego, że każda rozsądna kobieta powinna trzymać się jak najdalej od takiego
podrywacza jak ty - wyrzuciła z siebie w przypływie szczerości.
O dziwo, Ethan wcale nie poczuł się urażony. Wręcz przeciwnie, zaczął się śmiać.
- A ty nic, tylko playboy i playboy! - prychnął. - Nie powinnaś wierzyć we wszyst-
ko, co o mnie mówią.
- Czyli to nieprawda, że jesteś kobieciarzem?
- Powiedzmy, że te opowieści są nieco podbarwione.
Tamara uśmiechnęła się pod nosem. Bawiło ją, że Ethan próbuje zbagatelizować te
opinie i odciąć się od reputacji podrywacza. Co by nie mówił, ona i tak wie swoje. W
końcu na własne oczy widziała procesję kobiet paradujących przez jego życie. Nie jej
sprawa, z kim się spotyka, ale zaskakiwał ją doborem partnerek. Nie wyglądał na faceta,
który lubi pustogłowe lale, ale pozory mylą...
- Naprawdę tak ci przeszkadza moja przeszłość?
- Nic mi do niej.
- Szkoda. Wolałbym, żeby jednak choć trochę cię obchodziła.
Był tak blisko, że wystarczyło, by minimalnie obróciła głowę, a ich usta by się ze-
tknęły.
- Powiedz mi, czego pragniesz - szepnął do jej ucha, aż ją przeszły dreszcze.
Nie musiała długo zastanawiać się nad odpowiedzią. Chciała zacząć wszystko od [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl