[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wdzięczni Amerykanie z nie zaspokojoną ciekawością przez kilka
tygodni tkwili przy telewizorach. Jedyne, co mogli zobaczyć, to kilka ujęć
dziewczynki i zwalistego mężczyzny znikających we wnętrzu limuzyny.
Nikt nie znał nazwiska bohaterskiego pilota ani roli, jaką w całej sprawie
odegrała jego córka, dzielna mała, złodziejka.
Jednak Dana doczekała się wizyty w Białym Domu i wspólnej kolacji
z prezydentem. Okazał się całkiem fajny, a ze zwisającym z ust kawałkiem
frytki przypominał jej Giba.
PÓyNIEJ
Rok pózniej, podczas rodzinnej kolacji u Taskerów, wszystko
przebiegało precyzyjnie jak w zegarku. Wiało pazdziernikowym chłodem,
lecz przy stole panowała wesoła atmosfera, wspomagana kawałkami
sernika i wojnÄ… na kciuki.
 Raz i dwa, kciuk kciukowi radÄ™ da!  recytowali Helen i Harry,
splatając dłonie i przystępując do wspólnej zabawy.
 Trzy i cztery... Harry!
Harry, jak to miał w zwyczaju od piątego roku życia, oszukiwał.
 Przegrałaś!  zawołał głośno.
 Nieprawda! Przestań! Zaczynamy od nowa!  przekrzykiwała go
Helen. Dana wybuchnęła śmiechem. Wiedziała, co zaraz nastąpi.
Helen zebrała siły przed powtórną potyczką.  Raz i dwa... Harryyyyy!
Tasker nie puszczał jej kciuka. Uważał to za doskonały dowcip.
 Nie masz ani grama siły  oświadczył. Helen pacnęła go w ramię.
 Bądz Poważny.
Przybrał wielce zaskoczoną minę.
 Nie umiesz przegrywać.
Dana krztusiła się ze śmiechu. Zakryła usta serwetką, by nie opryskać
stołu ziemniakami. Przełknęła łyk wody. Dość żartów. Wstała.
 Skończyłam  zawołała.
Próba zespołu miała się zacząć dopiero za godzinę, lecz nie zaszkodzi...
Harry chwycił ją za rękę.
 Słyszałem coś na temat jutrzejszej klasówki z historii. Jasne.
 Tatku...  jęknęła.  Wydaje ci się, że wiesz wszystko. Poszła do
swego pokoju.
Rozległ się dzwonek telefonu. Helen weszła do kuchni i podniosła
słuchawkę.
 Halo?
 Borys i Doris?  spytał głos na drugim końcu linii.  Mów  odparła
spokojnie. Lekkim ruchem dłoni dała znak Harry emu. Słuchała przez
chwilę, po czym przerwała połączenie.
 Ruszamy  powiedziała.
Czarny krawat i smoking. Harry wyglądał olśniewająco. Helen kroczyła
u jego boku, gibka niczym pantera, wystrojona w głęboko wyciętą czarną
sukniÄ™ i brylantowy naszyjnik. Weszli do ambasady, gdzie wydawano
przyjęcie na cześć nowego laureata Literackiej Nagrody Nobla, tym razem
pochodzącego z Ameryki Zrodkowej. Zebrała się tu cała śmietanka
Waszyngtonu. Wdychano kulturę, wydychano władzę.
Harry i Helen nie przeczytali ani jednego wersu z dzieł Laureata.
Przybyli tu w całkiem innym celu. Wąsaty generalissimus (obdarzony
dożywotnimi zaszczytami) sprowadził do swego kraju chińskie głowice
nuklearne, płacąc za nie dolarami otrzymanymi w ramach amerykańskiej
pomocy dla państw Trzeciego Zwiata. Trilby uważał, że  atomki zostaną
wkrótce wywiezione za granicę, w zamian za broń konwencjonalną
i dobrze wyszkolonych najemników. Pośrednik z Hongkongu miał także
uczestniczyć w przyjęciu. Szef Omegi sądził, że należy go przekupić lub
zacząć rozdzielać policzki na prawo i lewo.
Harry zdjął z tacy dwa kieliszki szampana. Jeden wręczył żonie i zaczął
rozglądać się po sali.
Usłyszał w uchu głos Giba:
 Jak tam, dzieciaki? Znalezliście go już?
Helen uśmiechnęła się do przechodzącego dalajlamy. Kapłan
odpowiedział lekkim skinieniem głowy, choć był przekonany, że nigdy,
w żadnym życiu się dotąd nie spotkali.
 Jeszcze nie  odparła cicho kobieta na pytanie Giba.  Lecz widzę
kogoś, kogo już dawno chciałam znów zobaczyć.
Smon, ubrany w nieco przyciasny strój kelnera, z cichym pomrukiem
wyciągnął korek z butelki i zwrócił się do czekającej z kieliszkiem w ręku
młodej kobiety wyglądającej na Hiszpankę:
 Obawiam się, że może dojść do jakiejś nieprzewidzianej sytuacji. 
Nie spuszczał oka z gości.  Nigdy nie wiadomo, kiedy przychodzi czas,
by myśleć o własnym życiu. W razie czego, skontaktuję się z tobą pózniej.
Jeśli dasz mi swój numer telefonu...
Nagle poczuł na ramieniu dziwnie znajomy uścisk ciężkiej dłoni. Harry
nachylił mu się do ucha.
 Znów się spotykamy, Carlos  powiedział.
Smon wypuścił z rąk butelkę. Roztrzaskała się na marmurowej
posadzce. Ostre paznokcie wbiły się w dłoń wystraszonego młodzieńca.
Obrócił głowę. Helen przytknęła mu do podbródka coś zimnego
i okrągłego... jak lufa. Smon zakwiczał niczym przestraszony chomik.
 Kochanie...  odezwała się Helen.  Mam ochotę załatwić go tu
i teraz.
 Zrób to  z entuzjazmem zgodził się Harry.  Boże...  jęknął Smon.
Zlał się po nogach.
 Strach nic ci nie pomoże  szepnęła. Helen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl