[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powiedziała, że nie włączą mi prądu do poniedziałku.
 Szkoda, że mnie tam nie było i nie widziałem twojej
miny!  Przyjaciel klepnÄ…Å‚ siÄ™ w udo.
 To nie był miły widok. W każdym razie zawarliśmy
umowę. Mogę korzystać z jej mieszkania do poniedział-
ku. No i karmi mnie.
 Aha. To już rozumiem. Erica wie?
 Wspominałem jej.
 I nie ma nic przeciwko?
 Przyznała, że w tej chwili praca jest dla niej waż-
niejsza.
Galen patrzył na niego z powątpiewaniem, które
zamieniło się w zaciekawienie.
 To przyjacielska umowa, nic więcej  dodał Jared.
 Nie musisz się tłumaczyć. Więc ty i Annie zawarliś-
cie pokój?
 No tak.
 I co teraz o niej sÄ…dzisz?
MIASTO NADZIEI 77
 Ma za miękkie serce, nie potrafi nikomu odmówić
pomocy. Potrzebuje kogoś, kto by ją trzymał na ziemi.
 Kogoś, kto by stworzył z nią rodzinę, jakiej pragnie.
Odsunął tę myśl i w skrócie opisał piątkowe wydarzenia,
pominął tylko najbardziej osobisty szczegół.  No i po-
myślałem o tobie.
 O mnie? Dlaczego?
 Od poczÄ…tku jÄ… chwalisz. Nadajesz siÄ™ do tego
idealnie.  Galen stanowczo potrząsnął głową.  Czemu
nie? Chyba nie poznałeś nikogo, co?
 Nie w tym rzecz. Annie to świetna dziewczyna.
Problem w tym, że nie czuję mięty.
 Jak możesz nie czuć mięty?  zawołał niepocieszo-
ny Jared.  Jest piękna, ujmująca, świetnie gotuje.
 Wybacz, stary, ale to robota, do której nie możesz
nikogo oddelegować. Sam musisz się tym zająć.
W swojej pracy Jared miał do czynienia z uzbrojonymi
członkami gangu, zdesperowanymi narkomanami i zroz-
paczonymi członkami rodziny, którzy stracili bliskich,
ale nic nie przeraziło go tak bardzo jak słowa Galena.
ROZDZIAA SZÓSTY
O jedenastej w sobotnie przedpołudnie ogłoszono
alarm na stacji numer dwa w Hope. Annie wyłączyła
kuchenkę, słuchając obojętnego głosu dyżurnego, który
informował o miejscu pożaru. Trzydzieści pięć na High-
land Drive. Poczuła się, jakby ktoś oblał ją wiadrem
lodowatej wody.
 Znasz ten dom?  spytała Mica, który właśnie
przyszedł z biura kapitana i spotkał się z nią przy karetce.
Mic skinął głową.
 Winona Hughes. Ciekawe, co znowu wywinęła?
Winona miała dziewięćdziesiąt lat i mieszkała samo-
tnie na obrzeżach miasta. Jej jedyna córka rzadko ją od-
wiedzała. Winona była już tak słaba, że nie wychodziła
z domu, ale nie była przez to pozbawiona ludzkiego
kontaktu. Miasto zainicjowało program pod hasłem ,,To-
warzysz dla seniora  i od poniedziałku do piątku wolon-
tariusz spędzał z Winoną popołudnia i pomagał w pracach
domowych.
Problem pojawiał się w weekendy, kiedy znudzona
Winona dzwoniła pod numer 911. Gdy Annie zauważyła,
że czeka na nich z ciasteczkami, pojęła, że kobiecie po
prostu dokucza samotność. Ich szef nie był zachwycony
tymi wezwaniami, ponieważ bez przewozu do szpitala nie
mogli wystawić rachunku za usługi, a to fatalnie wpływa-
ło na ich budżet.
MIASTO NADZIEI 79
 Szef się wścieknie, jeśli to kolejny fałszywy alarm
 uprzedził Mic, wyjeżdżając z podjazdu na sygnale.
 Ona nie jest osobą, która podnosiłaby fałszywy
alarm w tak poważnej sprawie jak pożar. Co innego
dzwonić i skarżyć się na wymyślony ból w klatce piersio-
wej, a co innego zawiadamiać o nieistniejącym pożarze.
 Może naprawdę się pali?
Annie spojrzała na niego struchlała.
 Myślisz, że zrobiła to celowo?
 Ludzie, którzy chcą na siebie zwrócić uwagę, są
gotowi na wszystko.
 Ale nie ona. Założę się, że tam naprawdę się pali.
 Wcale by mnie to nie zdziwiło. Ten dom jest tak
zagracony, że wystarczy iskra. Całe stosy starych gazet
i reklam. Widziałem nawet pisma z 1956 roku.
 Dlatego uważam, że nie spowodowałaby celowo
pożaru, niezależnie od tego, jak bardzo byłaby spragniona
towarzystwa. Jest bardzo dumna ze swojej kolekcji.
Dom Winony stał między dwoma pustymi działkami
i polem pszenicy. Już z daleka ujrzeli szary dym, który
płynął z dwóch okien, i tlący się fragment dachu.
Mic zahamował obok grupki gapiów. Gdy tylko Annie
wysiadła, podeszła do niej jakaś kobieta.
 Próbowaliśmy z mężem tam wejść, ale jest za-
mknięte.
 Czy możliwe, żeby jej nie było?  zapytała Annie
z nadzieją, że ktoś zabrał Winonę na wycieczkę.
 O ile wiemy, jest w domu.
Annie pobiegła do Billa, Manny ego i Grahama, któ-
rzy zakładali już pojemniki z tlenem. Annie liczyła na to,
że nie jest za pózno. Wiedziała, że jej koledzy są dobrze
wyszkoleni, lecz tak duży ogień stanowi nawet dla nich
80 MIASTO NADZIEI
ryzyko. Graham uderzył w drzwi siekierą. Po kilku cio-
sach trzej mężczyzni odczekali chwilę, aż dym wyjdzie
przez otwór, po czym zniknęli w szarej mgle ze strażac-
kim wężem.
Annie przygotowała wszystko, co mogło imsię przy-
dać, wciągnęła rękawiczki lateksowe i włożyła ochronne
okulary. Uważnie obserwowała budynek. Mężczyzni
wżółtych uniformach krążyli wokół jak pszczoły, szuka-
jąc najlepszego miejsca, skąd mogliby zaatakować. Kie-
dy wschodnia część dachu stanęławpłomieniach, przyje-
chał drugi wóz. Po kilku minutach skierowali potężny
strumień wody na gont.
Powietrze było ciężkie od gryzącego dymu. Annie
przesiąknęła tym zapachem tak samo jak ci, którzy we-
szli do budynku. Szef batalionu stał na środku podwórza
i kierował operacją przez radio. Wkrótce stało się jasne,
że dom Winony jest spisany na straty. Annie modliła się,
by ogień nie zabrał też Winony.
Minuty wlokły się jak godziny, zanim Mannie wyniósł
drobną postać przewieszoną przez ramię, jak zawsze ro-
bią to strażacy. Annie i Mic podbiegli z noszami i ostroż-
nie położyli na nich staruszkę.
 Znalazłem ją na podłodze w sypialni  powiedział
Mannie.
Klatka piersiowa Winony ledwie się unosiła. Annie
przystawiła dłoń do jej ust i wyczuła nieznaczny ruch
powietrza. Poziom tlenu we krwi był zaniżony. Annie
natychmiast założyła pacjentce maskę tlenową.
 Tętno sześćdziesiąt  oznajmił Mic.
Skóra Winony nabierała sinego odcienia.
 Czy pani mnie słyszy? Winnie?  wołała Annie.
Winona zamrugała powiekami.
MIASTO NADZIEI 81
 C-co?
 Tlen dziewięćdziesiąt dwa  meldował Mic.
Annie uśmiechnęła się do pacjentki.
 Proszę się nie martwić, pani Hughes, jest pani
bezpieczna i cała.
Winnie skinęła głową, a potem zamknęła oczy. Annie
szybko sprawdziła, czy kobieta nie odniosła żadnych
obrażeń. Nie znalazłszy widocznych śladów, przykryła
WinonÄ™ kocem.
 Jedzmy do Hope  rzekła do Mica.
W tym momencie Winona szeroko otworzyła oczy.
 Molly, musicie znalezć Molly.
Annie wymieniła zaniepokojone spojrzenie z kolegą
ratownikiem. Strażacy szukali tylko jednej osoby, a kiedy
wynieśli ją z zagrożonego miejsca, skupili się na walce
z ogniem.
 Kto to jest Molly?
 Moja pudlica.
Annie nie przypominała sobie, by podczas wizyt
u Winony widziała psa, ale Molly mogła być zamykana
przy podobnych okazjach albo była nowym nabytkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl