[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drogiej przychwyciliśmy go w momencie, gdy schowawszy do kieszeni ów magiczny papierek", to jest
kontrolny kupon Toto-Lotka, usiłował wetknąć pod papiery w szufladzie ukradziony Zawidzkiemu portfel.
Ale po co kradł portfel?
Trochę zie się wyraziłem. Nic miał zamiaru kraść portfela, zabrał go tylko dlatego, aby się upew-
nić, czy nic ma tam tego kontrolnego kupo? nu. Po ucieczce Zawidzkiej z mieszkania, bał się pozostać tam
choćby kilka minut, nie zdążył więc przejrzeć zawartości portfela na miejscu.
A jak zareagowała Urbańska na przygody męża?
O. to bardzo mądra babka. Kocha go i wie, że on też ją kocha, a ponadto mają przecież dzieci. Tak
się przy tym bała, aby mąż nie został wplątany w tę sprawę, że broniła go jak lwica, no i oczywiście w
obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa wszystko mu wybaczyła. Myślę, że po takiej nauczce Urbański
więcej nic zaryzykuje skoków na boki.
A teraz powiedz nam, od kiedy właściwie zacząłeś podejrzewać Krzyckiego?
Chyba od samego początku, bo przesłuchując go po raz pierwszy wiedziałem już o zdradzie jego
żony i mimo jej zapewnień trudno było mi uwierzyć, że on nie orientował się w stosunkach łączących ją z
Zawidzkim. To był dla mnie pierwszy sygnał. Drugi sygnał otrzymałem bezpośrednio od niego, Przefajno-
wał trochę w swoich kombinacjach. Kiedy poinformowałem go o zamordowaniu Zawidzkiego z punktu za-
pytał: Czy ktoś go napadł w mieszkaniu? Dlaczego się nie bronił, miał przecież rewolwer?" A na moje py-
tanie, kto według niego, mógł zamordować redaktora odpowiedział, że jego zdaniem mogła to uczynić
zazdrosna kobieta. Uraczył mnie przy okazji laką gadką jak to kobiety strzelają: Kładą palec na cynglu,
zamykają oczy i nie odrywają palca, aż wystrzelą wszystkie kule. a potem rzucają rewolwer na podłogę". A
przecież ja nic nie mówiłem o tym, gdzie i w jaki sposób został zamordowany Zawidzki, ani też o strzelani-
nie, jaka tam miała miejsce. Do tego dołączyła się jeszcze historia z pierścionkiem Krzyckiej który dziwnym
trafem znalazł się w sypialni Zawidzkich, mimo że tegoż dnia rano dozorczyni. wynajmowana przez Za-
widzkich. wysprzątała pokój dokumentnie i niczego takiego nie widziała. Doszedłem do wniosku, że Krzyck
i musiał wiedzieć wszystko o zdradzie żony i w ten sposób chciał się zemścić na niej i na swym fałszywym
przyjacielu. Nie pasował mi jednak do tej wersji ów skradziony portfel i to szukanie czegoś w biurku Za-
widzkiego. W każdym bądz razie zacząłem pilnie śledzić poruszenia Krzyckiego. Trudność polegała na tym,
że niełatwo było podważyć jego alibi, ponieważ krytycznego wieczoru miał dyżur nocny w PAP-ie i wielo-
krotnie wychodził z pokoju redaktorów, aby zbierać wiadomości na dalekopisach. Spacerował po różnych
piętrach i trudno byłoby udowodnić, że z gmachu wychodził. Postanowiłem więc działać w taki sposób, aby
go zmusić do ujawnienia się. Niechcący przysłużył mi się Urbański, pasował jak ulał do tej sprawy; Krzyc-
ka, orientująca się, że Urbański ma kochankę mieszkającą tuż obok Zawidzkiego, nie zaprzeczyła gdy zapy-
tałem ją czy to nie Urbańskiego zauważyła na schodach. Nie wiem, dlaczego, ale wszelkimi siłami próbowa-
ła kryć męża: ona rzeczywiście rozpoznała go na schodach, ale nie zdradziła nawet wówczas, gdy jej jasno
wyklarowałem, że próbował wrobić ją w to morderstwo. Może go jeszcze kocha, a może po prostu bała się
stracić męża, skoro utraciła kochanka? A może w końcu wydawało się jej, że on jednak zabił Zawidzkiego z
zazdrości o nią? Nie wiem, trudno odgadnąć tajniki kobiecej duszy. Kiedy w chwilę po tym przesłuchaniu
pojechaliśmy z porucznikiem Kowalskim do mieszkania Zawidzkiego, aby odnalezć ów magiczny papie-
rek", o którym mówiła Krzycka, byliśmy przygotowani na jakiś dokument, będący przedmiotem szantażu;
nie wpadło nam do głowy coś tak prostego, jak wygrana w Totka. Gdy kompletnie zaszokowani zgłosiliśmy
się ze znalezionym kuponem kontrolnym w dyrekcji Totalizatora Sportowego, okazało się. że zakład zostal
zrobiony ,,na okaziciela", zawiadomienie jednak przyszło od pana Zygmunta Krzyckicgo (wygraną należy
zgłosić w ciągu 48 godzin). Wtedy zrozumieliśmy całą sprawę i zastawiliśmy pułapkę. Krzycki musiał
przyjść po kupon kontrolny, w przeciwnym wypadku nie mógłby zainkasować wygranej. Przyłapany na
gorącym uczynku, przyznał się do wszystkiego z wyjątkiem premedytacji. Wydaje mi się, że on istotnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
drogiej przychwyciliśmy go w momencie, gdy schowawszy do kieszeni ów magiczny papierek", to jest
kontrolny kupon Toto-Lotka, usiłował wetknąć pod papiery w szufladzie ukradziony Zawidzkiemu portfel.
Ale po co kradł portfel?
Trochę zie się wyraziłem. Nic miał zamiaru kraść portfela, zabrał go tylko dlatego, aby się upew-
nić, czy nic ma tam tego kontrolnego kupo? nu. Po ucieczce Zawidzkiej z mieszkania, bał się pozostać tam
choćby kilka minut, nie zdążył więc przejrzeć zawartości portfela na miejscu.
A jak zareagowała Urbańska na przygody męża?
O. to bardzo mądra babka. Kocha go i wie, że on też ją kocha, a ponadto mają przecież dzieci. Tak
się przy tym bała, aby mąż nie został wplątany w tę sprawę, że broniła go jak lwica, no i oczywiście w
obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa wszystko mu wybaczyła. Myślę, że po takiej nauczce Urbański
więcej nic zaryzykuje skoków na boki.
A teraz powiedz nam, od kiedy właściwie zacząłeś podejrzewać Krzyckiego?
Chyba od samego początku, bo przesłuchując go po raz pierwszy wiedziałem już o zdradzie jego
żony i mimo jej zapewnień trudno było mi uwierzyć, że on nie orientował się w stosunkach łączących ją z
Zawidzkim. To był dla mnie pierwszy sygnał. Drugi sygnał otrzymałem bezpośrednio od niego, Przefajno-
wał trochę w swoich kombinacjach. Kiedy poinformowałem go o zamordowaniu Zawidzkiego z punktu za-
pytał: Czy ktoś go napadł w mieszkaniu? Dlaczego się nie bronił, miał przecież rewolwer?" A na moje py-
tanie, kto według niego, mógł zamordować redaktora odpowiedział, że jego zdaniem mogła to uczynić
zazdrosna kobieta. Uraczył mnie przy okazji laką gadką jak to kobiety strzelają: Kładą palec na cynglu,
zamykają oczy i nie odrywają palca, aż wystrzelą wszystkie kule. a potem rzucają rewolwer na podłogę". A
przecież ja nic nie mówiłem o tym, gdzie i w jaki sposób został zamordowany Zawidzki, ani też o strzelani-
nie, jaka tam miała miejsce. Do tego dołączyła się jeszcze historia z pierścionkiem Krzyckiej który dziwnym
trafem znalazł się w sypialni Zawidzkich, mimo że tegoż dnia rano dozorczyni. wynajmowana przez Za-
widzkich. wysprzątała pokój dokumentnie i niczego takiego nie widziała. Doszedłem do wniosku, że Krzyck
i musiał wiedzieć wszystko o zdradzie żony i w ten sposób chciał się zemścić na niej i na swym fałszywym
przyjacielu. Nie pasował mi jednak do tej wersji ów skradziony portfel i to szukanie czegoś w biurku Za-
widzkiego. W każdym bądz razie zacząłem pilnie śledzić poruszenia Krzyckiego. Trudność polegała na tym,
że niełatwo było podważyć jego alibi, ponieważ krytycznego wieczoru miał dyżur nocny w PAP-ie i wielo-
krotnie wychodził z pokoju redaktorów, aby zbierać wiadomości na dalekopisach. Spacerował po różnych
piętrach i trudno byłoby udowodnić, że z gmachu wychodził. Postanowiłem więc działać w taki sposób, aby
go zmusić do ujawnienia się. Niechcący przysłużył mi się Urbański, pasował jak ulał do tej sprawy; Krzyc-
ka, orientująca się, że Urbański ma kochankę mieszkającą tuż obok Zawidzkiego, nie zaprzeczyła gdy zapy-
tałem ją czy to nie Urbańskiego zauważyła na schodach. Nie wiem, dlaczego, ale wszelkimi siłami próbowa-
ła kryć męża: ona rzeczywiście rozpoznała go na schodach, ale nie zdradziła nawet wówczas, gdy jej jasno
wyklarowałem, że próbował wrobić ją w to morderstwo. Może go jeszcze kocha, a może po prostu bała się
stracić męża, skoro utraciła kochanka? A może w końcu wydawało się jej, że on jednak zabił Zawidzkiego z
zazdrości o nią? Nie wiem, trudno odgadnąć tajniki kobiecej duszy. Kiedy w chwilę po tym przesłuchaniu
pojechaliśmy z porucznikiem Kowalskim do mieszkania Zawidzkiego, aby odnalezć ów magiczny papie-
rek", o którym mówiła Krzycka, byliśmy przygotowani na jakiś dokument, będący przedmiotem szantażu;
nie wpadło nam do głowy coś tak prostego, jak wygrana w Totka. Gdy kompletnie zaszokowani zgłosiliśmy
się ze znalezionym kuponem kontrolnym w dyrekcji Totalizatora Sportowego, okazało się. że zakład zostal
zrobiony ,,na okaziciela", zawiadomienie jednak przyszło od pana Zygmunta Krzyckicgo (wygraną należy
zgłosić w ciągu 48 godzin). Wtedy zrozumieliśmy całą sprawę i zastawiliśmy pułapkę. Krzycki musiał
przyjść po kupon kontrolny, w przeciwnym wypadku nie mógłby zainkasować wygranej. Przyłapany na
gorącym uczynku, przyznał się do wszystkiego z wyjątkiem premedytacji. Wydaje mi się, że on istotnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]