[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie rozpoznawał go, najwidoczniej nie był to jeden ze stałych bywalców.
Przepraszam powiedział nieznajomy. Mówił z trudnym do rozpoznania akcentem.
Może baszeliańskim? Nie miałem na myśli nic złego.
Nie podobają mi się twoje maniery, mały. I nie podoba mi się, że coś często łypiesz na
moją partnerkę. Kobieta machnęła ręką w kierunku drugiej z mundurowych.
Khadaji wyszedł zza baru i zaczął się przeciskać w stronę zamieszania. Wyczuwał
kłopoty. Agresywna żołnierka z pewnością nałykała się już jakichś chemów. Z jej insygniów
na rękawie wynikało, że jest weteranem wojennym, a Khadaji mógł się założyć, że jej
towarzysze również nie byli żółtodziobami. Cała trójka miała przy pasie pistolety gazowe w
plastikowych kaburach sprężynowych.
Jak już powiedziałem, nie miałem zamiaru nikogo urazić raz jeszcze przeprosił
rudowłosy. Trzymał ręce na stole. Prawy palec wskazujący zginał tak bardzo, że niemal
dotykał nim wnętrza dłoni.
Tak sobie myślę, że ci po prostu skopię dupę oznajmiła żołnierka. Tu i teraz.
Rudzielec nie odezwał się, pokręcił jedynie głową.
Nie? Co, może nie dam ci rady? Kobieta najwyrazniej gotowała się do ataku. Khadaji
szedł prosto na nią. Konfrontacja przyciągnęła już sporą widownię.
%7łołnierka pochyliła się, złapała rudzielca za tunikę i wyciągnęła go zza stołu. Mężczyzna
machnął rękoma i uderzył ją jednocześnie obiema dłońmi w uszy. Wrzasnęła i puściła.
Khadaji uśmiechnął się. Niezłe posunięcie.
Nagle poderwali się pozostali dwaj żołnierze, wyszarpując pistolety z kabur, uderzona
żołnierka również. Buddo, zanosiło się na strzelaninę! Khadaji zerwał się do biegu, mając
nadzieję, że dopadnie ich, nim zastrzelą rudzielca.
Ten błyskawicznie podniósł ręce, celując palcem w każdego przeciwnika z osobna.
Rozległy się kolejno trzy odgłosy przypominające kaszlnięcia, a żołnierze Konfedu osunęli
się na ziemię, przewracając stół i dwa krzesła. Każdy z nich trzymał dłoń na pistolecie wciąż
tkwiÄ…cym w kaburze. Co, do cholery...
Rudzielec opuścił ręce, ale Khadaji nadal nie widział u niego żadnej broni. Miał puste
dłonie, a nie było fizycznej możliwości, by wyszarpnął skądś gnata, oddał trzy strzały i
schował go tak, by umknęło to uwadze Khadajego.
Rudzielec dostrzegł nadchodzącego barmana i odwrócił się częściowo w jego stronę.
Spokojnie oznajmił Khadaji i pokazał puste dłonie, szeroko rozstawiając palce.
Jesteś czysty, oni pierwsi sięgnęli po broń.
Rudowłosy rozluznił się odrobinę. Kiwnął głową, ale nie uśmiechał się.
Khadaji stanÄ…Å‚ dwa metry od niego.
Miejscowy gliniarz czasami pracuje u nas jako bramkarz powiedział. Powiemy, że
działałeś w samoobronie. Ayknie to, jestem pewien.
Rudzielec pokręcił głową.
Wolałbym nie mieć do czynienia z miejscowymi gliniarzami. Ani z żandarmerią
Konfedu. Może po prostu zniknę, zanim się tu pojawią.
Khadaji wzruszył ramionami.
Nie mam zamiaru cię powstrzymywać powiedział z krzywym uśmiechem.
Mężczyzna również się uśmiechnął i ruszył ku wyjściu.
Jeszcze jedno rzucił za nim Khadaji. Czym ich trafiłeś?
Rudowłosy odwrócił prawą dłoń, by pokazać mu jej wewnętrzną stronę. Znajdował się
tam kanciasty równoległobok, romb o boku długości sześciu, siedmiu centymetrów
zakończony rurką bez wątpienia lufą która biegła wzdłuż palca wskazującego i
wychodziła poza niego o jakiś centymetr. Cała broń zalana była pomalowanym na jaskrawe
kolory ortoplastikiem, wystawał z niej jedynie magazynek oraz przycisk spustu.
To spetsdöd wyjaÅ›niÅ‚ nieznajomy. Korzystam ze strzaÅ‚ek paraliżujÄ…cych. Ci goÅ›cie
ocknÄ… siÄ™ za jakiÅ› kwadrans.
Gdzieś w oddali zawyła syrena wojskowego poduszkowca. Rudzielec opuścił dłoń i
spojrzał na Khadajego.
Macie tu jakieś tylne wyjście?
Tędy.
Kiedy żandarmeria wpadła do lokalu, rudzielca nie było już od jakiejś minuty, a Khadaji
rozwlekał się na temat strzelaniny wystarczająco długo, by zapewnić mężczyznie przewagę
czasu i odległości. Gdy w końcu żandarmi i lekarze opuścili pub, Khadaji zaczął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
nie rozpoznawał go, najwidoczniej nie był to jeden ze stałych bywalców.
Przepraszam powiedział nieznajomy. Mówił z trudnym do rozpoznania akcentem.
Może baszeliańskim? Nie miałem na myśli nic złego.
Nie podobają mi się twoje maniery, mały. I nie podoba mi się, że coś często łypiesz na
moją partnerkę. Kobieta machnęła ręką w kierunku drugiej z mundurowych.
Khadaji wyszedł zza baru i zaczął się przeciskać w stronę zamieszania. Wyczuwał
kłopoty. Agresywna żołnierka z pewnością nałykała się już jakichś chemów. Z jej insygniów
na rękawie wynikało, że jest weteranem wojennym, a Khadaji mógł się założyć, że jej
towarzysze również nie byli żółtodziobami. Cała trójka miała przy pasie pistolety gazowe w
plastikowych kaburach sprężynowych.
Jak już powiedziałem, nie miałem zamiaru nikogo urazić raz jeszcze przeprosił
rudowłosy. Trzymał ręce na stole. Prawy palec wskazujący zginał tak bardzo, że niemal
dotykał nim wnętrza dłoni.
Tak sobie myślę, że ci po prostu skopię dupę oznajmiła żołnierka. Tu i teraz.
Rudzielec nie odezwał się, pokręcił jedynie głową.
Nie? Co, może nie dam ci rady? Kobieta najwyrazniej gotowała się do ataku. Khadaji
szedł prosto na nią. Konfrontacja przyciągnęła już sporą widownię.
%7łołnierka pochyliła się, złapała rudzielca za tunikę i wyciągnęła go zza stołu. Mężczyzna
machnął rękoma i uderzył ją jednocześnie obiema dłońmi w uszy. Wrzasnęła i puściła.
Khadaji uśmiechnął się. Niezłe posunięcie.
Nagle poderwali się pozostali dwaj żołnierze, wyszarpując pistolety z kabur, uderzona
żołnierka również. Buddo, zanosiło się na strzelaninę! Khadaji zerwał się do biegu, mając
nadzieję, że dopadnie ich, nim zastrzelą rudzielca.
Ten błyskawicznie podniósł ręce, celując palcem w każdego przeciwnika z osobna.
Rozległy się kolejno trzy odgłosy przypominające kaszlnięcia, a żołnierze Konfedu osunęli
się na ziemię, przewracając stół i dwa krzesła. Każdy z nich trzymał dłoń na pistolecie wciąż
tkwiÄ…cym w kaburze. Co, do cholery...
Rudzielec opuścił ręce, ale Khadaji nadal nie widział u niego żadnej broni. Miał puste
dłonie, a nie było fizycznej możliwości, by wyszarpnął skądś gnata, oddał trzy strzały i
schował go tak, by umknęło to uwadze Khadajego.
Rudzielec dostrzegł nadchodzącego barmana i odwrócił się częściowo w jego stronę.
Spokojnie oznajmił Khadaji i pokazał puste dłonie, szeroko rozstawiając palce.
Jesteś czysty, oni pierwsi sięgnęli po broń.
Rudowłosy rozluznił się odrobinę. Kiwnął głową, ale nie uśmiechał się.
Khadaji stanÄ…Å‚ dwa metry od niego.
Miejscowy gliniarz czasami pracuje u nas jako bramkarz powiedział. Powiemy, że
działałeś w samoobronie. Ayknie to, jestem pewien.
Rudzielec pokręcił głową.
Wolałbym nie mieć do czynienia z miejscowymi gliniarzami. Ani z żandarmerią
Konfedu. Może po prostu zniknę, zanim się tu pojawią.
Khadaji wzruszył ramionami.
Nie mam zamiaru cię powstrzymywać powiedział z krzywym uśmiechem.
Mężczyzna również się uśmiechnął i ruszył ku wyjściu.
Jeszcze jedno rzucił za nim Khadaji. Czym ich trafiłeś?
Rudowłosy odwrócił prawą dłoń, by pokazać mu jej wewnętrzną stronę. Znajdował się
tam kanciasty równoległobok, romb o boku długości sześciu, siedmiu centymetrów
zakończony rurką bez wątpienia lufą która biegła wzdłuż palca wskazującego i
wychodziła poza niego o jakiś centymetr. Cała broń zalana była pomalowanym na jaskrawe
kolory ortoplastikiem, wystawał z niej jedynie magazynek oraz przycisk spustu.
To spetsdöd wyjaÅ›niÅ‚ nieznajomy. Korzystam ze strzaÅ‚ek paraliżujÄ…cych. Ci goÅ›cie
ocknÄ… siÄ™ za jakiÅ› kwadrans.
Gdzieś w oddali zawyła syrena wojskowego poduszkowca. Rudzielec opuścił dłoń i
spojrzał na Khadajego.
Macie tu jakieś tylne wyjście?
Tędy.
Kiedy żandarmeria wpadła do lokalu, rudzielca nie było już od jakiejś minuty, a Khadaji
rozwlekał się na temat strzelaniny wystarczająco długo, by zapewnić mężczyznie przewagę
czasu i odległości. Gdy w końcu żandarmi i lekarze opuścili pub, Khadaji zaczął się [ Pobierz całość w formacie PDF ]