[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jesteście stosunkach - oskarżycielskim tonem oznajmiła Margo Sloan.
- Na pani miejscu byłabym bardziej ostrożna w doborze towarzystwa.
108
RS
- Lucas Hastings ma prawo do normalnego życia i jak długo
będzie udzielał się w naszej parafii, wszyscy będziemy nadal
przyjmować go serdecznie.
- Zobaczymy - odparowała pani Sloan. Andrea, wystarczająco
już zdenerwowana, zakończyła rozmowę i podeszła do Paula.
- Wracam do kościoła na trening siatkówki.
- Jak postępy?
- Nie poznałbyś naszej drużyny. Paul zatarł ręce z radości.
-Zawody były głównym tematem rozmów podczas wczorajszej
kolacji. Specjalnie nie mówiłem nic o Lucasie. Nie chcę ryzykować,
że ktoś podkradnie nam trenera.
-Dzieciaki by na to nie pozwoliły. - Andrea uśmiechnęła się. -
Zobaczymy się pózniej w kościele. Przed przyjściem księgowego
musimy przejrzeć nasze sprawozdanie finansowe.
- Chciałem podziękować za wszystko - przerwał Herb - co pani
dla mnie zrobiła.
Obróciła się i uścisnęła mu dłoń.
- Wiem doskonale, jak pan się czuje, bo sama także
doświadczyłam życzliwości parafii. To bardzo wzruszające przeżycie.
Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę dać nam znać.
Pożegnała się z wszystkimi i pobiegła do samochodu. Uwaga
rzucona przez Lucasa nadal dzwięczała w jej uszach. Może zdąży być
punktualnie, jeśli się pospieszy. Przynajmniej raz chciałaby go
zaskoczyć.
109
RS
Okazało się jednak, że spózniła się, ale tylko parę minut i
zdążyła jeszcze dołączyć do grupy ćwiczącej rozgrzewkę. Luke
przeszył ją długim spojrzeniem, ale nic nie powiedział i rozpoczął się
męczący trening.
Uznała, że trening z Lucasem rzeczywiście przynosi rezultaty.
Przestała uchylać się przed nadlatującą piłką i, co więcej, nauczyła się
odbijać ją w taki sposób, że trafiała na pierwszą linię i mogła być
przerzucona nad siatką. Nawet Lisa przestała bać się piłki i próbowała
ją odbijać. Do zawodów zostało już tylko dziesięć dni i wyglądało na
to, że dzięki Lucasowi będą do nich przygotowani.
Dobry nastrój psuła tylko nieobecność Betsy Sloan. Nie było jej
na treningu także w poprzednim tygodniu. Nikt o tym nie mówił, ale
Andrea wiedziała, że była to decyzja Margo, a nie Betsy. Przy tak
autorytarnej matce biedna dziewczyna nie miała szansy.
Po zakończeniu treningu Andrea zamknęła sprzęt w szafie i
poszła do swego pokoju. Luke wszedł tam wraz z nią i zamknął za
sobą drzwi. Wolałaby, aby tego nie robił. Przebywanie z nim w
jednym pomieszczeniu, sam na sam, nie było dobrym pomysłem.
-Zabiorę ci tylko parę minut. Nie denerwuj się, nie mam zamiaru
rzucać się na ciebie.
- Czyżbym zbroiła coś podczas treningu? - zażartowała, próbując
zmniejszyć napięcie miedzy nimi.
- Nic, co bym zauważył. Z każdym treningiem robi się z ciebie
coraz bardziej grozny przeciwnik". To cytat z Matta, który, jak się
zdaje, uwielbia ziemię, po której stąpasz.
110
RS
- Dobrze się stało, że wyszedłeś w porę z mieszkania Herba
Wilsona, bo Matt mógłby jeszcze zmienić swoją opinię o mnie.
- Nie owijaj w bawełnę - rzucił z posępnym wyrazem twarzy. -
Powiedz mi, co się stało.
Andrea założyła ręce na ramiona i oparła się biodrem o biurko.
- Miałam rozmówkę z Margo Sloan. Taka mała szermierka
słowna.
- Przeze mnie.
- Luke, powinieneś o czymś wiedzieć. Margo nigdy nie
zaakceptowała mnie jako pastora. Uważa, że nie jest to powołanie dla
kobiety i już od pierwszego dnia ode mnie stroniła. Zawsze znajdzie
jakiś sposób, by wytknąć moje błędy i poniżyć mnie przed
zgromadzeniem parafialnym. Jak dotąd, wszystko to spływało po
mnie jak woda. Ale nie pozwolę na robienie z ciebie kozła ofiarnego
w walce przeciwko mnie.
Położył dłonie na jej ramionach i skłonił, by spojrzała mu w
twarz.
- Może tego nie zauważyłaś - jego oczy błyszczały - ale jestem
już dużym chłopcem i sam potrafię zadbać o siebie. To ciebie trzeba
chronić. Odszedłbym z twego życia od razu, gdyby zawody nie były
tak blisko. Nie mogę zawieść zaufania dzieciaków; one na mnie liczą.
Czy mówił prawdę? Zniknąłby z jej życia, gdyby nie zbliżające się
zawody? A co będzie potem, kiedy zawody się skończą?
- Myślisz, że powiedzenie ci o tym było ukrytą prośbą o twoje
odejście?! - krzyknęła osłupiała, nieświadomie ściskając kurczowo w
111
RS
dłoniach przód jego koszuli. - Chciałam cię tylko ostrzec, na
wypadek, gdyby Margo szykowała jakąś intrygę. Nie chcę, by zrobiła
ci krzywdę. Miała w oczach...
-Może mnie skrzywdzić tylko w jeden sposób: krzywdząc ciebie.
Nie będę rzucał się w oczy aż do samych zawodów. W istocie,
przyszedłem tu właśnie po to, aby o tym z tobą porozmawiać.
- Do czego zmierzasz? - Poczuła bolesne ukłucie w sercu.
- Przez następny tydzień będę nieosiągalny. Rozmawiałem już z
Richie. Podczas mojej nieobecności będzie trenował drużynę według
moich wskazówek. Wrócę na tyle wcześnie przed zawodami, by trzy
ostatnie treningi poprowadzić już sam.
- Czy to ma jakiś związek z twoją pracą?
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią, potem pokręcił głową i
cicho powiedział:
- Nie. - Lekko ścisnął jej ramiona i cofnął dłonie. Odebrała jego
zachowanie jako wycofanie się. Nie dając żadnego wyjaśnienia,
odrzucał ją. Stwierdziła ponuro, że powinna to przewidzieć, ale ból,
który odczuwała, prawie ją paraliżował. Luke nigdy nie dowie się, jak
wiele kosztowało ją, by nie rozpłakać się i pokazać mu miły uśmiech.
-I dzieciaki, i ja będziemy starali się ćwiczyć wszystko, czego
nas nauczyłeś. Cokolwiek musisz zrobić, życzę ci powodzenia.
- Andrea...
-Tak? - Chwyciła się niewielkiej szansy, że z nią porozmawia, że
powie jej, o co chodzi.
- Do zobaczenia za tydzień.
112
RS
Opuścił pokój, a Andrea miała wrażenie, że serce w niej
zamarło. Miała pewność, że przez moment chciał coś jej wyjawić, ale
zmienił zdanie. Dlaczego?
Andrea często słyszała o życiu w próżni". Nigdy nie wiedziała,
co to naprawdę znaczy, dopóki sama nie musiała przeżyć tygodnia bez
Lucasa. Przerażało ją własne niezadowolenie z życia i pustka
wewnętrzna. Za każdym razem, gdy w domu lub w kościele dzwonił
telefon, spodziewała się usłyszeć jego głos, a potem wyrzucała sobie,
że trzyma się kurczowo marzenia, nie mając ku temu żadnych
podstaw.
W następny piątek wieczorem Andrea, wracając ze szpitala,
zauważyła przed swoim domem samochód Doris.
- Doris! Co za niespodzianka! Jak długo czekasz?
- Około godziny.
- Tak mi przykro - Andrei zrzedła mina. - Dlaczego nie
powiedziałaś mi przed wyjściem do szpitala? Mogłyśmy umówić się
na konkretną godzinę.
- Bo coś wydarzyło się po twoim wyjściu i uznałam, że
powinnaś o tym wiedzieć, nawet gdybym musiała czekać na ciebie do
północy.
Coś związanego z Lukasem? Natychmiast poczuła zawrót
głowy.
- Cz...czy to zła wiadomość?
113
RS
- Lucas Hastings nie zginął, ani nie jest ranny, jeśli o to pytasz. -
Doris z idealną precyzją odczytała jej myśli. - Wejdzmy do twego
mieszkania i wszystko ci opowiem.
Poszły ścieżką do domu i Andrea udawała, że nie widzi Mabel,
obserwującej je z okna, z twarzą przyciśniętą do szyby. Otworzyła
drzwi, zapaliła światło w salonie i poprosiła Doris, by usiadła.
- Myślę, że to ty powinnaś usiąść, zanim zwalisz się z nóg.
- Nie mogę. Kiedy jestem zdenerwowana, muszę chodzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
jesteście stosunkach - oskarżycielskim tonem oznajmiła Margo Sloan.
- Na pani miejscu byłabym bardziej ostrożna w doborze towarzystwa.
108
RS
- Lucas Hastings ma prawo do normalnego życia i jak długo
będzie udzielał się w naszej parafii, wszyscy będziemy nadal
przyjmować go serdecznie.
- Zobaczymy - odparowała pani Sloan. Andrea, wystarczająco
już zdenerwowana, zakończyła rozmowę i podeszła do Paula.
- Wracam do kościoła na trening siatkówki.
- Jak postępy?
- Nie poznałbyś naszej drużyny. Paul zatarł ręce z radości.
-Zawody były głównym tematem rozmów podczas wczorajszej
kolacji. Specjalnie nie mówiłem nic o Lucasie. Nie chcę ryzykować,
że ktoś podkradnie nam trenera.
-Dzieciaki by na to nie pozwoliły. - Andrea uśmiechnęła się. -
Zobaczymy się pózniej w kościele. Przed przyjściem księgowego
musimy przejrzeć nasze sprawozdanie finansowe.
- Chciałem podziękować za wszystko - przerwał Herb - co pani
dla mnie zrobiła.
Obróciła się i uścisnęła mu dłoń.
- Wiem doskonale, jak pan się czuje, bo sama także
doświadczyłam życzliwości parafii. To bardzo wzruszające przeżycie.
Gdyby pan czegoś potrzebował, proszę dać nam znać.
Pożegnała się z wszystkimi i pobiegła do samochodu. Uwaga
rzucona przez Lucasa nadal dzwięczała w jej uszach. Może zdąży być
punktualnie, jeśli się pospieszy. Przynajmniej raz chciałaby go
zaskoczyć.
109
RS
Okazało się jednak, że spózniła się, ale tylko parę minut i
zdążyła jeszcze dołączyć do grupy ćwiczącej rozgrzewkę. Luke
przeszył ją długim spojrzeniem, ale nic nie powiedział i rozpoczął się
męczący trening.
Uznała, że trening z Lucasem rzeczywiście przynosi rezultaty.
Przestała uchylać się przed nadlatującą piłką i, co więcej, nauczyła się
odbijać ją w taki sposób, że trafiała na pierwszą linię i mogła być
przerzucona nad siatką. Nawet Lisa przestała bać się piłki i próbowała
ją odbijać. Do zawodów zostało już tylko dziesięć dni i wyglądało na
to, że dzięki Lucasowi będą do nich przygotowani.
Dobry nastrój psuła tylko nieobecność Betsy Sloan. Nie było jej
na treningu także w poprzednim tygodniu. Nikt o tym nie mówił, ale
Andrea wiedziała, że była to decyzja Margo, a nie Betsy. Przy tak
autorytarnej matce biedna dziewczyna nie miała szansy.
Po zakończeniu treningu Andrea zamknęła sprzęt w szafie i
poszła do swego pokoju. Luke wszedł tam wraz z nią i zamknął za
sobą drzwi. Wolałaby, aby tego nie robił. Przebywanie z nim w
jednym pomieszczeniu, sam na sam, nie było dobrym pomysłem.
-Zabiorę ci tylko parę minut. Nie denerwuj się, nie mam zamiaru
rzucać się na ciebie.
- Czyżbym zbroiła coś podczas treningu? - zażartowała, próbując
zmniejszyć napięcie miedzy nimi.
- Nic, co bym zauważył. Z każdym treningiem robi się z ciebie
coraz bardziej grozny przeciwnik". To cytat z Matta, który, jak się
zdaje, uwielbia ziemię, po której stąpasz.
110
RS
- Dobrze się stało, że wyszedłeś w porę z mieszkania Herba
Wilsona, bo Matt mógłby jeszcze zmienić swoją opinię o mnie.
- Nie owijaj w bawełnę - rzucił z posępnym wyrazem twarzy. -
Powiedz mi, co się stało.
Andrea założyła ręce na ramiona i oparła się biodrem o biurko.
- Miałam rozmówkę z Margo Sloan. Taka mała szermierka
słowna.
- Przeze mnie.
- Luke, powinieneś o czymś wiedzieć. Margo nigdy nie
zaakceptowała mnie jako pastora. Uważa, że nie jest to powołanie dla
kobiety i już od pierwszego dnia ode mnie stroniła. Zawsze znajdzie
jakiś sposób, by wytknąć moje błędy i poniżyć mnie przed
zgromadzeniem parafialnym. Jak dotąd, wszystko to spływało po
mnie jak woda. Ale nie pozwolę na robienie z ciebie kozła ofiarnego
w walce przeciwko mnie.
Położył dłonie na jej ramionach i skłonił, by spojrzała mu w
twarz.
- Może tego nie zauważyłaś - jego oczy błyszczały - ale jestem
już dużym chłopcem i sam potrafię zadbać o siebie. To ciebie trzeba
chronić. Odszedłbym z twego życia od razu, gdyby zawody nie były
tak blisko. Nie mogę zawieść zaufania dzieciaków; one na mnie liczą.
Czy mówił prawdę? Zniknąłby z jej życia, gdyby nie zbliżające się
zawody? A co będzie potem, kiedy zawody się skończą?
- Myślisz, że powiedzenie ci o tym było ukrytą prośbą o twoje
odejście?! - krzyknęła osłupiała, nieświadomie ściskając kurczowo w
111
RS
dłoniach przód jego koszuli. - Chciałam cię tylko ostrzec, na
wypadek, gdyby Margo szykowała jakąś intrygę. Nie chcę, by zrobiła
ci krzywdę. Miała w oczach...
-Może mnie skrzywdzić tylko w jeden sposób: krzywdząc ciebie.
Nie będę rzucał się w oczy aż do samych zawodów. W istocie,
przyszedłem tu właśnie po to, aby o tym z tobą porozmawiać.
- Do czego zmierzasz? - Poczuła bolesne ukłucie w sercu.
- Przez następny tydzień będę nieosiągalny. Rozmawiałem już z
Richie. Podczas mojej nieobecności będzie trenował drużynę według
moich wskazówek. Wrócę na tyle wcześnie przed zawodami, by trzy
ostatnie treningi poprowadzić już sam.
- Czy to ma jakiś związek z twoją pracą?
Przez chwilę zwlekał z odpowiedzią, potem pokręcił głową i
cicho powiedział:
- Nie. - Lekko ścisnął jej ramiona i cofnął dłonie. Odebrała jego
zachowanie jako wycofanie się. Nie dając żadnego wyjaśnienia,
odrzucał ją. Stwierdziła ponuro, że powinna to przewidzieć, ale ból,
który odczuwała, prawie ją paraliżował. Luke nigdy nie dowie się, jak
wiele kosztowało ją, by nie rozpłakać się i pokazać mu miły uśmiech.
-I dzieciaki, i ja będziemy starali się ćwiczyć wszystko, czego
nas nauczyłeś. Cokolwiek musisz zrobić, życzę ci powodzenia.
- Andrea...
-Tak? - Chwyciła się niewielkiej szansy, że z nią porozmawia, że
powie jej, o co chodzi.
- Do zobaczenia za tydzień.
112
RS
Opuścił pokój, a Andrea miała wrażenie, że serce w niej
zamarło. Miała pewność, że przez moment chciał coś jej wyjawić, ale
zmienił zdanie. Dlaczego?
Andrea często słyszała o życiu w próżni". Nigdy nie wiedziała,
co to naprawdę znaczy, dopóki sama nie musiała przeżyć tygodnia bez
Lucasa. Przerażało ją własne niezadowolenie z życia i pustka
wewnętrzna. Za każdym razem, gdy w domu lub w kościele dzwonił
telefon, spodziewała się usłyszeć jego głos, a potem wyrzucała sobie,
że trzyma się kurczowo marzenia, nie mając ku temu żadnych
podstaw.
W następny piątek wieczorem Andrea, wracając ze szpitala,
zauważyła przed swoim domem samochód Doris.
- Doris! Co za niespodzianka! Jak długo czekasz?
- Około godziny.
- Tak mi przykro - Andrei zrzedła mina. - Dlaczego nie
powiedziałaś mi przed wyjściem do szpitala? Mogłyśmy umówić się
na konkretną godzinę.
- Bo coś wydarzyło się po twoim wyjściu i uznałam, że
powinnaś o tym wiedzieć, nawet gdybym musiała czekać na ciebie do
północy.
Coś związanego z Lukasem? Natychmiast poczuła zawrót
głowy.
- Cz...czy to zła wiadomość?
113
RS
- Lucas Hastings nie zginął, ani nie jest ranny, jeśli o to pytasz. -
Doris z idealną precyzją odczytała jej myśli. - Wejdzmy do twego
mieszkania i wszystko ci opowiem.
Poszły ścieżką do domu i Andrea udawała, że nie widzi Mabel,
obserwującej je z okna, z twarzą przyciśniętą do szyby. Otworzyła
drzwi, zapaliła światło w salonie i poprosiła Doris, by usiadła.
- Myślę, że to ty powinnaś usiąść, zanim zwalisz się z nóg.
- Nie mogę. Kiedy jestem zdenerwowana, muszę chodzić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]