[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na wyrost.
Hotel znajdował się na szczycie góry. Rozciągał się stąd widok na krystalicznie
czysty ocean i białe piaszczyste plaże. Z głównego budynku wychodziły ścieżki ginące
pomiędzy drzewami. Lily przypuszczała, że prowadzą do poszczególnych drewnianych
bungalowów. Samochód zatrzymał się i Lily wysiadła, nie czekając, aż ktoś jej otworzy
drzwi.
R
L
T
- Stąd też jest widok na ocean - powiedział Gage, stając obok niej.
Odchrząknęła i wzruszyła ramionami. Czuła się zażenowana tym, że odkryła przed
nim ten fragment swojej duszy.
- Gdzie będę spać?
- Zatrzymamy się w domu, który zbudowałem do swojego prywatnego użytku.
- Dlaczego mamy mieszkać razem?
- Są tu teraz członkowie zarządu. Musimy sprawiać wrażenie, że jesteśmy ze sobą
blisko.
- Ale cały dom jest dla nas?
- Tak, ponad trzysta metrów kwadratowych. Jeśli wolisz, możemy się w ogóle nie
widywać.
Od jego spojrzenia zrobiło jej się gorąco.
- Wolę - mruknęła przez zaciśnięte zęby.
Gage uniósł brwi.
- A jeśli pojawi się jakaś sprawa, o której będziemy musieli porozmawiać?
- Znajdę cię. - Odwróciła głowę i odchrząknęła. - No dobrze, gdzie jest ten dom?
- Tędy, ścieżką.
Otworzył bagażnik, wyjął walizki i przeniósł je dróżką między drzewami. Lily
ostrożnie szła za nim w butach na wysokim obcasie. W pewnej chwili potknęła się i za-
chwiała. Przed upadkiem uratowały ją plecy Gage'a. Oparła się o nie całym ciężarem cia-
ła i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca.
Zatrzymał się. Odsunęła się natychmiast i wykrztusiła z trudem:
- Przepraszam.
- Ostrożnie - ostrzegł poniewczasie.
Jego głos też był zmieniony. Lily obróciła pierścionek na palcu, powtarzając sobie,
że nie potrzebuje żadnych związków, z Gage'em ani z nikim innym. Resztę drogi prze-
szła bardzo ostrożnie.
Dom, w tradycyjnym tajskim stylu stojący na palach, zbudowany był z solidnego,
ciemnego tekowego drewna. Dokoła biegła zadaszona weranda, z której można było po-
R
L
T
dziwiać widoki. Wyglądał jak zwykły wiejski dom, Lily była jednak pewna, że w środku
znajdzie wszelkie możliwe udogodnienia.
- Pięknie tu - powiedziała z zachwytem.
- Mnie też się podoba. Prawdę mówiąc, sam zaprojektowałem ten dom.
- Jak to?
Gage wzruszył ramionami.
- Zawsze interesowała mnie architektura. Właśnie z tego powodu zająłem się nie-
ruchomościami. Lubię budować hotele, które są jednocześnie funkcjonalne i piękne i
wtapiają się w naturalny krajobraz i kulturę.
Uświadomiła sobie, że teraz on odkrył przed nią nieznaną jej wcześniej stronę swo-
jego charakteru, i poczuła się dziwnie.
- Naprawdę powinieneś mówić takie rzeczy publicznie.
- Po co? %7łeby ułatwić ci życie?
Przewróciła oczami i nie czekając na niego, weszła do środka. Wnętrze było proste
i tradycyjne, utrzymane w stłumionych kolorach. Nic nie odwracało uwagi od widoku na
zewnątrz i olśniewającej plaży, z którą nie mógł się równać żaden wytwór człowieka. Za
dużym, otwartym salonem znajdowała się kuchnia, zgodnie z przypuszczeniami Lily
wyposażona we wszelkie najnowocześniejsze sprzęty, z szafkami o granitowych blatach i
naczyniami ze stali nierdzewnej. Kuchnia płynnie przechodziła w jadalnię, która dalej
znów łączyła się z salonem.
- Gdzie jest mój pokój?
- Tam. - Gage wskazał kolejne przejście prowadzące z salonu.
Nie było tam drzwi, tylko ściana, za którą znajdowało się łóżko. Sypialnia otwiera-
ła się na wielką łazienkę, również zasłoniętą tylko częściowo.
- Czy w tym domu nie ma żadnych wewnętrznych drzwi? - zapytała Lily z paniką.
- Nie. Wydawało mi się, że drzwi zepsują to wnętrze.
- To zupełnie nieprzyzwoite.
- Obiecuję, że będę się trzymał swojej części.
- Ja nie bez powodu mieszkam sama.
- Naprawdę? - zapytał Gage ze szczerym zainteresowaniem.
R
L
T
- Lubię prywatność.
- Rozumiem to.
Po ośmiu latach dzielenia mieszkania z młodszą siostrą rzeczywiście to rozumiał.
Oczywiście teraz, gdy Maddy była już samodzielna, mógł zapraszać do domu kobiety,
ale zdążył przywyknąć do korzystania z hoteli i nie zmienił tego zwyczaju. Nic już nie
ograniczało jego prywatności i choć czasami dom wydawał mu się pusty, nadal nie chciał
go dzielić z żadną ze swoich kochanek. Nie potrzebował cudzych szczoteczek do zębów
w swojej łazience. Nie dążył do zaangażowania, nie mógł zaoferować kobiecie nic
oprócz odrobiny rozrywki w sypialni i wolał, by nie robiły sobie nadziei na więcej, dla-
tego zawsze wybierał neutralne miejsca. Obecność Lily jakoś mu nie przeszkadzała, ale
ona nie była jego kochanką, a poza tym nie przypuszczał, by zamierzała się na nim uwie-
sić.
- Ja też mieszkam sam - dodał. - I dobrze mi z tym.
- Muszę wziąć prysznic - powiedziała i z lekkim rumieńcem spuściła wzrok.
Gdyby spojrzała na niego zmysłowo i zaprosiła ze sobą do łazienki, z wielką chę-
cią porzuciłby wszelkie zasady i dołączył do niej, ale Lily nie należała do tego typu ko-
biet. Zwykle wydawała się bardzo pewna siebie, jednak niewiele było trzeba, by cała jej
pewność stopniała. Przy najmniejszym dotyku sztywniała i odsuwała się od niego albo
rumieniła się jak nastolatka. Nie miał ochoty przedzierać się przez jej nieśmiałość. Na
świecie było mnóstwo kobiet gotowych zaoferować mu fizyczną przyjemność.
Gage jednak nie chciał się z nikim wiązać. Praca była dla niego zbyt ważna, a nie
mógłby się tak angażować w pracę, gdyby miał żonę czy dziecko. To nie byłoby uczci-
we. %7łona i dziecko nie zasługiwały na drugie miejsce w życiu. Oboje z Maddy zajmowa-
li drugie miejsce w życiu rodziców. Wiedział z doświadczenia, jak to jest, i nie chciał, by
jego dzieci musiały przechodzić przez to samo i wymyślać rozmaite sposoby na zdobycie
choć odrobiny uwagi rodziców. A to oznaczało, że małżeństwo w jego przypadku było
wykluczone.
- Zobaczymy się przy kolacji.
Lily niepewnie skinęła głową.
- Dobrze. Na razie.
R
L
T
Odwrócił się i wyszedł, walcząc z pokusą, by wziąć ją w ramiona i pocałować.
Wiedział, że nie jest to odpowiednia kobieta dla niego i próbował wybić sobie z głowy
uparte wyobrażenia. Starał się przywołać obraz Penny, dziewczyny, z którą rozstał się
pół roku wcześniej, ale nic to nie dało. Jedyną kobietą, na którą jego ciało gotowe było
zareagować, była Lily.
Pojawiła się w godzinę pózniej, znów w kostiumie, z upiętymi włosami i niena-
gannym makijażem. Odrobinę jaśniejsza niż zwykle szminka była dokładnie w tym sa-
mym odcieniu co lakier do paznokci i buty na niebotycznie wysokim obcasie.
Jej kolekcja barwnych szpilek nie przestawała fascynować Gage'a. Ubrania, które
Lily nosiła do pracy, były w neutralnych barwach: czarne, szare, czasami brązowe, buty
jednak miała we wszystkich kolorach tęczy. Gage spotykał się wcześniej z kobietami, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
na wyrost.
Hotel znajdował się na szczycie góry. Rozciągał się stąd widok na krystalicznie
czysty ocean i białe piaszczyste plaże. Z głównego budynku wychodziły ścieżki ginące
pomiędzy drzewami. Lily przypuszczała, że prowadzą do poszczególnych drewnianych
bungalowów. Samochód zatrzymał się i Lily wysiadła, nie czekając, aż ktoś jej otworzy
drzwi.
R
L
T
- Stąd też jest widok na ocean - powiedział Gage, stając obok niej.
Odchrząknęła i wzruszyła ramionami. Czuła się zażenowana tym, że odkryła przed
nim ten fragment swojej duszy.
- Gdzie będę spać?
- Zatrzymamy się w domu, który zbudowałem do swojego prywatnego użytku.
- Dlaczego mamy mieszkać razem?
- Są tu teraz członkowie zarządu. Musimy sprawiać wrażenie, że jesteśmy ze sobą
blisko.
- Ale cały dom jest dla nas?
- Tak, ponad trzysta metrów kwadratowych. Jeśli wolisz, możemy się w ogóle nie
widywać.
Od jego spojrzenia zrobiło jej się gorąco.
- Wolę - mruknęła przez zaciśnięte zęby.
Gage uniósł brwi.
- A jeśli pojawi się jakaś sprawa, o której będziemy musieli porozmawiać?
- Znajdę cię. - Odwróciła głowę i odchrząknęła. - No dobrze, gdzie jest ten dom?
- Tędy, ścieżką.
Otworzył bagażnik, wyjął walizki i przeniósł je dróżką między drzewami. Lily
ostrożnie szła za nim w butach na wysokim obcasie. W pewnej chwili potknęła się i za-
chwiała. Przed upadkiem uratowały ją plecy Gage'a. Oparła się o nie całym ciężarem cia-
ła i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca.
Zatrzymał się. Odsunęła się natychmiast i wykrztusiła z trudem:
- Przepraszam.
- Ostrożnie - ostrzegł poniewczasie.
Jego głos też był zmieniony. Lily obróciła pierścionek na palcu, powtarzając sobie,
że nie potrzebuje żadnych związków, z Gage'em ani z nikim innym. Resztę drogi prze-
szła bardzo ostrożnie.
Dom, w tradycyjnym tajskim stylu stojący na palach, zbudowany był z solidnego,
ciemnego tekowego drewna. Dokoła biegła zadaszona weranda, z której można było po-
R
L
T
dziwiać widoki. Wyglądał jak zwykły wiejski dom, Lily była jednak pewna, że w środku
znajdzie wszelkie możliwe udogodnienia.
- Pięknie tu - powiedziała z zachwytem.
- Mnie też się podoba. Prawdę mówiąc, sam zaprojektowałem ten dom.
- Jak to?
Gage wzruszył ramionami.
- Zawsze interesowała mnie architektura. Właśnie z tego powodu zająłem się nie-
ruchomościami. Lubię budować hotele, które są jednocześnie funkcjonalne i piękne i
wtapiają się w naturalny krajobraz i kulturę.
Uświadomiła sobie, że teraz on odkrył przed nią nieznaną jej wcześniej stronę swo-
jego charakteru, i poczuła się dziwnie.
- Naprawdę powinieneś mówić takie rzeczy publicznie.
- Po co? %7łeby ułatwić ci życie?
Przewróciła oczami i nie czekając na niego, weszła do środka. Wnętrze było proste
i tradycyjne, utrzymane w stłumionych kolorach. Nic nie odwracało uwagi od widoku na
zewnątrz i olśniewającej plaży, z którą nie mógł się równać żaden wytwór człowieka. Za
dużym, otwartym salonem znajdowała się kuchnia, zgodnie z przypuszczeniami Lily
wyposażona we wszelkie najnowocześniejsze sprzęty, z szafkami o granitowych blatach i
naczyniami ze stali nierdzewnej. Kuchnia płynnie przechodziła w jadalnię, która dalej
znów łączyła się z salonem.
- Gdzie jest mój pokój?
- Tam. - Gage wskazał kolejne przejście prowadzące z salonu.
Nie było tam drzwi, tylko ściana, za którą znajdowało się łóżko. Sypialnia otwiera-
ła się na wielką łazienkę, również zasłoniętą tylko częściowo.
- Czy w tym domu nie ma żadnych wewnętrznych drzwi? - zapytała Lily z paniką.
- Nie. Wydawało mi się, że drzwi zepsują to wnętrze.
- To zupełnie nieprzyzwoite.
- Obiecuję, że będę się trzymał swojej części.
- Ja nie bez powodu mieszkam sama.
- Naprawdę? - zapytał Gage ze szczerym zainteresowaniem.
R
L
T
- Lubię prywatność.
- Rozumiem to.
Po ośmiu latach dzielenia mieszkania z młodszą siostrą rzeczywiście to rozumiał.
Oczywiście teraz, gdy Maddy była już samodzielna, mógł zapraszać do domu kobiety,
ale zdążył przywyknąć do korzystania z hoteli i nie zmienił tego zwyczaju. Nic już nie
ograniczało jego prywatności i choć czasami dom wydawał mu się pusty, nadal nie chciał
go dzielić z żadną ze swoich kochanek. Nie potrzebował cudzych szczoteczek do zębów
w swojej łazience. Nie dążył do zaangażowania, nie mógł zaoferować kobiecie nic
oprócz odrobiny rozrywki w sypialni i wolał, by nie robiły sobie nadziei na więcej, dla-
tego zawsze wybierał neutralne miejsca. Obecność Lily jakoś mu nie przeszkadzała, ale
ona nie była jego kochanką, a poza tym nie przypuszczał, by zamierzała się na nim uwie-
sić.
- Ja też mieszkam sam - dodał. - I dobrze mi z tym.
- Muszę wziąć prysznic - powiedziała i z lekkim rumieńcem spuściła wzrok.
Gdyby spojrzała na niego zmysłowo i zaprosiła ze sobą do łazienki, z wielką chę-
cią porzuciłby wszelkie zasady i dołączył do niej, ale Lily nie należała do tego typu ko-
biet. Zwykle wydawała się bardzo pewna siebie, jednak niewiele było trzeba, by cała jej
pewność stopniała. Przy najmniejszym dotyku sztywniała i odsuwała się od niego albo
rumieniła się jak nastolatka. Nie miał ochoty przedzierać się przez jej nieśmiałość. Na
świecie było mnóstwo kobiet gotowych zaoferować mu fizyczną przyjemność.
Gage jednak nie chciał się z nikim wiązać. Praca była dla niego zbyt ważna, a nie
mógłby się tak angażować w pracę, gdyby miał żonę czy dziecko. To nie byłoby uczci-
we. %7łona i dziecko nie zasługiwały na drugie miejsce w życiu. Oboje z Maddy zajmowa-
li drugie miejsce w życiu rodziców. Wiedział z doświadczenia, jak to jest, i nie chciał, by
jego dzieci musiały przechodzić przez to samo i wymyślać rozmaite sposoby na zdobycie
choć odrobiny uwagi rodziców. A to oznaczało, że małżeństwo w jego przypadku było
wykluczone.
- Zobaczymy się przy kolacji.
Lily niepewnie skinęła głową.
- Dobrze. Na razie.
R
L
T
Odwrócił się i wyszedł, walcząc z pokusą, by wziąć ją w ramiona i pocałować.
Wiedział, że nie jest to odpowiednia kobieta dla niego i próbował wybić sobie z głowy
uparte wyobrażenia. Starał się przywołać obraz Penny, dziewczyny, z którą rozstał się
pół roku wcześniej, ale nic to nie dało. Jedyną kobietą, na którą jego ciało gotowe było
zareagować, była Lily.
Pojawiła się w godzinę pózniej, znów w kostiumie, z upiętymi włosami i niena-
gannym makijażem. Odrobinę jaśniejsza niż zwykle szminka była dokładnie w tym sa-
mym odcieniu co lakier do paznokci i buty na niebotycznie wysokim obcasie.
Jej kolekcja barwnych szpilek nie przestawała fascynować Gage'a. Ubrania, które
Lily nosiła do pracy, były w neutralnych barwach: czarne, szare, czasami brązowe, buty
jednak miała we wszystkich kolorach tęczy. Gage spotykał się wcześniej z kobietami, [ Pobierz całość w formacie PDF ]