[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Czy go znam? Mój Boże... Muszę wymyślać wciąż nowe powody, aby wykręcić się
od pójścia do nich na lunch! Zaproponuję, aby was zaprosili. Artur, zgodzisz się?
Powiedz szczerze.
Artur miał dostęp do poufnych dokumentów. Znał elektroniczny szyfr, który otwierał
metalową szafę. Wewnątrz leżały umowy z klientami, przechowywano dowody wpłat
oraz katastralne plany. Często sięgał do wyceny robót, przeglądał akty zakupu ziemi i
wyniki przetargów. Sprawdzał wymiary działek, upewniał się, w jakiej odległości od
granicy można postawić budynek i ile może mieć pięter. Te informacje stanowiły
załączniki do umów, które podpisywali inwestorzy z firmą.
Najpoważniejsze wydatki były z góry określone, a także przewidywany zysk. Bez
sensu byłoby topić kapitały w dzielnicach położonych w pobliżu ubogich osiedli. Z
drugiej strony, szanujący się inwestor nie chciał proponować klientom kurnych chat.
Artur często wyjmował te teczki, rozkładał je pod lampą i robił wypisy. Któregoś
dnia zrobił fotokopie czeków i przekazów. Zainteresowały
Antylopa szuka myśliwego 109
go osoby prezesów i głównych księgowych firm. Zanotował ich dane osobowe.
Na początek wziął pod lupę spółkę Akacja". Ci ludzie działali już od dziesięciu lat, i
większość projektów im się udawała. Artur znał właścicieli, lecz pobieżnie, nie
zaszczycali go długimi rozmowami. Najczęściej spotykał się z projektantami. Dla
nich sporządzał szkice zabudowy, z nimi ustalał rodzaj kostki parkingowej lub
sposób wygięcia żeliwnych balustrad.
Quinton z zainteresowaniem spojrzał na te dane, przyjrzał się odbitkom podpisów,
pod światło oglądał kopie dokumentów. W czasie lunchu -ich wspólne posiłki stały
się rutyną - chwalił Artura za sporządzenie solidnego dossier.
- Właśnie o takie materiały chodzi... A resztę już zostaw mnie.
Tydzień pózniej zjawili się właściciele, Akacji". Zapowiedzieli, że na pewien czas
trzeba wstrzymać roboty. Zaszedł niewytłumaczalny wypadek, z konta zginęły im
cztery miliony. Dyrektor finansowy, pomimo niezbitych dowodów, nie chciał się do
tej malwersacji przyznać. W końcu opadły mu ręce... Aby uniknąć aresztu, strzelił
sobie w łeb.
- Czy uczciwy człowiek by tak postąpił? - wspólnicy pytali Artura.
- Raczej powinien się bronić. A te miliony?
- Ciągnie się za nimi nitka z banku do banku, naliczyliśmy osiem tajemniczych firm.
Tymczasem obserwujemy wdowę i rodzinę. Liczymy, że ktoś z nich się wygada lub
pośliznie.
110 Antylopa szuka myśliwego
Quinton postanowił, że powinni zmienić restaurację. Czas, aby spróbowali czegoś z
ryb. Wybrali Godfather. Stoliki stały tam pod drzewami, zamiast pokrzykiwania
kelnerów słychać było szelest liści.
- Czy widziałeś się ostatnio z Mr. Komo? - spytał Artur.
- Od ostatniej rozmowy minęły już chyba dwa tygodnie? - zastanawiał się Quinton. -
Ale wiem, że nie zapomniał o tobie.
Potem doradził Arturowi, żeby założył firmę. Specjalność? Inwestycje. Firma założy
konto. W jakim banku? Najlepszy będzie Bank Rozwoju Afryki Zachodniej.
Po tygodniu na konto firmy wpłynęło prawie pół miliona. Artur natychmiast
zadzwonił do Quintona.
- Czy wiesz coś o tym?
Quinton był szczerze zdziwiony. A pózniej zaproponował krótki wypad w busz.
- Znajomy ma farmę w Natalu. Zaprasza na polowanie - impale, kudu, njale... Ann
będzie zadowolona z takiej wyprawy.
Ann umiała z dużą dokładnością określić, gdzie znajduje się Artur o każdej porze
dnia. Używała przy tym aparatów stacjonarnych i komórkowych. Znała czas jego
przejazdu do biura, wiedziała, jak długo jedzie windą. A kiedy wypadał na budowę,
dzwoniła do stojącego tam baraku. Planowała, że po ślubie będzie zmywał i gotował.
Antylopa szu ka myśliwego 111
- Mój ojciec zdradzał matkę i w domu było piekło - wyznała. - Czy ty będziesz inny?
Co chcesz, żebym dla ciebie zrobiła?
- Ułóż sobie włoski łonowe... Ale nie na kształt serca. Chyba są od tego odpowiedni
fryzjerzy? Albo czekaj, ja sam to zrobię.
Quinton przyjechał po nich bmw z napędem na cztery koła. Była piąta rano. Ann
usiadła obok niego, Artur ułożył się na tylnym siedzeniu. Pod głowę podłożył
zwinięty koc.
Minęli Pretorię, wydostali się na autostradę prowadzącą na wschód. Z pobliskich
kopalń wyjeżdżały na drogę ciężarówki. Wypadały z nich grudki węgla. Kierowców
ponosiła fantazja i ścigali się łeb w łeb.
- Mam swoje kryteria - mówiła Ann do Quin-tona. Droga była prosta, krajobraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
- Czy go znam? Mój Boże... Muszę wymyślać wciąż nowe powody, aby wykręcić się
od pójścia do nich na lunch! Zaproponuję, aby was zaprosili. Artur, zgodzisz się?
Powiedz szczerze.
Artur miał dostęp do poufnych dokumentów. Znał elektroniczny szyfr, który otwierał
metalową szafę. Wewnątrz leżały umowy z klientami, przechowywano dowody wpłat
oraz katastralne plany. Często sięgał do wyceny robót, przeglądał akty zakupu ziemi i
wyniki przetargów. Sprawdzał wymiary działek, upewniał się, w jakiej odległości od
granicy można postawić budynek i ile może mieć pięter. Te informacje stanowiły
załączniki do umów, które podpisywali inwestorzy z firmą.
Najpoważniejsze wydatki były z góry określone, a także przewidywany zysk. Bez
sensu byłoby topić kapitały w dzielnicach położonych w pobliżu ubogich osiedli. Z
drugiej strony, szanujący się inwestor nie chciał proponować klientom kurnych chat.
Artur często wyjmował te teczki, rozkładał je pod lampą i robił wypisy. Któregoś
dnia zrobił fotokopie czeków i przekazów. Zainteresowały
Antylopa szuka myśliwego 109
go osoby prezesów i głównych księgowych firm. Zanotował ich dane osobowe.
Na początek wziął pod lupę spółkę Akacja". Ci ludzie działali już od dziesięciu lat, i
większość projektów im się udawała. Artur znał właścicieli, lecz pobieżnie, nie
zaszczycali go długimi rozmowami. Najczęściej spotykał się z projektantami. Dla
nich sporządzał szkice zabudowy, z nimi ustalał rodzaj kostki parkingowej lub
sposób wygięcia żeliwnych balustrad.
Quinton z zainteresowaniem spojrzał na te dane, przyjrzał się odbitkom podpisów,
pod światło oglądał kopie dokumentów. W czasie lunchu -ich wspólne posiłki stały
się rutyną - chwalił Artura za sporządzenie solidnego dossier.
- Właśnie o takie materiały chodzi... A resztę już zostaw mnie.
Tydzień pózniej zjawili się właściciele, Akacji". Zapowiedzieli, że na pewien czas
trzeba wstrzymać roboty. Zaszedł niewytłumaczalny wypadek, z konta zginęły im
cztery miliony. Dyrektor finansowy, pomimo niezbitych dowodów, nie chciał się do
tej malwersacji przyznać. W końcu opadły mu ręce... Aby uniknąć aresztu, strzelił
sobie w łeb.
- Czy uczciwy człowiek by tak postąpił? - wspólnicy pytali Artura.
- Raczej powinien się bronić. A te miliony?
- Ciągnie się za nimi nitka z banku do banku, naliczyliśmy osiem tajemniczych firm.
Tymczasem obserwujemy wdowę i rodzinę. Liczymy, że ktoś z nich się wygada lub
pośliznie.
110 Antylopa szuka myśliwego
Quinton postanowił, że powinni zmienić restaurację. Czas, aby spróbowali czegoś z
ryb. Wybrali Godfather. Stoliki stały tam pod drzewami, zamiast pokrzykiwania
kelnerów słychać było szelest liści.
- Czy widziałeś się ostatnio z Mr. Komo? - spytał Artur.
- Od ostatniej rozmowy minęły już chyba dwa tygodnie? - zastanawiał się Quinton. -
Ale wiem, że nie zapomniał o tobie.
Potem doradził Arturowi, żeby założył firmę. Specjalność? Inwestycje. Firma założy
konto. W jakim banku? Najlepszy będzie Bank Rozwoju Afryki Zachodniej.
Po tygodniu na konto firmy wpłynęło prawie pół miliona. Artur natychmiast
zadzwonił do Quintona.
- Czy wiesz coś o tym?
Quinton był szczerze zdziwiony. A pózniej zaproponował krótki wypad w busz.
- Znajomy ma farmę w Natalu. Zaprasza na polowanie - impale, kudu, njale... Ann
będzie zadowolona z takiej wyprawy.
Ann umiała z dużą dokładnością określić, gdzie znajduje się Artur o każdej porze
dnia. Używała przy tym aparatów stacjonarnych i komórkowych. Znała czas jego
przejazdu do biura, wiedziała, jak długo jedzie windą. A kiedy wypadał na budowę,
dzwoniła do stojącego tam baraku. Planowała, że po ślubie będzie zmywał i gotował.
Antylopa szu ka myśliwego 111
- Mój ojciec zdradzał matkę i w domu było piekło - wyznała. - Czy ty będziesz inny?
Co chcesz, żebym dla ciebie zrobiła?
- Ułóż sobie włoski łonowe... Ale nie na kształt serca. Chyba są od tego odpowiedni
fryzjerzy? Albo czekaj, ja sam to zrobię.
Quinton przyjechał po nich bmw z napędem na cztery koła. Była piąta rano. Ann
usiadła obok niego, Artur ułożył się na tylnym siedzeniu. Pod głowę podłożył
zwinięty koc.
Minęli Pretorię, wydostali się na autostradę prowadzącą na wschód. Z pobliskich
kopalń wyjeżdżały na drogę ciężarówki. Wypadały z nich grudki węgla. Kierowców
ponosiła fantazja i ścigali się łeb w łeb.
- Mam swoje kryteria - mówiła Ann do Quin-tona. Droga była prosta, krajobraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]