[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jej głos ucichł. Dżinn się niecierpliwił. Czy w owych czasach
kochała się w kobietach? Nie, odparła doktor Perholt, chyba napisała
tę książkę z powodu pustki, z potrzeby wyobrażenia sobie chłopca,
mężczyzny, Innego. A jak rozwijała się fabuła, zapytał dżinn, czy nie
mogłaś znalezć prawdziwego chłopca lub mężczyzny, jak ją
zakończyłaś? Nie mogłam, rzekła doktor Perholt. Na piśmie
wyglądało to głupio, wiedziałam, że jest głupia, więc wypełniłam ją
realistycznymi szczegółami, jego bielizną, problemami z gimnastyką,
ale im więcej realizmu usiłowałam wlać w tę historię, która
właściwie była krzykiem pożądania  choć nie pożądałam niczego
konkretnego  tym głupsza się stawała. Powinna być farsą lub
przypowieścią, teraz to rozumiem, ja zaś napisałam namiętną
tragedię z wiarygodnie oddanymi guzikami. Spaliłam ją w szkolnej
kotłowni. Wyobraznia mnie zawiodła. Zagubiłam się między
realizmem, rzeczywistością i prawdą  moją potrzebą, by wyrwać się
stamtąd  i zawiodła mnie wyobraznia. W rzeczy samej, być może
dlatego, że Julian/Julienne był tak groteskową postacią, zostałam
narratologiem, a nie twórcą fikcji literackiej. Próbowałam go
wyczarować  nosił długie, czarne włosy w czasach, gdy wszyscy
Anglicy mieli podgolone karki  lecz uparcie pozostawał nieobecny,
lub prawie nieobecny. Ale nie całkiem. Od czasu do czasu zyskiwał
coÅ› w rodzaju istnienia, jak widmo. Rozumiesz to?
 Niezupełnie  powiedział dżinn.  Był emanacją, jak ten Becker,
którego nie pozwoliłaś sobie dać?
 Jedynie emanacją nieobecności.  Zamilkła na chwilę.  W
młodości znałam pewnego chłopca, który był rzeczywisty.
 Twego pierwszego kochanka.
 Nie, nie był to człowiek z krwi i kości. To złoty chłopiec, który
zawsze przebywał u mego boku. Siedział ze mną przy stole, leżał
przy mnie w nocy, śpiewał ze mną i żył w moich snach. Znikał,
kiedy bolała mnie głowa, albo gdy byłam chora, ale zawsze się
zjawiał, gdy nie mogłam się poruszyć z powodu astmy. Nazywał się
Tadzio, nie wiem skąd mi się to wzięło, po prostu przyszedł z tym
imieniem, któregoś dnia podniosłam wzrok i zobaczyłam go.
Opowiadał mi historie w języku, który znaliśmy tylko my dwoje.
Pewnego dnia znalazłam wiersz, który mówił jak to jest, kiedy się go
ma za towarzysza. Nie wiedziałam, że ktoś o tym wie, dopóki nie
przeczytałam tego wiersza.
 Znam te istoty  powiedział dżinn.  Zefir też takiego znała.
Mówiła, że zawsze był trochę przezroczysty, ale kierował się nie jej
wolą, lecz własną. Powiedz mi swój wiersz.
Gdym miał trzynaście jeno lat
W kraj złoty wszedłem jak we śnie,
Chimborazo, Cotopaxi
Za rękę ujął mnie.
Umarł mój ojciec, umarł brat,
Ich cienie znikły pośród mgły 
Jam staÅ‚ gdzie Popocatépetl
W słonecznym blasku lśni.
Słyszałem z dala belfra głos
I rozbawionych chłopców krzyk,
Chimborazo, Cotopaxi
Wykradł mnie spośród nich.
Do szkoły szedłem dzień po dniu
W złocistej chmurze, jakbym śnił;
To wielki Popocatépetl
Rozjarzył ulic pył.
Złocisty chłopiec ze mną szedł
Bez słowa, aż pod domu drzwi 
Chimborazo, Cotopaxi
Odebrał mowę mi.
Patrzyłem w jego jasną twarz,
Urzekł mnie czar i wdzięk i blask 
To pÅ‚onÄ…Å‚ Popocatépetl,
To był magiczny czas!
Domy, pojazdy, ulic gwar
Były jak życia blady cień,
Chimborazo, Cotopaxi,
Duszę mi skradł w ten dzień28.
 Uwielbiam ten wiersz  powiedziała doktor Perholt.  Są w nim
dwie rzeczy: nazwy i złoty chłopiec. Nazwy nie mają z chłopcem nic
wspólnego, należą do romantyki języka; ale on też jest romantyką
języka, jest bardziej rzeczywisty od rzeczywistości, podobnie jak
bogini z Efezu jest bardziej rzeczywista niż ja...
 Ale ja jestem tutaj  rzekł dżinn.
 W rzeczy samej  odparła doktor Perholt.  Niezaprzeczalnie.
Zapadło milczenie. Dżinn znów zaczął pytać o męża doktor
Perholt, o jej dzieci, dom, rodziców, ona zaś odpowiadała mu, nie
obdarzając tych obecnie nieważnych ludzi ani odrobiną życia czy
koloru. Mój mąż wyjechał na Majorkę z Emmeline Porter, mówiła, i
postanowił nie wracać, a ja byłam zadowolona. Dżinn zapytał o
wyglÄ…d pana Perholta i charakter urody Emmeline Porter, na co
otrzymał nijakie i niezadowalające odpowiedzi. Ci twoi ludzie to
figury woskowe, zawołał wreszcie oburzony.
 Nie chcę o nich myśleć.
 To widać. Powiedz mi coś o sobie... coś, czego nigdy nikomu
nie mówiłaś, czego nie chciałaś powierzyć kochankowi w
ciemnościach nocy, ani przyjaciółce w cieple długiego wieczoru.
Coś, co zachowałaś dla mnie.
W jej myślach nagle pojawił się obraz, który odrzuciła jako
nieistotny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl