X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mstowanie i nagroda dla uciSnionych, we �zach i bólu ton�cych... W drog�!
Uj�� za r�ce dziewczynki i poszed�, dzwoni�c �elazem. Dzieci nie opiera�y si�. Sz�y po-
kornie, cicho p�acz�c.
Darja spojrza�a za odchodz�cemi, ogarn�a zrozpaczonym wzrokiem ubog� chat�, rozwa-
lony chlew, po�amany p�ot podwórka i porzucony skopek z resztkami mleka na dnie.
Krzykn�a przenikliwie, doganiaj�c Ksenofonta, postukuj�cego kosturem, i cicho post�pu-
j�ce przed nim dziewczynki w brudnych koszulach p�óciennych, bose, z powichrzonemi w�o-
sami lnianemi.
Rozbieg�y si� baby po izbach i po chwili otoczy�y odchodz�cych na tu�aczk� �ebracz�,
znosz�c chleb, jaja, kawa�y mi�sa, drobne miedziaki. Oddawa�y ja�mu�n� Ksenofontowi
i Darji, szepc�c:
 W imi� Bo�e...
 Chrystus wynagrodzi...  odpowiada� �ebrak, chowaj�c datki do worka.
Ca�a wieS odprowadza�a a� do skrzy�owania dróg dawnych s�siadów, porzucaj�cych na
zawsze gniazdo rodzinne.
Dalej �ebracy szli ju� sami.
Tylko Wo�odzia, kryj�c si� w krzakach, sun�� za nimi.
34
Ksenofont modli� si� szeptem, Darja cicho p�aka�a, dziewczynki, ju� uspokojone i urado-
wane zmian� w ich �yciu, bieg�y naprzód i zrywa�y kwiaty.
Na polach pracowali ch�opi.
Drobne, chude koniki ci�gn�y sochy o jednym lemieszu, wykutym przez kowala wiejskie-
go, lub o ostrym korzeniu  z braku �elaza.
Wielki znój i wysi�ek bi�y z pochylonych �bów s�abych koników i z wypr�onych karków
i ramion ludzi, id�cych przy radle.
Koniki sapa�y dychawicznie, ch�opi pokrzykiwali zdyszanemi g�osami:
 O o o ej! O o o ej!
Wo�odzia pomySla�, �e s� to te� bur�aki, ci�gn�cy sznur, uwi�zany do ci�kiej krypy, pe�-
nej n�dzy i pracy bez wytchnienia i nadziei.
Tymczasem id�ce skrajem drogi dziewczynki zatrzyma�y si� i sta�y nieruchomo, zapatrzo-
ne w dno rowu, biegn�cego wzd�u� szosy.
Wypad�o stamt�d dwóch wyrostków. Krzyczeli i kl�li ohydnie, Smiej�c si� i poprawiaj�c
na sobie portki i koszule.
Uciekali w pole, gdzie sta�a bia�a, kosmata szkapa, zaprz�ona do drewnianej sochy.
Za nimi wygramoli�a si� dziewczyna, z potarganemi w�osami, bosa, w brudnej, wysoko
podkasanej jubce.
Sz�a, leniwie naci�gaj�c na ramiona i bujne, rozros�e piersi p�ócienn� koszul�, rozdart� na
plecach i zawalan� ziemi�. Zna� j� Uljanow. By�a to pastuszka, niemowa.
Przystan�a. Niebieskiemi oczami bezmySlnie i oboj�tnie patrzy�a na krocz�cych drog�
�ebraków, drapi�c si� pod pachami.
Wyrostki dobiegli do sochy. Schyleni nad ni� ju� szli, odwalaj�c p�ytk� skib� i z�oSliwemi
okrzykami poganiaj�c konia:
 O o o o ej! O o o ej!
Ma�y Uljanow nie poszed� dalej.
Usiad� za krzakami przy drodze i zap�aka� ci�kiemi, gryz�cemi �zami. Nic go nie rado-
wa�o.
Niebo szafirowe i g��bokie, z�ocisty kurz na szosie, kwiaty polne, zieleniej�ce pola, s�o�-
ce gor�ce, jaskrawe,  wszystko wyda�o mu si� szarem, beznadziejnem, chorem i n�dznem.
W g�osach ptaków s�ysza� jedn� tylko nut�  nut� j�kliwej skargi.
Przesta� p�aka�. Porwa�a go natomiast pot�na nienawiS�.
Ko�owa�y przed nim postacie, wiruj�ce w m�tnym, szarym zmroku.
Bóg, ojciec z orderem na piersi, wójt, rudy Sierio�ka, wysoki komisarz policji Bogatow,
doktór Titow, stara, pomarszczona znachorka, blady pop wiejski, którego goni� opas�y ojciec
Makary, pr꿹ce si� lubie�ne nagie piersi dziewki bezmySlnej.
Z pola sz�a do niego z�a, nami�tna skarga od p�ugów i soch:
 O o o o ej! O o o ej!
35
ROZDZIA� IV.
Uljanow nigdy nie odznacza� si� szczeroSci� i zbytni� weso�oSci�, ale po powrocie ze wsi
nawet koledzy spostrzegli zmian� w jego twarzy, g�osie i postawie.
Unika� rówieSników i nigdy nie prowadzi� z nimi rozmów. Tak, przynajmniej, im si� wy-
dawa�o. W istocie by�o inaczej.
Wo�odzia, wróciwszy z wakacyj, przygl�da� si� kolegom bacznie. Bada� ich tak, jakgdyby
widzia� ch�opaków po raz pierwszy.
Zrobi� przegl�d ca�ej gromadki kolegów i przelotnie zada� im kilka niespodziewanych py-
ta�.
O, teraz pozna� dobrze tych ch�opców!
Ten  syn dowódcy pu�ku, mówi� tylko o znaczeniu swego ojca, o jego karjerze, o orde-
rach, surowoSci, z jak� pokara� niesfornych �o�nierzy, oddaj�c ich pod s�d wojenny, na pewn�
Smier�.
Drugi  syn kupca, che�pi� si� bogactwem rodziców; rozpowiada� o zarobkach firmy pod-
czas dorocznego jarmarku w Ni�nim Nowogrodzie, o sprytnej aferze, dzi�ki której dostarcza-
no do wojska partj� zgni�ego sukna na p�aszcze �o�nierskie.
Inny  syn dyrektora wi�zienia, Smiej�c si� brutalnie, rozwodzi� si� szczegó�owo nad spo-
sobami dr�czenia aresztantów. Mówi�, jak ich karmi� czosnkiem i Sledziami, jak pozbawiaj�
ich wody, jak ci�gle budz� po nocach i tak wym�czonych, cierpi�cych ludzi znienacka pod-
daj� badaniu s�dziów Sledczych; opisywa� ponure sceny stracenia, które widzia� z okna swe-
go mieszkania.
Ma�y, dobroduszny Rozanow chwali� si� tem, �e jego ojciec, radca guberjalny, zewsz�d
otrzymuje pi�kne i drogie upominki i, �e on sam nosi mundurek z prawdziwego angielskiego
kortu, podarowanego mu w dzie� imienin przez pewnego kupca, maj�cego pilny interes do ojca.
Gruby bezbarwny Kolka Szy�ow wySmiewa� ojca swego, proboszcza katedralnego i pro-
kuratora s�du konsystorskiego, wspominaj�c o tem, jak drogo p�ac� bogaci panowie, ��daj�-
cy rozwodu, i jak powa�ny, szanowany w mieScie i nosz�cy z�ot� mitr� podczas nabo�e�stwa
kap�an zamyka si� z klientami w swojej kancelarji; uk�ada z nimi plan sztucznych dowodów
zdrady i cudzo�óstwa, oraz innych  bezecnych Swi�stw , jak si� wyra�a� cyniczny synalek.
Ka�dego niemal namaca�, dotkn��, zbada� ponury Wo�odzia i dopiero wtedy zacz�� opo-
wiada� im o �yciu wieSniaków, strasznem, beznadziejnem i mrocznem. Wspomina� o Darji
Ugarowej, o z�owró�bnej przepowiedni m�odego popa, o Smierci NaS�ki, o �ebraku Kseno-
foncie, o n�dznych, Smiesznych sochach ch�opskich, gdzie, zamiast �elaznego lemiesza, tkwi�
wygi�ty korze� d�bowy; opisywa� rozpust�, panuj�c� na wsi, praktyki znachorek, ciemnot�
ludu i jego niewyraxne, mgliste nadzieje.
36
 Straszne to �ycie!  szepta� ch�opak.  Tylko patrze� jak powstan� ch�opi, niech tylko
znajdzie si� jakiS nowy Pugaczew czy Razin. Pohulaj� oni wtedy!
 E e, nie taki straszny djabe�, jak go maluj�!  machn�wszy r�k�, zawo�a� syn pu�kowni-
ka.  Mój ojciec pchnie swoich �o�nierzy. Ci dadz� salw�, trrrach! i  po wszystkiem! Tym
zwierz�tom tylko to si� nale�y!
Inni si� zaSmiali, podtrzymuj�c koleg�.
Od tego dnia Uljanow przesta� rozmawia� z kolegami.
Ca�y odda� si� nauce i czytaniu. Robi� jakieS wyci�gi, zapisuj�c je w grubym kajacie i do-
daj�c w�asne uwagi. Brat Aleksander przypadkiem przejrza� kajet Wo�odzi. Nic o tem nie
powiedzia�, lecz zacz�� mu dawa� ksi��ki do czytania.
Wo�odzia uczy� si� dobrze i wci�� zaczytywa� si� klasykami rzymskimi. W czwartej kla-
sie ju� prawie nie pos�ugiwa� si� s�ownikiem.
Nauczycieli nie lubi�, bo i nie by�o zaco. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treÅ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

     Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyÅ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treÅ›ci marketingowych. PrzeczytaÅ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoÅ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.