[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wsyćko było takie piekne! A jescze i to będę pamiętała, żem se podjadła zupy i kanapków i
bićkoptów!
I przekonana już ostatecznie o prawdziwości wszystkich zdarzeń, wyszła z pokoju.
Jakaś tajemnicza poczta, kursująca wśród uczennic i pomiędzy służbą, rozniosła
nazajutrz pewną wieść, że Sara Crewe popadła w wielką niełaskę u miss Minchin, że
Ermengarda została surowo ukarana i że Becky byłaby jeszcze przed śniadaniem wydalona ze
służby, gdyby nie to, że odprawienie służącej jest sprawą, której nie można załatwić od
jednego razu. Służące wiedziały, że pozwolono jej zostać dlatego, że miss Minchin nieprędko
znalazłaby drugą istotę równie potulną i niemrawą, która zgodziłaby się harować jak wół za
parę szylingów tygodniowo. Starsze uczennice wiedziały i to, że jeżeli miss Minchin nie
wyrzuciła Sary, uczyniła to również ze względów czysto praktycznych.
- Ona tak prędko rośnie i tak dużo się uczy, - mówiła Jessie do Lawinii - że wkrótce
zostanie nauczycielką, a miss Minchin wie dobrze, że ona będzie pracowała choćby za darmo.
Bardzo to nieładnie było z twej strony, Lawinio, że opowiedziałaś o jej zabawach na
poddaszu. A jak tyś się o tym dowiedziała?
- Od Lottie. Ta smarkata opowiedziała mi wszystko. Bynajmniej nie postąpiłam
nieładnie, donosząc o tym miss Minchin. Uważałam to za swój obowiązek. Sara ją
oszukiwała, a przy tym śmiesznie było patrzeć, jak ona zadzierała nosa i patrzyła na
wszystkich z góry, choć chodziła w łachmanach!
- A cóż one takiego robiły, gdy miss Minchin je przyłapała?
- Ermengarda zabrała swoją paczkę na górę, żeby podzielić się z Sarą i Becky. Ona
nigdy nie podzieli się niczym z żadną z nas. Mnie wprawdzie na tym nie zależy, ale o niej to
zle świadczy, że woli dzielić się ze służącymi na poddaszu. Dziwię się, że miss Minchin nie
wydaliła Sary... choćby jej nawet potrzebowała jako nauczycielki.
- Gdzieżby Sara poszła, gdyby ją wypędzono? - zapytała Jessie, nieco zaniepokojona.
- A cóż mnie to obchodzi? - ofuknęła ją Lawinia. - Sądzę, że ona będzie dziś miała
kwaśną minę po tym wszystkim, co się zdarzyło. Wczoraj nie dostała obiadu i kolacji, a dziś
nie dostanie nic do jedzenia.
Jessie była nie tyle zła, ile niemądra, więc słowa przyjaciółki przejęły ją dreszczem.
- Ależ to straszne! - rzekła, biorąc do rąk książkę. - Czyż oni chcą ją zamorzyć
głodem?
Gdy Sara rano weszła do kuchni, kucharka i służące spojrzały na nią pytająco. Nie
odezwała się do nich ani słowem, lecz przeszła koło nich pospiesznie. Przyczyną pośpiechu
było i to, że trochę zaspała - a ponieważ to samo zdarzyło się i Becky, więc nie miały czasu
widzieć się z sobą.
Wszedłszy do izby czeladnej, zastała Becky szorującą zawzięcie jakiś kocioł i nucącą
sobie półgłosem jakąś piosenkę.
- Prosę panienki - szepnęła w podnieceniu, patrząc na Sarę twarzą rozpromienioną. -
Kiej sie obudziłam, to ta kordła jesce była na łózku. Była takusieńka, jak wtedy, kiej sie spać
kładłam.
- Tak samo i moja - odpowiedziała Sara. - Wszystko... wszystko pozostało tak, jak
widziałyśmy w nocy. Ubierając się, zjadłam parę ciastek, jakie zostały od wczoraj.
- O rety! rety! - jękła Becky z zachwytem i natychmiast pochyliła głowę nad kotłem,
widząc zbliżającą się kucharkę.
Gdy Sara wchodziła do sali szkolnej, miss Minchin oczekiwała, iż na jej twarzy ujrzy
taką minę, o jakiej wspominała Lawinia. Po wczorajszej głodówce, po gwałtownej scenie
zeszłego wieczoru, duma Sary musiała się przełamać. Toteż zaiste dziwić by się należało,
gdyby ta harda dziewczyna nie miała dziś bladych policzków, zaczerwienionych oczu i
nieszczęśliwego, pokornego wyrazu twarzy.
Ku wielkiemu jednak zdumieniu miss Minchin, Sara weszła do sali krokiem żwawym,
niemal podskakując; na policzkach kwitnął żywy rumieniec, w kącikach ust taił się uśmiech.
Miss Minchin aż się wzdrygnęła. Cóż to wszystko ma znaczyć? Skąd taki hart ducha u tej
dziewczyny?
Przywołała ją do swego stolika.
- Wyglądasz, jakbyś nie wiedziała o tym, że jesteś w niełasce - upomniała ją. - Czyż
do tego stopnia jesteś zatwardziała?
Rzecz była w tym, że gdy ktoś jest dzieckiem - a choćby i dorosłą osobą - i gdy
pożywił się do syta i wyspał się w ciepłej, miękkiej pościeli - gdy zasnął wśród cudów baśni
czarnoksięskiej, a po obudzeniu przekonał się, że baśń była prawdą, - człowiek taki nie może
być nieszczęśliwy ani wyglądać na nieszczęśliwego, co więcej, nie potrafi żadną siłą
przygasić błysku radości w swych oczach. Miss Minchin wprost oniemiała na widok
spojrzenia, jakim obrzuciła ją Sara, odpowiadając zresztą z wielkim szacunkiem na pytanie
swej przełożonej.
- Bardzo panią przepraszam. Wiem, że jestem w niełasce.
- Racz więc o tym nie zapominać i nie przybieraj takiej miny, jak gdyby spotkało cię
wielkie szczęście. To impertynencja! A pamiętaj, że dziś przez cały dzień nie dostaniesz nic
do jedzenia.
- Dobrze, proszę pani - odpowiedziała Sara, ale gdy odwróciła się, serce jej drgnęło na
wspomnienie dnia wczorajszego. - Gdyby czarodziej w porę nie przyszedł mi z pomocą -
pomyślała - jakiż straszny los by mnie czekał!
- Ona chyba nie jest głodna! - szepnęła Lawinia. - Spójrz na nią! Może sobie
wyobraża, że zjadła dobre śniadanie - dodała, śmiejąc się wzgardliwie.
- Ona jest całkiem różna od innych ludzi - odpowiedziała Jessie, przyglądając się
Sarze, zajętej odrabianiem lekcji z najmłodszymi dziewczynkami. - Ja nieraz jej trochę się
boję!
- E, śmieszna jesteś! - zgromiła ją Lawinia.
Przez dzień cały twarz Sary promieniała, a policzki okrywał rumieniec. Służba rzucała
na nią zdziwione spojrzenia i szeptała coś pomiędzy sobą, a niebieskie oczki miss Amelii
wyrażały zdumienie i zakłopotanie; nie rozumiała, co by mogła oznaczać taka zuchwała,
jakby szczęśliwa mina Sary, wobec wiszącego nad nią gniewu przełożonej. Taki upór
jednakże był w najzupełniejszej zgodzie z dotychczasowym postępowaniem Sary. Widać
było, że zawzięła się, by nic sobie nie robić z niczego!
Sara zawzięła się tylko w jednej rzeczy. Powiedziała sobie, że wszystko, co się
zdarzyło, należy utrzymać w tajemnicy... o ile to możliwe. Gdyby miss Minchin przyszła
ochota zajść ponownie na poddasze, wszystko, rzecz oczywista musiałoby wyjść na jaw.
Jednakże nie zanosiło się na to, by miała tu zachodzić - przez pewien czas przynajmniej -
chyba żeby ją tu przywiodły jakieś podejrzenia. Ermengarda i Lottie miały pozostawać pod
tak ścisłym nadzorem, że na pewno nie odważyłyby się na nowe nocne wędrówki. Od biedy
można by opowiedzieć rzecz całą Ermengardzie i zobowiązać ją do sekretu. Gdyby Lottie coś
odkryła na własną rękę, to i od niej można by wziąć podobne zobowiązanie. Zresztą sam
czarodziej na pewno postara się utaić swe cuda przed okiem nieproszonych natrętów!
- W każdym razie, cokolwiek się zdarzy - powtarzała sobie Sara przez cały dzień -
cokolwiek się zdarzy, to gdzieś na tym świecie jest jakaś dobra istota, która jest mi
przyjacielem... przyjacielem, choćbym nawet nigdy nie dowiedziała się, kto to taki... choćbym
nawet nie mogła mu nigdy podziękować... to jednak nie będę już się czuła tak samotną. Och,
jakże poskutkowało moje czarnoksięskie zaklęcie! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl