[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niego. Nie był tym zachwycony, odwrócił się powoli w ich stronę, ale zanim podniósł wzrok na
stojącą obok parę, spojrzał przypadkiem na blat stolika. Leżała tu, oczom własnym nie wierzył,
złota torebka w kształcie słonia. Identyczna jak ta, którą znalazł w taksówce. Szafiry lśniły
jaskrawo, odbijając promienie słoneczne. Torebka Carry. Nie, to niemożliwe. Jest na pewno
R
L
T
kilka takich. Tymczasem kobieta spojrzała na niego i widząc zainteresowanie swoją
własnością, szybko wzięła ją do rąk. Rozejrzała się za swym towarzyszem, który stał parę
kroków dalej z kelnerem. Próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, by uświadomić mu, że
znajduje się teraz w bardzo kłopotliwej sytuacji. Tamten spojrzał w jej stronę i nagle wydał z
siebie radosny okrzyk.
Hasso! Hasso, czy oczy mnie nie mylą? Czy to naprawdę ty?
Hasso poderwał się. Głos był znajomy.
Rudi! zawołał. Nie wierzę. Co za spotkanie!
Rzucili się sobie w ramiona. Tymczasem zakłopotana Charlotta von Kronau robiła do
Rudiego dziwne miny za plecami Hassa i potrząsała torebką. Rudi nie zwrócił na to uwagi. Po
chwili przypomniał sobie, że Hasso nie zna przecież jego żony i natychmiast dokonał
prezentacji.
Kochana Lotto, pozwól, że przedstawię ci mojego przyjaciela, Hassa von Rieda.
Drogi Hasso, oto moja żona, Charlotta.
Hasso z wielkim szacunkiem skłonił się przed nią, dziwiąc się serdecznie, dlaczego jej
twarz nagle nabrała koloru piwonii.
Bardzo się cieszę rzekł że nareszcie mogę panią poznać.
Gdy podała mu dłoń na powitanie, drżała cała i Hasso nie mógł tego nie zauważyć.
Odpowiedziała mu uprzejmie, że również jest szczęśliwa z tego spotkania, ale w duchu
przeklinała moment, kiedy położyła swoją torebkę tuż przed nim.
Rudi nie zdawał sobie sprawy z myśli żony i był w znakomitym humorze. Nie widzieli
się od tak dawna.
Nigdy bym nie przypuścił, że możemy się spotkać tutaj przypadkiem śmiał się
Rudi. Właśnie miałem prosić pewnego nieznajomego mężczyznę o pozwolenia zajęcia
miejsca przy jego stoliku. A tu nagle nieznajomy okazuje się przyjacielem. Sądziłem, że
siedzisz w Marwedel. Prawdziwie się, Hasso, cieszę tym spotkaniem. Czy możemy usiąść przy
twoim stoliku?
Naturalnie. Będę szczęśliwy.
Rudi pomógł usadowić się żonie, a gdy się pochylał nad nią, żeby przysunąć jej fotelik,
szepnęła:
Rudi, on widział moją torebkę i bardzo się nią zainteresował.
R
L
T
Rudolf zasępił się. Dawno już zapomniał o tej berlińskiej historii z listem i zgubioną
torebką.
Spokojnie, Lotto powiedział cichutko, nie dając po sobie poznać zakłopotania.
Zamówili napoje i długo gawędzili o różnych sprawach. Lotta jednak nie mogła się
uspokoić. Siedziała jak na rozpalonych węglach i kurczowo ściskała pod pachą torbę. Widziała,
że Hasso co rusz spogląda na nią. Wreszcie nie wytrzymał i rzekł:
Przepraszam panią bardzo. Widzę u pani niezmiernie oryginalną torebkę, która z
pewnego względu bardzo mnie interesuje. Czy to możliwe, że takich torebek jest więcej?
Lotta omal nie zemdlała. W gardle jej zaschło i nie mogła wydobyć ani słowa. Wyręczył
ją Rudi.
Myślę, że może być kilka. To bardzo rzadki wzór.
Drugi raz widzę taką torebkę i przypomina mi pewne osobliwe zdarzenie rzekł
Hasso.
Lotta nie mogła już wytrzymać tego napięcia, wstała nagle i powiedziała:
Proszę mi wybaczyć, muszę panów opuścić. Przypomniałam sobie, że zostawiłam
otwartą szkatułkę z biżuterią. Muszę iść ją zamknąć. Przepraszam bardzo...
Po czym odwróciła się i szybko odeszła. Rudi pobiegł za nią.
Na Boga! Lotto, uspokój się! Gdyby Hasso przypuszczał choćby, że ta torebka była
twoja, zaręczam ci, nie spytałby o nią. To dyskretny i szlachetny człowiek. Niczego się nie
obawiaj.
Rudi, a mnie się zdaje, że on tak na mnie patrzy, jakby wszystko wiedział.
A nawet gdyby, to co z tego. W najgorszym razie opowiem mu, jak cała sprawa się
przedstawiała. On uwierzy bez problemu i wszystko zrozumie.
Rudi, żeby to się tylko dobrze skończyło. Załatw to jakoś. Zostanę na razie w pokoju.
Dobrze. Zawołam cię, gdy coś się wyjaśni. Tylko nie płacz czasem. Nie mamy nic
złego na sumieniu, więc nie ma się czym martwić. Pamiętaj, nie wolno ci płakać. Będziesz
spokojna?
Skinęła głową i szybciutko pobiegła do pokoju. Rudi zaś wrócił do stolika, przy który
siedział pochłonięty własnymi myślami Hasso. Dopiero teraz zauważył, że przyjaciel jest
bardzo zmieniony. Widać było, że ma jakieś zmartwienie.
Hasso, co z tobą? Dobrze się czujesz? Gnębi cię coś, prawda?
Hasso spojrzał na niego zaskoczony. Rudi wyrwał go z zamyślenia.
R
L
T
Nie zwracaj na mnie uwagi powiedział z rezygnacją. Jestem w złej formie.
Sprawy sercowe. Opowiem ci wszystko, skoro jesteśmy sami. Torebka twojej żony wprawiła
mnie w podły nastrój i przywiodła pewne niemiłe wspomnienie.
Torebka mojej żony? dziwił się na pokaz Rudi.
Owszem. Ale opowiem wszystko po kolei. Otóż zakochałem się w dziewczynie, którą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
niego. Nie był tym zachwycony, odwrócił się powoli w ich stronę, ale zanim podniósł wzrok na
stojącą obok parę, spojrzał przypadkiem na blat stolika. Leżała tu, oczom własnym nie wierzył,
złota torebka w kształcie słonia. Identyczna jak ta, którą znalazł w taksówce. Szafiry lśniły
jaskrawo, odbijając promienie słoneczne. Torebka Carry. Nie, to niemożliwe. Jest na pewno
R
L
T
kilka takich. Tymczasem kobieta spojrzała na niego i widząc zainteresowanie swoją
własnością, szybko wzięła ją do rąk. Rozejrzała się za swym towarzyszem, który stał parę
kroków dalej z kelnerem. Próbowała zwrócić na siebie jego uwagę, by uświadomić mu, że
znajduje się teraz w bardzo kłopotliwej sytuacji. Tamten spojrzał w jej stronę i nagle wydał z
siebie radosny okrzyk.
Hasso! Hasso, czy oczy mnie nie mylą? Czy to naprawdę ty?
Hasso poderwał się. Głos był znajomy.
Rudi! zawołał. Nie wierzę. Co za spotkanie!
Rzucili się sobie w ramiona. Tymczasem zakłopotana Charlotta von Kronau robiła do
Rudiego dziwne miny za plecami Hassa i potrząsała torebką. Rudi nie zwrócił na to uwagi. Po
chwili przypomniał sobie, że Hasso nie zna przecież jego żony i natychmiast dokonał
prezentacji.
Kochana Lotto, pozwól, że przedstawię ci mojego przyjaciela, Hassa von Rieda.
Drogi Hasso, oto moja żona, Charlotta.
Hasso z wielkim szacunkiem skłonił się przed nią, dziwiąc się serdecznie, dlaczego jej
twarz nagle nabrała koloru piwonii.
Bardzo się cieszę rzekł że nareszcie mogę panią poznać.
Gdy podała mu dłoń na powitanie, drżała cała i Hasso nie mógł tego nie zauważyć.
Odpowiedziała mu uprzejmie, że również jest szczęśliwa z tego spotkania, ale w duchu
przeklinała moment, kiedy położyła swoją torebkę tuż przed nim.
Rudi nie zdawał sobie sprawy z myśli żony i był w znakomitym humorze. Nie widzieli
się od tak dawna.
Nigdy bym nie przypuścił, że możemy się spotkać tutaj przypadkiem śmiał się
Rudi. Właśnie miałem prosić pewnego nieznajomego mężczyznę o pozwolenia zajęcia
miejsca przy jego stoliku. A tu nagle nieznajomy okazuje się przyjacielem. Sądziłem, że
siedzisz w Marwedel. Prawdziwie się, Hasso, cieszę tym spotkaniem. Czy możemy usiąść przy
twoim stoliku?
Naturalnie. Będę szczęśliwy.
Rudi pomógł usadowić się żonie, a gdy się pochylał nad nią, żeby przysunąć jej fotelik,
szepnęła:
Rudi, on widział moją torebkę i bardzo się nią zainteresował.
R
L
T
Rudolf zasępił się. Dawno już zapomniał o tej berlińskiej historii z listem i zgubioną
torebką.
Spokojnie, Lotto powiedział cichutko, nie dając po sobie poznać zakłopotania.
Zamówili napoje i długo gawędzili o różnych sprawach. Lotta jednak nie mogła się
uspokoić. Siedziała jak na rozpalonych węglach i kurczowo ściskała pod pachą torbę. Widziała,
że Hasso co rusz spogląda na nią. Wreszcie nie wytrzymał i rzekł:
Przepraszam panią bardzo. Widzę u pani niezmiernie oryginalną torebkę, która z
pewnego względu bardzo mnie interesuje. Czy to możliwe, że takich torebek jest więcej?
Lotta omal nie zemdlała. W gardle jej zaschło i nie mogła wydobyć ani słowa. Wyręczył
ją Rudi.
Myślę, że może być kilka. To bardzo rzadki wzór.
Drugi raz widzę taką torebkę i przypomina mi pewne osobliwe zdarzenie rzekł
Hasso.
Lotta nie mogła już wytrzymać tego napięcia, wstała nagle i powiedziała:
Proszę mi wybaczyć, muszę panów opuścić. Przypomniałam sobie, że zostawiłam
otwartą szkatułkę z biżuterią. Muszę iść ją zamknąć. Przepraszam bardzo...
Po czym odwróciła się i szybko odeszła. Rudi pobiegł za nią.
Na Boga! Lotto, uspokój się! Gdyby Hasso przypuszczał choćby, że ta torebka była
twoja, zaręczam ci, nie spytałby o nią. To dyskretny i szlachetny człowiek. Niczego się nie
obawiaj.
Rudi, a mnie się zdaje, że on tak na mnie patrzy, jakby wszystko wiedział.
A nawet gdyby, to co z tego. W najgorszym razie opowiem mu, jak cała sprawa się
przedstawiała. On uwierzy bez problemu i wszystko zrozumie.
Rudi, żeby to się tylko dobrze skończyło. Załatw to jakoś. Zostanę na razie w pokoju.
Dobrze. Zawołam cię, gdy coś się wyjaśni. Tylko nie płacz czasem. Nie mamy nic
złego na sumieniu, więc nie ma się czym martwić. Pamiętaj, nie wolno ci płakać. Będziesz
spokojna?
Skinęła głową i szybciutko pobiegła do pokoju. Rudi zaś wrócił do stolika, przy który
siedział pochłonięty własnymi myślami Hasso. Dopiero teraz zauważył, że przyjaciel jest
bardzo zmieniony. Widać było, że ma jakieś zmartwienie.
Hasso, co z tobą? Dobrze się czujesz? Gnębi cię coś, prawda?
Hasso spojrzał na niego zaskoczony. Rudi wyrwał go z zamyślenia.
R
L
T
Nie zwracaj na mnie uwagi powiedział z rezygnacją. Jestem w złej formie.
Sprawy sercowe. Opowiem ci wszystko, skoro jesteśmy sami. Torebka twojej żony wprawiła
mnie w podły nastrój i przywiodła pewne niemiłe wspomnienie.
Torebka mojej żony? dziwił się na pokaz Rudi.
Owszem. Ale opowiem wszystko po kolei. Otóż zakochałem się w dziewczynie, którą [ Pobierz całość w formacie PDF ]