[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Więc powiedz mi  odezwała się matka - Co się dzieje w zewnętrznym świecie? 
Teraz gdy jej mąż wyszedł jej głos był słabszy, jak gdyby jej siła była tylko pokazówką dla
jego dobra, by go pocieszyć. Zoë ponownie pomyÅ›laÅ‚a, Nie mogÄ™ martwić jej opowieÅ›ciami o
podejrzanych nastolatkach. Ale czy tata mnie wysłucha?
- Co się dzieje pomiędzy tobą a twoim ojcem?
Zoë byÅ‚a zaskoczona i uniosÅ‚a brwi.
48
 Nic.  Nie, to było głupie. Z drugiej strony to było dokładne.
- Nic?
- NaprawdÄ™.  Zoë osunęła siÄ™ na krzesÅ‚o, przygryzajÄ…c wargÄ™, zastanawiajÄ…c siÄ™ jak
dużo może powiedzieć.
- Skończ z tym.
Zoë wzięła gÅ‚Ä™boki wdech.
 Nigdy nie rozmawiamy. Nigdy go nie ma. Gdy jest w domu, jest zbyt zmęczony, by
rozmawiać. To jak życie z robotem. Obydwoje jesteście tu. Ja jestem tam. Jestem samotna.
Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać.  Boże, brzmiała tak egoistycznie  Nie
mam z kim rozmawiać, skomlenie.
Jej matka spojrzała w dal, nerwowo ugniatając chusteczkę.
 Nigdy o mnie nie rozmawiacie?
- On mówi, że wszystko będzie dobrze lub porozmawiamy o tym pózniej. Szczerze,
mamo, - powiedziała w pośpiechu  Nie czuję, jakby wszystko miałoby być dobrze.
Jej matka wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie. Przez chwilę
byÅ‚a cicho, jej oczy zamkniÄ™te, aż Zoë pomyÅ›laÅ‚a, że zasnęła.
- Co z Lorraine?  w końcu spytała.
- HÄ™?
- By rozmawiać.
- O, mamo, ty nie wiesz.  I wszystko z niej wypłynęło, o przeprowadzce Lorraine, o
nie widywaniu jej, o tęsknieniu za nią.
Pielęgniarka przyszła i przerwała im by wstrzyknąć coś do kroplówki, podczas gdy
Zoë nerwowo patrzyÅ‚a w innym kierunku. Nie mogÅ‚a mówić, dopóki pielÄ™gniarka nie wyszÅ‚a.
Oczy jej matki ponownie siÄ™ zamknęły, ale Å›ciskaÅ‚a rÄ™kÄ™ Zoë co jakiÅ› czas, pokazujÄ…c,
że słucha. To było takie dobre uczucie. Raz powiedziała:
- Przepraszam, kochanie.  I raz, dziwnie poza kolejnością.  Porozmawiam o tym z
twoim ojcem.  Potem naprawdę zasnęła.
Zoë wpatrywaÅ‚a siÄ™ w niÄ…, smutek wypeÅ‚niaÅ‚ jej gardÅ‚o. WyglÄ…daÅ‚a na drobnÄ…, bladÄ… i
przybitą. Wcześniej śmierć jej matki była tylko możliwością. Ludzie z rakiem umierają. To
49
byÅ‚o coÅ›, czym martwiÅ‚a siÄ™ Zoë, wyobrażaÅ‚a sobie miliony razy, ale w jakiÅ› sposób
wydawało się to odległe. Zawsze była jakaś niejasna nadzieja. Teraz, patrząc na matkę tak
przezroczystą i małą, pierwszy raz wiedziała, że to nieuniknione.
Jej ojciec wszedł do pokoju i dołączył do niej w cichej kontemplacji śpiącej kobiety.
Spojrzała na niego. Jego oczy były łagodne. Trzymał sok owocowy w rękach tak ostrożnie,
jak gdyby była to woda życia. Może byłam w błędzie, pomyślała. Może ona jest silniejsza, gdy
on jest w pobliżu, z powodu siły jego miłości.
- Odprowadzę cię na dół - powiedział, otaczając ją ramieniem. Poszli w ciszy, ale
przywykła do tego.
Na dole w holu, wskazał parę foteli.
 Usiądzmy na chwilę.  Zamknął oczy i uścisnął nasadę nosa kciukiem i palcem
wskazującym; potem przemówił.  Nie zamierzam wygłosić ci kazania za opuszczanie
szkoły, tym razem  wiem, że rzeczy są teraz dla ciebie ciężkie  ale liczę, że poradzisz sobie
jak zwykle, nawet jeśli nie będzie nas, by tobą kierować. To o jedną rzecz mniej do
martwienia siÄ™.
Zwietnie, pomyślała. A co z moimi zmartwieniami? Czy nie widzi, że się martwię?
Dlaczego nie widzi, że potrzebuję tu być?
Ale on nadal mówił.
 I może będzie lepiej jeśli powiadomisz nas następnym razem, że przyjdziesz,
dobrze?
Gniew wzrósł w niej. Dlaczego ją wyklucza?
 Nie, nie jest dobrze. To tak jakbyś chciał zatrzymać ją całą dla siebie i nie chciał
mnie wcale do niej dopuścić. To tak jakbyś chciał żebym nie istniała, wtedy nikt nie
przerywałby ci twojego czasu z mamą. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek w ogóle mnie
chciałeś.  Czuła się chora mówiąc to. To było niesprawiedliwe, wiedziała to, ale czasem
naprawdę tak czuła. A teraz zostało to powiedziane.
Jej ojciec patrzył na nią ze zmieszaniem. Nigdy wcześniej nie krzyczała tak na niego.
Wstydziła się krzywdy, jaką zobaczyła na jego twarzy, złośliwej siły, której nie mogła
przestać czuć.
- Ale, kochanie - powiedział - wszystko zle zrozumiałaś. Jak możesz tak myśleć? Nie
chcieliśmy cię zranić. Mama nienawidzi niewidywania cię, ale powinnaś więcej przebywać z
Lorraine, uwolnić od tego twój umysł.
50
Politowanie złagodziło jej złość i przemówiła cierpliwie, jak do dziecka.  Myślisz, że
jak to jest czekać w domu, nic nie wiedząc. Czekając na telefon. To nie jest coś, co pozwala ci
uwolnić twój umysł od tego. To nie jak test w szkole czy wizyta u dentysty.  Ręce trzymała
kurczowo przy sobie, kłykcie białe od zaciskania, gdy próbowała zawrzeć strach, który czuła
w słowach.  Tak, to mnie rani, ale dostaję część tego. Jestem tego częścią. Czy myślisz, że
ona już mnie nie potrzebuje?  Była przerażona drżeniem w swoim głosie.
Jej ojciec westchnÄ…Å‚.
 Tak, potrzebuje cię, potrzebuje cię cały czas, ale czasem nie może znieść tego, że
widzisz jÄ… takÄ…. Widuj jÄ… w chwilach, które wybierze  proszÄ™, Zoë, przez wzglÄ…d na jej
godność.
Zoë przypomniaÅ‚a sobie zakÅ‚opotane przeprosiny jej matki. To mama mnie tu nie chce,
pomyślała nieszczęśliwa.
- Czy żadne z was już mnie nie kocha?  powiedziała.
Cierpienie przemknęło po twarzy jej ojca.
- Nie ma sensu siÄ™ sprzeczać - powiedziaÅ‚, próbujÄ…c poklepać jÄ… w ramiÄ™. Zoë
szarpnęła sie w tył.
 Masz rację.  Wstała z fotela i ruszyła w kierunku drzwi. Niczego nie osiągnęła.
Nadal nie może widywać swojej matki, kiedy ma na to ochotę, cholera, nawet nie powiedziała
im o tym chłopaku.
Tylko to pogorszyłam, powtarzała sobie przez całą drogę powrotną w autobusie.
Chciałam tylko zapytać, co robić i wszystko pogorszyłam. Biedny tata. Nawet nie wiedział, że
jestem zła do czasu, aż wybuchłam. Teraz nigdy nie wpuszczą mnie tam z powrotem.
Dom wyłonił się zimny i nieprzyjemny, już dłużej nie był bezpiecznym miejscem.
Róża przy głównym wejściu była zwiędła i brązowa.
Gdy leżała na łóżku i wpatrywała w sufit, ponownie pomyślała o magii. Jeśli tylko
byłoby tu trochę magii, mogłaby powstrzymać umieranie jej matki. Gdyby tylko mogła to
naprawić i sprawić, że wszystko będzie tak, jak powinno.
 Gdyby tylko - mamrotała do siebie drwiąco i usiadła.  Za kogo ty się uważasz?
Boga?
Ale pomysł czarów coś odblokował. Wyciągnęła swój notatnik z szuflady biurka i z
wściekłością nakreśliła czarnym mazakiem linie. O organizację martwić się będzie pózniej.
Po prostu pozwoliła słowom przychodzić. Potem wróci do tego, będzie poprawiać, usuwać i
51
dodawać. Formowała myśli w słowa: czary, rutuały, magia życia. W końcu była
usatysfakcjonowana. Miała wiersz   Zaklęcie przeciwko Zmierci . [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl