[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Alexei musiał zmienić pozycję na stołku. Była taka piękna.
"Słone, czy słodkie?"
"Słodkie." Zdecydowanie słodkie. Ona byłaby słodka. Byłaby taka słodka w jego
ramionach. Wydawałaby słodkie dzwięki. A jej smak, on również byłby słodki. Schowałby
twarz między jej nogami i zlizał całą słodycz z jej cipki.
28
Aż do 5. części, kiedy to uświadomi sobie, że jednak to jest kobieta, której szuka :P
Klasnęła w dłonie.
"Doskonale. Stella robi najlepsze czekoladowe ciasto na świecie! Zaraz wracam."
Alexei wziął powolny, głęboki wdech i starał się odzyskać kontrolę nad swoim
fiutem. Zawsze miał kontrolę. Był na misji i ta misja nie miała nic wspólnego z kobietą o
imieniu Holly, która miała miękkie piersi i faliste kasztanowe włosy, które wyglądałyby
pięknie rozrzucone na poduszce.
Zauważył ruch po lewej stronie i ktoś usiadł obok niego. Alexei odwrócił się i
zobaczył siadającego na ostatnim wolnym stołku mężczyznę z rudymi włosami.
"Filiżankę kawy, dobrze?" Poprosił mężczyzna.
Alexei natychmiast wziął go pod lupę. Mężczyzna emanował autorytetem. Było coś
w twardej linii jego szczęki i sztywności w postawie, co pozwalało myśleć, że jest zawsze w
stanie gotowości, gdyby coś poszło zle, a on był tym, który sobie z tym poradzi. Alexei
wiedział o tym dobrze, bo widział to, czuł to każdego dnia.
"Jasne, Caleb." Powiedziała Holly, odwracając się. "Chcesz kartę, czy to co zawsze?"
I w tej właśnie chwili mężczyzna nazywany Calebem zmienił się w bełkoczącą masę.
"Ja...tak, świetnie. Zwietnie. To co zawsze brzmi niezle."
Holly pokręciła głową. "Nie mam pojęcia jak możesz codziennie jeść to samo,
doktorku." Postawiła przed Alexeiem spory kawałek ciasta. "Masz, wielkoludzie. Pamiętaj,
żeby powiedzieć mi pózniej, czy ci smakowało. Jak coś, to jest jeszcze więcej."
Alexei mógł się o to założyć. Holly odwróciła się i Alexei zaczął podziwiać jej opięty
dżinsami tyłek. Nie była chuda. Jej pośladki były krągłe i pulchne. Z chęcią położyłby na
nich swoje dłonie.
Przekręcił się, by wziąć trochę cukru do kawy. Chłodne zielone oczy wwiercały się w
niego. Mężczyzna nazywany Calebem marszczył brwi w sposób, który mógłby przerazić
słabszego mężczyznę. Alexei miał broń przytkniętą do głowy i nie wiedział, czy przeżyje,
czy umrze więcej, niż jeden raz. Zazdrość tego mężczyzny bawiła go.
"Nie zamierzam ukraść tej dziewczyny." Zapewnił mężczyznę. "Ale nie jestem
ślepy."
"Mógłbyś być.29" rzucił Caleb.
Alexei wzruszył ramionami i wgryzł się w ciasto. Holly miała rację. Było
wyśmienite.
"Nie widziałem obrączki na jej palcu."
Mężczyzna wpatrywał się teraz w swoją kawę.
"Nie powiedziałem, że jest moja. Jest po prostu miłą dziewczyną. Nie potrzebuje, by
jakiś turysta ją bałamucił."
"Postaram się jej nie zbałamucić, ale jeśli chcesz tą dziewczynę, to powinieneś ją
wziąć. Jest zbyt śliczna, by miała być za długo sama."
"Dzięki za radę, ale chyba poradzę sobie sam." Caleb odwrócił się, z jego strony
rozmowa najwyrazniej się skończyła.
Drzwi kawiarni otworzyły się i Alexei odwrócił się, by zobaczyć dwóch
wchodzących chłopców. Byli blizniakami z ciemnymi blond włosami, zbyt dużymi
płaszczami i kijami hokejowymi. %7ładen z nich nie wyglądał jakby potrafił unieść kij
hokejowy. Byli szczupli i pozbawieni choćby grama mięśni. Zdjęli swoje płaszcze i usiedli
w jednym z pustych boksów. Głowy opadły im tak, jakby ich ciężar był za duży, by je
29
Złe dobrego początki :D
utrzymać. Każdy z nich miał smutne brązowe oczy. Wpatrywali się w blat stołu, jakby to
była jedyna rzecz na świecie.
Holly postawiła przez Calebem filiżankę. Przeszła przez kontuar wpatrując się w
chłopców. Przyklękła na jedno kolano i Alexei wiedział, że gdyby boks nie był tak blisko, to
nie usłyszałby jej łagodnych słów.
"Nie pozwolili wam ponownie zagrać, co?"
Obaj pokręcili głowami.
"Małe skurwysyny." Wymamrotał pod nosem Caleb.
Alexei był na tyle ciekawy, by zaryzykować gniew mężczyzny. Chłopcy, mimo że
Amerykanie i blizniacy, przypominali mu jego samego sprzed kilkunastu lat. Było coś
znajomego w sposobie, w jaki ich głowy zwisały w rozczarowaniu i tym jak trzymali swoje
kije.
"Ci chłopcy?"
Oczy Caleba zabłysły, jakby zapomniał, że nie jest sam. Pokręcił głową, jakby chcąc
pozbyć się z niej swoich myśli i ściszył głos.
"Nie, to są bracia Farley. Mają po dwanaście lat i są geniuszami jeśli chodzi o szkołę,
ale chłopcy z sąsiedniego miasteczka nie chcą pozwolić im grać z nimi w hokeja. Muszą
czuć się bardzo samotni. Są jedynymi dzieciakami w tym wieku w miasteczku."
Alexei odwrócił się z powrotem i zobaczył, że chłopcy przyjmują pocieszenie od [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl rafalstec.xlx.pl
Alexei musiał zmienić pozycję na stołku. Była taka piękna.
"Słone, czy słodkie?"
"Słodkie." Zdecydowanie słodkie. Ona byłaby słodka. Byłaby taka słodka w jego
ramionach. Wydawałaby słodkie dzwięki. A jej smak, on również byłby słodki. Schowałby
twarz między jej nogami i zlizał całą słodycz z jej cipki.
28
Aż do 5. części, kiedy to uświadomi sobie, że jednak to jest kobieta, której szuka :P
Klasnęła w dłonie.
"Doskonale. Stella robi najlepsze czekoladowe ciasto na świecie! Zaraz wracam."
Alexei wziął powolny, głęboki wdech i starał się odzyskać kontrolę nad swoim
fiutem. Zawsze miał kontrolę. Był na misji i ta misja nie miała nic wspólnego z kobietą o
imieniu Holly, która miała miękkie piersi i faliste kasztanowe włosy, które wyglądałyby
pięknie rozrzucone na poduszce.
Zauważył ruch po lewej stronie i ktoś usiadł obok niego. Alexei odwrócił się i
zobaczył siadającego na ostatnim wolnym stołku mężczyznę z rudymi włosami.
"Filiżankę kawy, dobrze?" Poprosił mężczyzna.
Alexei natychmiast wziął go pod lupę. Mężczyzna emanował autorytetem. Było coś
w twardej linii jego szczęki i sztywności w postawie, co pozwalało myśleć, że jest zawsze w
stanie gotowości, gdyby coś poszło zle, a on był tym, który sobie z tym poradzi. Alexei
wiedział o tym dobrze, bo widział to, czuł to każdego dnia.
"Jasne, Caleb." Powiedziała Holly, odwracając się. "Chcesz kartę, czy to co zawsze?"
I w tej właśnie chwili mężczyzna nazywany Calebem zmienił się w bełkoczącą masę.
"Ja...tak, świetnie. Zwietnie. To co zawsze brzmi niezle."
Holly pokręciła głową. "Nie mam pojęcia jak możesz codziennie jeść to samo,
doktorku." Postawiła przed Alexeiem spory kawałek ciasta. "Masz, wielkoludzie. Pamiętaj,
żeby powiedzieć mi pózniej, czy ci smakowało. Jak coś, to jest jeszcze więcej."
Alexei mógł się o to założyć. Holly odwróciła się i Alexei zaczął podziwiać jej opięty
dżinsami tyłek. Nie była chuda. Jej pośladki były krągłe i pulchne. Z chęcią położyłby na
nich swoje dłonie.
Przekręcił się, by wziąć trochę cukru do kawy. Chłodne zielone oczy wwiercały się w
niego. Mężczyzna nazywany Calebem marszczył brwi w sposób, który mógłby przerazić
słabszego mężczyznę. Alexei miał broń przytkniętą do głowy i nie wiedział, czy przeżyje,
czy umrze więcej, niż jeden raz. Zazdrość tego mężczyzny bawiła go.
"Nie zamierzam ukraść tej dziewczyny." Zapewnił mężczyznę. "Ale nie jestem
ślepy."
"Mógłbyś być.29" rzucił Caleb.
Alexei wzruszył ramionami i wgryzł się w ciasto. Holly miała rację. Było
wyśmienite.
"Nie widziałem obrączki na jej palcu."
Mężczyzna wpatrywał się teraz w swoją kawę.
"Nie powiedziałem, że jest moja. Jest po prostu miłą dziewczyną. Nie potrzebuje, by
jakiś turysta ją bałamucił."
"Postaram się jej nie zbałamucić, ale jeśli chcesz tą dziewczynę, to powinieneś ją
wziąć. Jest zbyt śliczna, by miała być za długo sama."
"Dzięki za radę, ale chyba poradzę sobie sam." Caleb odwrócił się, z jego strony
rozmowa najwyrazniej się skończyła.
Drzwi kawiarni otworzyły się i Alexei odwrócił się, by zobaczyć dwóch
wchodzących chłopców. Byli blizniakami z ciemnymi blond włosami, zbyt dużymi
płaszczami i kijami hokejowymi. %7ładen z nich nie wyglądał jakby potrafił unieść kij
hokejowy. Byli szczupli i pozbawieni choćby grama mięśni. Zdjęli swoje płaszcze i usiedli
w jednym z pustych boksów. Głowy opadły im tak, jakby ich ciężar był za duży, by je
29
Złe dobrego początki :D
utrzymać. Każdy z nich miał smutne brązowe oczy. Wpatrywali się w blat stołu, jakby to
była jedyna rzecz na świecie.
Holly postawiła przez Calebem filiżankę. Przeszła przez kontuar wpatrując się w
chłopców. Przyklękła na jedno kolano i Alexei wiedział, że gdyby boks nie był tak blisko, to
nie usłyszałby jej łagodnych słów.
"Nie pozwolili wam ponownie zagrać, co?"
Obaj pokręcili głowami.
"Małe skurwysyny." Wymamrotał pod nosem Caleb.
Alexei był na tyle ciekawy, by zaryzykować gniew mężczyzny. Chłopcy, mimo że
Amerykanie i blizniacy, przypominali mu jego samego sprzed kilkunastu lat. Było coś
znajomego w sposobie, w jaki ich głowy zwisały w rozczarowaniu i tym jak trzymali swoje
kije.
"Ci chłopcy?"
Oczy Caleba zabłysły, jakby zapomniał, że nie jest sam. Pokręcił głową, jakby chcąc
pozbyć się z niej swoich myśli i ściszył głos.
"Nie, to są bracia Farley. Mają po dwanaście lat i są geniuszami jeśli chodzi o szkołę,
ale chłopcy z sąsiedniego miasteczka nie chcą pozwolić im grać z nimi w hokeja. Muszą
czuć się bardzo samotni. Są jedynymi dzieciakami w tym wieku w miasteczku."
Alexei odwrócił się z powrotem i zobaczył, że chłopcy przyjmują pocieszenie od [ Pobierz całość w formacie PDF ]