[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszyscy przerwali na chwilę.
 Jest to pewna propozycja.
 Czy to znaczy, że darowujemy mu całe sto tysięcy dolarów?
 To oznacza jedynie, że zawężamy nasze pole rozważań i zajmujemy się
poszczególnymi punktami po kolei.
Marcel wzięła głęboki oddech, by złagodzić trochę skurcze żołądka. Wstała ze swego
miejsca u szczytu stołu i podziękowała Rayowi. Szczęśliwie w jej głosie zabrzmiał ton, jakby
przemawiała na kościelnej akcji dobroczynnej. Ton, który bardzo usatysfakcjonowałby jej
matkę.
 Panie i panowie, jako wybrana przez was przewodnicząca zgadzam się z panem
Crane em, że zamiast rozważać wszystkie zarzuty naraz, które jak wiemy, prokurator
Spannick starał się uczynić jak najbardziej przejrzystymi, a Hazelton jak najmniej pewnymi,
lepiej będzie zająć się każdym punktem z osobna. Pierwszy punkt  nie uprawniona
podwyżka.
 Rzekomo nie uprawniona  wtrącił pan Gear.
Marcel uniosła brwi. Nie spodziewała się po nim właśnie zasugerowania niewinności.
Zrozumiał ją.
 Po prostu bawię się w adwokata  dodał.
Znakomicie. W tym, jak się wydawało, dość równo podzielonym gronie brakowało jej
tylko kogoś, kto opowiadałby się za jedną stroną, ale głosował za drugą.
 Dziękuję, panie Gear.
Podeszła do wstawionej do pokoju tablicy. Spojrzenia wszystkich spoczywały na niej.
Czuła się obarczona odpowiedzialnością i samotna. Ray mógłby być w takiej sytuacji
znakomitym sojusznikiem, gdyby rozmawiali ze sobą. Jednak i teraz pozostali przysięgli
uważali ich i tak za parę. Zwiadomość, że nie było to prawdą, raniła bardziej niż powinna.
Kreda skrzypiała, gdy rysowała białą linię w poprzek tablicy.
 Po lewej stronie zapiszę sześć punktów, które, aby oskarżony został skazany, muszą
zostać udowodnione. Z prawej strony umieszczę jeszcze dwie kolumny. Jedną na głosy za,
drugą na głosy przeciw.
 Starczyłaby tylko ta druga.
 Jeszcze o tym nie zdecydowaliśmy  odparowała cierpko Marcel. Czuła się jak belfer w
szkole, ale jednocześnie świadoma była ich ulgi z faktu, że ktoś wziął na siebie
odpowiedzialność. W przeciwnym wypadku spieraliby się całą noc.
 Pierwszy punkt dotyczy nie uprawnionej podwyżki i premii, które Walter Steinbeck
otrzymał rzekomo za założenie korporacji.
 Zadziwia bezczelność faceta wypłacającego sobie forsę za pracę, którą włożył w
malwersację funduszy firmy, podczas gdy jego szef umierał w szpitalu.
 Nie wygląda na tak bezczelnego.
 Wcale nie.
 Prawie jak karykatura łagodnego księgowego, jeśliby ktoś pytał mnie o zdanie.
 Karykatura może okazać się tutaj dość istotnym słowem  wtrącił Ray.  Może właśnie
o to chodziło jego adwokatowi.
 Jeśli moglibyśmy wrócić do sedna naszych rozważań  przerwała Marcel. Wyczuła, że i
Ray przechylał się raczej ku wyrokowi skazującemu. Jej puls bił szybciej pod wpływem tej
myśli, ponieważ sama nie była jeszcze zdecydowana. Ostatnia rzecz, której potrzebowali, to
odkrycie własnych kart przy okazji tej sprawy.
 Wygląd to nie to samo, co zeznania  powiedziała jakby złowieszczo.  Widziałam, jak
niektórzy z państwa wiercili się niespokojnie podczas rozprawy. Nie znaczy to jeszcze, że
jesteście winni.
Usłyszała aprobujące chichoty i zauważyła uważne spojrzenie Raya. Teraz wiedział, że
obserwowała go cały tydzień kątem oka, tak samo jak on dojmująco świadoma jego
obecności.
Marcel odwróciła się z powrotem do tablicy.
 Zarzuty o malwersację są następujące...
8
Wszyscy przysięgli mówili jednocześnie. Zajmowali się tą sprawą od kilku godzin.
Marcel starająca się poruszać główne punkty pożałowała nagle, że nie ma do swojej
dyspozycji sędziowskiego młotka. Ray spojrzał ponuro do filiżanki z kawą, przez parę chwil
rozglądał się wokół, a potem kilkakrotnie uderzył otwartą dłonią w stół. Nastąpiła pełna
zdumienia cisza, a spojrzenia wędrowały od Raya do Marcel.
 Proszę zabierać głos pojedynczo, po kolei. Nasza przewodnicząca prawie się zgubiła 
warknął niemal Ray.
Marcel wysłuchała opinii wszystkich przysięgłych.
 A więc zdania są podzielone, jeśli chodzi o punkt piąty.
 Obawiam się, że tak  powiedział ktoś.
 Przejdzmy do punktu szóstego: oskarżony z premedytacją zamierzał zdefraudować
pieniądze lub oszukać swego pracodawcę.
Był to wciąż ten sam problem.
 Skąd możemy wiedzieć, co on zamierzał?  spytał jeden z przysięgłych.
Marcel znalazła odpowiedz w swoim stosie papierów.
 Sędzia dał nam instrukcje co do prawnej definicji działania z premedytacją. Rozdam je
państwu.
Gdy wszyscy byli zajęci czytaniem, Marcel przypomniała sobie instrukcje co do
interpretacji  uzasadnionej wątpliwości . Jedno sformułowanie wyróżniało się szczególnie.
Pamiętała głos sędziego, który mówił:  uzasadniona wątpliwość jest to taki stan umysłu,
który może wywołać wahanie przy podejmowaniu istotnych w życiu osobistym decyzji. 
Dokładnie tak. Jej życie osobiste siedziało przy drugim końcu stołu. A to mógł być
ostatni dzień, gdy zasiadali razem w sądzie.
Ray podniósł na nią wzrok, spojrzenie przeszywało ją na wskroś, wywołując pieczenie w
policzkach i rozkoszne drżenie w całym ciele. Otarł kciukiem kroplę kawy z kącika ust.
Pamiętała, jak przesuwał ten kciuk wokół jej ust. Zdawało się, że było to sto lat temu. Nie
kryła się z powrotem w kokonie odpowiedzialności i obowiązków. Chciała zaryzykować
miłość, jeśliby jej na to pozwolił.
Wrócił do swojej kawy, a wszystkie głowy pochyliły się nad papierami. Cały czas
wydawał być się zimny i nieprzychylny wobec Steinbecka. Bała się pierwszego głosowania.
 OK, a więc działanie z premedytacją oznacza, że musiał zrobić to wiedząc, że postępuje
zle. Czy zrobił tak?
 Chciał przekupić kontrolera podczas remanentu.  Tak.
 Zeznania tego mężczyzny nie zakończyły się rzuceniem torebką przez niego.
 A więc wydaje się, że Steinbeck zamierzał ukryć stworzone przez siebie osłonowe
korporacje.
 W sekrecie  powtórzył Gear z wyrazną przyjemnością.
 Błagał kontrolera, aby tego nie ujawniał. Mamy na to zeznania.  A druga strona? 
Marcel czuła się prawie, jakby prowadziła proces ponownie.
 Biedny człowiek pracował przeciętnie sześćdziesiąt cztery godziny w tygodniu, a
kontroler uniemożliwiał mu pracę.
 Tak twierdzi kontroler.
 Ale Steinbeck nie chciał spuścić dyskietki z oczu. Zabierał ją nawet na noc do domu.
 Tak zeznała jego sekretarka.
 Trochę podejrzane, nie sądzą państwo?
 Cóż.  Marcel odnotowała ostatni punkt przyglądając się zapisanej już tablicy.
Zdecydowała się chwycić byka za rogi. Jeśli mieli z Rayem w tej sprawie różne zdania,
nadszedł już czas, by stawić temu czoła.
 Będziemy spierać się o to, czy właściciel zgodził się, by Walter Steinbeck stworzył te
korporacje i płacił sobie od nich , pensje, czy też zdecydujemy się przeprowadzić pierwsze
głosowanie, aby przekonać się na czym stoimy?
Przysięgli opowiedzieli się za głosowaniem. Wynik był sześciu za wyrokiem skazującym,
sześciu przeciw. Marcel zdobyła się na dzielny uśmiech, aby upewnić tych najbardziej
niechętnych, że sprawa będzie rozstrzygnięta w jedną lub drugą stronę. Nieświadomie
podciągnęła rękawy.
 Wygląda na to, że szykuje nam się jeszcze dyskusja.
Cztery godziny pózniej napięcie wzrosło jeszcze bardziej. Skończyły się kanapki.
Plastikowe opakowania, puste pojemniczki po musztardzie, puszki po wodzie sodowej i
opróżnione filiżanki zaśmiecały stół.
 Marcel, nie słyszeliśmy jeszcze twojej opinii.
Serce Marcel załomotało na dzwięk głosu Raya. Prawie wychodziła ze skóry, aby obrady
przebiegały w porządku, ale jej własne emocje były kompletnym galimatiasem za każdym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl