[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Gabe opowiedział panu o tym?
Gabe pokręcił głową.
- Sam się dowiedział.
140 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
- Profesor Wingate nie żyje - powiedziaÅ‚a bezna­
miętnie. - Przed czterema laty zastrzelił siebie, swoją
żonę i jedynego syna. To było ponad rok po tym, jak
wyrzucono go z uczelni, na której wykładał przez z górą
dwadzieścia lat.
- Z powodu oskarżenia, jakie pani wniosÅ‚a przeciw­
ko niemu - dodał cicho Blake.
- Tak - potwierdziÅ‚a, wrogo spoglÄ…dajÄ…c na detekty­
wa. - Powinien pan powiedzieć również, że przeze
mnie ten człowiek zginął.
- Blake'owi nie o to chodziło, Page - wtrącił się
Gabe.
- Istotnie, nie o to mi chodziło - przyznał Blake.
Spojrzał na nią ze współczuciem, którego nie chciała
zauważyć. Bała się myśli, że nie jest już sama, że ma
przyjaciół, którzy jej pomagają.
Tym razem nie wolno jej było stracić czujności. Dla
dobra Gabe'a, Blake'a i dla własnego dobra.
Skinęła głową.
- Wszystko jedno! Wingate nie żyje, więc nie może
za tym stać.
Blake przygryzł sobie dolną wargę.
- Niech mi pani o nim opowie.
Skrzywiła się. Zupełnie nie miała ochoty rozgrzeby-
wać tych brudów.
- Wingate był ode mnie starszy jakieś czterdzieści
lat. WykÅ‚adaÅ‚ informatykÄ™. ChodziÅ‚am do niego na zajÄ™­
cia w pierwszym semestrze na ostatnim roku, bo potrze-
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 1 4 1
bowałam jeszcze jednego zaliczenia do dyplomu. Nie
wiem dlaczego, ale w ciÄ…gu tego semestru profesor...
hm... dostał obsesji na moim punkcie - powiedziała
z niechÄ™ciÄ…. - ZaczÄ…Å‚ domagać siÄ™ ode mnie, żebym zo­
stawała po zajęciach. Niby zawsze miał jakąś sprawę
zwiÄ…zanÄ… ze studiami, ale zachowywaÅ‚ siÄ™ bardzo dziw­
nie. ProponowaÅ‚ mi spotkania. WiedziaÅ‚am, że jest żo­
naty, więc odmawiałam... zresztą odmawiałabym także,
gdyby był wolny. Zaczął pisać do mnie listy miłosne.
WydzwaniaÅ‚ do mnie. AaziÅ‚ za mnÄ… po miasteczku uni­
wersyteckim.
- Czy przedtem zdarzyło mu się coś podobnego?
- spytał Blake.
- O ile mi wiadomo, to nie. Kiedy opowiedziałam
o tym innym studentom, nikt mi nie chciał uwierzyć.
Wingate był ekscentrykiem, może nawet dziwakiem, ale
wydawał się być szczerze oddany swojej pracy. Bardzo
go lubiano, a jego studenci nie chcieli słyszeć o nim nic,
co stawiaÅ‚oby go w zÅ‚ym Å›wietle. PróbowaÅ‚am rozwiÄ…­
zać ten problem, trzymając go na dystans. Jeszcze przed
końcem semestru zrezygnowałam z uczestniczenia
w prowadzonych przez niego zajÄ™ciach. Ale on nie zre­
zygnował ze mnie. W końcu musiałam iść na skargę do
dziekana. Jako dowód wzięłam listy i taÅ›mÄ™ z wiadomo­
ścią, którą zostawił u mnie na automatycznej sekretarce.
- Wyrzucono go natychmiast? - spytał Gabe.
Page pokręciła głową.
- Poproszono go tylko, żeby przestał mnie nękać.
142 NB UCIEKAJ PRZEDE MN
Przedtem nie było na niego podobnych skarg, a poza
tym obiecał, że to się już nie powtórzy. W dwa dni po
mojej rozmowie z dziekanem zadzwoniÅ‚ do mnie zno­
wu. Błagał, żebym z nim wyjechała. Powiedział mi,
że... że zabije się, jeśli nie będzie mnie miał.
- I co pani zrobiła? - spytał Błake, natomiast Gabe
zmełł przekleństwo pod nosem.
- PoszÅ‚am jeszcze raz do dziekana - odparÅ‚a, roz­
cierając ramiona, bo nagle poczuła przejmujący
chłód. - Poprosiłam go o pomoc. Wtedy profesora
Wingate'a zwolniono z pracy. Zawarliśmy umowę, ja,
on i władze uczelni. Ustaliliśmy, że postaramy się
wyciszyć tę sprawę pod warunkiem, że Wingate już
nigdy nie będzie próbował się ze mną skontaktować.
Profesor odszedÅ‚ na wczeÅ›niejszÄ… emeryturÄ™, zacho­
wał względnie dobrą reputację i czyste konto
w aktach, a ja mogłam spokojnie dokończyć ostatni
semestr studiów i uzyskać dyplom.
- Czy jego żona dowiedziała się o pani istnieniu?
- zainteresował się Blake.
Page wzdrygnęła się.
- Niestety, tak. DzieÅ„ po tym, jak Wingate'a wyrzu­
cono z uczelni, zadzwoniła do mnie. Prosiła, żebym
wycofaÅ‚a zarzuty. TÅ‚umaczyÅ‚a, że mąż kocha swojÄ… pra­
cę i nie będzie mógł bez niej żyć. Twierdziła, że na
pewno zle go zrozumiałam. %7łe mąż darzy ją głęboką
miłością i nigdy nie zostawiłby jej dla nikogo innego.
Bardzo mi było przykro, ale powiedziałam, że nic nie
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 143
mogę dla niej zrobić. Potem poprosiłam, żeby więcej do
mnie nie dzwoniła, i odłożyłam słuchawkę.
Mimo upÅ‚ywu lat wciąż przeÅ›ladowaÅ‚ jÄ… szloch tam­
tej kobiety. I za każdym razem zaczynaÅ‚a siÄ™ zastana­
wiać, czy naprawdę nie powinna postąpić inaczej.
Ale wtedy była jeszcze bardzo młoda i nie umiała
sobie poradzić z takim kłopotem. Jej rodzice już nie
żyli, nie miała więc kogo poprosić o radę, jeśli nie liczyć
równolatki, Jessie. A chciała mieć święty spokój.
- Gdy po pewnym czasie uzyskałam magisterium
w Houston, dostałam list gratulacyjny od przyjaciółki
z Alabamy. Przyjaciółka wspomniaÅ‚a, że profesor Win­
gate zabiÅ‚ swoich bliskich i popeÅ‚niÅ‚ samobójstwo. My­
ślała, że już o tym wiem. Myliła się. Ta wiadomość
bardzo mnie poruszyła, ale jakoś wytłumaczyłam sobie,
że to nie była moja wina.
- Niemożliwe, żeby ktokolwiek chciał cię obwiniać
o Å›mierć tego czÅ‚owieka. - Gabe sprawiaÅ‚ takie wraże­
nie, jakby uważał to za bezdyskusyjny fakt.
Blake nie wydawał się jednak taki pewny.
- Pani prześladowca powiedział, że nie chce, żeby
pani założyła rodzinę. Ma pani być samotna, tak jak on.
Wingate zastrzelił żonę, syna i siebie samego. Czy na
pewno nie przeżyło żadne jego dziecko?
- O ile wiem, miał tylko jednego syna. W dniu
śmierci miał kilkanaście lat. Podobno zjawił się w domu
chwilę po tym, jak zginęła jego matka. Wingate strzelił
do niego, a potem skończył z sobą.
144 NIE UCIEKAJ PRZEDE MN
Page zadrżała. Próbowała pohamować wyobraznię,
podsuwajÄ…cÄ… jej obraz tej makabry.
- Musi być jakiś związek... - mruknął zamyślony
Blake. - Mężczyzna zabija z pani powodu całą rodzinę,
a teraz ktoś chce, żeby pani cierpiała. %7łeby pani była
samotna. To podejrzany zbieg okolicznoÅ›ci. Zbyt podej­
rzany, żeby go zlekceważyć.
Page zbladła jak ściana. Blake w ogóle nie liczył się
ze słowami. Powiedział, że Wingate zabił swoją rodzinę
z jej powodu.
I stracił pracę też z jej powodu.
James K. Pratt zginął. Znów z jej powodu.
Gabe był w niebezpieczeństwie. Tak samo Jessie i jej
dzieci. A teraz zapewne również Blake.
- To naprawdę nie twoja wina, Page - odezwał się
Gabe, zupełnie jakby odgadł jej myśli. - Nie miałaś
wpływu na zachowanie Wingate'a, więc nie możesz
przyjmować odpowiedzialnoÅ›ci za tego obÅ‚Ä…kanego fa­
ceta, który cię prześladuje. Błąd popełniłaś tylko wtedy,
gdy ode mnie uciekłaś, nie dając mi szansy, żebym ci
pomógł.
Chciał jej dodać otuchy. Nie zdawał sobie sprawy
z tego, że w słowach pocieszenia kryje się również
oskarżenie.
Blake gwaÅ‚townie odwróciÅ‚ wzrok od Gabe'a i spoj­
rzał na nią. Rysy twarzy mu złagodniały.
- Pani nie widziała innego wyjścia. - To nie było
pytanie.
NIE UCIEKAJ PRZEDE MN 145
Page poczuła, że wilgotnieją jej oczy. Blake mnie
rozumie, pomyślała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl