[ Pobierz całość w formacie PDF ]

spojrzeniem.
- Co siÄ™ staÅ‚o? Obie wyglÄ…dacie, jakbyÅ›cie zoba­
czyły ducha.
- Amy, ty mu powiedz. Ja nie mogÄ™ - wychry­
piała Polly.
- Cameron Hawke został postrzelony.
Polly zamknęła oczy. Oddychanie przychodziło
jej z wielkim trudem. Była śmiertelnie przerażona.
Jako nauczycielka, filar miejscowej spoÅ‚eczno­
ści, osoba szanowana i lubiana, powinna dawać
dzieciom przykład.
- Masz na myśli Anglika? - Carey zmarszczył
brwi. - Jak do tego doszło?
- Polly go postrzeliła - odparła Amy.
Po chwili ciszy McGraw wybuchnął śmiechem.
67
- Chyba się przesłyszałem.
- Naprawdę to zrobiłam - wyszeptała Polly.
Twarz płonęła jej ze wstydu.
- Dobry Boże! Nie mówisz poważnie!
- Owszem. Przestrzeliłam Cameronowi Haw-
ke'owi stopÄ™ ze strzelby Amy.
MiaÅ‚a ochotÄ™ siÄ™ rozpÅ‚akać, ale nie pozwoliÅ‚a so­
bie na ten luksus.
Carey nalał sobie brandy i wychylił ją jednym
haustem. Zakrztusił się i zaczął kaszleć. Otarł usta
dłonią.
- Resztę opowieści zostawmy na pózniej. Teraz
jedzmy obejrzeć rannego.
- Najpierw bÄ™dzie strzelaÅ‚, a potem zadawaÅ‚ py­
tania - ostrzegÅ‚a Amy. - Nie pozostawiÅ‚ co do te­
go żadnych wątpliwości.
Polly wracaÅ‚y siÅ‚y, a wraz z nimi rozsÄ…dek. Czu­
Å‚a siÄ™ okropnie, ale to byÅ‚ wypadek. Nie zamierza­
ła postrzelić Camerona Hawke'a. Chciała jedynie
stanąć w obronie Ashby'ego.
Teraz już wiedziała, że małemu nic nie groziło.
Oko podbił mu jakiś chłopiec.
- MuszÄ™ tam pojechać. Może go przekonam, że­
by pozwolił sobie opatrzyć ranę.
Spróbuje przeprosić Hawke'a i wyjaśnić swoje
postępowanie. Jeśli Cameron nie zrozumie i nie
wybaczy, niewykluczone, że oskarży jÄ… o wtar­
gnięcie na prywatny teren i próbę zabójstwa!
Przyjaciółki zostawiły konie na podwórzu Mc-
Grawa i wsiadły do jego powozu. Po drodze Amy
68
opowiedziała Careyowi całą historię, a tymczasem
Polly obmyślała słowa przeprosin.
Była nieszczęśliwa, a reakcja młodego doktora
nie poprawiła jej humoru. Carey zagwizdał cicho.
- WiÄ™c Hawke nie zamierzaÅ‚ zbić syna, tylko na­
uczyć go samoobrony? Jak mogłaś tak się pomylić?
Polly czuÅ‚a siÄ™ dostatecznie zle bez uwag przy­
jaciela.
- Ashby byÅ‚ przestraszony. Nie chciaÅ‚ mi po­
wiedzieć, kto mu podbiÅ‚ oko. Amy i ja postano­
wiÅ‚yÅ›my przeprowadzić maÅ‚e Å›ledztwo. Kiedy zo­
baczyłyśmy, że Cameron wychodzi przed dom,
podwija rękawy...
Umilkła, w duchu przyznając Careyowi rację.
Nie powinna dziaÅ‚ać, nie majÄ…c dowodów. W do­
datku namówiła na eskapadę Amy, nie zważając
na jej stan.
Race jÄ… zabije. Zabroni żonie spotykać siÄ™ z nie­
odpowiedzialną przyjaciółką. I słusznie!
A jeÅ›li Cameron rzeczywiÅ›cie postanowi zawia­
domić szeryfa? Szanowana nauczycielka straci
pracę i pozycję w społeczeństwie. Ludzie wezmą
ją na języki. Zaczną unikać narwanej panny Su-
therland, kwestionować jej poczytalność.
Biedna Amy! Ona również bÄ™dzie przesÅ‚uchi­
wana.
Ależ narozrabiała!
- Carey, czasami potrafisz być gruboskórny -
stwierdziła Amy, spiesząc jej na odsiecz. - Na
miejscu Polly pomyślałabym to samo. - Uścisnę-
69
ła dłoń przyjaciółki. - Głowa do góry. Cameron
nie oprze siÄ™ dwóm skruszonym kobietom, bÅ‚aga­
jÄ…cym o przebaczenie.
- Nie byłabym tego taka pewna - szepnęła Polly.
Już przy pierwszym spotkaniu w oczach Haw-
ke'a dostrzegÅ‚a chłód i niechęć. WczeÅ›niej nie ro­
zumiała powodów tych uczuć, ale teraz przestała
się im dziwić.
Ujrzawszy w oddali starą farmę, zaczęła modlić
siÄ™ o odwagÄ™. Na ganku nie byÅ‚o nikogo, ale za­
palona lampa nadal stała na poręczy.
Carey pomógł kobietom wysiąść z powozu
i wielkodusznie zaproponował, że pójdzie na
pierwszy ogieÅ„. Polly potrzÄ…snęła gÅ‚owÄ… i oÅ›wiad­
czyła, że sama załatwi sprawę.
Jeśli Cameron Hawke od razu jej nie przepędzi.
Drzwi otworzył Ashby. Zmierzył ją wzrokiem.
Polly z trudem zwalczyła pokusę, żeby odwrócić się
na pięcie i uciec. Zrobiła krzywdę jego ojcu, więc
oczywiste, że chłopiec patrzy na nią w taki sposób.
Czy kiedykolwiek odzyska jego zaufanie? Serce Å›ci­
snęło się jej z żalu na myśl, że jej się nie uda.
- Możemy wejść?
Amy szturchnęła ją w plecy i syknęła do ucha:
- Nie sądzę, żebyśmy dostały zaproszenie. Po
prostu wchodz. Idziemy za tobÄ….
- Ale...
- Ona ma rację - szepnął jej Carey do drugiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl