[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Ja też muszę iść. - Ali wstała zadowolona, że ciemność ukrywa
rumieńce na jej policzkach.
- No proszę - powiedziała Peg z uroczym grymasem - a ja myślałam,
że to dopiero początek wieczoru.
Cutter przytulił ją i coś wyszeptał do ucha, obydwoje się
uśmiechnęli.
- Jeśli musicie iść, to trudno - powiedziała promiennie Peg.
- I nie zapomnijcie zamknąć bramy - dodał Cutter.
John roześmiał się.- Chodź, Ali. Myślę, że uznali, że nasze
towarzystwo nie jest im jednak tak potrzebne. Dzięki, było bardzo miło.
- Tak, było wspaniale. Zobaczymy się w poniedziałek, Peg?
- Z pewnością - odparła.
- Chodź - powiedział John. - Odprowadzę cię do samochodu, a
potem zadbam, żebyś bezpiecznie dotarła do domu.
- Nie musisz tego robić.
- Ale chcę. - Upewniwszy się, że zapięła pasy, odszedł do swojego
samochodu.
Przez całą drogę do domu, widząc w lusterku światła jego
pona
samochodu jadącego tuż za nią, zastanawiała się, co ją czeka.
Jak nastolatka rozważała, czy powinna zaprosić go do domu już
dziś, czy raczej pozwolić sytuacji rozwijać się powoli.
Już miała otworzyć drzwi samochodu, gdy otworzyły się same i
John pomógł jej wysiąść. Ramię w ramię podeszli do drzwi wejściowych.
- A zatem - powiedział, odwracając się do niej na werandzie - jak się
umawiamy? Może być jutro wieczorem? W Bozeman jest świetna włoska
restauracja... Mam nadzieję, że lubisz włoskie jedzenie?
- Włoskie, bardzo - powiedziała, gdy się zorientowała, że on
naprawdę mówi o zabraniu jej na kolację. - I jutro wieczorem bardzo mi
odpowiada.
Odczuwała ulgę, ale także odrobinę rozczarowania: jednak nie miał
zamiaru zostawać tego wieczoru.
- I jeszcze jedno, pani doktor - powiedział. - Znacznie przyjemniej
przeżyć dzień dzisiejszy, jeśli nie martwimy się o jutro.
- Czyli żyj chwilą.
- Zrozumiałaś. Dobranoc.
Weszła do środka, włączyła światło i powoli poszła w stronę kuchni.
Wzięła ciastko z pudełka stojącego na blacie. Chwilę stała oparta o szafki,
patrząc przed siebie.
Minęło dobrych kilka minut, zanim się zorientowała, że uśmiecha
się w ciemności. Co innego mogła robić, niż się uśmiechać?
Czy to była część jakiegoś większego planu?, zastanawiała się,
gasząc światła, myjąc zęby i idąc do łóżka. Doprowadzić ją do takiego
szaleństwa pożądania, że będzie miała ochotę sama zaciągnąć go do łóż-
ka? Czy też dawał jej szansę na wycofanie się, gdyby zmieniła zdanie?
pona
Najpierw trzeba ustalić priorytety. Serce nie ma tu nic do gadania.
Lubiła go, ale nie miała zamiaru zakochać się w nim. Chciała ugasić
pragnienie, które w niej rozbudził. Będzie musiała zachować ostrożność.
Zwłaszcza by nie pomylić tego, co do niego czuła, z czymś innym.
W jej życiu było miejsce dla jednej miłości, a ta już przeminęła.
Nic tego nie zmieni.
- I...?
Ali wzięła właśnie do ust pierwszą porcję tortellini w sosie
carbonara. Z rozmarzeniem przymknęła oczy.
- Miałeś rację. Jest pyszne - odparła z zachwytem. - Jak znalazłeś tę
restaurację? Skąd się wzięła w samym środku Montany?
- Właścicielem jest mój przyjaciel - odpowiedział John.
Z przyjemnością obserwował, jak Ali je. Dochodził do wniosku, że
wszystko, co ona robi, jest podniecające. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rafalstec.xlx.pl